czwartek, 30 maja 2013

Niespodzianka

Napisałam takie opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Praca została napisana na konkurs. " O tym jak zostałam przyjęta do śmierciożerców". 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Każdy z nas jest wyjątkowy, inny, niepowtarzalny.  Jednak nie każdy to rozumie. Wiele osób wytyka mnie w szkole palcami, mówiąc „ O to ta dziwna”. Ja nie czuję się jednak taka.  Chodzę do prywatnej szkoły, gdzie uczą się same tępaki, zadumane w sobie. Myślą, że są niewiadomo kim, bo ich rodzice są bogaci. Moi też są, ale co z tego? Nie obchodzi mnie to, kto ile ma w portfelu. Dla mnie liczy się tylko dusza. Dlatego właśnie jestem wyśmiewana przez moich rówieśników.                                                                                
       A właśnie nie przedstawiłam się.  Nazywam się Alice Bird. Nie będę podawała wieku, bo to tylko liczba. Od zawsze interesowałam się magią. A zwłaszcza czarną magią. Na co dzień jest okrutna. Nie cieszę się z niczego, jestem bezduszna. Jednak w głębi serca jest we mnie coś z dobra. Jak napisałam na początku, nie obchodzą mnie pieniądze. Może wydawać wam się to dziwne, patrząc na mój charakter, jednak pieniądze mnie nie cieszą. Może dlatego, że moi rodzice mają na ich punkcie jakiegoś świra, a ja nie mam zamiaru kochać coś, przez co nie byłam kochana przez całe dzieciństwo. Wychowała mnie niania, którą zawsze pomiatałam. Teraz się zbuntowała i odeszła. Jednak ja nie mam zamiaru za nią płakać. Była dość stuknięta. Ale to nie o nią tu chodzi. Jednym             z moich największych problemów, było to, że nie miałam nikogo bliskiego, komu mogłam się wygadać. Żadna z moich przyjaciółek nie potrafiła mnie zrozumieć. Tak właściwie, to nie miałam żadnej przyjaciółki. Rodzicie nawet chcieli mi jakąś „kupić”, ale ja oczywiście nie chciałam. Jedyną rzeczą, którą pragnęłam, była zmiana mojego życia o 180 stopni. Nie wiedziałam jeszcze, że to się wkrótce stanie.
- Al pospiesz się! Zaraz spóźnisz się do szkoły!- obudziły mnie krzyki Joe. Joe był naszym lokajem. On jako jedyny zawsze był dla mnie miły i wyrozumiały. Jego najbardziej lubiłam z całego tego cholernego domu. Spojrzałam na zegarek. 8 rano. Nie chciało mi się wstawać, ale musiałam. Wolałam zostać w domu, ale musiałam oddać dzisiaj projekt z matmy. Kto normalny zadaje projekty z matmy? No tak, ta idiotka Mrs. Jones. Kto wg dał jej prawa uczyć?!
- Al! No ruszaj się!- zwlekłam się z łóżka, nałożyłam na siebie szlafrok i poszłam do łazienki. Jak zwykle moje piękne, blond włosy sterczały w różnych kierunkach. Weszłam pod prysznic i dokładnie się wymyłam. Potem został tylko makijaż. Zrobiłam sobie taki, jak zwykle. Dość mocny, który idealnie współgrał z moimi włosami. Wróciłam do pokoju i zaczęłam ubierać się w mundurek szkolny. Nienawidziłam go. Nienawidziłam wyglądać tak jak inni. Wiele razy w nim nie szłam, za co mi się obrywało, więc moja matka postanowiła, że kupi mi same odpowiednie rzeczy, które były tak eleganckie, że już wolałam nosić ten mundurek. Oczywiście lubiłam elegancje, jednak nie chciałam mówić o tym matce. Wzięłam torbę i zeszłam na dół prosto do jadalnie,  gdzie czekało na mnie już śniadanie.
- Nareszcie jesteś. Już zaczynałem podejrzewać, że znowu nie pójdziesz do szkoły- odparł Joe i podał mi moje śniadanie.
- Miałam taki zamiar, jednak zrezygnowałam z niego. Muszę w końcu oddać ten projekt- odparłam odsuwając od siebie talerz z jedzeniem. Mimo, że nasza kucharka Jane świetnie gotowała, coraz częściej nie miałam ochoty tego jeść.
- Musisz coś zjeść!
- Nie jestem głodna, Joe. Możemy już jechać?
- Jak sobie panienka życzy- rzekł i podał mi mój lunch, który składał się tylko i wyłącznie z jabłka. Wyszłam na zewnątrz. Słońce pięknie świeciło. Nienawidziłam takiej pogody. Wolałam deszcze. Na szczęście taka pogoda to w Londynie rzadkość.  Pod drzwi podjechała, jak zwykle czarna limuzyna, którą kierował oczywiście Joe.  Wsiadłam
i ruszyliśmy.
- Dzisiaj masz balet i francuski- odparł.
- Czy naprawdę nie możemy sobie tego dzisiaj odpuścić? Nie mam ochoty.
- Ty nigdy nie masz ochoty.
- Ale dzisiaj, to już szczególnie- powiedziałam i wyciągnęłam mój projekt. Ostatni raz go przejrzałam. Całkiem dobry.
- Na pewno dostaniesz 6.
- Nie byłabym tego taka pewna. Wiesz jaka jest Jessica.
- Nie przejmuj się nią. Twoi rodzice dzisiaj przyjeżdżają.
- A co się takiego stało?
- Mają ci coś ważnego do przekazania. Zanim ktoś inny ci to powie. Wybacz nie mogę ci nic więcej powiedzieć- przeraziłam się trochę. Moi rodzice nigdy za dużo ze mną nie rozmawiali. I to jeszcze na jakieś poważne tematy.
- Naprawdę nie możesz mi powiedzieć?
- Nie- dojechaliśmy pod szkołę.
- Przyjadę po ciebie o 19. Proszę cię uważaj na siebie- wysiadłam z auta i z trzaskiem zamknęłam drzwi. Ruszyłam w stronę drzwi. Jak zwykle na schodach siedziała Jessica
i jej banda głupich arystokratów.  Nienawidziłam koło nich przechodzić.
- O no proszę. Nasza słodka Alice. Jak się miewasz?
- Spadaj- powiedziałam i weszłam  do szkoły.
***
W końcu wybiła 19. Koniec francuskiego. Szybko wybiegłam ze szkoły. Mimo tak wczesnej godziny było strasznie ciemno. Nie zastanawiając się nad tym wskoczyłam do limuzyny.
- I jak tam projekt?- zapytał Joe, ruszając.
- Dobrze. Dostałam 6.
- Gratulacje. Zasłużyłaś sobie- pokiwałam tylko twierdząco głową. Nagle samochód się zatrzymał.
- Joe co się dzieje?
- Al posłuchaj mnie! Nadszedł czas, żebyś dowiedziała się prawdy. Przyszli po ciebie!
- Co?! Kto po mnie przyszedł?!
- Pracownicy twojego ojca!
- Przecież ty jesteś jego pracownikiem!- nic z tego nie rozumiałam. Jak to pracownicy mojego ojca? Spojrzałam przez szybę i zobaczyłam, że samochód był otoczony jakimiś ludźmi. Mieli oni czarne szaty i maski. To nie byli pracownicy mojego ojca! Znałam prawie wszystkich.
- Posłuchaj mnie! Twoi rodzice nie są twoimi prawdziwymi rodzicami. Oni oddali cię, byś była bezpieczna. Ale teraz nadszedł czas, żebyś ich poznała i dowiedziała się całej prawdy.
- Co?! I przez te wszystkie lata mnie okłamywaliście?! Wiedziałam, że tu nie pasuję!- krzyknęłam i wyszłam z samochodu. Od razu mnie dopadli. Joe też wyszedł.
- Alice wiedz, że cię nie zapomnę- nagle jeden z nich wyciągnął jakiś patyk
 i wypowiedział jakieś słowa, po czym Joe upadł. Łzy poleciały mi po policzkach. Jeden
z tych ludzi złapał mnie za rękę i poczułam się jakoś tak dziwnie. Uświadomiłam sobie, że nie jesteśmy już w Londynie. Staliśmy przed jakimś ogromnym, ciemnym domem. Mężczyzna ściągnął maskę. Miał długie, blond włosy i był dość wysoki.
- Witaj Alice. Nazywam się Lucjusz Malfoy i jestem sługą twojego ojca- nie dowierzałam. To się działo tak szybko. Weszliśmy do środka. Tu było jeszcze mroczniej niż na zewnątrz.
- Chodź.  Zaprowadzę cię do twojego ojca. A i jeszcze jeden ważny szczegół. Wszyscy jesteśmy czarodziejami. Ty również.
- Co?!- nie odpowiedział mi, tylko pociągnął mnie z stronę jakiegoś pomieszczenia. Weszliśmy przez duże drzwi. Zobaczyłam wielki stół, przy którym siedziało ok. dwudziestu osób. Na takim jakby tronie siedział dziwny człowiek. Był cały blady i nie miał nosa. Podszedł do mnie.
- Witaj moja córko.  Usiądź z nami. Czekaliśmy na ciebie- spojrzałam niepewnie po wszystkich i w końcu usiadłam na jednym wolnym krześle- Zapewne nie rozumiesz o co tu chodzi. Ale nie martw się. Wszystko ci wyjaśnię- i zaczął wyjaśniać. Mówił o jakichś zaklęciach, o tym jak się urodziłam, czemu mnie oddał i o jakiejś misji podbicia świata. No i jeszcze o tajemniczym chłopaku, Harrym Potterze. Okazało się, że wtedy kiedy się urodziłam nastały czasy, w którym mój ojciec upadł. Kiedy dowiedzieli się o mnie, zaczęli mnie szukać, więc moja matka, o której za dużo nie wiedziałam oddała mnie do jakichś mugoli. Hah wiedziałam, że moi przyszywani rodzice są dziwni. Ale zresztą nie ważne. Mój ojciec opowiedział mi również całą jego historię. Fascynująca opowieść.
- To skoro jestem czarownicą, czy kim tam, to gdzie jest moja różdżka?- wszyscy się zaśmiali. Tylko jedna osoba nie. Był to blond włosy chłopak, chyba syn tego Lucjusza. W jego oczach widziałam smutek. Nie chciał tu być.
- Widać, że jesteś moją córką. Zaraz dostaniesz. Jednak najpierw przyjmiemy cię do grona śmierciożerców.
- Jasne- mój ojciec podszedł do mnie, odsłonił moją rękę i zaczął wypowiadać jakieś dziwne słowa. Syknęłam z bólu. Nagle na mojej ręce pojawił się znak. Była czaszka, z której wychodził chyba wąż.
- Dobrze teraz zajmiemy się naszą szlamą- na te słowa ten blond chłopak się wzdrygnął. Do środka weszła piękna, brązowowłosa dziewczyna. Była przerażona, ale nie dała po sobie tego poznać.
- Ach. Panna Granger. Gdzie są twoi przyjaciele. Czyżby cię zostawili?- mój ojciec zbliżył się do niej. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam, żeby jej coś zrobił- Crucio!
- NIE!- wrzasnął blondyn i zerwał się ze swojego miejsca. Dziewczyna upadła, a chłopak się chyba opamiętał, bo opadł na krzesło. W jego oczach widziałam ból. Wiedziałam, że ta dziewczyna coś dla niego znaczyła. Ale on sam nie potrafił się do tego przyznać.
- Draconie co ty wyprawiasz?!- wrzasnął Lucjusz. Chłopak tylko spuścił głowę. Musiałam pomóc jemu i tej dziewczynie. Domyśliłam się, że była to przyjaciółka tego całego  Harry’ego Pottera.
- Ojcze, czy mogę coś powiedzieć?
- Oczywiście. Tylko szybko.
- Dobrze. Widzę, że ten chłopak jest w niej zakochany- Draco podniósł głowę. Na jego twarzy malowała się niepewność. Mówiłam dalej:
- Sądzę, że ona może nam coś ciekawego powiedzieć. A teraz jeśli pozwolicie poproszę Dracona, o zajęcie się tą dziewczyną.
- Hmm. Niech ci będzie. Draconie zabierz ją stąd- chłopak wstał i bez słowa podszedł do dziewczyny. Wziął ją na ręce i wyniósł z Sali- A teraz proszę wyjaśnij mi, dlaczego tak się przejęłaś losem tej szlamy.
- A kto to jest ta szlama?
- Osoba pochodząca z mugolskiej rodziny. Takie osoby trzeba tępić!- odezwała się siedząca do tej pory kobieta, o czarnych włosach.
- Ale nie tą dziewczynę. Może i jest tym kim jest, ale sądzę, że nam się przyda. Rozumiem, że Harry Potter nas nienawidzi. A co by było, jakby zobaczył tych dwoje razem? Wściekłby się. Odtrącił by ją.
- Genialne!- wrzasnął mój ojciec- Ten cały Potter będzie nikim bez tej szlamy Granger. To ona jest mózgiem tego wszystkiego. Niech będzie. Młody Malfoy i szalma Granger od dziś muszą być razem. Jeszcze dobrze by było pozbyć się tego rudzielca.
- Ojcze, czy ja mogę teraz do nich pójść?
- Tak. Lucjuszu zaprowadź ją!- wstałam i wyszłam z Sali. Za mną podążył Lucjusz.
- Panno Riddle. Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Mój syn i szlama! Kto by pomyślał.
- A według mnie oni idealnie do siebie pasują.  Co z tego, że nie jest czystej krwi?!- zadziwił mnie fakt, że tak dużo o tym wiedziałam. Dotarliśmy pod jeden z pokoi. Podziękowałam z odprowadzenie i weszłam do środka. Zastałam blondyna i siedzącą na jego kolanach dziewczynę. Usiadłam na fotelu, który stał pod oknem.
- Dziękuję, za uratowanie- odparła dziewczyna- Jestem Hermiona.
- A ja Alice. Cieszę się, że mogłam wam pomóc. Jeśli mogę spytać, jak tu trafiłaś?
- Razem z … Harrym i Ronem mieliśmy wykryć kryjówkę śmierciożerców i udało się. Jednak nas zauważyli i nas gonili. Prawie uciekliśmy, jednak ja potknęłam się o coś i upadłam. Wołałam za nimi, ale oni tylko się obejrzeli i pobiegli dalej. To już nie są moi przyjaciele!
- Ten Potter, to jakaś szumowina jest. Jest jakaś szkoła dla czarodziejów- zapytałam zmieniając temat.
- Tak. My uczymy się w Hogwarcie- odparł Draco.
- Hogwart. Fajna nazwa. Opowiecie mi o nim?
- Jasne- powiedziała Hermiona- W Hogwarcie są cztery domy: Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw, Hufflepuff. Ja należę do Gryffindoru, a Draco do Slytherinu.
- Na pewno będziesz się uczyć. I na pewno trafisz do Slytherinu. I trafisz na szósty rok. Tak jak my - powiedział blondyn.
- Super. A teraz powiedźcie mi o waszych relacjach- trafiłam chyba w czuły punkt, bo oboje się zmieszali.
- Nie ma tu o czym opowiadać. W szkole się nienawidziliśmy. Draco często nazywał mnie szlamą, ale nawet wiem dlaczego. Teraz jest inaczej. Widzę u niego wyraźną zmianę. Chyba się z nim zakochałam- powiedziała Hermiona. Blondyn pocałował ją w policzek. Nagle do środka wpadł jakiś chłopak. Był prawie tak przystojny jak Draco. Miał ciemną skórę i ciemne włosy.
- Smoku, udało się! Możesz być z Granger!
- Alice poznaj Blaise Zabiniego- odparł blondyn.
- Mów mi Diabeł- chłopak zasiadł na drugim fotelu.
- Co mówili?- zapytała Hermiona.
- Najpierw się spierali, że to hańba, a potem sobie odpuścili. Tylko jest mały problem.
- Jaki?!- krzyknęła Miona.
- Musisz zostać śmierciożercą- Draco zbladł jeszcze bardziej.
- Nie ja na to nie pozwolę!- krzyknął.
- Draco, ale to najlepsze rozwiązanie. Chce być z tobą i chcę zrobić na złość Harry’emu. Chodźmy na dół- wyszła z pokoju. Ruszyłam za nią. To samo zrobili Draco i Blaise. Weszliśmy do Sali, gdzie przebywali śmierciożercy.
- Chcę zostać jedną z was- odparła cicho Hermiona.
- Cudownie panno Granger- mój ojciec podszedł do mnie i zaczął postępować tak, jak w moim przypadku. Ona również syknęła z bólu i na jej ręce pojawił się ten sam znak.
- Ojcze, czy ja będę uczęszczała do Hogwartu?- zapytałam niepewnie.
- Oczywiście. Będziesz mnie o wszystkim informować. Panna Granger nauczy cię wszystkich rzeczy, które musisz wiedzieć, a Draco nauczycie zaklęć niewybaczalnych. Zabierajcie się do pracy- posłusznie wyszliśmy z Sali i skierowaliśmy się do tego samego pokoju co wcześniej.
- Zacznijmy może od zaklęć niewybaczalnych- oparła Hermiona siadając na łóżku.
- Dobra. Kim jesteś i co zrobiłaś z dawną Granger?- zapytał Draco siadając obok niej. Ja za to zajęłam miejsce na fotelu. Zapomniałam dodać, że dostałam różdżkę. Całkiem fajna.
- W końcu, to jest córka samego Voldemorta. Poza tym kochanie ja teraz jesteś wśród was.
- Jak sobie życzysz. To tak. Są trzy zaklęcia niewybaczalne: Avada Kedavra, Cruciatus
i Imperius- po chwili umiałam już wszystko, wiedział do czego służą i w ogóle. Niestety nie dali mi ich wypróbować. Ale nie dziwnie im się. Teraz zaczęłam się uczyć innych zaklęć. Trochę nudne, ale ok.


***
I tak w ciągu jednego dnia mój ojciec zyskał dwóch nowych zwolenników. Hemiona nauczyła mnie wszystkich potrzebnych rzeczy, a Draco tych zaklęć. Wkrótce miałam zacząć naukę w Hogwarcie, z czego się bardzo cieszyłam. Nie mogłam się doczekać tępienia tego Pottera. Jeszcze muszę się dużo nauczyć, ale z ich pomocą na pewno sobie poradzę. To dziwne. Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Cieszę się  z tej zmiany. Jednak coś za coś. Będę musiała zmienić się w okrutną, pozbawioną uczuć dziewczynę. Ale czy na pewno musiałam się zmieniać? Przecież taka byłam. Ludzie już dawno to odkryli. Ja jednak nie potrafiłam się z tym pogodzić. Teraz wiem, że będę walczyć po stronie zła. Na zawsze. 

4 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu czytam twojego bloga. Nie szaleje jakoś za nim. Brakuje tu ciekawej fabuły, oryginalnego pomysłu. Nie twierdzę, że od gapiłaś od kogoś historię. Ale twoje opowiadanie jest po prostu... nijakie. Po przeczytaniu tej historyjki zamieszczonej powyżej, zauważyłam, że potrafisz przelać na papier myśli i odczucia. Szkoda, że w opowieści o czarodziejach nie robisz tego tak dobrze.
    Twoje Dramione jak już powiedziałam jest nijakie. Zacznijmy od tego, że Draco i Hermiona już na wstępie zakopali topór wojenny. Wiem. Są już dorośli, dojrzalsi. Mogli zachowywać się jak na dorosłych przystało i nie wyzywać się na każdym kroku. Ale nie da się tak po prostu zapomnieć tych wszystkich wyzwisk, upokorzeń, kłótni i nienawiści.
    Następnie pominęłaś tu bardzo ważną kwestię. Ich uczucia. Nie, nie mam na myśli ciągłego powtarzania "Kocham Cię". Malfoy jest jaki jest. Mógł się zmienić, ale wciąż zostaje zimnym arystokratą, który nie powtarza codziennie, że kogoś kocha, mimo że tak jest. Ale wracając do uczuć, to uważam, że poszłaś trochę "na skróty". Główni bohaterowie powinni najpierw zacząć się tolerować, akceptować. Potem nawzajem zauważać w charakterach rzeczy, których podczas szkolnych lat nie widzieli. Powoli zacząć się lubić... zaprzyjaźnić. I w końcu zakochać. Nie twierdzę, że muszą wszystko po kolei zrobić. Ale jednak powinnaś zwrócić uwagę na różnice między nimi. Zachowanie, rodzina, przyjaciele, pochodzenie, dzieciństwo, wpsomnienia, przeżycia, wychowanie, status społeczny, charaktery, podejście do świata... Lucjusz i Narcyza mogli ją zaakceptować. Nawet wolę, kiedy tak jest. Ale i Draco, i Hermiona raczej potrzebowaliby nauczyć się żyć z osobą, która pochodzi z "innego świata".
    Ważnym szczegółem jest także to, że tutaj ich życie jest sielankowe. Owszem. Śmierć Narcyzy na pewno ugodziła Smoka. Ale przy tak odmiennych osobowościach nie trudno o sprzeczki. A w ich związku nie ma tego wszystkiego, co mogłoby się pojawić. Namiętności skrywanej przez długi czas (może nawet lata), pożądania, temperamentu, upartości obojga, wyjątkowej miłości zaznanej od kogoś, kogo się nie spodziewało... Historia ich miłości przedstawiona przez Ciebie jest nudna. A patrząc na przeszłość, jaka ich łączy, powinna być o wiele ciekawsza. Poza tym czasami mam wrażenie, że tutaj "zanikły" trochę ich charaktery. Draco Malfoy nadal jest Draconem Malfoyem, a Hermiona Granger nadal jest Hermioną Granger. Tu tego nie ma.

    Pisząc ten komentarz, nie mam zamiaru skłaniać Cię, abyś zamknęła swojego bloga albo zjechać Cię tak, że aż odechce ci się pisać. Nie. Ale widzę, że potrafisz napisać coś na prawdę dobrego. Coś swojego. Nie mam na myśli tematyki. Ale coś, co pozwala nam zauważyć styl autorki.
    Tematyka Dramione jest na pewno bardzo popularna. Może nawet oklepana, dlatego trochę trudno się wybić i przyciągnąć dużą ilość czytelników.
    Owszem. Przyznaje się. Nie mam swojego bloga. Możesz sobie pomyśleć, że pewnie jestem jakąś głupią, zazdrosną małolatą, która nie ma pojęcia o pisaniu, a mądrzy się jak nie wiadomo kto. Możesz sobie tak myśleć. A możesz skorzystać z dobrej rady i pokazać swoje zdolności pisarskie w opowiadaniu Dramione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa. Wiem, że to trochę za szybko się potoczyło, ale niestety ja nie lubię komplikacji, nie lubię starej Hermiony i starego Draco. Wybacz. Może dodam coś co cię zadowoli. Zresztą mam nadzieję, że tak będzie. Jak chcesz tu masz mojego bloga, którego piszę z koleżanką. Tu jeszcze nie są razem i na razie się na to nie zanosi http://fromhatetoloveonestep.blogspot.com/

      Usuń
    2. Chętnie przeczytam. :D
      Myślę, że skoro nie lubisz ich starych charakterów to możesz zawsze wykreować ich "od nowa". Pokazać, że ta cała wojna och zupełnie zmieniła i nie są tacy jak wcześniej. Spotkałam się już z nie jednym Dramione, w którym jak to zwykle lubią mawiać niektóre autorki, kanon biega sobie po Zakazanym Lesie lub leży na dnie jeziora. :)
      Ja też nie lubię komplikacji, jednak wiem, że bez tego nie było by tak ciekawie. ;P

      Usuń
    3. Ja lubię komplikacje, jednak fajnie mieć choć jednego bloga, w którym nic nie ciągnie się kilka rozdziałów. Opowiadanie bardzo mi się podoba. Nawet nie wiem jak to wyrazić. Po prostu spodobał mi się postać Alice i to jaka się stała. Po prostu już tak mam, że lubię czarne charaktery :D

      Zapraszam. Dopiero prolog
      http://dramione-that-is-why-i-love-you.blogspot.com/

      Usuń

Informacje

Obserwatorzy