sobota, 30 marca 2013

Rozdział 4


Godzina 16. Wszystko już przygotowane. Zrobiłam makaron z kurczakiem i ze szpinakiem. Na deser zrobiłam ciasto czekoladowe. Wcześniej już zrobiłam fryzurę i makijaż, więc poszłam się od razu przebrać .Ubrałam się w taki zestaw. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. Do środka weszła Ginny.
- Wow! Wyglądasz przepięknie.
- Ty też!- ruda była Ubrana była w ... .
- Jestem trochę przed czasem, ale mam nadzieję, że to nie jest problem.
- Oczywiście, że nie. Siadaj- powiedziałam i wskazałam jej miejsce na sofie.
- Opowiadaj!
- Ale nie ma o czym?
- Całowałaś się z nim?
-...
- Na prawdę?
- No na basenie. Założyliśmy się kto pierwszy dopłynie do końca i przegrałam. Miałam mu dać buziaka
w policzek, ale on przechylił głowę. No i... Tak wyszło.
- TO ŚWIETNIE! I jak on całuje?
- Ginny!
- No co? Jestem ciekawa.
- To sama się przekonaj.
- Wiesz, chyba nie chcę. No powiedz !
- Cudownie! Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by tak całował.
- Uuu. Coś wisi w powietrzu.
- Nie przesadzaj.
- Ja nie przesadzam.
- No nie, wcale. Skończmy już on nim gadać, bo za chwilę oni przyjdą.
- Ok. Ale ja sądzę, że bylibyście idealną parą.
- Tak, tak. Tak jak ty i...
- Jak ja i kto?
- Yyy- na szczęście uratowało mnie pukanie do drzwi- Proszę.
- Jesteśmy.
- I znowu się spotykamy Granger. Weasley!
- Zabini! Jak miło cię widzieć- powiedziałam.
- No ja nie wiem czy tak miło.
- Oj Weasley. Wiem, że się za mną teskniłaś.
- Pewnie. Nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania z tobą.
- Przestańcie już. Lepiej siadajcie- podałam moje danie.
- Na jakie wino macie ochotę?
- A nie masz czegoś mocniejszego.
- Blaise ty tylko o jednym. Ja poproszę czerwone.
- Ja też.
- No to ja też- otworzyłam wino i nalałam im do kieliszków. Przystąpiliśmy do jedzenia. Po chwili wszystko było opróżnione.
- Może macie ochotę na deser?
- Zwariowałaś? Ja jestem już pełen- odpowiedział Draco.
- No ja muszę przyznać, że też jestem pełen.
- To co ja zrobię z moim ciastem?
- Zjecie jutro ze Smokiem.
- To nie jest taki zły pomysł- powiedział blondyn.
- No dobra. Ale żałujcie.
- Jeszcze kiedyś dasz nam spróbować.
- No nie wiem, nie wiem.
- Dasz, dasz. Już my się o to z rudą postaramy.
- Dokładnie. Wiesz co Diabełku. Nie jesteś aż wcale tak głupi, na jakiego się wydajesz.
- A ty nie jesteś, aż taka ruda, jak mi się wydawało.
- Przestańcie już.
- To on zaczyna.
- Jak dzieci. Granger może my ich zostawmy samych?
- Świetny pomysł. Może zmądrzeją.
- Ej nie zostawiajcie mnie tu z nim!
- Coś ci się nie podoba Weasley. Ja chętnie cię lepiej poznam.
- Coś mu się stało? Czy on tylko udaje?
- Spokojnie Weasley. Z Diabełkiem wszystko w porządku. Chodź Granger- powiedział Malfoy i pociągnął mnie za sobą. Wyszliśmy z mojego mieszkania i udaliśmy się do jego.
- A co jak mi zniszczą mieszkanie?
- To je naprawią. Spokojnie. Dajmy im godzinę.
- W tą godzinę to już mogą się pozabijać.
- Prędzej ruda Blaisa zabije, niż on ją.
- No w sumie.
- Teraz przyznaj mi rację, że oni idealnie do siebie pasują.
- Nadal sądzę, że lepiej pasuje do Harrego.
- Zapomnij o tym durnowatym Potterze. On jest taki sam jak szczur Weasley. Prędzej, czy później zrobi jej jakieś świństwo.
- Obyś się mylił.
- Ja się nigdy nie mylę.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz.
- W tym wypadku nie. Jak chcesz możemy się założyć.
- Nie będę się zakładać o coś, co może zniszczyć życie mojej najlepszej przyjaciółce.
- Ale gdyby oni się rozstali, to może ruda byłaby z Diabłem.
- Może, może. Ale oni się nie rozstaną. Są świetną parą.
- Wmawiaj sobie co tam chcesz. Ja tam wiem swoje.
- Jak tam sobie chcesz. Mam pytanie.
- Jakie?
- Czy się zajmuje Parkinson?
- Ciekawe, że o to pytasz. Ja sam nie wiem. Zerwałem z nią wszelkie kontakty po szkole.
- Czemu?
- Bo to jest Parkinson. Głupi mops.
- I nie ciekawi cię, co się z nią teraz dzieje?
- Jakoś ona mnie nie obchodzi.
- Zresztą nie ważne.
- Rozmawiałaś od tego czasu z Weasleyem?
- Od wtedy w kawiarni, kiedy później spotkałyśmy Blaisa nie.
- Nie myślałaś, żeby do niego wrócić?
- Nie. Nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham.
- To dobrze.
- Co?
- A tak mi się powiedziało- widziałam, że na jego twarzy malowała się ulga i jednocześnie zmieszanie.
- Na pewno. Może pójdziemy sprawdzić co u nich?
- Dajmy im jeszcze chwilę.
- Skoro musimy.
- Może chcesz się czegoś napić?
- Może być Ognista.
- Granger i Ognista. Podoba mi się to połączenie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, no ale cóż. Jak się bawić to na całego.
- Trzymaj- powiedział i podał mi szklankę z bursztynowym płynem.
- Dzięki.
- Nie ma to jak pić sobie Ognistą, ze swoim starym wrogiem.
- Dokładnie. Ale szczerze mówiąc podoba mi się.
- No ja myślę.
- Nalej mi jeszcze.
- Proszę bardzo.
- Nie przyzwyczajaj się za bardzo.
- Do takiej Granger?
- Tak.
- Ale dlaczego? Chciałbym jeszcze kiedyś taką Granger zobaczyć.
- Może zobaczysz.
- Na prawdę?
- Jak się na prawdę zdenerwuję.
- A teraz jesteś zdenerwowana?
- Nie. Ale teraz mam ochotę.
- Lepiej chodźmy sprawdzić co u nich, bo jeszcze mi się tu upijesz.
- Ok- odpowiedziałam. Wyszliśmy z jego mieszkania i weszliśmy do mojego.
- Pogadaliście już sobie?
- Jasne. Diabełek jest bardzo uroczy.
- A ruda jest bardzo słodka.
- Poparz tylko na nich- szepnął mi do ucha Draco.
- No dobra. Może i masz racje.
- Mówiłem ci już, że ja zawsze mam rację.
- Jasne.
- A wy pogadaliście?- zapytała Ginny.
- Tak. Granger może chcesz jeszcze Ognistej?
- Nie. Na dzisiaj już wystarczy.
- Miona, ty i Ognista? Nic mnie już dzisiaj nie zaskoczy.
- Ginny nie przesadzaj. Kiedyś w Hogwarcie razem piłyśmy.
- Tak, ale to była nietypowa sytuacja.
- Jasne, jasne.
- No sama  przyznaj. Wtedy to dopiero było.
- Może nam opowiecie?
- Chciałbyś Zabini.
- Ażebyś wiedziała, że chcę.
- Miona, ja się już chyba będę zbierać.
- Ale to nie przez Zabiniego? Wiesz on trochę ma nie po kolei w głowie, ale jakoś da się z nim wytrzymać.
- Nie, to nie przez niego. Obiecałam Harremu, że będę wcześnie.
- Ginny proszę cię zostań jeszcze. Przecież Harry jakoś to zrozumie. W końcu on chyba się ciągle spóźnia.
- Wiem Miona. Ale ja muszę.
- No ruda. Skoro musisz. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia- powiedziała i już jej nie było.
- Szkoda, że poszła. Ona na prawdę jest w porządku. Głupi Potter.
- Oj Diabełku spokojnie. Jeszcze się spotkacie.
- Oby. Granger masz Ognistą? Muszę się napić.
- Coś by się znalazło.
- No to nalej. Chyba, że chcesz się nas już pozbyć.
- Nie oczywiście, że nie- powiedziałam i podeszłam do szafki, w której trzymałam wszelkiego rodzaju alkohole. Wzięłam Ognistą i nalałam mu do szklanki.
- To mi też możesz nalać- powiedział Malfoy. Skoro jemu też nalałam, to sobie też.
- Wypijmy za zgodę.
- Za zgodę- odpowiedziałam i upiłam łyk bursztynowego napoju.

I tak przegadaliśmy kilka godzin.  Obudziłam się o 10. Jak dobrze, że była niedziela. Nie musiałam iść do pracy. Miałam potwornego kaca. Wypiliśmy chyba z cztery butelki. Z niechęcią wstałam i poszłam do łazienki. Gorąca kąpiel dobrze mi zrobiła. Zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w...  . Zjadłam dwa tosty
 i wypiłam z dwa kubki kawy. Poczułam się trochę lepiej. Wzięłam komputer i zaczęłam przeglądać portale. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałam. Dzwoniła Ginny.
- Cześć Ginny. Jak tam po wczorajszym?
- Świetnie.
- Harry nie robił ci wymówek ?
- W zasadzie to nawet nie wiem czy był w domu.
- Jak to?
- Kiedy wróciłam to go nie było, a jak wstałam to też go nie było.
- To okropne.
- Jakoś się przyzwyczajam.
- Porozmawiaj z nim!
- Nie wiem czy to coś pomoże.
- Spróbuj przynajmniej. Jak nie wyjdzie to wiesz...
- Wiem. Mogę go zostawić. Czasem się zastanawiam, czy to nie byłoby najlepsze rozwiązanie.
- Nie wiem co mogę ci powiedzieć.
- Najlepiej już o tym nie mówmy.
- Ale zadzwonisz do mnie kiedy już porozmawiacie?
- Oczywiście. A teraz opowiadaj.
- Ale o czym?
- Co robiliście jak poszłam?
- Rozmawialiśmy, piliśmy Ognistą i takie tam.
- Widać, że ich towarzystwo ci służy.
- A to niby dlaczego?
- No wiesz taka jakaś radosna jesteś.
- A wcześniej nie byłam.
- No byłaś, ale nie aż tak.
- Mów sobie co tam chcesz.
- Dobra ja już muszę kończyć. Chyba Harry wrócił. Zadzwonię potem.
- Ok. Powodzenia.
- Nie dziękuje- rozłączyła się. Wzięłam laptopa i wróciłam do przeglądania. Niestety nie było mi to dane, gdyż ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Panna Hermiona Granger?
- Tak to ja.
- Proszę, to dla pani- powiedział i podał mi piękny bukiet czerwonych róż.
- To na pewno dla mnie?
- Tak.
- A od kogo można wiedzieć?
- Niestety nie mogę udzielić takiej informacji.
- Oczywiście. Dziękuję bardzo.
- Do widzenia.
- Do widzenia- powiedziałam i zamknęłam drzwi. Włożyłam je do wazonu. Były cudne. Ciekawe kto mi je przysłał. Może to... E nie. Wyłączyłam laptopa, bo i tak zostało by mi to przerwane. Nie pomyliłam się. Po chwili zadzwonił telefon.
- Rozmawiałam z nim.
- I co?
- Powiedział, że postara się wracać wcześniej.
- To dobrze.
- Ale nie wiem jak wyjdzie to w praktyce.
- Będzie dobrze.
- Mam wątpliwości, ale zaryzykuje.
- Nic nie stracisz.
- Wiem. Wydarzyło się coś przez te kilkanaście minut.
- Dostałam piękny bukiet czerwonych róż.
- Oo. Od kogo?
- Nie wiem właśnie.
- Pewnie od Malfoya.
- Nie byłabym tego taka pewna.
- Czemu?
- No bo po co on miałby mi wysyłać kwiaty. Właściwie po co ktoś w ogóle mi je wysyłał.
- Przestań. Fajnie tak czasem dostać kwiaty.
- No fajnie. Ale ja chcę chociaż wiedzieć od kogo.
- Na pewno się dowiesz.
- Mam taką nadzieję.
- Muszę kończyć.
- Ok. To cześć.
- Cześć. A i jak się dowiesz od kogo to zadzwoń.
- Ok- powiedziałam i rozłączyłam się.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Mam nadzieję, że wam się podoba. Proszę komentujcie.



wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 3

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zaspana poszłam otworzyć.
- Malfoy?! Co ty tu tak wcześnie robisz?
- Pomyślałem, że może chciałabyś ze mną pobiegać?
- A która to godzina?
- 6 rano.
- Tak wcześnie mnie budzisz?
- A na którą masz do pracy?
- Na 8.
- To idealnie. Idź się przebierz w jakieś sportowe ciuchy i za 15 minut widzę cię tutaj z powrotem.
- No już dobrze. To wejdź- otworzyłam szerzej drzwi, a on wszedł do środka- Rozgość się. Za chwilę jestem- pobiegłam szybko do łazienki. Umyłam się, włosy spięłam w kucyk i popędziłam do sypialni. Wybrałam taki zestaw. Poszłam do salonu.
- No no Granger. Czy ty zawsze musisz tak wyglądać?
- Tak czyli jak?
- No... Tak- tylko się zaśmiałam- Chodź już- wyszłam za nim z mieszkania, zabierając tylko klucze.
- Zbiegamy ze schodów?
- Oszalałeś? Wiesz ile tu jest pięter?
- Wiem.
- No właśnie. Jak mam już z tobą biegać, to daj mi przynajmniej zjechać windą- powiedziała i nacisnęłam guzik.
- Jak chcesz. Ja zbiegnę schodami.
- Zobaczymy kto będzie pierwszy.
- Jasne.
- Tylko bez magii!
- Za kogo ty mnie masz? Ja nie oszukuję.
- Ta jasne- w tym momencie weszłam do windy- Powodzenia!- krzyknęłam za nim się zamknęła- Szybciej! Nie mogę przegrać!- byłam dopiero w połowie. A co jak on będzie pierwszy? Nie, to nie możliwe. A może by tak trochę przyspieszyć? Ee nie. Nie będę oszukiwać. Jeszcze tylko kila pięter. No szybciej! Jest! No nareszcie. Drzwi się otworzyły, a ja spokojnie wyszłam.
- Długo kazałaś na siebie czekać.
- Malfoy! Jak ty to... Tak szybko... Oszukiwałeś!
- Nie. Zwariowałaś?
- Grr.. Następnym razem, wybiorę schody.
- Nie masz tak dobrej kondycji, jak ja Granger.
- Pff- wyszłam z apartamentowca- No rusz się!
- No już, już- wyminął mnie i pobiegł w stronę parku. Pobiegłam za nim.
- Oj Granger. Rusz się!
- Przecież biegnę.
- Rzeczywiście nie masz kondycji. Będziemy musieli tak codziennie biegać.
- CO?! Mam codziennie wstawać o 6?
- No tak. To dla twojego dobra.
- Akurat. A nie dało by się trochę później?
- Przecież zaczynasz pracę o 8.
- No tak, ale ja nie wstanę!
- Dzisiaj wstałaś. Jak chcesz możemy biegać po południu. Chyba, że wolisz inny sport.
- Coś ty się tak na ten sport uparł?
- Bo to ci dobrze zrobi. Chyba, że wolisz basen.
- Ten u nas?
- Tak.
- Hmm. Chyba lepsze to niż bieganie.
- To dobrze. Dzisiaj o 18 idziemy popływać.
- No, ale dzisiaj już biegamy.
- Co z tego? Nie przemęczysz się. A teraz kto pierwszy do tego drzewa.
- I tak wygrasz, więc po co mamy się ścigać?
- Bo tak. 3..2..1.. Start- na słowo start ruszyłam jak torpeda. Ale po co? Wiadome było, że mnie prześcignie. Jednak kiedy dotarłam do tego drzewa, okazało się, że była pierwsza.
- Wiem, że dałeś mi wygrać.
- Nie prawda.
- No nie wcale. Zróbmy jeszcze parę okrążeń i wracajmy, bo robię się głodna.
- Ok. W nagrodę zapraszam cię do mnie na śniadanie.
- O nie. Ty wczoraj robiłeś kolację, to ja mogę dzisiaj zrobić śniadanie.
- Hmm. Ale mnie nie otrujesz?
- Kusząca propozycja, ale chyba tego nie zrobię.
- Ej!
- No już już- zrobiliśmy jeszcze kilka okrążeń i wróciliśmy do naszego apartamentowca. Tym razem oboje wsiedliśmy do windy.
- To ja się pójdę przebrać i przyjdę do ciebie za pół godziny.
- Ok- powiedziałam, kiedy byliśmy już przy drzwiach swoich mieszkań. Weszłam do siebie i szybko popędziłam się umyć. Szybki prysznic dobrze mi zrobił. Poprawiłam makijaż i rozpuściłam włosy. Do pracy ubrałam się w taki strój. Zadowolona poszłam zrobić śniadanie. Zdecydowałam, że zrobię naleśniki
z syropem klonowym. Amerykańskie śniadanie zawsze spoko. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy
i zaczęłam je robić. Muszę przyznać, że mi się udały. Do tego jeszcze zaparzyłam kawę. Po 5 minutach usłyszałam pukanie.
- Proszę- powiedziałam, a Malfoy wszedł do środka.
- No nieźle. Postarałaś się.
- Ja zawsze się staram.
- Tak, tak. W końcu jesteś Granger.
- Siadał i jedz, bo jeszcze się przez ciebie do pracy spóźnię- usiadłam przy stole na przeciwko niego
i nałożyłam sobie 2 naleśniki.
- Dobre.
- Dziękuję- rzeczywiście były smaczne. Do tego jeszcze ta kawa. Mmm.
- A tak w ogóle, to co u Pottera? Bo dawno nie widziałem tej jego ohydnej buźki.
- Nie mów tak! U niego wszystko ok. Jest narzeczonym Ginny.
- Biedna ruda. Jak ona mogła się zgodzić?
- Świetnie do siebie pasują. Ale ty pewnie masz innego kandydata na jej męża.
- A żebyś wiedziała, że mam.
- Ciekawe kogo? Ciebie.
- Co?! Nie, nie, nie! Chodziło mi raczej o Blaisa.
- Zabini i Ginny?!- nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem.
- Dobra przyznam się, że nigdy nie lubiłem rudej, ale jakby tak spojrzeć z innej perspektywy, to...
- Ty już lepiej nic na ten temat nie mów.
- Oj no weź.
- Która to już godzina?
- 7:40. Już?!
- Ja się muszę do pracy zbierać!
- Może cię odprowadzę?
- A nie spieszysz się do swojej pracy?
- Przecież bank mam też blisko.
- A no tak. To chodźmy- wzięłam torebkę i wyszliśmy. Wsiedliśmy do windy.
- To jesteśmy umówieni na 18 na basen?
- No skoro musimy.
- Musimy, musimy. Przyjdę po ciebie. Bo jeszcze się rozmyślisz.
- Ok- wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę mojej kliniki. Przez całą drogę szliśmy w milczeniu.
W końcu dotarliśmy na miejsce.
- To do zobaczenia o 18.
- Do zobaczenia- odpowiedziałam i weszłam do środka.
- Witaj Hermiono.
- Cześć Jane. Ilu dzisiaj pacjentów będę miała?
- Mało. Na razie 3.
- Dobrze. To ja idę do siebie- powiedziałam i weszłam do mojego gabinetu. Kiedy usiadłam na moim fotelu, zadzwonił telefon.
- Słucham?
- Miona. Czemu nie zadzwoniłaś? Chcę znać wszystkie szczegóły!
- Oj, Ginny. Nie miałam czasu byłam zajęta.
- Czym? A może raczej kim? Opowiadaj! Zakopaliście topór wojenny?
- Tak. Muszę powiedzieć, że świetnie mi się z nim rozmawia.
- Kto by pomyślał. Dwóch wrogów za niedługo będzie parą.
- Co?! Ja bym się tak nie spieszyła.
- To już tylko kwestia czasu. Może wpadnę dzisiaj wieczorem do ciebie? To pogadamy.
- Wiesz o 18 jestem umówiona z Malfoyem. Idziemy na basen.
- Jak on o ciebie dba.
- Taaa. Dzisiaj musiałam wstać o 6 i z nim biegać.
- Nieźle. To może jutro?
- Ok. To wpadnij do mnie o 17.
- Zaproś Malfoya.
- Co?! Myślałam, że chcesz pogadać.
- No chcę, ale z nim chyba też możemy.
- Dobra. Powiem mu, żeby wziął jeszcze ze sobą Zabiniego.
- Co?! A jego to po co ?
- A tak. Dobra kończę. Do jutra.
- Pa- rozłączyłam się. Po skończonej rozmowie przyszli pacjenci. Nie było ich za wiele. W końcu jest lato. W końcu wybiła 15. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z gabinetu.
- Do jutra Jane.
- Do jutro Miona- odpowiedziała i wyszłam z kliniki. Skierowałam się w stronę domu. Na ulicach było tłoczno. Wszyscy wracali z pracy. Przeszłam da drugą stronę ulicy i byłam już przed moim apartamentowcem. Weszłam do mojego mieszkania i rzuciłam się na sofę. Zaraz, zaraz. Czy ja mam strój kąpielowy? A tak mam. Uff. Wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Przeczytałam całą w 2 godziny. Idealnie. Zaczęłam się przygotowywać. Ubrałam taki strój. Na to włożyłam cienką sukienkę. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wzięłam potrzebne rzeczy i otworzyłam drzwi.
- Gotowa?
- Tak- zamknęłam drzwi i weszliśmy do windy.
- Słuchaj. Rozmawiałam dzisiaj z Ginny i umówiłyśmy się, że jutro do mnie przyjedzie. Może wpadłbyś do mnie jak będzie, razem z Zabinim?
- Hmm. A o której?
- O 17.
- Ja przyjdę. Ale nie wiem, jak Blaise. Ale pewnie też przyjdzie.
- To świetnie- powiedziałam i wyszliśmy z windy. Poszłam do szatni. Ściągnęłam sukienkę i włożyłam wszystko do szafki. Weszłam na basen. Był cały pusty.
- No Granger wskakuj- powiedział Malfoy i sam wskoczył. Zamoczyłam jedną nogę.
- Zimna!
- Wskakuj, a nie marudź. Bo sam cię wrzucę!
- Nie!- na moje nieszczęście wyszedł z wody i mnie wepchnął do basenu. Potem sam wskoczył.
- Zimno!
- Biedna ty. To pływaj.
- Jeszcze tego pożałujesz !
- Już się boje.
- A powinieneś.
- Jasne, jasne- powiedział i ochlapał mnie. Oczywiście też go ochlapałam. I tak chlapaliśmy się przez chwilę.
- Dobra dość. Robimy zawody? Kto pierwszy dopłynie do końca.
- Zgoda.
- Jak ja wygram, to ... Dasz mi buziaka.
- Chyba śnisz!
- Nie mów, że stchórzysz? Taka Gryfonka jak ty?
- Dobra. Niech ci będzie! Ale jak ja wygram, to ty pójdziesz ze mną na zakupy.
- Zgoda. Gotowa?
- Tak.
- 3...2....1... Start!- wystartowałam szybko, jednak znowu okazałam się być słabsza. Malfoy wygrał! A tym samym....
- Dawaj buziaka- powiedział i wskazał na policzek. Przybliżyłam usta do jego policzka i już go miałam pocałować, jednak on przechylił głowę i zatopiłam się w jego ustach. Po chwili oderwałam się od niego.
- Malfoy...ty...ty...yyyy...
- Nie mów Granger, że ci się nie podobało?
- Nie rozmawiam z tobą Malfoy!
- Oj Granger. Nie gniewaj się!
- ...
- A jak pójdę z tobą na zakupy, to przestaniesz się gniewać?
- Może...
- Granger!
- No już.
- Uff.
- Ale muszę przyznać, że świetnie całujesz.
- Ty też.
- No ja myślę. Jutro zobaczysz, że oni świetnie do siebie pasują. Tylko ten Potter!
- Oj Draco.
- No co? Taka jest prawda.
- Tak, tak. Gdybyś jeszcze trochę myślał, to zaczął byś się cofać.
- Ej, to mój tekst.
- Oj, nie wiedziałam.
- Granger!
- No co ?Idziemy już?
- Ok.- powiedziałam i wyszliśmy z basenu.
- To teraz trochę sobie na mnie poczekasz.
- Skoro muszę- odparł i każde z nas poszło do swojej szatni. Weszłam pod prysznic i umyłam włosy. Szybko mi poszło. Żeby nie przedłużać katuszy Draco, wysuszyłam włosy za pomocą różdżki, którą wzięłam na wszelki wypadek. Ubrałam sukienkę i wyszłam z szatni.
- Oj Granger! Jeszcze się przeziębisz- Ściągnął swoją bluzę i podał ją mi- Włóż.
- Ale teraz ty się przeziębisz.
- Ja jestem zahartowany.
- Jasne- weszliśmy do windy.
- To pojutrze znowu basen?
- A nie możemy czegoś innego?
- Może tenis?
- Jak mnie nauczysz grać, to może być.
- Dobra- wysiedliśmy.
- To do zobaczenia jutro- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
- Do... zob...a...cze...nia- wydukał, a ja zniknęłam za drzwiami mojego mieszkania.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Myślę, że może być. @effty_ mój nick do twittera. Bloga, jak i ten rozdział dedykuję Magdzie xd Za wszystko xd ♥♥ Komentuuujcie xd

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 2


Kto by pomyślał, że dzisiaj obudziłam się o 10. Ale spało mi się cudownie. Wstałam i podeszłam do szafy."Ale ja mam beznadzieje ciuchy. Muszę iść dzisiaj na zakupy. Może namówię Ginny". Wyciągnęłam z szafy jeansy i czarną koszulkę i poszłam wiąć długą, odprężającą kąpiel. Siedziałam w wannie chyba z pół godziny. Kiedy wyszłam ubrałam się i poszłam zrobić śniadanie. Zdecydowałam się na tosty. Po śniadaniu zadzwoniłam do Ginny.
- Cześć Miona. Co tam?- Hey Ginny. Nie wybrałabyś się ze mną na zakupy dzisiaj?
- Pewnie. O której ci pasuje?
- No wiesz. Ja jestem cały czas wolna. A tobie?- Może być o 12?
- Ok. To spotkajmy się w tej naszej galerii o 12
.- To do zobaczenia.
- Pa. Będę czekać w naszej ulubionej kawiarni- rozłączyłam się. Zostały mi dwie godziny. I co by tu robić?  Postanowiłam  się przejść. Wzięłam torebkę  i klucze i zjechałam na dół. Poszłam do parku. Biegało tu dużo dzieci i było troszkę głośno. Usiadłam na jednej z ławek. Wzięłam książkę, którą zabrałam z domu i zaczęłam czytać. Niestety nie było mi to dane, gdyż usiadłam na ławce obok placu zabaw. Wstałam i skierowałam się w stronę galerii. Oczywiście miałam jeszcze dużo czasu, ale chciałam spokojnie napić się kawy. Droga nie była długa. Zajęła mi z 10 minut. Weszłam do środka i skierowałam się do mojej ulubionej kawiarni, w której miałam czekać na Ginny. Usiadłam przy stoliku i zamówiłam Latte. Postanowiłam znowu zaglądnąć do książki. Nagle zobaczyłam Rona. Już chciałam uciec, ale na moje nieszczęście zauważył mnie. Najpierw podeszła do mnie kelnerka z moją kawą, a potem on. Nie było odwrotu.
- Miona, ja...- Tak mówią do mnie tylko przyjaciele Ronaldzie.
- Przepraszam cię. Ja nie chciałem żeby tak wyszło... Proszę wybacz mi. -
 Nie. A teraz wybacz jestem zajęta. Idź do swojej blondyny.
- A jest chociaż szansa, że pozostaniemy przyjaciółmi?
- Nie wiem, czy chcę mieć przyjaciela, któremu nie ufam.
- Proszę. Ja poczekam. Ja cię kocham.
- Nie czekaj. Nie wrócę już do ciebie. Ja już.. ja.. Ja już cię nie kocham!
- Ja wiem, że zawaliłem, ale Miona...
- Ronaldzie odejdź. Narazie nie chcę cię znać. Żegnam.
- Ale...- Nie ma żadnego ale. Idź już.
- Jak chcesz. Żebyś potem nie żałowała
.- Nie będę. Nie martw się. Lepiej mi się będzie żyło bez ciebie- nie opowiedział, tylko sobie poszedł. Napiłam się kawy. W zasadzie wolałabym się napić Ognistej, ale zaraz jestem umówiona z Ginny. Co on tutaj robił? Zniszczył mi super dzień. No, ale koneic. Powiedziałam mu, to co miałam mu powiedzieć i mam nadzieję, że nie będzie mnie już nachodził. Nowe życie bez Rona. O tak. Po pół godzinie przyszła Ginny.
- Długo czekasz?- Przyszłam wcześniej. Ron tu był.
- Jak to?! Skąd on wiedział, że tu jesteś?
- Nie wiem. Zdenerwował mnie tylko.
- Może... Ale... Nie on nie mógł...
- O co chodzi?- Powiedziałam Harremu, że jadę z tobą do galerii na zakupy i mnie na chwilę zatrzymał. Może powiedział mu.
- Przecież to chyba logiczne, że nie chcę go widzieć! I na pewno do niego nie wrócę! Powiedz swojemu narzeczonemu, żeby się nie wtrącał. Idziemy na te zakupy?
- Pewnie. Chodź- weszłyśmy do pierwszego sklepu.
- To co masz zamiar kupić?
- Coś szałowego. O co powiesz na to- wzięłam czarną sukienkę mini.
- Fajna. Ale coś mi do ciebie nie pasuje.
- No, bo nie ma już starej Hermiony Granger, narzeczonej Ronalda Weasleya. Jest nowa Miona.
 - Już lubię nową Mionę, chodzącą w takich ubraniach.
 - Biorę to i to. Może jeszcze to. 
- No nieźle, nieźle- poszłyśmy do kasy. Kupiłam wszystkie rzeczy, które zamierzałam. Weszłyśmy do następnego. W sklepie spotkałyśmy....
- Miona, czy to nie Zabini?- Rzeczywiście. Dziwne, że nie uganiają się za nim fanki.
- No tak. On jest modelem tak?
- Tak- chyba nas zobaczył, bo podszedł do nas.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Granger i Weasley. 
- Zabini. Bardzo dawno cię nie widziałyśmy. Kto by pomyślał, że jesteś modelem w mugolskim świecie,
- No widzisz. Słyszałam, że rozstałaś się z rudym. Zdradził cię?
- A ty skąd wiesz?- zapytałam zdziwiona.
- W Proroku Codziennym pisali. Na jego miejscu, bym tego nie robił. Żadna go teraz nie zechce. W zasadzie to czemu ty go chciałaś?
- Nie twój interes Zabini. A gdzie masz Malfoya?
- Tak bardzo się za nim stęskniłaś?
- Nie. Po prostu jestem ciekawa, czym największy arystokratycznym dupek się zajmuje.
- Ta jasne. Jest właścicielem mugolskiego banku- na te słowa wybuchnęłam śmiechem
.- Na serio? Malfoy i mugolski bank?
- Tak. Mugole dają mu nieźle zarobić. Byłby tu teraz ze mną na zakupach, ale niestety wyjechał w interesach. Ale nie martw się. Na pewno niedługo się spotkacie
- A to niby czemu?
- Bo na pewno się za nim stęskniłaś.
- Ostatnią rzeczą, której mi brakuje to spotkanie tej tlenionej fretki.
- Z pewnością. A teraz wybaczcie, ale muszę już iść. Do zobaczenia.
- Yhy
.- Co to było?- zapytała Ginn, kiedy już sobie poszedł.
- A bo ja wiem. I jeszcze to do zobaczenia.
 - Coś mi się wydaje, że oni coś kombinują.
- Z Malfoyem? Co ty. Na pewno Malfoy nie chciałby oglądać takiej szlamy, jak ja.
- No ja nie wiem. Teraz jak zmieniasz swoje życie, to może..
.- Może co?- Nic, nic. Chodź wybierzemy ci jeszcze coś fajnego- powiedziała i pociągnęła mnie w stronę wieszaków. Chodziłyśmy tak jeszcze z dwie godziny, aż postanowiłyśmy pójść coś zjeść. Byłam cała obładowana torbami, więc najpierw poszłyśmy do jakiegoś cichego zaułku i odesłałam moje rzeczy do domu. Potem usiadłyśmy w jednej z restauracji i zamówiłyśmy jakieś jedzenie.
- Ginn, chyba zmienię pracę
.- Co?! Ale dlaczego? Przecież ją lubisz, czemu chcesz ją zmieniać.
- Tak będzie lepiej. 
- Jak chcesz? A co byś robiła? Rozumiem, że w mugolskim Londynie.
- Tak. Nie wiem. Spróbuję czegoś poszukać. Może zatrudnię się w szpitalu.
- Wielka zmiana zawodu, to by nie była. Jak chcesz. Jak coś znajdziesz, to mi powiedz. Tylko nie zatrudniaj się w banku u Malfoya.
- Takiego zamiaru to nie mam. Jeszcze by mi tego brakowało. Co ty masz z tym Malfoyem?
- Nic. Ale bylibyście ładną parą. No oczywiście, gdyby on nie był Malfoyem- na te słowa wybuchnęłam śmiechem. Ja i Malfoy? No dobra może i jest przystojny, o ile się nie zmienił, no ale charakter to on ma okropny
- A jak tam twój sąsiad? Wrócił już?
- Nie. Chyba nie. Dobra nie mówmy już o mnie. Pogadajmy o tobie
.- A co tu jest do gadania?- No chyba dużo. Jak ci się układa z Harrym?
- On strasznie dużo pracuje. Przychodzi wieczorem i praktycznie nie ma dla mnie czasu. Ale jest ok.
- To okropne. Rozmawiałaś o tym z nim?
- Nie. I nie zamierzam. Na razie jest dobrze, tak jak jest
.- Jak chcesz. Chyba, że chcesz, żebym ja z nim porozmawiała?
- Dzięki Miona, ale wolę żeby wszystko było tak samo. Chociaż nie jest to idealny związek, ale go kocham.
- Na pewno. Mam nadzieję, że on kocha ciebie.
- Co masz na myśli?
- Nie nic.
 - Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem?
- Nie no co ty. Tak mi się tylko powiedziało- w tym momencie, kelnerka przyniosła nam zamówione dania. Ja zamówiłam makaron z kurczakiem, a ruda sałatkę.-
 A właśnie. Bo jak wtedy się pytałam, to nie potrafiłaś mi odpowiedzieć. Ustaliliście już datę ślubu?
- Jeszcze nie. Ale Harremu się jakoś do tego nie śpieszy.
- Porozmawiaj z nim.
- Może to jest dobry pomysł. Ale wiesz, może tak jest lepiej.
 - Czemu?- Bo jak coś nie wyjdzie, to łatwiej będzie to skończyć.
- CO?! - No bo widzisz. Jakby on mnie zdradził, tak jak Ron ciebie, to łatwiej byłoby mi się z nim rozstać. Rozumiesz prawda?
- No tak. Ale nie sądzę, że Harry byłby do tego zdolny.
- A pomyślałabyś, że Ron by był do tego zdolny?
- No nie.- No właśnie.
- Ale i tak twierdzę, że coś takiego się nie wydarzy- powiedziałam i skończyłam jeść mój makaron. Ginny też już skończyła.- To co? Może wpadniesz do mnie na kawę?
- Jasne.
- Tylko najpierw może skoczymy do spożywczego, bo praktycznie nic nie mam.
- Ok. To chodź-  Wyszłyśmy z galerii i poszłyśmy do najbliższego sklepu. Zrobiłam zakupy i poszłyśmy do mnie. Zrobiłam kawę i usiadłyśmy spokojnie na mojej sofie. Wzięłam laptopa i razem z rudą próbowałyśmy znaleźć mi pracę.
- Co powiesz na sprzedawcę w sklepie odzieżowym?
- Ginn chcę mieć pożądną pracę a nie. Poza tym nie mam kwalifikacji.
- Zawsze można sobie je wyczarować- zaśmiałyśmy się obie.
- O coś dla ciebie. Pediatra. Co ty na to?
- To rzeczywiście dobry pomysł. Jutro się tam zgłoszę. Nawet blisko mam. 
- Super. Jeszcze musisz złożyć wymówienie w Mungu.
- Zaraz wyślę. Mam już napisane- wzięłam kartkę papieru i wysłałam ją za pomocą sowy.
- Wiesz, ja już może się będę zbierać. Może Harry już wrócił.
 - Nie zostań jeszcze.
- Muszę iść. Musimy jeszcze powtórzyć taki wypad.
- Pewnie. To pa.
- Pa- opowiedziała i teleportowała się. Zostałam sama. Najpierw rozpakowałam zakupy, a potem zaczęłam wszystko przymierzać. Muszę przyznać, że wyglądałam prześlicznie. Nowa Miona jest zajebista. Schowałam wszystko do szafy, oprócz mojej nowej sexownej piżamki, w którą się przebrałam. Wskoczyłam do łóżka i szybko zasnęłam.

***
Tydzień później

Dzisiaj zaczynam nową pracę. Tak przyjęli mnie. Jestem pediatrą. To dzisiaj chyba wraca mój sąsiad. I czemu ja go tak wyczekuje? Może to wielkie ciacho. No już nie ważne. Ubrałam się w czarną sukienkę, czerwony sweterek i czarne szpilki. Poszłam sobie zrobić śniadanie. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał...
- Malfoy!
- Granger! To ty jesteś moją nową sąsiadką?
- Jak widać. To jednak ty tu mieszkasz. No nie. Jeszcze tego mi brakowało.
- A ty co? Zaczynasz nowe życie, bo zerwaniu z Weasleyem?
- Skąd to wiesz?
- Czytałem Proroka Codziennego.
- No tak. Teraz pewnie będziesz miał kolejny powód do wyświewania mnie. 
- Nie jestem JUŻ taki. Zresztą jak Weasley mógł to zrobić takiej lasce- kiedy zdał sobie sprawę, z tego co powiedział zatkał sobie twarz dłońmi
- To może ja już pójdę. Do zobaczenia sąsiadeczko.
- Do zobaczenia sąsiedzie- kiedy zamknęłam drzwi, wybuchnęłam śmiechem. Malfoy nazwał mnie laską? Świat jest coraz bardziej dziwniejszy. Wzięłam torebkę i popędziłam do kliniki, w której miałam zacząć pracę. Po 5 minutach byłam na miejscu. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do mojego gabinetu i ubrałam się w kitel. Nie miałam za dużo pacjętów dzisiaj, więc miałam luzy. O godzinie 15 skończyłam pracę. Wyszłam z kliniki i poszłam do domu. 5 minut po moim przyjściu usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Hey Granger.
- Malfoy!
- Mam takie pytanie. Tylko mnie nie wyśmiej.
- No jakżebym mogła.
- Bardzo śmieszne. No dobra. Może byś.. yy.. może byś..
.- No mów w końcu.
- Możebyśwpadładomniedzisiajnakolację.
- A możeby tak wolniej?
- Czy mogłabyś wpaść do mnie dzisiaj na kolację?
- Ty zapraszasz mnie na kolacje? I to do siebie?
- No tak. Jak nie chcesz, to trudno.
- Nie, nie. Pewnie wpadnę. Tylko mnie szlamą nie nazywaj.
- Nie zamierzam. To wpadnij o 18. 
- Ok. To do zobaczenia
- Do zobaczenia- poszedł do siebie, a ja zatrzasnęła drzwi. IDĘ NA KOLACJĘ DO MALFOYA! Świat naprawdę jest coraz dziwniejszy. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Ginny.- Miona. Ja było w pracy?
- Idę na kolacje do Malfoya. To on jest moim sąsiadem!
- CO?!
- To! A w pracy super.
- Jak to?! On cię zaprosił?!
- No tak. Jestem w szoku!
- Ej, a może on wiedział, że ty będziesz tu mieszkać. 
- Może. I może o to o to chodziło Zabiniego?
- No właśnie. Zapytaj się go. 
- Tak zrobię. Mam 3 godziny. Co mam ubrać?!
- Hmm, mam się do siebie teleportować?
- Nie trzeba.
- Ok. To ubierz tą szałową sukienkę.
- O NIE! Ona jest za krótka!
- Ale Malfoyowi się na pewno spodoba.
-No i co z tego?!- Miona !
- Ok, ok. A co z fryzurą?
- Zepnij.- To ja się już szykuję.
- Powodzenia.
 - Nie dziękuję- odpowiedziałam i rozłączyłam się. Poszłam do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel. Następnie wzięłam się za włosy. Upięłam je. Następnie zrobiłam  makijaż. Muszę przyznać, że wyszło super. Przeniosłam się do sypialni, w której stała moja wielka szafa. Wywaliłam wszystkie ciuchy i zaczęłam szukać idealnej sukienki. Niby miałam ubrać tą co Ginny mówiła, ale jakaś taka zbyt wyzywająca była. Po długim, chyba godzinnym namyśle zdecydowałam.Wybrałam taki zestaw. Muszę przyznać, że wyglądałam nieziemsko. Do kolacji zostało 10 minut, więc wzięłam kluczę i wyszłam z mieszkania. Powoli podeszłam do jego drzwi. Zapukałam. Po chwili otworzył.
- Granger. Wyglądasz.... Wyglądasz.... WOW!
- Dzięki Malfoy- pokazał ręką żebym weszła, więc to zrobiłam.
- Usiądź. Zaraz podam- muszę przyznać, że mieszkanie ma nawet ładniejsze ode mnie. Usiadłam przy drewnianym stole. Po chwili Malfoy podał jedzenie. Byłam zaskoczona. Podał nadziewanego kurczaka z ziemniakami i sałatką. Do tego czerwone wino.
- Tylko mi nie mów, że sam to zrobiłeś.
- Sam, sam. Mam nadzieję, że będzie ci smakować- nałożyłam sobie na talerz i zaczęłam konsumować.
- Bardzo dobre. Mam pytanie?
- Jakie?
- Czy ty wiedziałeś, że ja będę twoją sąsiadką?
- Nie. Rick powiedział, że będzie to ładna laska. I się nie pomylił. A co?
- Oj Malfoy przez te kilka lat coś ci się stało. No bo wiesz, kiedy byłam na zakupach z Ginny, to spotkałyśmy Zabiniego i powiedział, że niedługo się z tobą spotkam.
- Nie pomylił się. 
- Słyszałam, że jesteś właścicielem mugolskiego banku. -
 Zaskoczona?
- I to bardzo. A ty dalej jesteś magomedykiem?
- Nie. Teraz jestem pediatrą. Wiesz kto to prawda?
- No wiem, wiem. Trochę się już poznałem na tym mugolskim świecie
,- Malfoy, czemu ty jesteś dla mnie miły?
- Ja sam nie wiem. Zmieniłem się. 
- Ludzie się nie zmieniają od tak.
- Cuda się zdarzają
.- Cudem jest chyba to, że ty żony nie masz. No chyba, że masz.
- Nie, nie mam. Nie mam nawet dziewczyny. 
- Dziwne.
- Niby czemu?
- No bo wyglądasz tak- odpowiedziałam, na co on tylko się zaśmiał.
- Nie chcę jakiejś głupiej blondynki. Wolę mądrą brunetkę.
- Tylko gdzie ty taką znajdziesz?
- Hmm. Pewnie jest bliżej, niż myślę.
- Na pewno. 
- Mam nadzieję, że po dzisiejszej kolacji nie będziemy już wrogami.- wybuchnęłam śmiechem. Co się mu stało? W sumie było by mi to na rękę.
- Dziwnie to słyszeć z ust faceta, który w szkole ciągle nazywał cię szlamą.
- Ja wiem...i... no...yy...
- No...
- Przepraszam.
- SŁUCHAM?!
- Nie każ mi tego powtarzać. 
- Ja chyba śnię. Obudźcie mnie ludzie
- Nie śnisz Granger. 
- Jasne, jasne. A to nie przypadkiem Draco Malfoy nigdy nie przeprasza. Zwłaszcza szlam.
- To był stary Malfoy.
- Ale lud...
- Ludzie się tak bardzo nie zmieniają. No a jednak. Jak nie chcesz uwierzyć w te zmiany, to twój problem.
- Mam nadzieję, że nie będę później tego żałować.
- Czyli, że..
- Czyli, że mogę ci odpuścić winy. Ale mnie nie zawiedź.
- Spokojnie, Nie zawiodę cię.
- Pożyjemy zobaczymy.
- Chcesz jeszcze wina?
- Tak, poproszę- podałam mu mój kieliszek, a on napełnił go winem. I tak rozmawialiśmy przez cały wieczór. Kto by pomyślał, że tak dobrze będzie mi się rozmawiało z moim wrogiem nr.1. Poprawka z moim byłym wrogiem numer 1. Po 23 postanowiłam pójść do siebie. Przebrałam się i zmyłam makijaż i zmęczona padłam na łóżko. Szybko zasnęłam.

Informacje

Obserwatorzy