wtorek, 24 grudnia 2013

Miniaturka

Święta to taki piękny i magiczny czas.  Według mnie jest to najlepszy okres w całym roku. Niestety, w tym roku stało się tak, że musiałam spędzić je samotnie. Rodzice zginęli rok temu w wypadku samochodowym,
z Ronem zerwałam kilka lat temu i od tego czasu nie bywałam tak często w Norze, Ginny razem z Blaisem pojechali na święta do Egiptu, Pansy razem z Harrym spędzają święta u jej ojca, a Dafne z Teo postanowili pojechać na narty. Także zostałam całkiem sama. Jednak nie było mi smutno z tego powodu. Miałam pięknie ozdobioną choinkę, komedię romantyczną na DVD i pyszne pierniczki, które przed chwilą zrobiłam. Rozkoszując się zapachem ciastek, usiadłam na sofie z zamiarem włączenia filmu. Oczywiście ktoś musiał mi przeszkodzić i musiałam odebrać telefon.
- Halo- powiedziałam do słuchawki.
- Cześć Mionka, jak ci mija ten wspaniały dzień?- spytał Blaise. Wiedziałam, że ma do mnie jakąś sprawę, więc od razu zapytałam:
- Co tym razem mam dla ciebie zrobić?
- Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć?
- Tak- odparłam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Och no dobra. Pomyślałem sobie, że skoro spędzasz sama święta, to mogłabyś spędzić je ze Smokiem.
- Mam spędzić święta z Malfoyem ?! Za długo przebywałeś na słońcu Diabełku!
- Proszę cię Mionka! Przecież już jest między wami dobrze, nie nienawidzicie się.
- Ale to nie znaczy, że mam spędzić z nim święta!- w zasadzie to nie byłam zła. W głębi serca cieszyłam się
z propozycji Zabiniego. Rzeczywiście moje stosunki z Malfoyem nieco się poprawiły, ale nadal był dupkiem. Cholernie przystojnym, w którym się zakochałam.
- Proooooszę.
- Och no dobra!
- Dziękuję Mionka- odparł i rozłączył się. Zrezygnowana usiadłam na sofie. Była godzina 16, więc zaczęłam się ubierać, bo miałam zamiar być u niego o 17. Założyłam piękną, bordową sukienkę, czarne szpilki,
a włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyglądałam prześlicznie. Wyciągnęłam z szafy prezent, który kupiłam dla niego (na wszelki wypadek oczywiście), ciasteczka zapakowałam do pudełka i teleportowałam się pod Malfoy Manor. Zrobiłam kilka wdechów i wydechów, po czym nacisnęłam dzwonek. Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Malfoy, ubrany w białą koszulę i jeansy. Wyglądał nieziemsko.
- Co ty tu robisz Granger?- spytał zdziwiony.
- Wesołych świąt Malfoy- odparłam i wcisnęłam mu prezent i pudełko z ciastkami- Pomyślałam sobie, że skoro oboje spędzamy samotnie święta, to możemy je spędzić razem.
- Nie wiem kim jesteś i co zrobiłaś z Granger, ale możesz wejść- uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam do środka. Malfoy Manor nie było już takie jak dawniej, teraz było tu jasno i przyjemnie oraz bardzo nowocześnie.
- Gdzie masz choinkę?- spytałam, rozglądając się w jej poszukiwaniu.
- Nie mam. Bo wiesz Granger, ja nie obchodzę świąt- zniknął w kuchni, a ja ruszyłam za nim.
- To zaczniesz. To co robimy na kolacje? Szczerze mówiąc, to jestem strasznie głodna.
- Granger czy ty się dobrze czujesz?- spytał, podchodząc do lodówki i wyciągając z niej potrzebne rzeczy.
- Oczywiście Draco, ale nie gadaj już tyle, tylko bierz się do roboty- zabrałam się za szykowanie kolacji. Blondyn przez chwilę stał zdziwiony, ale po chwili zaczął mi pomagać. Około godzinę później usiedliśmy przy stole z gotową kolacją.
- Smacznego Malfoy- odparłam i zabrałam się za jedzenie.
- Smacznego Granger- danie, które zrobiliśmy było przepyszne. Niby zwykły kurczak, ale przyrządzony
 w genialny sposób. Kiedy zjedliśmy, usiedliśmy na sofie w salonie z kieliszkami wina w ręku.
- Chcesz obejrzeć jakiś film?- spytał po chwili milczenia.
- A jakie masz?
- W zasadzie to mam same horrory, a ty chyba za nimi nie przepadasz.
- Nie lubię ich, ale jak nie masz nic innego, to możesz puścić- wziął jedną płytę i włożył ją do odtwarzacza.
- Jak obejrzymy, to ubierzemy choinkę ?- spytałam z nadzieją w głosie.  Draco zaśmiał się tylko, po czym wyłączył film.
- Zróbmy to teraz!
- Naprawdę?- spytałam, po czym rzuciłam mu się na szyję. Szybko jednak się od niego odsunęłam - Przepraszam.
- Nic się nie stało, ale chyba muszę częściej sprawiać ci przyjemność- spojrzałam na niego zdziwiona i lekko się zaczerwieniłam.
- A ty w ogóle masz choinkę?
- Mam- nagle przede mną pojawiła się ogromna choinka i duże, kartonowe pudło. Pisnęłam cichutko
 i zaczęłam wyciągać ozdoby z pudełka. Kiedy wszystko było już na stoliku, zaczęłam rozwieszać bombki na choince.
- Może mi pomożesz?
- No tak- po chwili razem zaczęliśmy dekorować to drzewko. Oczywiście wszystko ozdoby były srebrne, tak jak na Ślizgona przystało.
- Piękna jest- odparłam zachwycona - Zrobiłbyś mi gorącą czekoladę?- spytałam, podziwiając nasze dzieło.
- Jasne- zniknął w kuchni, a ja usiadłam na sofie. Nagle moją uwagę przykuło zdjęcie, które stało na szafce. Niepewnie podeszłam tam i chwyciłam je. Przedstawiało ono Draco razem z mamą, którzy byli bardzo szczęśliwi. Jeszcze nigdy nie widziałam blondyna, który się tak szczerze uśmiecha. Odłożyłam zdjęcie na miejsce i zajęłam z powrotem moje miejsce.
- Oglądamy?- spytał Malofy, wchodząc do środka a dwoma kubkami czekolady i pudełkiem ciasteczek.
- Jasne- włączył film i usiadł bardzo blisko mnie. Już od początku film wydawał mi się straszny. Nie byłam
w stanie nawet napić się czekolady, bo tak bardzo się bałam. Ktoś by pomyślał, że to dziwne, że taka odważna Gryfonka, jak ja bała się horrorów, ale taka była prawda.
- Może wyłączę?- usłyszałam, po chwili przy moim uchu.
- Nie-ee muu-sisz- odparłam. Akurat leciała najstraszliwsza chwila w tym filmie. Odruchowo położyłam głowę na ramieniu blondyna i mocno zacisnęłam oczy.
- Może jednak uda mi się znaleźć, jakiś inny film- odparł i wyłączył telewizor. Otworzyłam oczy i szybko podniosłam się z miejsca.
- Przepraszam- szepnęłam, kiedy szukał innego filmu.
- Nie masz mnie za co przepraszać- uśmiechnął się do mnie, przez co zmiękły mi kolana- Znalazłem- usiadł ponownie koło mnie i włączył film.
-  Już nie jesteś takim dupkiem, jakim w szkole byłeś.
- Dzięki Granger, ty też nie jesteś tą samą kujonicą, co kiedyś- uśmiechnęłam się do niego i pod wpływem chwili położyłam mu głowę na ramieniu.
- Mogę cię o coś spytać?
- Jasne.
- Blaise kazał ci spędzić ze mną święta?- zatkało mnie. Podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. Kiwnęłam lekko głową - W takim razie będę musiał mu podziękować- uśmiechnął się i pocałował mnie
 w policzek. Teraz to mnie całkowicie zamurowało. Wpatrywałam się w niego tępym wzrokiem, dopóki nie zauważyłam jego wrednego uśmieszku.
- I co się wrednie uśmiechasz?
- Oj Granger, Granger- zacmokał- Oglądasz ten film, czy nie ?
- No oglądam- powiedziałam i zwróciłam wzrok na telewizor. Oczywiście film, który oglądaliśmy, to "Titanic", na którym zawsze płakałam- Malfoy może odpuścimy sobie, oglądanie?
- Będziesz płakać?- po raz kolejny uśmiechnął się wrednie, ale wyłączył ten jego wielki telewizor. Odetchnęłam z ulgą, nie chciałam, żeby widział mnie on jak płaczę - Masz ochotę na wino?
- Tak- tym razem nigdzie nie poszedł, tylko przywołał butelkę z winem i dwa kieliszki. Wypełnił je płynem
i podał mi jeden.
- Boisz się jeszcze?
- Troszkę.
- Nie bój się, to był tylko film- delikatnie chwycił moją dłoń, po czym przybliżył się do mnie i szepnął mi do ucha:
- Jesteś piękna Granger- lekko musnął moje usta, po czym, jak gdyby nigdy nic, odsunął się ode mnie.
Z wrażenia upuściłam kieliszek, który spadł na podłogę i się rozbił. Cholerna fretka!
- O Boże Malfoy przepraszam. Już to naprawię- wyciągnęłam różdżkę i rzuciłam zaklęcie. Położyłam kieliszek na stole i odwróciłam się do rozbawionego blondyna.
- Ależ ja na ciebie działam- chwycił mnie za rękę i pociągnął tak, że siedziałam na jego kolanach- Nie sądzisz Granger, że powinnaś mnie jakoś ładniej przeprosić za ten kieliszek?- zaśmiałam się pod nosem, po czym pocałowałam go namiętnie. W tym czasie Malfoy wziął mnie na ręce i przeniósł mnie do jego sypialni.

~*~

Rano obudził mnie zapach cynamonu, który tak bardzo uwielbiałam. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Znajdowałam się w sypialni Malfoya, która urządzona była w podobnych kolorach, co reszta domu. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł Draco, trzymający dwa kubki z parującą kawą. 
- I jak się stało?- spytał podając mi kubek i kładąc się obok mnie. 
- Cudownie- stwierdziłam, wtulając się w niego. 
- To są moje najlepsze święta- powiedział i  pocałował mnie w czoło.
- Moje też.
- Czas wstawać, bo śniadanie ci wystygnie- wstał i rzucił mi jedną ze swoich koszul. Ubrałam i oczywiście okazało się, że jest na mnie za duża, ale nie przeszkadzało mi to. Zeszłam do kuchni, gdzie czekał już na mnie stół, zastawiony różnymi pysznościami.
- Smacznego- zabraliśmy się za jedzenie. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Szybko go znalazłam '
w torebce i odebrałam. 
- Cześć Diabełku. Co słychać?
- Wszystko dobrze. Ty mi lepiej powiedz co u ciebie? Byłaś?
- Byłam.
- I co ?!
- Wszystko  dobrze, a nawet bardzo dobrze. Jak chcesz, to możesz porozmawiać z Malfoyem. 
- Jak to ?! Mionka, czy ty chcesz mi powiedzieć...
- Tak. Więc jeśli masz coś ważnego do powiedzenia, to mów, bo wiesz, ja jestem trochę zajęta
- odparłam i uśmiechnęłam się do blondyna. 
- Nie nie. Do zobaczenia i bawcie się dobrze- powiedział i rozłączył się.
- Czyżby nasz Diabełek się stęsknił za nami?- spytał, kiedy usiadłam mu na kolanach.
- Oczywiście - wtuliłam się w niego i przymknęłam oczy. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że będę zakochana w Malfoyu, to na pewno odesłałabym go do Munga.
- Wiesz, że dzisiaj spędzasz cały dzień ze mną? Jak i całe życie- dodał cicho, lecz ja usłyszałam i lekko się uśmiechnęłam. Pocałowałam go w policzek i odpowiedziałam:
- Wiem.
- A właśnie, mam dla ciebie prezent- spojrzałam na niego zdziwiona,ale wstałam z jego kolan i pozwoliłam mu pójść po prezent. Świat się kończy, Draco Malfoy ma dla mnie prezent. Po chwili blondyn wrócił z małym, podłużnym pakunkiem.
- Wesołych Świąt Granger- otworzyłam pudełko i wyciągnęłam z niego piękny naszyjnik z zawieszką
w kształcie serca- To jest klucz do mojego serca- szepnął mi do ucha, zakładając mi prezent na szyję.
- Kocham cię Malfoy.
- Ja ciebie też Granger- po chwili oboje całowaliśmy się bez opamiętania. Ten dzień był jednym z najlepszych w całym moim życiu, ale wiedziałam, że takich dni będzie jeszcze dużo.

~*~
Sześć lat później...

- Mamo wstawaj!- otworzyłam oczy i ujrzałam mojego kochanego synka, skaczącego wokół łóżka. Podniosłam się do pozycji siedzącej i uśmiechnęłam się delikatnie. Scorpius był taki sam jak jego ojciec. Te same włosy, ten sam uśmiech, te same rysy twarzy. Oczywiście był bardzo mądry, jak na mojego syna przystało - Prezenty! Mamo prezenty!
- Już wstaję- odparłam, a on wybiegł z pokoju. Ubrałam się i zeszłam na dół. Scor już zaczął rozpakowywać prezenty, co było jego ulubionym zajęciem. 
- Wesołych Świąt kochanie- usłyszałam tuż przy moim uchu. Odwróciłam się do niego i czule go pocałowałam. Wzięłam od niego prezent i rozpakowałam. W środku było piękne, diamentowe serce, zawieszone na łańcuszku. 
- Piękne- szepnęłam i pocałowałam go w policzek- Czas na mój prezent - podałam mu pudełko, które po chwili otworzył. 
- Tatusiu, ale te buty będą na ciebie za małe- powiedział Scorpius, a ja uśmiechnęłam się tajemniczo. 
- Jesteś w ciąży?!- pokiwałam twierdząco głową i po chwili znalazłam się w objęciach mojego męża- Scor będziesz miał rodzeństwo!
- Super!- nagle rozległ się dzwonek do drzwi- Ciocia i wujek !- krzyknął mały i poleciał otworzyć.
- Mam nadzieję, że to będzie dziewczynka- szepnął mi do ucha i poszedł przywitać się z Blaisem i Ginny. 

~*~
Szesnaście lat później...

- Gdzie ona się podziewa?!- krzyknął Draco. Nasza mała, no już nie tak mała, Lily od godziny nie pojawiła się w domu. Oczywiście widzieliśmy, że poszła do Potterów, ale właśnie w tym był problem. 
- Draco uspokój się! Ona zaraz przyjdzie!- podeszłam do męża i przytuliłam się do niego od tyłu. 
- Moja mała księżniczka nie będzie się włóczyć z Potterem!
- Już nie jest taka mała skarnie. Poza tym przecież lubisz Albusa.
- To nie ma nic do rzeczy. Zaraz przyjdzie Scorpius z Rose, Blaise z Ginny, a ona gdzieś łazi. To jest niedopuszczalne!
- Nie możesz jej traktować, jak dziecko. Ma już szesnaście lat i ma prawo mieć chłopaka.
- ON JEST JEJ CHŁOPAKIEM?! Ja na to nie pozwalam!- założył płaszcz i wyszedł z domu
- Draco!- krzyknęłam i wybiegłam za nim. Oczywiście nie zabrałam kurtki, a było strasznie zimno, jak to
 w zimie. 
- Wracaj do domu, bo się przeziębisz. Ja zaraz wrócę- pocałował mnie w policzek i odszedł. Chcąc nie chcąc, weszłam do środka i czekałam aż wróci. Po chwili drzwi frontowe się otworzyły, ale nie wszedł przez nie Draco.
- Cześć mamo.
- Cześć synku, cześć Rose- uśmiechnęłam się na ich widok i zaprosiłam ich do jadalni.
- Gdzie tata?
- Poszedł po twoją siostrę- powiedziałam nieco zmartwiona. Nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł mój mąż. Zaraz zanim weszła szczęśliwa Lily razem z Albusem.
- Mamo, tata pozwolił Albusowi z nami kolację!- takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałam. Podeszłam do Draco i pocałowałam go w policzek.
- Dziękuję- szepnęłam. Po chili dołączył do nas Blaise z Ginny i wszyscy zasiedliśmy przy świątecznej kolacji. Jak co roku święta były dla mnie pełne niespodzianek i chyba do końca życia takie będą...

~*~
Wiem, że ta miniaturka nie jest zbyt długa, ale za to bardzo słodka. Ale następna będzie bardzo smutna, więc nie zasłodzę za bardzo tego bloga. Dedykuję ją Oli ♥ A teraz czas na świąteczne życzenia :

 Zdrowia, szczęścia, pomarańczy,
 niech ci Draco nago tańczy. 
Blaise kolędy niech ci  śpiewa, 
Harry ciągle niech się rozbiera. 
Dafne z Pansy ci zatańczą,
Ginny za to dostanie manto,
Mionka z Draco w szafie będą ukryci,
Aż ich razem Diabeł na zdjęciu nie uchwyci.
Wesołych świąt i Szczęśliwego Nowego Roku
Życzy
 Ewa <3

Zestaw Miony <3


niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 31

Następnego dnia, tak jak obiecałam, poszłam do lekarza. Potwierdziły się moje obawy. Byłam w ciąży. Od razu po wizycie poszłam do parku i usiadłam na mojej ulubionej ławce. Nie wiedziałam co o tym sądzić. Bardzo się cieszyłam, ale martwiłam się co powie Draco. Trochę było za wcześnie na dziecko. Naprawdę bałam się jego reakcji, choć nie powinnam.
- Przecież on cię kocha. Na pewno się nie odwróci ode mnie- pomyślałam i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili poczułam, że ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam w stronę tej osoby i okazało się, że była to Julie.
- Mama w pracy?- spytałam, a dziewczynka pokiwała twierdząco główką. Przez głowę przemknęła mi myśl, że za parę lat mogę mieć taką samą córeczkę. Oczywiście, jeśli urodzi się dziewczynka, a nie chłopczyk.
- Coś się stało?- popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się.
- Nie. Wszystko w porządku słonko. Wydaje mi się, że ty jesteś jakaś smutna. Wszystko dobrze?
- Tak- odparła, po czym zarwała się szybko i pobiegła w stronę ulicy. Zostałam sama, lecz szybko postanowiłam wracać do domu i spotkać się z Ginny.

***
Po powrocie do domu od razu zadzwoniłam do Rudej, która obiecała, że zaraz przyjdzie. Zrobiłam dwie kawy i usiadłam w salonie. Po jakichś 10 minutach czekania przyszła Ginny.
- Opowiadaj co się stało- powiedziała wpadając do środka. 
- Bardzo miło cię widzieć Ginny. Tu jest twoja kawa.
- Dziękuję bardzo. Ale teraz mów! Przez telefon wydawało mi się, że coś się stało.
- Stało się. Tylko nie wiem, jak ci to powiedzieć. 
- MÓW!- zrobiła dwa wdechy i dodała - Nie powinnam się denerwować w moim stanie.
- Wiem. Ja też teraz nie będę mogła. Jesteśmy we dwie- odparłam tajemniczo. Zaczęła się zastanawiać nad moimi słowami i po chwili to do niej dotarło.
- JESTEŚ W CIĄŻY?!- wrzasnęła, po czym upuściła kubek kawy. Do jakichś dziesięciu sekundach dotarło do niej co zrobiła, więc za pomocą różdżki pozbyła się plamy.
- Tak Ginny, jestem w ciąży.
- To gratuluje Mionka. Draco wie?
- Jeszcze nie. Ginn, ja nie wiem, jak mu to powiedzieć. Boję się jego reakcji.
- Powinnaś mu powiedzieć.
- Właśnie- zamarłam. Odwróciłam się szybko. Za mną stał Draco, który popatrzył na mnie rozczarowany 
i wyszedł z salonu. Po chwili usłyszałyśmy trzask zamykanych drzwi. Zerwałam się z miejsca i wybiegłam za nim. Na szczęście siedział na schodach.
- Draco...
- Nie mów nic- warknął, a w jego głosie wyczułam smutek pomieszany z rozczarowaniem. 
- Naprawdę nie chcesz posłuchać tego co mam ci do powiedzenia?- nic nie odpowiedział, więc zaczęłam mówić- Kocham cię, ale naprawdę bałam się twojej reakcji. Co jak nie chcesz tego dziecka? Co jeśli powiesz, że to za wcześnie, że nie jesteś gotowy? Bałam się, że mnie zostawisz- po policzkach popłynęły mi łzy. 
- Granger ty idiotko- wstał, podszedł do mnie i namiętnie mnie pocałował- Naprawdę sądziłaś, że oświadczyłem ci się, żeby cię rzucić? Kocham cię i pokocham nasze dziecko- odetchnęłam z ulgą i wtuliłam się w niego. 
- Skoro tak mnie kochasz, to idziemy dzisiaj na zakupy, które mi ostatnio obiecałeś. Muszę kupić tą sukienkę. 
- Jak sobie życzysz skarbie. A teraz wybacz muszę jechać do pracy- pocałował mnie w policzek 
i teleportował się. Wróciłam do salonu, gdzie nadal siedziała Ruda. 
- Masz już sukienkę na bal?- spytała.
- Nie mam, a ty masz?
- Mam i jest przepiękna.
- Musisz mi ją pokazać- stwierdziłam.
- Zobaczysz w sobotę- odparła i pokazała mi język- Muszę już iść, zaraz mam wizytę u lekarza. Do zobaczenia.
- Cześć, cześć- odpowiedziałam, ale Rudej już nie było.

***
- Nie narzekaj tak Malfoy! Sam chciałeś ze mną iść- już od kilku godzin spacerowaliśmy po ogromnym centrum handlowym w poszukiwaniu idealnej sukienki dla mnie. Obejrzałam już mnóstwo sukienek, ale żadna z nich nie była wyjątkowa.
- Granger skarbie obeszliśmy już cały sklep. Naprawdę musimy obchodzić go jeszcze raz?
- Tak musimy! Nie znalazłam jeszcze tej...- urwałam nagle. Mój wzrok przykuła piękna sukienka na wystawie sklepowej. Nie zwracając uwagi na mojego narzeczonego, który coś do mnie mówił weszłam do tego sklepu i poprosiłam sprzedawczynię o to cudo. Kiedy dała mi odpowiedni rozmiar, poszłam do przymierzalni. Szybko ją ubrałam i zamarłam. Wyglądałam w niej cudownie. Idealnie podkreślała moje kształty i czułam się w niej bardzo swobodnie. 
- I jak wyglądam?- spytałam wychodząc z przymierzalni - O cześć Teo- powiedziałam do siedzącego obok Draco Notta.
- Cześć Miona. Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję bardzo. Gdzie masz Dafne?
- Tutaj jestem- odwróciłam się i zobaczyłam moją przyjaciółkę ubraną w równie piękną suknie balową.
- Wyglądasz ślicznie- stwierdziłam- Widzę, że też idziecie na ten bal do Lucjusza. 
- Ty też wyglądasz pięknie. Jasne, szykuje się niezła impreza- odparła i wróciła do przymierzalni. Ja też miałam zamiar, ale Draco złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. 
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie- szepnął mi do ucha i pocałował mnie namiętnie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy zniknęłam za zasłoną. Od razu się przebrałam i poszłam do kasy.
- To co idziemy na kawę?- spytał Nott, kiedy razem z Dafne stanęłyśmy obok nich. 
- Jasne- podałam blondynowi torbę z sukienką, przy okazji splatając nasze dłonie. Usiedliśmy w pierwszej lepszej kawiarni i zamówiliśmy sobie cztery kawy. 
- Odzywała się do ciebie ostatnio Pansy- zaczęła Daf. Pokręciłam przecząco głowo. 
- Na pewno będzie na balu- odparłam i napiłam się kawy. Rzeczywiście dawno z nią nie rozmawiałam. 
W zasadzie to od czasu kiedy był u mnie Dean. 
- Skarbie może powiesz Dafne czego się dowiedziałaś dzisiaj- z zamyślenia wyrwał mnie Draco. Spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem, lecz od razu po tym wróciłam do rzeczywistości. 
- A no tak. Jestem w ciąży- powiedziałam uśmiechając się. Oboje zaniemówili, a blondyn w tym czasie pocałował mnie w policzek. 
- O rany! Gratuluję Mionka- pierwsza odezwała się moja kochana przyjaciółka- Ty w ciąży, Ginny w ciąży, wszyscy w ciąży. Teo skarbie może sprawimy, że ja też będę?
- Jasne skarbie. Chodź pojedziemy do domu i się zabawimy- wstał z miejsca i wyciągnął do niej rękę. Przyglądałam się tej scenie z uśmiechem na twarzy.
- Mówisz poważnie?
- Nigdy nie byłem bardziej poważny.
- No dobrze. Do zobaczenia- powiedziała chwytając go za rękę. 
- To ja pójdę zapłacić- odparł Draco i zniknął. Po trzech minutach wrócił i razem opuściliśmy galerię.

***

- Idziesz, czy nie?!- po całym domu rozległ się jego głos. Czy oni nie może zrozumieć, że kobieta potrzebuje więcej czasu na przygotowanie się? Choć już byłam gotowa, to troszkę się zdenerwowałam.
- Przecież idę- odparłam schodząc po schodach. Musiałam przytrzymać moją sukienkę, ponieważ była troszkę za długa. Byłam zadowolona z efektu końcowego. Miałam nadzieję, że Malfoyowi się spodoba.

- Wyglądasz przepięknie- powiedział, kiedy do niego podeszłam- Będziesz najbardziej olśniewającą kobietą na tym balu- namiętnie pocałował. Wplotłam palce w jego miękkie włosy, przysuwając się bliżej, tym samym pogłębiając pocałunek.
- Draco kochanie przecież musimy już iśc- niechętnie się od niego oderwałam i ruszyłam do drzwi. Szybko złapał mnie za rękę i razem wyszliśmy z domu. Od razu zobaczyłam długą, czarną limuzynę. Spojrzałam pytająco na Draco.
- Mój ojciec zamówił dla każdego gościa- otworzył przede mną drzwi i wsunęłam się do środka. Po chwili obok mnie usiadł blondyn, więc ruszyliśmy. Troszeczkę się zestresowałam. Draco chyba to wyczuł, bo delikatnie musnął moje usta, po czym wyszeptał mi do ucha:
- Spokojnie skarbie, przecież to tylko bal.
- Bal u twojego ojca- dodałam i odwróciłam wzrok do okna.
- Jesteś tam jednym z najważniejszych gości słonko- spojrzałam na niego zdziwiona- Jesteś moją narzeczoną, a ja jestem synem organizatora, a zarazem jestem Ministrem Magii.
- Dzięki, pocieszyłeś mnie- jeszcze bardziej się zestresowałam. Malfoy ścisnął mocniej moją dłoń, ale już więcej się nie odezwał. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z limuzyny i zatkało nas. Malfoy Manor nie było już tym samym ciemnym miejscem. Teraz wszędzie się błyszczało. Oczywiście kolor domu nadal był taki sam, jednak teraz porozwieszane były na nim lampki. Draco chwycił mnie mocno za rękę
i pociągnął mnie do wejścia. Widziałam, że był strasznie zdenerwowany, więc zatrzymałam się, puszczając jego dłoń.
- Co?- warknął.
- Chyba ci się coś pomyliło Malfoy- odburknęłam i ruszyłam w przeciwną stronę. Błyskawicznie złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- Przepraszam- szepnął mi do ucha i odwrócił mnie do siebie- Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby było tutaj tak jasno- przysunęłam się bliżej niego, a on kontynuował- Mama po pokonaniu Voldemorta zawsze chciała, żeby było tutaj mniej mroczniej. Jednak ojciec się nigdy na to nie zgodził.
- Jeśli chcesz możemy wrócić do domu- odparłam.
- Chcę tu być. Muszę tu być- ruszył do wejścia, a ja za nim. W drzwiach stali dwaj kelnerzy, którzy częstowali wszystkim szampanem. Wzięłam sobie jeden kieliszek, jednak zaraz Draco mi go odebrał.
- Skarbie ty nie pijesz- odparł, wprowadzając mnie do domu.
- Niby dlaczego?!
- Bo jesteś w ciąży- powiedział rozglądając się dookoła- Co to do cholery jest?!- rzeczywiście w środku również wszystko się zmieniło. Wszędzie dominował złoty kolor. Hol zmienił się w jedną wielką salę taneczną. Po bokach ostawione były okrągłe stoły, których było sporo. Większość gości siedziała już na wyznaczonych miejscach.
- Panie Malfoy zapraszam do stołu- przy nas pojawił się kelner, który wskazał nam odpowiednie miejsce. Draco chwycił mnie za rękę i poprowadził do odpowiedniego stołu, gdzie siedział już Blaise z Ginny. Uściskałam ich i usiadłam na moim miejscu.
- Stary, gdzie my jesteśmy, bo Malfoy Manor to na pewno nie jest- odparł rozbawiony Diabeł.
- To chyba zasługa twojej matki Diable.
- Pewnie tak. Ona zawsze lubiła takie błyskotki- wszyscy się zaśmialiśmy- Ale najbardziej podoba mi się ten wodospad Ognistej.
- To pewnie pomysł mojego ojca, który muszę powiedzieć, że jest niezwykle trafny- oczywiście mój kochany narzeczony potrafił docenić tylko Ognistą. Nagle rozległ się  odgłos trąb. Wszyscy umilkli i spojrzeli na schody. Na ich szczycie pojawiła się para wieczoru.
- Jednak nie jestem najbardziej olśniewającą kobietą tego wieczoru- szepnęłam na ucho blondynowi. Pani Zabini miała na sobie długą, złotą suknie, w której wyglądała dość dziwnie. Do tego miała na głowie koronę tego samego koloru.
- To chyba jest jakiś żart- odparł rozbawiony Zabini.
- Twoją mamę mogę zrozumieć, ale spójrz na mojego ojca- rzeczywiście Lucjusz Malfoy nie wyglądał tak jak zwykle. Miał na sobie złoty garnitur, który szczerze powiedziawszy mu nie pasował. Rozejrzałam się po gościach, którzy ze zdziwienie wpatrywali się w "złotą parę". Jednak po chwili wszyscy wstali i zaczęli bić brawo. Rozbrzmiała muzyka, więc goście ruszyli do tańca, na czele z państwem Malfoy.
- Może zatańczymy?- spytał Draco wyciągając do mnie rękę.
- Z przyjemnością- chwyciłam ją i razem przeszliśmy na parkiet. Zaczęliśmy wirować razem z pozostałymi gośćmi.
- Ten cały bal to jakaś jedna, wielka kpina- szepnął mi do ucha.
- Nie przesadzaj. Nie jest aż tak źle. Co prawda jestem trochę zaskoczona tym złotem, ale za chwilę może do niego przywyknę.
- Oby to się szybko skończyło- odparł zrezygnowany. Rozejrzałam się po gościach w poszukiwaniu Pansy. Zobaczyłam tańczącą Dafne z Nottem, ale Czarnej nigdzie nie było. W końcu piosenka się skończyła
 i większość par wróciła do stolika, tak jak my. Nagle głos zabrał pan domu.
- Witam wszystkich na naszym skromnym balu! Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić! Zaczynamy zabawę!- muzyka znowu rozbrzmiała i wszyscy zajęli się sobą. Do naszego stolika podszedł Lucjusz z panią Zabini.
- Witaj synu. Jak wam się podoba nasz bal?
- Zaskakujący ojcze. Nie widziałem, że lubisz złoty kolor.
- Ja też tego nie wiedziałem synu. Mógłbym z tobą chwilę porozmawiać?
- Oczywiście- odparł, pocałował mnie w policzek i ruszył za nim. Ja postanowiłam pójść przywitać się
z Dafne. Podeszłam do ich stolika i usiadłam na wolnym miejscu.
- Nie ma jej- odparła Daf.
- Przecież to do niej nie podobne. Coś się musiało stać!- zaniepokoiłam się. Pansy przecież uwielbiała bale
 i imprezy.
- Spokojnie, nie możesz się tak denerwować. Jutro pojadę do niej- odparła Greengrass. Nieco się uspokoiłam, ale miałam straszną ochotę na Ognistą. Wiedziałam jednak, że mi nie wolno.
- Może dosiądziecie się do naszego stolika?- spytałam.
- Bardzo chętnie- uśmiechnęłam się. Całą trójką udaliśmy się do stolika, do którego wrócił już Draco.
- I jak?- spytałam siadając na moim miejscu. Jednym ruchem różdżki sprawiłam, że stół się powiększył, więc Dafne z Theo mieli gdzie usiąść.
- Coś tam gadał o swojej nowej żonie, jaki to jest szczęśliwy i bla bla bla. Nie chciało mi się go słuchać- westchnęłam zrezygnowana, bo wiedziałam, że nic nie wskóram w jego stosunku do ojca.
- Nie ma jej?- spytał.
- Nie. Draco trzeba ją znaleźć!
- Oczywiście, ale jutro- powiedział i napił się Ognistej. Miałam taką ochotę na coś mocnego, jednak miałam prze sobą tylko sok pomarańczowy.
- Mionka zatańczysz ze mną?- spytał Zabini podchodząc do mnie.
- Z przyjemnością Diabełku- odparłam i poszłam z nim na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć.
- Nigdy nie przyzwyczaję się do tego, że Draco to mój brat- odparł.
- Myślę, że jemu też będzie ciężko- powiedziałam rozbawiona. Nagle mój wzrok przykuła jedna
z tańczących par. Dziewczyna była bardzo młoda, może nawet była niepełnoletnia. Była bardzo smutna.
- Zabini kto to jest?- spytałam odwracając się tak, żeby wiedział o kogo mi chodzi.
- Córka Yaxley'a. Niezłe ziółko z niej, strasznie podoba do ojca. Ma chyba 16 lat, ale nie jestem do końca pewny. Po śmierci ojca stała się ponoć bardzo dobroczynna, lecz ja w to nie wierze. Teraz wychowuje ją matka. Straszna kobieta, podobnie jak Yaxley- byłam zaskoczona po tym co usłyszałam. Nigdy bym nie przypuszczała, że to jest córka tego bydlaka. Niestety piosenka się skończyła i dziewczyna zniknęła
w tłumie, a ja razem z Blaisem wróciłam do stolika. Właśnie w tej chwili na stoliku pojawiły się talerze
z potrawami.
- My to wiemy, w którym momencie wrócić, prawda Mionka?
- Oczywiście Diabełku- zaśmiałam się pod nosem i zabrałam się, tak jak wszyscy, za jedzenie. Oczywiście jedzenie też musiało być bardzo wykwintne i drogie, więc podano homara. Był bardzo dobry, jednak wolałam zjeść coś innego. Kiedy wszyscy zjedli pojawił się deser, który okazał się być kawałkiem czekoladowego tortu z wiśniami.
- O której ten bal się kończy?- spytałam blondyna.
- Znając mojego ojca i te jego bale, to będzie on trwać do białego rana. Ale nie martw się kotku. Jak tylko będziesz chciała to wyjdziemy- uśmiechnęłam się delikatnie, a on pocałował mnie w policzek. Nagle ponownie zabrzmiał głos Lucjusza.
- Proszę o uwagę! Chciałbym, żeby głos zabrał teraz mój syn, który obecnie pełni funkcję Ministra Magii
- spojrzałam na Draco, który był zaskoczony tą sytuacją. Niechętnie wstał i podszedł do niego.
- Witam wszystkich na tym niezwykłym balu. Zawsze podobały mi się przyjęcia mojego ojca, ale teraz przeszedł samego siebie- wszyscy się zaśmiali, a on kontynuował dalej- W zasadzie, to nie wiem co mam teraz powiedzieć. Nie wiem ojcze, czy chcesz, żebym mówił jako twój syn, czy jako Minister Magii. Jako syn, mogę ci tylko powiedzieć tyle, że bardzo cieszę się, że jesteś szczęśliwy, ale mam nadzieję, że nigdy nie zapomnisz o mamie- na chwile przerwał jednak ponownie zabrał głos - Jako Minister, serdecznie ci gratuluję i mam nadzieję, że nie będziesz chodził po Ministerstwie w takim garniturze- po sali przeszła fala śmiechu
- Dziękuję za uwagę- powiedział i wrócił do stolika. Wszyscy zaczęli bić brawo, lecz umilkli kiedy ponownie odezwał się Lucjusz.
- Bardzo dziękuję ci Draco. No to bawmy się!- krzyknął i zaczął tańczyć z nową małżonką. Blondyn pojawił się koło mnie i zaciągnął mnie na parkiet. Akurat zaczęła lecieć wolna piosenka, więc przysunęłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na ramiona.
- Wiem, że cię tu dużo kosztowało- szepnęłam mu do ucha- Narcyza byłaby z ciebie dumna- na dźwięk jej imienia lekko się spiął - Przepraszam.
- Nic się nie stało. Po prostu trochę mi jej brakuje, ale muszę się z tym pogodzić- troszkę się rozluźnił- Wiesz, że zawsze chciałem mieć brata? Nie sądziłem, że zostanie nim Zabini, choć zawsze go tak traktowałem.
- Jesteście bardzo podobni do siebie, i nie mówię tu o zamiłowaniu do Ognistej- na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Pewnie w szkole mówiłaś o nas, że jesteśmy takie dwa dupki, którzy nie widzą nic poza swoją twarzą- zaśmiałam się i mocniej się w niego przytuliłam.
- Można tak powiedzieć.
- No wiesz?! Myślałem, że zaprzeczysz. Obraziłem się na ciebie!- zaśmiałam się pod nosem. Wiedziałam, że się na mnie nie gniewa.
- No, a ty w szkole nazywałeś mi szlamą, więc jesteśmy kwita skarbie- delikatnie musnęłam jego usta, jednak on odsunął się ode mnie i powiedział patrząc mi prosto w oczy:
- Kocham cię Granger.
- Ja ciebie też Malfoy- złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku, jednak po chwili się oderwaliśmy od siebie, bo wszyscy zaczęli wychodzić na zewnątrz.
- Fajerwerki- chwycił moją dłoń i wyprowadził mnie na zewnątrz. Wszyscy zaczęli odliczać od 10 do 0, a ja poczułam się, jakby był Sylwester. W końcu na niebie pojawiły się sztuczne ognie.
- Przesadził- powiedział oburzony Malfoy. Nie chcąc dalej słuchać jego narzekań, zamknęłam mu usta pocałunkiem - Uwielbiam, jak mnie uciszasz- wymruczał mi do ucha. Wtuliłam się w niego i razem obserwowaliśmy niebo. Po chwili wróciliśmy razem z wszystkim do sali. Bal na dobre się już rozkręcił
i wszyscy zaczęli szaleć na parkiecie.
- Możemy wrócić już do domu?- spytałam- Zmęczona jestem.
- Oczywiście skarbie. Czekałem, aż to powiesz- odparł. Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i poszliśmy jeszcze do gospodarzy.
- My już idziemy ojcze- powiedział bardzo oficjalnym tonem.
- Do zobaczenia synu- odparł i wrócił do zabawy- Nie zapomnijcie o małym upominku!- dodał jeszcze. Ruszyliśmy do wyjścia. Stali tam dalej ci sami kelnerzy, jednak zamiast szampana dali nam dwie torby
 z upominkami.
- Ciekawe co tym razem wymyślił- otworzył mi drzwi i po chwili odjechaliśmy, zostawiając za sobą Malfoy Manor. Pierwsze co zrobił, to otworzył pakunek - Ognista, jakiś naszyjnik złoty, sztabka złota. No, no ma gest!- westchnęłam i położyła mu głowę na kolanach. Po chwili zasnęłam...

***
- Hermiona wstawaj!- usłyszałam tuż przy moim uchu. Otworzyłam oczy i ujrzałam przepiękne tęczówki Draco.
- Już dojechaliśmy?- spytałam, rozglądają się dookoła. Nie byłam jednak w limuzynie, tylko w naszej sypialni. 
- Jest już 10- zaśmiał się pod nosem i pocałował mnie w policzek. Nagle usłyszałam stukanie do okna. Wyszłam z łóżka i otworzyłam je. Do środka wleciała czarna, która należała do Pansy. Szybko wzięłam od niej list i rozwinęłam go. Na kartce było napisane tylko jedno słowo: Pomocy! Krzyknęłam przestraszona, 
a po policzkach popłynęły mi łzy. 
- Co się stało?- Draco szybko znalazł się przy mnie. Wtuliłam się w niego, a on wziął ode mnie kartkę 
- O cholera!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i jest nowy rozdział. Dłuższy niż zwykle, więc mam nadzieję, że was się bardziej spodoba :)) Następna będzie miniaturka tak jak już napisałam w poprzedniej notce :D Tylko chciałabym żebyście mi napisali, czy chcecie, żeby akcja się działa kiedy bohaterowie są w szkole, czy już w dorosłym życiu <3 Mam jeszcze pytanie co do zestawów. Chcecie żebym dodawała dalej zdjęcia, czy linki ?
 Rozdział dla mojej kochanej Wiktorii :***

sobota, 30 listopada 2013

Nowa notka :)

Baaaardzo was przepraszam. Nie dodałam nowego rozdziału przez miesiąc :ccc 
Możecie mnie za to zabic :)
Ale nie martwcie się, dodam w ciągu tego tygodnia. 
Może uda mi się jutro, ale nie obiecuję. 
Postaram się napisac jeszcze miniaturkę dla was na przeprosiny.
Co wy na to?
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ♥

sobota, 26 października 2013

Rozdział 30

Spacerowanie po parku z lodami o 11 w nocy w jesienną noc, nie było chyba dobrym pomysłem. Jednak razem z Draco potrzebowaliśmy tego w tamtej chwili. Tyle się wydarzyło w ostatnich dniach, że nie dawaliśmy już rady z tymi wszystkimi informacjami. Miałam nadzieję, że wszystko w końcu wróci do normy.
- Myślałaś już coś o ślubie?- spytał blondyn, wyrywając mnie w ten sposób z rozmyślań.
- Jakoś nie miałam kiedy- odpowiedziałam. Usiedliśmy na jednej z ławek.
- Porozmawiamy teraz?
- Dobrze- odparłam- To może ty mi powiedz, jak sobie wyobrażasz nasz ślub.
- Co powiesz na ogród w Malfoy Manor?- nie sądziłam, że właśnie tego pragnie. W sumie nie był to taki zły. Nie chciałam mieć takiego tradycyjnego ślubu w Kościele.
- W sumie to niezły pomysł, ale czy możemy o tym na razie nie myśleć?
- Tylko, że jest jeden problem.
- Jaki?
- Ja chciałbym, jak najszybciej zostać twoim mężem- delikatnie się uśmiechnęłam i pocałowałam go w policzek.
- Duże ma pan wymagania panie Malfoy.
- Nie prawda przyszła pani Malfoy- po raz pierwszy poczułam, że nic wokół mnie się nie liczy. Jestem tylko ja i Draco.
- Zimno mi- powiedziałam zgodnie z prawdą. Miałam na sobie tylko tą sukienkę, a wiadomo, że
 w nocy jest zimniej niż w dzień.
- Wracamy- stwierdził i chwycił mnie za rękę - Kocham cię.
- Ja ciebie też- odpowiedziałam i teleportowaliśmy się do domu.

***
- Wstawaj !- wrzasnęłam na cały głos. Za 15 minut razem z Draco miałam być w Ministerstwie Magii, a on dalej spał. Hermiona Granger nie może się spóźnić do pracy !
- Która godzina?- szepnął zaspany blondyn.
- 8:45!
- CO?!- zerwał się szybko z łóżka i wbiegł do łazienki. Ja na szczęście byłam już gotowa i nawet zdążyłam zrobić śniadanie. Ubrałam się stosownie do pogody, czyli nie za ciepło, nie za zimno.

Po około 5 minutach w kuchni pojawił się nieogarnięty Draco. Podeszłam do niego i poprawiłam mu źle zawiązany krawat.
- Gotowy już jesteś?- spytałam, dopijając moją kawę.
- Teraz tak- odparł. Chwyciłam go za rękę, by po chwili znaleźć się w Ministerstwie.
- Przyjdziesz po mnie ?
- Jasne- pocałował mnie jeszcze czule i poszedł do swojego gabinetu. Ja też udałam się do mojego, mijając przy tym mnóstwo czarodziei. Weszłam do środka i przeżyłam szok. W środku razem z moją współpracownicą był Lucjusz Malfoy. Przywitałam się i usiadłam przy moim biurku.
- Coś się stało?- spytałam w trakcie przeglądania papierów.
- Przyszedłem do mojego syna, ale chciałem najpierw się spytać w jakim jest nastroju- odpowiedział blondyn.
- Wstał jakieś- tu spojrzałam na zegar- 15 minut temu, ale nie powinien być zły. Możesz do niego iść. Potrzebuje rozmowy z tobą.
- Dobrze- odpowiedział i wyszedł. Zajęłam się pracą.


***
- Nie zgadniesz kto mnie dzisiaj odwiedził!- powiedział, albo raczej wykrzyczał Draco wchodząc do mojego biura równo o 17.
- Niech zgadnę ... Twój ojciec?
- Skąd wiesz?- spytał zdziwiony.
- Był tu rano, po to, by spytać się w jakim jesteś nastroju. I czego się dowiedziałeś?
- Spotkali się dwa tygodnie temu i jakoś tak od razu między nimi zaiskrzyło. A znają się bardzo dobrze. Czuję, że coś innego jest na rzeczy. I najlepsze jest to, że już trafili na pierwszą stronę Proroka Codziennego- i rzucił mi na biurko gazetę. Chwyciłam ją i pierwsze co mi rzuciło w oczy, to ogromne zdjęcie Malfoy'a Seniora i Pani Zabini.
- I ciebie to irytuje, bo nie jesteś tutaj ty?
- Nie ja się bardzo cieszę z tego, że nie piszą tu o mnie, o nas, ale bez przesady. Skąd oni w ogóle
o tym wiedzieli. A i jeszcze jedno. W sobotę organizują bal i jesteśmy zaproszeni.
- Cudownie. Zbieramy się?- spytałam.
- Tak- odparł Draco. Wzięłam torebkę i stanęłam obok niego.
- A tak właściwie, to jak ma na imię pani Zabini?- spytałam. Popatrzył na mnie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Wiesz, że nie wiem.
- Trzeba się będzie Blaise'a zapytać- stwierdziłam, po czym teleportowałam nas do domu. Od razu pobiegłam wziąć prysznic. Po jakichś 15 minutach wyszłam z łazienki odświeżona i zeszłam na dół do salonu.
- Wiesz, że za niedługo idziemy na kolację do moich rodziców- powiedziałam siadając mu na kolanach.
- Wiem, wiem- odparł i namiętnie mnie pocałował.
- Ginny i Blaise też będą na tym balu?- spytałam odrywając się od niego.
- Będą- odpowiedział.
- Zaraz, zaraz. Przecież ja nie mam odpowiedniej sukienki!- krzyknęłam i zerwałam się z miejsca. Jednak Draco chwycił mnie za rękę i posadził mnie na jego kolanach.
- Do soboty jeszcze dużo czasu. Obiecuję, że zabiorę cię jutro na zakupy i kupisz sobie, jakąś piękną suknie- pisnęłam i wpiłam się w jego usta.
- Dziękuję, a teraz wybacz, ale muszę iść się przebrać- pobiegłam na górę i zaczęłam przeglądać moje ubrania.

Godzinę później ....

Nareszcie skończyłam się szykować. Trochę mi to zajęło, ale szczęśliwa i zadowolona zeszłam na dół. Draco siedział na sofie i był bardzo znudzony. Podeszłam do niego i pocałowałam go
w policzek.
- W końcu- powiedział- Jedziemy samochodem?
- Możemy- odpowiedziałam. Wzięłam torebkę i razem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Oczywiście Draco siedział za kierownicą.
- Stresujesz się?- spytał, bo chwili milczenia.
- Troszkę- odparłam. Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Szybko wysiadłam z samochodu
 i ruszyłam ku drzwiom. Od razu zauważyłam, że mama posadziła nowe krzewy przed domem. Po chwili dołączył do mnie Malfoy i zapukaliśmy. Drzwi otworzył nam mój tata.
- Cieszę się, że jesteście- przytuliłam się do niego i weszłam w głąb w poszukiwaniu mamy. Oczywiście była w kuchni.
- Cześć mamo- do niej również się przytuliłam- Pomóc ci?
- Nie trzeba córeczko. Siądźcie w jadalni, a ja zaraz przyjdę- przeszłam do wskazanego pomieszczenia i usiadłam obok mojego narzeczonego. Po jakichś 5 minutach dołączyła do nas mama z tatą, więc  mogliśmy spokojnie zacząć jeść przygotowane przez moją mamę potrawy.
- Czym się zajmujesz Draco- wiedziałam, że mój tata o to zapyta. Nie był by sobą,gdyby tego nie zrobił.
- Jestem Ministrem Magii.
- No proszę. Mionka opowiadała nam trochę o Ministerstwie. Jestem pod wrażeniem- uśmiechnęłam się do blondyna, ale mój uśmiech szybko znikł, bo zrobiło mi się niedobrze. 
- Przepraszam na chwilę- powiedziałam. Powoli przeszłam przez jadalnie, a jak zniknęłam im z oczu pobiegłam szybko do łazienki. Zamknęłam drzwi, po czym zwymiotowałam. Kiedy skończyłam, usiadłam osłabiona na podłodze. Coraz częściej mi się zdarzało wymiotować, ale sądziłam, że się czymś zatrułam, albo coś. Umyłam ręce i wróciłam do jadalni. Rodzice wraz z Draco spojrzeli na mnie troskliwie, a ja się uśmiechnęłam dając do zrozumienia, że nic mi nie jest. Usiadłam na moim miejscu i dokończyłam moje danie. 
- Macie zamiar ponownie otworzyć gabinet dentystyczny?- spytałam.
- Raczej tak- kiedy wszyscy skończyli, poszliśmy do salonu. 
- To teraz córeczko opowiedz nam wszystko- powiedziała mama, a ja zaczęłam moją opowieść. 

Około godziny 22 wróciliśmy do domu. Od razu się umyłam i wskoczyłam do łóżka. Po chwili obok mnie położył się Draco. 
- Jak się czujesz?- spytał.
- Dobrze.
- Obiecaj mi, że pójdziesz jutro do lekarza- spojrzałam na niego zdziwiona, ale się zgodziłam. Pocałowałam go czule, po czym zasnęłam...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siemanko :** Jak wam się podoba?? Miał być trochę wcześniej, ale niestety nie miałam wystarczająco dużo czasu, żeby go skończyć :D Kolejny mam już w głowie, więc teraz wystarczy go tylko napisać ♥




sobota, 19 października 2013

Rozdział 29

W salonie siedział Draco razem w moimi rodzicami. Niby skąd oni się tu wzięli ?! Spojrzałam na blondyna, który uśmiechał się do mnie, a potem na moich rodziców, którzy byli nieco zdezorientowani. 
- Mamo... Tato...- szepnęłam do siebie. Łzy popłynęły mi po policzkach. Wiedziałam, że nic nie pamiętali, ale na szczęście wiedziałam, jak odwrócić zaklęcie. Usiadłam koło Draco, który objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego ramieniu.
- To ty ich znalazłeś?- zapytałam go. Pokiwał twierdząco głową, jednak już nie pytałam już o nic. Wyciągnęłam różdżkę i zaczęłam wypowiadać zaklęcie. Widziałam ich miny, które świadczyły
 o tym, że mają mnie za idiotkę. Jednak po chwili wszystko diametralnie się zmieniło. Wróciły wspomnienia, na ich twarzach pojawił się uśmiech, a moja mama się aż popłakała. Od razu podeszłam do nich i przytuliłam się. Teraz byłam w pełni szczęśliwa. Miałam wspaniałych przyjaciół, cudownego narzeczonego i w końcu odzyskałam moich rodziców.
- Pamiętacie wszystko?- powiedziałam niepewnie.
- Oczywiście córeczko- odpowiedział mój tata. Kolejne łzy popłynęły mi po policzkach, których wcale nie chciałam powstrzymywać.
- Musicie mi wszystko opowiedzieć. Byliście w Australii? Jak wróciliście?
- Spokojnie. Mamy czas. Sprowadził nas tu ten chłopak- odparła mama i wskazała na Draco- Przez te lata prowadziliśmy gabinet dentystyczny w Sydney, który bardzo dobrze prosperował. Jednak dwa tygodnie temu otrzymaliśmy list z ciekawą propozycją pracy w Londynie.  Wczoraj rano przylecieliśmy. Powiedziano nam, że mamy tutaj przyjść jutro, czyli dzisiaj, więc jesteśmy. Nareszcie cię odzyskaliśmy- uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam ją. Tak bardzo mi brakowało rodziców.
- Mamo, tato to jest Draco- wskazałam na niego- mój narzeczony- dodałam po chwili. Najpierw na ich twarzach pojawił się szok, jednak po chwili oboje się uśmiechnęli.
- Gratuluję córeczko- pierwsza odezwała się moja mama. Wiedziałam, że tata nie był z tego tak bardzo zadowolony, ale w końcu powiedział to samo.
- To ja was zostawię. I tak muszę już być w Ministerstwie- pocałował mnie jeszcze w policzek
 i wyszedł.
- Byliście już w domu?- spytałam po chwili.
- Tak. Praktycznie nic się tam nie zmieniło, tylko trzeba trochę posprzątać.
- To świetnie. Nie zaglądałam tam bardzo długo- stwierdziłam. Po ukończeniu Hogwartu byłam tam tylko kilka razy, ale nie weszłam do środka. Bez rodziców ten dom by tak pusty, że na samą myśl o nim chciało mi się płakać. Jednak teraz wszystko będzie inaczej.
- Pojedziemy teraz do domu?
- Oczywiście córeczko- odpowiedział tata. Wstali i skierowali się do wyjścia, ale ja zostałam na miejscu.
- Czemu nie idziesz?
- Teleportujemy się- powiedziałam stanowczo. Nie byli z tego pomysłu zadowoleni, ale po chwili podeszli do mnie i już po chwili byliśmy na miejscu. Wszystko było takie, jak zapamiętałam. Tylko krzewy bardziej urosły, ale trudno się dziwić. Tak długo były niepielęgnowane. Rodzice weszli do środka, a ja dalej stałam na chodniku wpatrując się w dom. Rozejrzałam się, czy nikt nie patrzy i za pomocą różdżki poprzycinałam trochę te krzewy, po czym weszłam do środka. Tu też wszystko było po staremu, jednak strasznie było zakurzone.
- Może tu posprzątam- zapytałam. Dla mnie to nie był żaden problem, w końcu miałam różdżkę.
- Nie córeczko, poradzimy sobie. Jedź do domu.
- Ale ja chciałam spędzić ten dzień z wami.
- Przyjdź razem z Draco na kolacje o 19.
- Dobrze będziemy- odpowiedziałam i teleportowałam się do domu. Zdziwiłam się, że nie chcieli spędzić  trochę więcej czasu ze mną , ale przynajmniej wieczorem się spotkamy.
- Już jesteś?- usłyszałam za moimi plecami.
- Tak- odparłam- Rodzice nie chcieli, żebym im pomogła, ale chcą żebyśmy dzisiaj przyszli do nich na kolacje.
- Dobrze. Będę o 18- powiedział i pocałował mnie czule. Zostałam sama z tysiącem myśli w głowie. Może wieczorem mi powiedzą, o co chodziło. Zrezygnowana usiadłam na fotelu w salonie. Zaczęłam się zastanawiać, co mogę teraz robić. Odpowiedź przyszła natychmiast, bo po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. Bardzo się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam przed sobą Deana.
- Czego chcesz?- spytałam oschle.
- Porozmawiać. Mogę wejść- zrezygnowana otworzyłam szerzej drzwi, wpuszczając go przy tym do środka. Przeszliśmy do salonu, usiadłam na fotelu, na którym przed chwilą siedziałam i czekałam, aż coś powie. Nie zaproponowałam mu nic do picia, bo jakby to ładnie ująć: nie lubię już go.
- Wiem, że pewnie myślisz, że jestem, że jestem największym draniem na świecie, bo tak jest, ale chciałbym, żebyś mnie wysłuchała - kiwnęłam głową, na znak, żeby mówił dalej - Wiem, że mi nie uwierzysz, ale ja naprawdę próbowałem ich wtedy powstrzymać. Kocham Pansy- wiedziałam, że mówił szczerze, ale chciałam jeszcze usłyszeć, co ma do powiedzenia.
- Masz rację. Rzeczywiście ci nie wierzę. Gdybyś rzeczywiście ją kochał, nie dopuścił być do tego.
- Ale ja próbowałem, coś zrobić ! Jednak byłem zbyt pijany i oni też. Nawet nie wiem, kiedy się tam znaleźliśmy. Proszę pomóż mi. Tęsknię za nią - wiedziałam, że nie powinnam tego robić, ale zgodziłam się. W sumie Pansy też za nim tęskniła.
- Dobrze, ale jeśli jeszcze raz ją skrzywdzisz, to nie daruje ci tego- odpowiedziałam. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Do salonu weszła ...
- Pansy!- krzyknął Dean i szybko znalazł się obok niej. Czarna od razu rzuciła mu się na szyję. Wiedziałam, że jej brakowało tego, a przede wszystkim brakowało jej Dean'a.
- Chyba powinniśmy porozmawiać- powiedział do Pans, a ta kiwnęła tylko głową. Po chwili znowu zostałam sama, bo oboje wyszli. Miałam nadzieję, że on jej już nie skrzywdzi.

***
Około godziny 18 byłam gotowa do wyjścia na kolację do rodziców. Oczywiście miałam jeszcze godzinę do 19, ale postanowiłam spędzić ją z Draco, który zaraz powinien przyjść. Ubrałam oczywiście sukienkę, która bardzo dobrze na mnie leżała. Do tego piękne, czarne buty.
 
 
- Wróciłem- usłyszałam po chwili, więc zeszłam na dół - Wyglądasz przecudnie- powiedział Draco, kiedy znalazłam się obok niego - Kochanie, może odpuścimy sobie tą kolację i zajmiemy się czymś bardziej przyjemniejszym- szepnął mi do ucha.
- Przecież wiesz, że spotkanie z rodzicami jest dla mnie ważne. Tak długo ich nie widziałam.
- Wiem- odparł, przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Tą przyjemną chwilę musiał oczywiście przerwać dzwonek do drzwi. Mój narzeczony poszedł otworzyć.
- Ojcze?- do środka wszedł Lucjusz Malfoy. Nie widziałam go od momentu pogrzebu Narcyzy. Zdziwiłam się jego wizytą, a jeszcze bardziej tym, że za nim weszła mama Zabiniego. Weszli do salonu i usiedli na sofie. Draco usiadł na fotelu, a ja na jego kolanach.
- Co was sprowadza?- spytał.
- Chciałem ci oznajmić synu, że ożeniłem się- spojrzałam na Draco. Nie do końca wiedziałam, czy był smutny, zły, zdziwiony, czy rozczarowany.
- Może ja przyniosę coś do picia- odpowiedziałam i zniknęłam w kuchni. Wzięłam butelkę wina
 i cztery kieliszki, po czym wróciłam do salonu. Nie było w nim jednak mojego narzeczonego.
- Gdzie Draco?- spytałam.
- Wyszedł- odpowiedział obojętnie jego ojciec. Bezradna usiadłam na fotelu i nalałam sobie wina do kieliszka.
- Kiedy odbył się ślub ?- zapytałam.
- Dzisiaj. Chciałem wam wcześniej powiedzieć, ale bałem się reakcji mojego syna- w sumie też bym się bała. Trudno było mi ciągnąć dalej tą rozmowę, więc odetchnęłam z ulgą, kiedy pożegnali się
 i wyszli. Wzięłam telefon i wykręciłam numer do rodziców. Odebrała mama :
- Halo!
- Cześć mamo. Nie będziemy mogli dzisiaj do was przyjść. Możemy to przełożyć na jutro ?
- Oczywiście córeczko, ale czy coś się stało ?
- Nie, wszystko w porządku. Tylko mamy pewną sprawę do załatwienia. Przyjdziemy o 19 jutro.
- Dobrze. Kochamy cię razem z tatą.
- Ja was też- odpowiedziałam i się rozłączyłam. Wzięłam czarną, skórzaną kurtkę i wyszłam z domu
z myślą znalezienia Draco. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to to, że może on być na cmentarzu. Więc teleportowałam się tam. Bardzo się ucieszyłam kiedy go zobaczyłam przy grobie jego mamy, gdyż oznaczało to, że go bardzo dobrze znam.
- Draco...- szepnęłam i podeszłam do niego. Nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie.
-  Tak mało czasu minęło od śmierci mamy, a on już znalazł sobie inną.
- Spójrz na to inaczej. Teraz Blasie jest twoim bratem- na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Ciekawe, czy on już wie.
- Przekonajmy się- chwyciłam go za rękę i razem teleportowaliśmy się przed dom Zabiniego. Zastaliśmy ich, wychodzących z domu.
- Blasie musimy pogadać- powiedział od razu blondyn.
- Jasne stary, tylko właśnie na kolację idziemy do rodziców Ginny.
- To zajmie moment.
- No to mów.
- Mój ojciec ożenił się z twoją matką- mina Diabła w tej chwili była bezcenna. Już miałam wybuchnąć śmiechem, jednak się powstrzymałam.
- Stary to jesteśmy braćmi- powiedział Zabini i razem z Draco przybili sobie piątkę. Myślałam, że Diabełek będzie zły, albo coś, ale widocznie przyzwyczaił się do tego, że jego mama ciągle zmienia mężów.
- Ginny odzyskałam rodziców- powiedziałam do Rudej.
- Naprawdę?! Jak udało ci się ich odnaleźć?- spytała.
- Draco ich odnalazł.
- To fantastycznie- odparła- Wybaczcie, ale my musimy już iść.
- Jasne- po chwili już ich nie było.
- Masz ochotę na lody?- spytał.
- Tak- odpowiedziałam. Chwycił mnie za rękę i teleportowaliśmy się.
 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam ! Rozdział miał się pojawić 14 października, ale niestety nie zapisał mi się i musiałam pisać od nowa :c Ale w końcu go dodałam. Mam nadzieję, że chociaż trochę wam się spodoba. Wiem, że może nie jest długi, ale no. Musicie mi wybaczyć xd Pytanie : Chcecie żebym dalej dodawała zestawy ubrań ? Bo nie wiem, czy się wam podobają i wgl xd
 
 Dedykuję go Kamili ♥ Kochana dawaj ten prolog szybko, bo zwariuję zaraz :*
 


czwartek, 3 października 2013

Rozdział 28

Obudził mnie deszcz. Normalne w Anglii. W sumie to lubię kiedy pada. Dlatego zdecydowałam się na zawsze zostać w Londynie. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę okna. Przypomniałam sobie, że dzisiaj są moje urodziny. No tak. 19 września. Uśmiechnęłam się delikatnie. Dzisiaj był mój dzień i nic nie może go zepsuć. Z takim nastawieniem zeszłam na dół. Gdy weszłam do kuchni, zobaczyłam Pansy rozmawiającą z Draco. Przypomniała mi się sytuacja z dnia wczorajszego. Podeszłam do blondyna i pocałowałam go w policzek.
- Cześć wam- powiedziałam i upiłam łyk kawy z kubka mojego chłopaka.
- Jak się spało księżniczko?- spytał.
- Świetnie. Jak samopoczucie Pans?
- Już lepiej. Postanowiłam z nim dzisiaj porozmawiać, także zaraz się będę zbierać- odpowiedziała. Nie miałam ochoty w ogóle myśleć o całej tej sprawie. Nie chciałam sobie zepsuć humoru. Chciałabym, żeby ten dzień był idealny. Niestety za godzinę musiałam być w pracy. W ciszy zjedliśmy śniadanie, które przygotował blondyn i popędziłam na górę się przebrać. Z racji tego, że było zimno ubrałam się ciepło. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół pożegnać się z Pansy. Dalej siedzieli w kuchni.
- Muszę lecieć do pracy. Trzymaj się na spotkaniu z Deanem- powiedziałam, po czym uściskałam ją na pożegnanie.
- Dzięki. Postaram się być silna- uśmiechnęłam się do niej, po czym podeszłam do Malfoy'a
i obdarowałam go buziakiem w policzek. Zdziwiłam się, że ani Czarna ani Draco nie złożyli mi życzeń. Może potem to zrobią. Z taką myślą teleportowałam się do Ministerstwa.

***
 
Pracę skończyłam o 17 . Byłam wykończona. W dodatku nikt nie pamiętał o moich urodzinach. Dlatego przed powrotem do domu postanowiłam się przejść. Wyszłam z Ministerstwa i od razu poszłam do pobliskiego parku. Pogoda mi sprzyjała, bo już nie padało. Poczułam tą prawdziwą jesień. Oczywiście kalendarzowa zaczynała się za 3 dni, ale i tak byłą ją widać. Wszędzie były różnokolorowe liście. Usiadłam na pierwszej wolnej ławce i rozkoszowałam się tym widokiem. Zamknęłam oczy i poddałam się tej cudownej chwili. Nagle poczułam, że ktoś usiadł koło mnie. Spojrzałam na przybysza. Okazało się, że była to mała dziewczynka. Uśmiechała się.
- Jestem Julie, a ty?- zapytała.
- Hermiona. Jesteś tu sama ?
- Tak. Zawsze tu przychodzę, kiedy mi się nudzi. Mama dużo pracuje i nie ma czasu, żeby ze mną przyjść- spojrzałam na nią z współczuciem. Była taka mała, a taka dzielna. Idealnie pasowałaby do Gryffindoru.
- Nie boisz się rozmawiać, z nieznajomymi?
- Nie wyglądasz na osobę, która może mi coś zrobić. Nie boję się ciebie.
- I tak nie powinnaś rozmawiać z nieznajomymi- stwierdziłam. Dziewczynka zrobiła smutną minę, jednak dalej siedziała na ławce - Może odprowadzę cię do domu?- spytałam. Julie zeskoczyła z ławki
i pokręciła przecząco główką.
- Poradzę sobie. Miło było cię poznać- odparła i pobiegła alejką w swoją stronę.
- Ciebie też- powiedziałam do siebie. Obserwowałam ją, aż zniknęła.  W końcu postanowiłam udać się do domu. Podeszłam do jakiegoś pustego miejsca i teleportowałam się. Stanęłam przed domem, ale nie weszłam do środka. Zastanawiałam się, czy gdybym nie wymazała pamięci moim rodzicom, to czy oni pamiętali by o moich urodzinach. Nie chciałam, jakichś tam prezentów. Liczyłam tylko na jakieś "100 lat".
- Może teraz stanie się coś miłego- pomyślałam i otworzyłam drzi.  W całym domu panowała dziwna cisza i ciemność.
- Draco!- zawołałam. Weszłam do salonu i zaświeciłam światło.
- NIESPODZIANKA!- usłyszałam. Byli tam wszyscy najbliżsi. Ginny z Blaisem, Dafne z Teodorem, Harry z Cho i Pansy. Jednak bez Deana. Spojrzałam na nich wszystkich i łzy popłynęły mi po policzkach. Podszedł do mnie Draco i szepnął mi do ucha:
- Wszystkiego najlepszego kochanie. Bardzo cię kocham- po czym namiętnie mnie pocałował. Kiedy się od siebie oderwaliśmy posypały się życzenia od wszystkich. To była bardzo wzruszająca chwila.
- No to się bawimy !- krzyknęła Pans i włączyła muzykę. Wszyscy zaczęli tańczyć. Ja najpierw musiałam iść się przebrać. Weszłam na górę i zobaczyłam mnóstwo prezentów. Nie potrzebowałam ich, ale doceniałam gest. Jednak  pamiętali. Wzięłam moją piękną, białą sukienkę i ubrałam się w nią. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie. Wyglądałam pięknie. Nagle za mną pojawił się Draco.
- Pięknie wyglądasz- odwróciłam się do niego i lekko pocałowałam.
- Dziękuję.
- Za chwilę dostaniesz swój prezent- spojrzałam na niego zdziwiona, a on tylko się uśmiechnął, po czym splótł nasze ręce i razem zeszliśmy na dół. Zaczęliśmy tańczyć. Akurat leciała wolna piosenka, więc wtuliłam się w niego. W tej chwili byłam bardzo szczęśliwa. I pomyśleć, że jeszcze godzinę temu myślałam, że nikt nie pamięta.
- Odbijamy- krzyknął Diabełek i po chwili tańczyłam już z nim. Oczywiście, jak to on musiał się powygłupiać, więc było więcej śmiania, niż tańczenia. Po chwili faceci zajęli się sobą, a ja gadałam
z dziewczynami.
- Rozmawiałaś z nim?- spytałam Czarnej. Pokiwała przecząco głową i wyszła na taras. Spojrzałam po dziewczynach i wyszłam za nią. Stała i patrzyła się w niebo. Podeszłam do niej i położyłam jej rękę na ramieniu.
- Nie wiem, czy potrafię mu wybaczyć- odpowiedziała ze łzami w oczach. Przytuliłam ją. Strasznie było mi jej żal- Ale nie przejmuj się mną. To jest twój dzień.
- Jak mogę się tobą nie przejmować? Jesteś przecież moją przyjaciółką.
- Byłam u niego, ale nie potrafiłam wejść do środka.
- Rozumiem cię Pans. Nie zmuszaj się na siłę.
- Ale Miona, ja się chyba zakochałam- widziałam, jak pierwsza łza spływa po jej policzku. Nie chciałam, żeby płakała. Nie przez niego.
- Nie warto płakać. Jeszcze wszystko będzie dobrze.
- Masz rację. Chodź!- pociągnęła mnie do środka. Zaczęłyśmy znowu tańczyć. Po chwili jednak muzyka ucichła, zgasły światła. Nie wiedziałam, co to oznacza. Nagle do salonu wszedł Draco z ogromnym tortem. Postawił go na stoliku. Wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Nie mogłam się opanować. Rozryczałam się. Ze szczęścia oczywiście. Pomyślałam życzenie i zdmuchnęłam wszystkie świeczki. Zaczęli mi bić brawo. Podeszłam do Draco
i przytuliłam się  do niego.
- Dziękuję- nasze usta się złączyły. Wziął mnie za rękę i wyprowadził mnie na taras. Nie wiedziałam, co zamierza.
- Muszę cię o coś zapytać- powiedział tajemniczo. Blondyn uklęknął na jedno kolano i spytał:
- Wyjdziesz za mnie?- i wyciągnął pudełeczko, w którym znajdował się piękny pierścionek.
- TAK!- krzyknęłam i rzuciłam się na niego. Teraz to z pewnością byłam najszczęśliwsza na świecie.

 
 
***
Rano obudziłam się z potwornym kacem. Od razu przypomniałam sobie wszystko (choć z trudem, bo trochę wczoraj wypiłam) . Spojrzałam na mój piękny pierścionek. Byłam teraz oficjalnie narzeczoną Dracona Malfoy'a.  A skoro o nim mowa, to nie było go koło mnie. Zdziwiłam się trochę, bo on zazwyczaj długo spał. Postanowiłam go poszukać,  ale to mogło chwilę poczekać. Nie chciało mi się wychodzić z mojego cieplutkiego łóżeczka. Odwróciłam się w stronę okna. Jak zwykle deszcz. Zamknęłam oczy, odczekałam dziesięć sekund i niechętnie wyszłam z łóżka. Ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania i zeszłam na dół.
- Draco!- zawołałam.
- Jestem w salonie-  Weszłam tam  i zamarłam...


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie mi, że tak długo nie dodawałam nic. :c Brak weny, szkoła, zajęcia dodatkowe :/ Jestem okropna wiem. I jeszcze w takim momencie przerwałam :) Ale tak czasem trzeba. Wiem, że powinnam go dodać 19 września, ale musicie mi to wybaczyć xdMam nadzieje, że z tymi oświadczeniami nie jest za wcześnie co? Rozdział dla wszystkich czytających ♥

niedziela, 22 września 2013

Miniaturka.

Spacerowanie po Londynie w nocy nie było dobrym pomysłem. Zwłaszcza, jeśli nie miało się przy sobie różdżki. Właściwie nie miałam nic przy sobie. Za wyjątkiem kluczy. Nie potrzebowałam niczego innego, bo wracałam od Ginny i Blaisa. Tak są razem i są bardzo szczęśliwi. Mieszkam kilka ulic od nich więc mam do nich blisko. Stwierdziłam zatem:" Po co mi różdżka". Jednak teraz bardzo by mi się przydała. Bowiem weszłam w najniebezpieczniejszą cześć mojej trasy. Park w nocy był straszny. Drzewa stawały się upiorne, a małe światła nie dawały wcale oświetlenia. Nagle usłyszałam jakiś hałas. Odwróciłam się i zobaczyłam dwójkę facetów, zbliżających się w moją stronę. Byli ubrani w czarne dresy, co nie wróżyło nic dobrego. Zaczęłam iść coraz szybciej, jednak nie ułatwiały mi tego szpilki. Na moje nieszczęście zahaczyłam o coś i runęłam na ziemię. Podeszli do mnie.
- No proszę. Kogo my tu mamy. Niezła laska z ciebie. Co tu robisz sama?- spytał jeden z nich
 i kucnął koło mnie. Dotknął dłonią mojej twarzy, a ja natychmiast się od niego odsunęłam. Próbowałam wstać, ale popchnął mnie na ziemię.
- Co ty na to Joe, żeby się trochę zabawić?- powiedział ze złowieszczym uśmiechem.
- Jasne- odparł. Ruszyli na mnie oboje. Próbowałam się szarpać, krzyczeć, ale to nic nie dało. Byłam sama. Nikogo nie było w pobliżu, kto mógłby mi pomóc. Zacisnęłam mocno powieki. Łzy popłynęły mi po policzkach. Czekałam na najgorsze. Jednak nic się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mężczyznę, który się z nimi szarpał. Nagle wyciągnął różdżkę i rzucił na nich Drętwotę. Po chwili oboje leżeli nieruchomo. Tajemniczy czarodziej podszedł do mnie.
- Nic ci się nie stało?- zapytał. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Doznałam szoku.
- Malfoy?!
- Granger?!- był również zaszokowany. Pewnie nie spodziewał się mnie. Zresztą na pewno tak było. Ja, pracownica Ministerstwa Magii chodząca po mieście w nocy bez różdżki. To było bardzo nieodpowiedzialne.
- Pewnie teraz żałujesz, że uratowałeś szlamę - prawie krzyknęłam. Rozpłakałam się. Spojrzał nam mnie swoimi pięknymi oczami. STOP! O czym ja myślę. Chwycił mnie w stalowym uścisku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Już po wojnie zmieniły się moje stosunki do niego. Wiedziałam, że się zmienił. Niestety nie widziałam go od tamtego czasu.
- Nie mów tak Granger. Nie obchodzi mnie już czystość krwi. Nie mogę jednak zrozumieć, co robisz tutaj sama, bez różdżki- szepnął mi do ucha.
- Wracałam od Ginny i Blaisa i..- nie mogłam. Gdyby nie on. Łzy dalej leciały mi po policzkach.
- Nie płacz Granger. A teraz chodź- pociągnął mnie za sobą. Szliśmy w ciszy, aż w końcu dotarliśmy do mojego apartamentowca. Weszliśmy do środka. Nie wiedziałam, że on wie gdzie ja mieszkam. Jednak zatrzymał się przed innym mieszkaniem. Wyciągnął  klucze i otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Czy on mieszkał tam gdzie ja ?! Od kiedy?!
- Ty tu mieszkasz?- zapytałam wchodząc.
- Dopiero dzisiaj się wprowadziłem- powiedział. Mieszkanie było fantastycznie urządzone. Nic dziwnego. W końcu to Malfoy. Wszystko idealnie współgrało ze sobą. Salon był połączony
 z kuchnią. Czarne meble fantastycznie współgrały z zielono-srebrnymi dodatkami. Prawdziwy Ślizgon.
- Ładnie tu- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego.
- Dziękuję. Już ci lepiej ?
- Tak- usiadłam na sofie, a on obok mnie. Najpierw jednak przyniósł dwa kieliszki i wino. Jednej podał mi.
- Co robiłeś o tej godzinie w parku?- wypaliłam.
- Poszedłem na spacer. Jak widać dobrze zrobiłem- zawstydziłam się. Było mi strasznie głupio.
- Dziękuję.
- Nie ma za co- posłał mi bardzo szczery uśmiech. Nie sądziłam, że stać go na coś takiego. Rzeczywiście nie był tym samym Malfoy'em. Był zupełnie innym człowiekiem.
- Zmieniłeś się Malfoy- powiedziałam. Nie tylko z zachowania. Wygląd też uległ zmianie. Bardzo zmężniał. Stał się prawdziwym mężczyzną. Idealnym.
- Ty też Granger. Słyszałem, że pracujesz w Ministerstwie.
- Tak. A ty ?
- Mam swoją firmę. Bardzo dobrze prosperującą.
- Widać- odparłam.
- Jesteś jeszcze z Weasley'em?- wypalił nagle. Zaszokował mnie. Myślałam, że zna odpowiedź.
- Nie wyszło nam. Teraz jestem sama. A ty ? Parkinson czy Greengrass?
- Żadna. Tak jak ty jestem sam- nie wiem dlaczego, ale ucieszyłam się z tego powodu. Od razu stałam się jakaś  taka weselsza. Blondyn chyba to zauważył, bo uśmiechnął się pod nosem. Dopiłam moje wino i odstawiłam kieliszek.
- Będę się już zbierać. Nie będę ci dłużej na głowie siedzieć.
- Mi to wcale nie przeszkadza. Możesz siedzieć ile chcesz- zaśmiałam się, jednak wstałam
 i skierowałam się do wyjścia. Poszedł za mną. Odwróciłam się kiedy byłam już przy drzwiach. Stał za mną, co spowodowało, że na niego wpadłam. Spojrzałam w jego stalowe oczy i powiedziałam:
- Do zobaczenia- nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
- Mam nadzieję, że to szybko nastąpi- zamarłam. Nie spodziewałam się tego. A zwłaszcza, że potem pocałował mnie w policzek. Zszokowana wyszłam z jego mieszkania.

***
Czytanie książki w parku jest moim ulubionym zajęciem. Zawsze siadam na mojej ulubionej ławce
i wgłębiam się w lekturę. Tak było i dziś. Już od jakiejś godziny czytałam bardzo ciekawy kryminał. Nie mogłam się od niego oderwać. Dopiero, kiedy poczułam, że obok mnie ktoś usiadł oderwałam głowę i spojrzałam w stronę przybysza.
- Nie wiedziałem, że lubisz kryminały Granger.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz Malfoy- odpowiedziałam.
- To muszę się dowiedzieć - uśmiechnął się tajemniczo i wyrwał mi książkę z ręki. Wywróciłam teatralnie oczami i próbowałam odzyskać moją własność.
- Oddam ci ją, jeśli zjesz ze mną kolacje- spojrzałam na niego zdziwiona, ale się zgodziłam- To o 18 u mnie- powiedział i odszedł z moją książką. Nie pozostało mi nic innego, tylko iść do domu. Po drodze spotkałam jednak Diabełka.
- Cześć Mionka. Dawno się nie widzieliśmy.
- Zaledwie wczoraj- pokazałam mu język- Co tak sam chodzisz? Gdzie masz Ginny?
- Pojechała do rodziców, a ja idę do Draco. Kupił sobie mieszkanie w tym samym bloku, co ty.
- Wiem- odpowiedziałam bardziej do siebie.
- Jak to wiesz?
- Dłuższa historia. To chodźmy razem, bo ja i tak idę już do domu- ruszyliśmy w stronę mojego apartamentowca.
- Pasowałabyś do Smoka- wypalił nagle. Lekko się uśmiechnęłam- Powinnaś się za niego brać- teraz to wybuchnęłam śmiechem- Nie wiem z czego się tak śmiejesz- powiedział i również zaczął się śmiać. W końcu dotarliśmy, więc pożegnałam się z Diabełkiem i poszłam do siebie. Zostały mi trzy godziny na przygotowanie się.

***
Ostanie poprawki i byłam gotowa. Ubrałam piękną, czarną sukienkę . Do tego założyłam czerwone dodatki. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Ogólnie wyglądałam bardzo ładnie.
 O 17:50 stanęłam przed jego drzwiami. Zapukałam. Otworzył mi po chwili.
- Jestem- odpowiedziałam.
- Wyglądasz pięknie- powiedział i wpuścił mnie do środka. Zobaczyłam pięknie zastawiony stół, a na nim pełno smakołyków. Wskazał mi ręką gdzie mam usiąść, po czym odsunął mi krzesło.
- Smacznego- odparł i zabraliśmy się do jedzenia. To było pyszne. Nie sądziłam, że on może tak genialnie gotować.
- To jest wspaniałe- stwierdziłam.
- Wiem o tym.
- Skromny to ty nie jesteś- pokazałam mu język.
- Masz ochotę na wino?- spytał po chwili. Kiwnęłam twierdząco głową. Przenieśliśmy się na sofę. Wzięłam kieliszek od niego i upiłam łyk.
- To oddasz mi tą książkę?
- Oddam. W swoim czasie. Teraz sobie porozmawiamy- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Malfoy, to dziwne, że się aż tak zmieniłeś- wypaliłam nagle.
- No widzisz- odpowiedział.
- Ludzie się nie zmieniają od tak.
- Cuda się zdarzają
- Cudem jest chyba to, że ty żony nie masz. No chyba, że masz.
- Nie, nie mam. Nie mam nawet dziewczyny. 
- Dziwne.
- Niby czemu?
- No bo wyglądasz tak- odpowiedziałam, na co on tylko się zaśmiał.
- Nie chcę jakiejś głupiej blondynki. Wolę mądrą brunetkę.
- Tylko gdzie ty taką znajdziesz?
- Hmm. Pewnie jest bliżej, niż myślę.
- Na pewno- nie wiedzieć czemu, poczułam dziwne ukłucie w środku . Miał kogoś na oku. I to na pewno nie byłam ja.  STOP! Czy mi się podoba Malfoy? Jest przystojny i taki słodki. Zmienił się. Uratował mnie. Nie to nie może być prawda. Nie mogłam się w nim zakochać w ciągu jednego dnia. Ale przecież już wcześniej mi się podobał. Cholera.
- O czym ty tak myślisz?- ocknęłam się i spojrzałam na niego. Nawet nie wiedziałam kiedy usiadł koło mnie. Siedzieliśmy teraz stykając się ramionami. Przeszedł mnie dziwny dreszcz.
- A o niczym szczególnym- odpowiedziałam. Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że chyba się
w nim zakochałam.
- Ty dalej jesteś z Rudzielcem?
- Jakbym dalej z nim była, to pewnie by mnie tu nie było- powiedziałam zgodnie z prawdą- Nigdy nie byłam z nim szczęśliwa. Nie pasowaliśmy do siebie- zauważyłam, że się uśmiechnął. Nie wiedziałam co to oznaczało.
- Lepiej się już czujesz?
- Tak. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co- odpowiedział, po czym położył rękę na moim udzie. Nie odsunęłam się. Spojrzałam w jego piękne oczy. Zobaczyłam w nich troskę i... Miłość? Zaczął się do mnie zbliżać. Poczułam jego oddech na moim karku.
- Jesteś taka piękna- szepnął mi do ucha. Odwróciłam głowę w jego stronę i nasze usta wreszcie się spotkały. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Całowaliśmy się bardzo namiętnie. Draco wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni, zamykając przy tym z trzaskiem drzwi.
 
***
Ten sam park, ta sama ławka. Tylko 5 lat później. Po raz kolejny czytałam tą samą książkę, kiedy mała Rose bawiła się liśćmi. Uwielbiała to robić. Odłożyłam na chwilę powieść i spojrzałam na moją córeczkę. Była bardzo podobna do swojego ojca. Piękne, długie, blond włosy i stalowe oczy. Po prostu skóra z niego zdjęta. Miała 5 latek, ale była bardzo mądra, jak na swój wiek. Rozpierała mnie duma, kiedy na nią patrzyłam.
- Tatuś!- krzyknęła i pobiegła do niego. Wziął ją na ręce i usiadł koło mnie na ławce.
- Co tam moja księżniczko?
- Dobze. Idę bukiecik zlobić- zeskoczyła z jego kolan i zajęła się sobą.
- Cześć kochanie- pocałował mnie w policzek.
- Jak było w pracy?- spytałam.
- Wszystko dobrze. Tęskniłem.
- Ja też- po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Fuu- nagle spadł na nas ogrom liści. To była Rose, która teraz biegała wokół ławki i łapała liście.
- Może wrócimy już do domu?- spytałam. Draco kiwnął głową, po czym wstał i wziął małą na ręce.
- No księżniczko. Wracamy już.
- Dobze- złapał mnie za rękę i razem skierowaliśmy się do domu. Byłam szczęśliwa. I pomyśleć, że to wszystko przez tragiczną noc...
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie skończyłam :) Przepraszam, że tak długo i że to nie jest rozdział :D Wybaczcie. Dodaje ją w ten szczególny dzień. 22 wrzesień. Urodziny Toma Feltona ♥ ♥ Także dedykuję ją jemu, choć nigdy jej nie przeczyta oraz Oli *_* Kooocham was ♥

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 27

Tydzień później...

- Pora zacząć kolejny spokojny dzień- powiedziałam wchodząc do mojego biura, w którym była już Katie. Teraz wszystko było idealnie.  Nie było już żadnej Astorii, która  mogła mnie zniszczyć. Usiadłam za biurkiem i zajęłam się pracą.  Jednak nie było mi to dane, bo po chwili drzwi się otworzyły i do środka weszła zapłakana Pansy. Oderwałam się od papierów, których nawet nie zdążyłam przeglądnąć i zapytałam:
- Co się stało?
- Mój klub...- wydukała i ponownie wybuchnęła płaczem.
- Co z nim ?
- Jego już nie ma. Ktoś go podpalił!- krzyknęła po chwili. Spojrzałam na nią z współczuciem. Jej małe królestwo spłonęło. To nie mogła być prawda.
- Kiedy to się stało ?
- Dzisiaj rano. Nie wiadomo, kto to zrobił.
- Kochanie nie uwierzysz, czego się właśnie dowiedziałem!- do środka wpadł Draco cały
w skowronkach. Lecz kiedy zobaczył Pansy przestał się uśmiechać- Co się stało?
- KLUB MI SPALILI!- wrzasnęła i po raz kolejny zalała się łzami.
- Kto ?! Zabije sukinsyna!
- Nie wiadomo- odparłam trzeźwo. Było mi strasznie żal Czarnej- Co takiego miałeś mi do powiedzenia- zwróciłam się do blondyna, zanim zaczęli by planować, jak znaleźć podpalacza, albo coś w tym stylu.
- Zostałem Ministrem Magii- odpowiedział, jakby nigdy nic. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy na pewno się nie przesłyszałam?
- CO ?! Naprawdę ?
- Tak. Shacklebolt mi przed chwilą powiedział, że rezygnuje. Ponoć wszyscy na mnie głosowali, więc od jutra jestem Ministrem.
- To gratuluje- powiedziała Parkinson. Przez chwilę byłam w szoku, ale w końcu się ocknęłam
i stanęłam obok niego. On przyciągnął mnie do siebie, a ja wpiłam się w jego usta. Trwaliśmy tak trochę, a potem oderwaliśmy się od siebie.
- Ja już pójdę. Muszę spotkać się z Deanem- i teleportowała się.
- Szkoda tego klubu.
- Na pewno szybko się odbuduje. Nie zapominajcie kim jesteśmy- do rozmowy wtrąciła się Katie. Zupełnie zapomniałam, że jest ona razem z nimi. Wzruszyłam ramionami i ponownie usiadłam za biurkiem. Blondyn rzucił tylko do zobaczenia i wyszedł. Zaczęłam wypełniać papiery.

***
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem. Wcześniej spotkaliśmy się jeszcze z Dafne i Teo, aby przedyskutować sprawę Pansy. Postanowiliśmy jakoś jej pomóc. Byliśmy jeszcze pod klubem. Wyglądał strasznie. Wszystko było spalone. To była robota czarodzieja. Na pewno. Ale Czarna nie miała, żadnych wrogów. Chyba. Zdecydowanie za dużo wrażeń, jak na jeden dzień. Ledwo usiadłam na sofie, a już rozległ się dzwonek do drzwi. Draco poszedł się kąpać, więc sama poszłam otworzyć. Okazało się, że to Ginny z Blaisem.
- Wy też macie jakieś kolejne wieści?- spytałam, wpuszczając ich do środka.
- Tak - popatrzyłam na nią zrezygnowana i udałam się do salonu. Para ruszyła za mną. Wyczarowałam butelkę Oginstej którą rozlałam do trzech szklanek i byłam gotowa na wszystko.
- Jestem w ciąży- odparła Ruda.  Akurat wtedy napiłam się, a więc ta informacja spowodowała, że wszystko wyplułam.
- CO?- krzyknęłam. Tego się nie spodziewałam. Tak samo, jak oni nie sądzili, że tak zareaguje. Szybko się oprzytomniałam i dodałam:- Jak fajnie. Gratuluje. Nie sądziłam, że tak szybko wam pójdzie- wszyscy się roześmiali.
- Uwierz, mi też trudno w to uwierzyć, ale stało się- odparł Diabełek.
- Co się stało?- do środka wszedł Smok. Usiadł koło mnie i wypił moją Ognistą, której w końcu nie dopiłam.
- Ginny jest w ciąży- odpowiedziałam. Na początku był w szoku, ale potem szok ustąpił miejsce zadowoleniu.
- To świetnie. Gratulacje. Słyszeliście o klubie Pansy ?
- Tak. To straszne- powiedziała Ruda.
- Powinniśmy coś zrobić! Może użyjemy czarów ?- zaproponował Blaise.
- No i jak to będzie wyglądało? Przecież to nie jest czarodziejska dzielnica. Tak nagle spalony budynek będzie odnowiony?
- W sumie masz rację Mionuś.
- Rany Blaise. Obiecałam rodzicom, że do nich wpadniemy teraz- Ginny aż poderwała się z miejsca. Zabini jednak niechętnie się podniósł.
- To do zobaczenia- odparła Weasley i razem z Diabełkiem się teleportowali.
- Tego się nie spodziewałem.
- No ja też nie. Chyba pójdę się położyć. Za dużo wrażeń- odparłam i poszłam na górę. Od razu rzuciłam się na łóżko, nie ściągając nawet butów. Dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek. Ginny
w ciąży! To dopiero szok. Może wydawać się to innym za szybko, ale jak dla mnie nie ma to znaczenia. Oczywiście mogli jeszcze trochę poczekać, ale teraz już nic nie da się zrobić. Wpadli. Najgorszą informacją dzisiejszego dnia była wiadomość o klubie Czarnej.  Wcale bym się nie zdziwiła, jakby teraz znowu coś się wydarzyło. I oczywiście wszystko musiałam wykrakać, bo po chwili do pokoju wszedł Draco z "miłą" wiadomością.
- Pansy przyszła. Jest w jeszcze gorszym stanie niż rano- i wyszedł. Niechętnie zwlekłam się z łóżka
i poszłam na dół. Rzeczywiście Parkinson była jeszcze bardziej zapłakana.
- Co się stało?- spytałam siadając blondynowi na kolanach.
- Wiem kto to zrobił !- zawyła.
- KTO?!- krzyknęłam równocześnie ze Smokiem.
- To był Dean!- zamarłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak on to mógł zrobić własnej dziewczynie. Widziałam, jak Draco zaciskał pięści. Musiałam zapanować nad jego gniewem.
- Ale jak to ? Opowiedz wszystko od początku.
- Przyszedł do mnie i powiedział, że razem z kolegami wczoraj przyszedł pod mój klub i oni go podpalili. Ponoć dużo wypili. On twierdzi, że nie podpalał tylko tam był. Ale mógł ich powstrzymać !- powiedziała, raczej opanowana. Już nie płakała. Na pewno była zdenerwowana, ale nie dała po sobie tego poznać.
- To okropne. Ale powiedział chociaż kto był z nim?
- Nie!- krzyknęła. Wzięła pozostawioną przeze mnie szklankę i cisnęła ją o ścianę. Rozbiła się na miliony kawałków. A wraz z nią Czarna. Po jej policzkach popłynęły kolejne łzy. Podeszłam do niej
i ją przytuliłam.
- Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
- Wcale, że nie. Straciłam dzisiaj i klub i chłopaka!- kolejna szklanka poszła w ruch.
- Może zostaniesz dzisiaj u nas na noc?- spytał Draco.
- Nie chcę wam przeszkadzać.
- Daj spokój. Zostajesz i koniec- odparłam stanowczo. Po raz pierwszy na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Mogłabym iść się już położyć ?
- Oczywiście. Chodź zaprowadzę cię- powiedział blondyn. Po chwili zniknęli na piętrze. Szczerze miałam dość tego dnia. Wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało. Trzeba zawiadomić o tym Dafne. Jednak nie miałam już na to siły. Jedyne na co miałam ochotę to iść spać. I skończyć w końcu ten głupi dzień.
- Zasnęła.
- To dobrze. Może my też pójdziemy?- on tylko pokiwał twierdząco głową i poszliśmy na górę . Przebrałam się w moją sweet piżamkę i od razu wskoczyłam do łóżka.
- To dobranoc- pocałowałam go w policzek i zasnęłam...
 
***
Obudził mnie głośny krzyk. Od razu zerwałam się z łóżka, zabierając ze sobą różdżkę i pobiegłam w stronę dochodzących dźwięków. Nie myliłam się. Szybko weszłam do pokoju Pansy. Biedna była cała spocona i krzyczała:
- NIE!- usiadłam przy łóżku i próbowałam ją obudzić. Po jakiejś minucie mi się udało.
- Co się stało?- spytała zdezorientowana.
- Coś ci się strasznego śniło. Przyszłam sprawdzić, czy wszystko ok.
- Tak już dobrze.
- Masz ochotę czegoś się napić ?
- Tak- wyczarowałam dwa kieliszki i butelkę wina. Nalałam do obu i podałam jej jeden.
- Uda się wszystko odbudować prawda?- zapytała nagle.
- Oczywiście. Będzie dobrze- odparłam. Zapadła krępująca cisza. Wiedziałam, że nad czymś się zastanawia. Nie chciałam jej przerywać. W końcu się odezwała:
- Co ja mam zrobić z Deanem ?- tego pytania się spodziewałam.
- Ja nie wiem Pans. Jeśli chcesz mu wybaczyć, to...
- Nie- przerwała mi- Ja nie powinnam chyba.
- Rób co uważasz. Ale pamiętaj, że cokolwiek postanowisz stanę za tobą murem.
- Dzięki- uśmiechnęłam się lekko.
- To ja już pójdę. Dobranoc- i wyszłam. Wróciłam do sypialni. Draco jednak nie spał. Weszłam do łóżka i wtuliłam się w jego nagi tors.
- Wszystko w porządku?- spytał.
- Tak. Już ok- odparłam. Miałam nadzieję, że już nic mnie nie obudzi. Z takim życzeniem zasnęłam.
 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam ! Brak weny po obozie :c Ale mnie olśniło i macie rozdział pełny niespodzianek. Wiem pewnie za dużo tego wszystkiego, ale no :D musiałam. Wybaczcie ♥ Postaram się dodać jak najszybciej kolejny, ale wiecie szkoła się zaczęła, a ja w 3 g i podwójna nauka :c Rozdział dedykuje Julci za pomoc ♥

Informacje

Obserwatorzy