niedziela, 22 września 2013

Miniaturka.

Spacerowanie po Londynie w nocy nie było dobrym pomysłem. Zwłaszcza, jeśli nie miało się przy sobie różdżki. Właściwie nie miałam nic przy sobie. Za wyjątkiem kluczy. Nie potrzebowałam niczego innego, bo wracałam od Ginny i Blaisa. Tak są razem i są bardzo szczęśliwi. Mieszkam kilka ulic od nich więc mam do nich blisko. Stwierdziłam zatem:" Po co mi różdżka". Jednak teraz bardzo by mi się przydała. Bowiem weszłam w najniebezpieczniejszą cześć mojej trasy. Park w nocy był straszny. Drzewa stawały się upiorne, a małe światła nie dawały wcale oświetlenia. Nagle usłyszałam jakiś hałas. Odwróciłam się i zobaczyłam dwójkę facetów, zbliżających się w moją stronę. Byli ubrani w czarne dresy, co nie wróżyło nic dobrego. Zaczęłam iść coraz szybciej, jednak nie ułatwiały mi tego szpilki. Na moje nieszczęście zahaczyłam o coś i runęłam na ziemię. Podeszli do mnie.
- No proszę. Kogo my tu mamy. Niezła laska z ciebie. Co tu robisz sama?- spytał jeden z nich
 i kucnął koło mnie. Dotknął dłonią mojej twarzy, a ja natychmiast się od niego odsunęłam. Próbowałam wstać, ale popchnął mnie na ziemię.
- Co ty na to Joe, żeby się trochę zabawić?- powiedział ze złowieszczym uśmiechem.
- Jasne- odparł. Ruszyli na mnie oboje. Próbowałam się szarpać, krzyczeć, ale to nic nie dało. Byłam sama. Nikogo nie było w pobliżu, kto mógłby mi pomóc. Zacisnęłam mocno powieki. Łzy popłynęły mi po policzkach. Czekałam na najgorsze. Jednak nic się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mężczyznę, który się z nimi szarpał. Nagle wyciągnął różdżkę i rzucił na nich Drętwotę. Po chwili oboje leżeli nieruchomo. Tajemniczy czarodziej podszedł do mnie.
- Nic ci się nie stało?- zapytał. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Doznałam szoku.
- Malfoy?!
- Granger?!- był również zaszokowany. Pewnie nie spodziewał się mnie. Zresztą na pewno tak było. Ja, pracownica Ministerstwa Magii chodząca po mieście w nocy bez różdżki. To było bardzo nieodpowiedzialne.
- Pewnie teraz żałujesz, że uratowałeś szlamę - prawie krzyknęłam. Rozpłakałam się. Spojrzał nam mnie swoimi pięknymi oczami. STOP! O czym ja myślę. Chwycił mnie w stalowym uścisku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Już po wojnie zmieniły się moje stosunki do niego. Wiedziałam, że się zmienił. Niestety nie widziałam go od tamtego czasu.
- Nie mów tak Granger. Nie obchodzi mnie już czystość krwi. Nie mogę jednak zrozumieć, co robisz tutaj sama, bez różdżki- szepnął mi do ucha.
- Wracałam od Ginny i Blaisa i..- nie mogłam. Gdyby nie on. Łzy dalej leciały mi po policzkach.
- Nie płacz Granger. A teraz chodź- pociągnął mnie za sobą. Szliśmy w ciszy, aż w końcu dotarliśmy do mojego apartamentowca. Weszliśmy do środka. Nie wiedziałam, że on wie gdzie ja mieszkam. Jednak zatrzymał się przed innym mieszkaniem. Wyciągnął  klucze i otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Czy on mieszkał tam gdzie ja ?! Od kiedy?!
- Ty tu mieszkasz?- zapytałam wchodząc.
- Dopiero dzisiaj się wprowadziłem- powiedział. Mieszkanie było fantastycznie urządzone. Nic dziwnego. W końcu to Malfoy. Wszystko idealnie współgrało ze sobą. Salon był połączony
 z kuchnią. Czarne meble fantastycznie współgrały z zielono-srebrnymi dodatkami. Prawdziwy Ślizgon.
- Ładnie tu- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego.
- Dziękuję. Już ci lepiej ?
- Tak- usiadłam na sofie, a on obok mnie. Najpierw jednak przyniósł dwa kieliszki i wino. Jednej podał mi.
- Co robiłeś o tej godzinie w parku?- wypaliłam.
- Poszedłem na spacer. Jak widać dobrze zrobiłem- zawstydziłam się. Było mi strasznie głupio.
- Dziękuję.
- Nie ma za co- posłał mi bardzo szczery uśmiech. Nie sądziłam, że stać go na coś takiego. Rzeczywiście nie był tym samym Malfoy'em. Był zupełnie innym człowiekiem.
- Zmieniłeś się Malfoy- powiedziałam. Nie tylko z zachowania. Wygląd też uległ zmianie. Bardzo zmężniał. Stał się prawdziwym mężczyzną. Idealnym.
- Ty też Granger. Słyszałem, że pracujesz w Ministerstwie.
- Tak. A ty ?
- Mam swoją firmę. Bardzo dobrze prosperującą.
- Widać- odparłam.
- Jesteś jeszcze z Weasley'em?- wypalił nagle. Zaszokował mnie. Myślałam, że zna odpowiedź.
- Nie wyszło nam. Teraz jestem sama. A ty ? Parkinson czy Greengrass?
- Żadna. Tak jak ty jestem sam- nie wiem dlaczego, ale ucieszyłam się z tego powodu. Od razu stałam się jakaś  taka weselsza. Blondyn chyba to zauważył, bo uśmiechnął się pod nosem. Dopiłam moje wino i odstawiłam kieliszek.
- Będę się już zbierać. Nie będę ci dłużej na głowie siedzieć.
- Mi to wcale nie przeszkadza. Możesz siedzieć ile chcesz- zaśmiałam się, jednak wstałam
 i skierowałam się do wyjścia. Poszedł za mną. Odwróciłam się kiedy byłam już przy drzwiach. Stał za mną, co spowodowało, że na niego wpadłam. Spojrzałam w jego stalowe oczy i powiedziałam:
- Do zobaczenia- nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
- Mam nadzieję, że to szybko nastąpi- zamarłam. Nie spodziewałam się tego. A zwłaszcza, że potem pocałował mnie w policzek. Zszokowana wyszłam z jego mieszkania.

***
Czytanie książki w parku jest moim ulubionym zajęciem. Zawsze siadam na mojej ulubionej ławce
i wgłębiam się w lekturę. Tak było i dziś. Już od jakiejś godziny czytałam bardzo ciekawy kryminał. Nie mogłam się od niego oderwać. Dopiero, kiedy poczułam, że obok mnie ktoś usiadł oderwałam głowę i spojrzałam w stronę przybysza.
- Nie wiedziałem, że lubisz kryminały Granger.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz Malfoy- odpowiedziałam.
- To muszę się dowiedzieć - uśmiechnął się tajemniczo i wyrwał mi książkę z ręki. Wywróciłam teatralnie oczami i próbowałam odzyskać moją własność.
- Oddam ci ją, jeśli zjesz ze mną kolacje- spojrzałam na niego zdziwiona, ale się zgodziłam- To o 18 u mnie- powiedział i odszedł z moją książką. Nie pozostało mi nic innego, tylko iść do domu. Po drodze spotkałam jednak Diabełka.
- Cześć Mionka. Dawno się nie widzieliśmy.
- Zaledwie wczoraj- pokazałam mu język- Co tak sam chodzisz? Gdzie masz Ginny?
- Pojechała do rodziców, a ja idę do Draco. Kupił sobie mieszkanie w tym samym bloku, co ty.
- Wiem- odpowiedziałam bardziej do siebie.
- Jak to wiesz?
- Dłuższa historia. To chodźmy razem, bo ja i tak idę już do domu- ruszyliśmy w stronę mojego apartamentowca.
- Pasowałabyś do Smoka- wypalił nagle. Lekko się uśmiechnęłam- Powinnaś się za niego brać- teraz to wybuchnęłam śmiechem- Nie wiem z czego się tak śmiejesz- powiedział i również zaczął się śmiać. W końcu dotarliśmy, więc pożegnałam się z Diabełkiem i poszłam do siebie. Zostały mi trzy godziny na przygotowanie się.

***
Ostanie poprawki i byłam gotowa. Ubrałam piękną, czarną sukienkę . Do tego założyłam czerwone dodatki. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Ogólnie wyglądałam bardzo ładnie.
 O 17:50 stanęłam przed jego drzwiami. Zapukałam. Otworzył mi po chwili.
- Jestem- odpowiedziałam.
- Wyglądasz pięknie- powiedział i wpuścił mnie do środka. Zobaczyłam pięknie zastawiony stół, a na nim pełno smakołyków. Wskazał mi ręką gdzie mam usiąść, po czym odsunął mi krzesło.
- Smacznego- odparł i zabraliśmy się do jedzenia. To było pyszne. Nie sądziłam, że on może tak genialnie gotować.
- To jest wspaniałe- stwierdziłam.
- Wiem o tym.
- Skromny to ty nie jesteś- pokazałam mu język.
- Masz ochotę na wino?- spytał po chwili. Kiwnęłam twierdząco głową. Przenieśliśmy się na sofę. Wzięłam kieliszek od niego i upiłam łyk.
- To oddasz mi tą książkę?
- Oddam. W swoim czasie. Teraz sobie porozmawiamy- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Malfoy, to dziwne, że się aż tak zmieniłeś- wypaliłam nagle.
- No widzisz- odpowiedział.
- Ludzie się nie zmieniają od tak.
- Cuda się zdarzają
- Cudem jest chyba to, że ty żony nie masz. No chyba, że masz.
- Nie, nie mam. Nie mam nawet dziewczyny. 
- Dziwne.
- Niby czemu?
- No bo wyglądasz tak- odpowiedziałam, na co on tylko się zaśmiał.
- Nie chcę jakiejś głupiej blondynki. Wolę mądrą brunetkę.
- Tylko gdzie ty taką znajdziesz?
- Hmm. Pewnie jest bliżej, niż myślę.
- Na pewno- nie wiedzieć czemu, poczułam dziwne ukłucie w środku . Miał kogoś na oku. I to na pewno nie byłam ja.  STOP! Czy mi się podoba Malfoy? Jest przystojny i taki słodki. Zmienił się. Uratował mnie. Nie to nie może być prawda. Nie mogłam się w nim zakochać w ciągu jednego dnia. Ale przecież już wcześniej mi się podobał. Cholera.
- O czym ty tak myślisz?- ocknęłam się i spojrzałam na niego. Nawet nie wiedziałam kiedy usiadł koło mnie. Siedzieliśmy teraz stykając się ramionami. Przeszedł mnie dziwny dreszcz.
- A o niczym szczególnym- odpowiedziałam. Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że chyba się
w nim zakochałam.
- Ty dalej jesteś z Rudzielcem?
- Jakbym dalej z nim była, to pewnie by mnie tu nie było- powiedziałam zgodnie z prawdą- Nigdy nie byłam z nim szczęśliwa. Nie pasowaliśmy do siebie- zauważyłam, że się uśmiechnął. Nie wiedziałam co to oznaczało.
- Lepiej się już czujesz?
- Tak. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co- odpowiedział, po czym położył rękę na moim udzie. Nie odsunęłam się. Spojrzałam w jego piękne oczy. Zobaczyłam w nich troskę i... Miłość? Zaczął się do mnie zbliżać. Poczułam jego oddech na moim karku.
- Jesteś taka piękna- szepnął mi do ucha. Odwróciłam głowę w jego stronę i nasze usta wreszcie się spotkały. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Całowaliśmy się bardzo namiętnie. Draco wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni, zamykając przy tym z trzaskiem drzwi.
 
***
Ten sam park, ta sama ławka. Tylko 5 lat później. Po raz kolejny czytałam tą samą książkę, kiedy mała Rose bawiła się liśćmi. Uwielbiała to robić. Odłożyłam na chwilę powieść i spojrzałam na moją córeczkę. Była bardzo podobna do swojego ojca. Piękne, długie, blond włosy i stalowe oczy. Po prostu skóra z niego zdjęta. Miała 5 latek, ale była bardzo mądra, jak na swój wiek. Rozpierała mnie duma, kiedy na nią patrzyłam.
- Tatuś!- krzyknęła i pobiegła do niego. Wziął ją na ręce i usiadł koło mnie na ławce.
- Co tam moja księżniczko?
- Dobze. Idę bukiecik zlobić- zeskoczyła z jego kolan i zajęła się sobą.
- Cześć kochanie- pocałował mnie w policzek.
- Jak było w pracy?- spytałam.
- Wszystko dobrze. Tęskniłem.
- Ja też- po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Fuu- nagle spadł na nas ogrom liści. To była Rose, która teraz biegała wokół ławki i łapała liście.
- Może wrócimy już do domu?- spytałam. Draco kiwnął głową, po czym wstał i wziął małą na ręce.
- No księżniczko. Wracamy już.
- Dobze- złapał mnie za rękę i razem skierowaliśmy się do domu. Byłam szczęśliwa. I pomyśleć, że to wszystko przez tragiczną noc...
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie skończyłam :) Przepraszam, że tak długo i że to nie jest rozdział :D Wybaczcie. Dodaje ją w ten szczególny dzień. 22 wrzesień. Urodziny Toma Feltona ♥ ♥ Także dedykuję ją jemu, choć nigdy jej nie przeczyta oraz Oli *_* Kooocham was ♥

9 komentarzy:

  1. ołłł dla mnieeeee, KOffciam Cie kurde <3 i przy okazji chce maj, Londyn <3
    Znasz już moje zdanie na temat tej miniaturki, także nic więcej już niepisze, co najwyżej zrobie sobie reklame :)
    Zapraszam na : rose-breavic-draco-malfoy-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna ta miniaturka!
    Zapowiadała się mrocznie, a tu proszę :3
    Zakończenie mnie rozczuliło!
    Pozdrawiam i wenki życzę!
    Koralina
    http://dramione-zaufaj-mi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna miniaturka!
    Ach skończyło sie bosko, cód, miód i żelki :D
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Paulla K
    dorcasihuncwoci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam !
    Miło mi poinformować iż zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award !
    Szczegóły tutaj :
    http://yourwonderwalls.blogspot.com/2013/09/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Super miniaturka! Draco to môj bohater! Pisz więcej miniaturek bo wychodzą Ci świetnie! Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Heej. Miniaturka świetna, no co tu dużo mówić... :) Ogólnie lubię ckliwe zakończenia, więc masz u mnie plusa. :D
    Pozdrawiam i czekam na rozdział!
    http://love-is-blind-dramione.blogspot.com/
    PS.: A skąd wiesz, że nie przeczyta? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hah xd no tego nie wiem, ale po Polsku może być trudno :D

      Usuń
  7. czemu już nie piszesz?

    OdpowiedzUsuń

Informacje

Obserwatorzy