niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 2


Kto by pomyślał, że dzisiaj obudziłam się o 10. Ale spało mi się cudownie. Wstałam i podeszłam do szafy."Ale ja mam beznadzieje ciuchy. Muszę iść dzisiaj na zakupy. Może namówię Ginny". Wyciągnęłam z szafy jeansy i czarną koszulkę i poszłam wiąć długą, odprężającą kąpiel. Siedziałam w wannie chyba z pół godziny. Kiedy wyszłam ubrałam się i poszłam zrobić śniadanie. Zdecydowałam się na tosty. Po śniadaniu zadzwoniłam do Ginny.
- Cześć Miona. Co tam?- Hey Ginny. Nie wybrałabyś się ze mną na zakupy dzisiaj?
- Pewnie. O której ci pasuje?
- No wiesz. Ja jestem cały czas wolna. A tobie?- Może być o 12?
- Ok. To spotkajmy się w tej naszej galerii o 12
.- To do zobaczenia.
- Pa. Będę czekać w naszej ulubionej kawiarni- rozłączyłam się. Zostały mi dwie godziny. I co by tu robić?  Postanowiłam  się przejść. Wzięłam torebkę  i klucze i zjechałam na dół. Poszłam do parku. Biegało tu dużo dzieci i było troszkę głośno. Usiadłam na jednej z ławek. Wzięłam książkę, którą zabrałam z domu i zaczęłam czytać. Niestety nie było mi to dane, gdyż usiadłam na ławce obok placu zabaw. Wstałam i skierowałam się w stronę galerii. Oczywiście miałam jeszcze dużo czasu, ale chciałam spokojnie napić się kawy. Droga nie była długa. Zajęła mi z 10 minut. Weszłam do środka i skierowałam się do mojej ulubionej kawiarni, w której miałam czekać na Ginny. Usiadłam przy stoliku i zamówiłam Latte. Postanowiłam znowu zaglądnąć do książki. Nagle zobaczyłam Rona. Już chciałam uciec, ale na moje nieszczęście zauważył mnie. Najpierw podeszła do mnie kelnerka z moją kawą, a potem on. Nie było odwrotu.
- Miona, ja...- Tak mówią do mnie tylko przyjaciele Ronaldzie.
- Przepraszam cię. Ja nie chciałem żeby tak wyszło... Proszę wybacz mi. -
 Nie. A teraz wybacz jestem zajęta. Idź do swojej blondyny.
- A jest chociaż szansa, że pozostaniemy przyjaciółmi?
- Nie wiem, czy chcę mieć przyjaciela, któremu nie ufam.
- Proszę. Ja poczekam. Ja cię kocham.
- Nie czekaj. Nie wrócę już do ciebie. Ja już.. ja.. Ja już cię nie kocham!
- Ja wiem, że zawaliłem, ale Miona...
- Ronaldzie odejdź. Narazie nie chcę cię znać. Żegnam.
- Ale...- Nie ma żadnego ale. Idź już.
- Jak chcesz. Żebyś potem nie żałowała
.- Nie będę. Nie martw się. Lepiej mi się będzie żyło bez ciebie- nie opowiedział, tylko sobie poszedł. Napiłam się kawy. W zasadzie wolałabym się napić Ognistej, ale zaraz jestem umówiona z Ginny. Co on tutaj robił? Zniszczył mi super dzień. No, ale koneic. Powiedziałam mu, to co miałam mu powiedzieć i mam nadzieję, że nie będzie mnie już nachodził. Nowe życie bez Rona. O tak. Po pół godzinie przyszła Ginny.
- Długo czekasz?- Przyszłam wcześniej. Ron tu był.
- Jak to?! Skąd on wiedział, że tu jesteś?
- Nie wiem. Zdenerwował mnie tylko.
- Może... Ale... Nie on nie mógł...
- O co chodzi?- Powiedziałam Harremu, że jadę z tobą do galerii na zakupy i mnie na chwilę zatrzymał. Może powiedział mu.
- Przecież to chyba logiczne, że nie chcę go widzieć! I na pewno do niego nie wrócę! Powiedz swojemu narzeczonemu, żeby się nie wtrącał. Idziemy na te zakupy?
- Pewnie. Chodź- weszłyśmy do pierwszego sklepu.
- To co masz zamiar kupić?
- Coś szałowego. O co powiesz na to- wzięłam czarną sukienkę mini.
- Fajna. Ale coś mi do ciebie nie pasuje.
- No, bo nie ma już starej Hermiony Granger, narzeczonej Ronalda Weasleya. Jest nowa Miona.
 - Już lubię nową Mionę, chodzącą w takich ubraniach.
 - Biorę to i to. Może jeszcze to. 
- No nieźle, nieźle- poszłyśmy do kasy. Kupiłam wszystkie rzeczy, które zamierzałam. Weszłyśmy do następnego. W sklepie spotkałyśmy....
- Miona, czy to nie Zabini?- Rzeczywiście. Dziwne, że nie uganiają się za nim fanki.
- No tak. On jest modelem tak?
- Tak- chyba nas zobaczył, bo podszedł do nas.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? Granger i Weasley. 
- Zabini. Bardzo dawno cię nie widziałyśmy. Kto by pomyślał, że jesteś modelem w mugolskim świecie,
- No widzisz. Słyszałam, że rozstałaś się z rudym. Zdradził cię?
- A ty skąd wiesz?- zapytałam zdziwiona.
- W Proroku Codziennym pisali. Na jego miejscu, bym tego nie robił. Żadna go teraz nie zechce. W zasadzie to czemu ty go chciałaś?
- Nie twój interes Zabini. A gdzie masz Malfoya?
- Tak bardzo się za nim stęskniłaś?
- Nie. Po prostu jestem ciekawa, czym największy arystokratycznym dupek się zajmuje.
- Ta jasne. Jest właścicielem mugolskiego banku- na te słowa wybuchnęłam śmiechem
.- Na serio? Malfoy i mugolski bank?
- Tak. Mugole dają mu nieźle zarobić. Byłby tu teraz ze mną na zakupach, ale niestety wyjechał w interesach. Ale nie martw się. Na pewno niedługo się spotkacie
- A to niby czemu?
- Bo na pewno się za nim stęskniłaś.
- Ostatnią rzeczą, której mi brakuje to spotkanie tej tlenionej fretki.
- Z pewnością. A teraz wybaczcie, ale muszę już iść. Do zobaczenia.
- Yhy
.- Co to było?- zapytała Ginn, kiedy już sobie poszedł.
- A bo ja wiem. I jeszcze to do zobaczenia.
 - Coś mi się wydaje, że oni coś kombinują.
- Z Malfoyem? Co ty. Na pewno Malfoy nie chciałby oglądać takiej szlamy, jak ja.
- No ja nie wiem. Teraz jak zmieniasz swoje życie, to może..
.- Może co?- Nic, nic. Chodź wybierzemy ci jeszcze coś fajnego- powiedziała i pociągnęła mnie w stronę wieszaków. Chodziłyśmy tak jeszcze z dwie godziny, aż postanowiłyśmy pójść coś zjeść. Byłam cała obładowana torbami, więc najpierw poszłyśmy do jakiegoś cichego zaułku i odesłałam moje rzeczy do domu. Potem usiadłyśmy w jednej z restauracji i zamówiłyśmy jakieś jedzenie.
- Ginn, chyba zmienię pracę
.- Co?! Ale dlaczego? Przecież ją lubisz, czemu chcesz ją zmieniać.
- Tak będzie lepiej. 
- Jak chcesz? A co byś robiła? Rozumiem, że w mugolskim Londynie.
- Tak. Nie wiem. Spróbuję czegoś poszukać. Może zatrudnię się w szpitalu.
- Wielka zmiana zawodu, to by nie była. Jak chcesz. Jak coś znajdziesz, to mi powiedz. Tylko nie zatrudniaj się w banku u Malfoya.
- Takiego zamiaru to nie mam. Jeszcze by mi tego brakowało. Co ty masz z tym Malfoyem?
- Nic. Ale bylibyście ładną parą. No oczywiście, gdyby on nie był Malfoyem- na te słowa wybuchnęłam śmiechem. Ja i Malfoy? No dobra może i jest przystojny, o ile się nie zmienił, no ale charakter to on ma okropny
- A jak tam twój sąsiad? Wrócił już?
- Nie. Chyba nie. Dobra nie mówmy już o mnie. Pogadajmy o tobie
.- A co tu jest do gadania?- No chyba dużo. Jak ci się układa z Harrym?
- On strasznie dużo pracuje. Przychodzi wieczorem i praktycznie nie ma dla mnie czasu. Ale jest ok.
- To okropne. Rozmawiałaś o tym z nim?
- Nie. I nie zamierzam. Na razie jest dobrze, tak jak jest
.- Jak chcesz. Chyba, że chcesz, żebym ja z nim porozmawiała?
- Dzięki Miona, ale wolę żeby wszystko było tak samo. Chociaż nie jest to idealny związek, ale go kocham.
- Na pewno. Mam nadzieję, że on kocha ciebie.
- Co masz na myśli?
- Nie nic.
 - Czy ty wiesz coś, czego ja nie wiem?
- Nie no co ty. Tak mi się tylko powiedziało- w tym momencie, kelnerka przyniosła nam zamówione dania. Ja zamówiłam makaron z kurczakiem, a ruda sałatkę.-
 A właśnie. Bo jak wtedy się pytałam, to nie potrafiłaś mi odpowiedzieć. Ustaliliście już datę ślubu?
- Jeszcze nie. Ale Harremu się jakoś do tego nie śpieszy.
- Porozmawiaj z nim.
- Może to jest dobry pomysł. Ale wiesz, może tak jest lepiej.
 - Czemu?- Bo jak coś nie wyjdzie, to łatwiej będzie to skończyć.
- CO?! - No bo widzisz. Jakby on mnie zdradził, tak jak Ron ciebie, to łatwiej byłoby mi się z nim rozstać. Rozumiesz prawda?
- No tak. Ale nie sądzę, że Harry byłby do tego zdolny.
- A pomyślałabyś, że Ron by był do tego zdolny?
- No nie.- No właśnie.
- Ale i tak twierdzę, że coś takiego się nie wydarzy- powiedziałam i skończyłam jeść mój makaron. Ginny też już skończyła.- To co? Może wpadniesz do mnie na kawę?
- Jasne.
- Tylko najpierw może skoczymy do spożywczego, bo praktycznie nic nie mam.
- Ok. To chodź-  Wyszłyśmy z galerii i poszłyśmy do najbliższego sklepu. Zrobiłam zakupy i poszłyśmy do mnie. Zrobiłam kawę i usiadłyśmy spokojnie na mojej sofie. Wzięłam laptopa i razem z rudą próbowałyśmy znaleźć mi pracę.
- Co powiesz na sprzedawcę w sklepie odzieżowym?
- Ginn chcę mieć pożądną pracę a nie. Poza tym nie mam kwalifikacji.
- Zawsze można sobie je wyczarować- zaśmiałyśmy się obie.
- O coś dla ciebie. Pediatra. Co ty na to?
- To rzeczywiście dobry pomysł. Jutro się tam zgłoszę. Nawet blisko mam. 
- Super. Jeszcze musisz złożyć wymówienie w Mungu.
- Zaraz wyślę. Mam już napisane- wzięłam kartkę papieru i wysłałam ją za pomocą sowy.
- Wiesz, ja już może się będę zbierać. Może Harry już wrócił.
 - Nie zostań jeszcze.
- Muszę iść. Musimy jeszcze powtórzyć taki wypad.
- Pewnie. To pa.
- Pa- opowiedziała i teleportowała się. Zostałam sama. Najpierw rozpakowałam zakupy, a potem zaczęłam wszystko przymierzać. Muszę przyznać, że wyglądałam prześlicznie. Nowa Miona jest zajebista. Schowałam wszystko do szafy, oprócz mojej nowej sexownej piżamki, w którą się przebrałam. Wskoczyłam do łóżka i szybko zasnęłam.

***
Tydzień później

Dzisiaj zaczynam nową pracę. Tak przyjęli mnie. Jestem pediatrą. To dzisiaj chyba wraca mój sąsiad. I czemu ja go tak wyczekuje? Może to wielkie ciacho. No już nie ważne. Ubrałam się w czarną sukienkę, czerwony sweterek i czarne szpilki. Poszłam sobie zrobić śniadanie. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał...
- Malfoy!
- Granger! To ty jesteś moją nową sąsiadką?
- Jak widać. To jednak ty tu mieszkasz. No nie. Jeszcze tego mi brakowało.
- A ty co? Zaczynasz nowe życie, bo zerwaniu z Weasleyem?
- Skąd to wiesz?
- Czytałem Proroka Codziennego.
- No tak. Teraz pewnie będziesz miał kolejny powód do wyświewania mnie. 
- Nie jestem JUŻ taki. Zresztą jak Weasley mógł to zrobić takiej lasce- kiedy zdał sobie sprawę, z tego co powiedział zatkał sobie twarz dłońmi
- To może ja już pójdę. Do zobaczenia sąsiadeczko.
- Do zobaczenia sąsiedzie- kiedy zamknęłam drzwi, wybuchnęłam śmiechem. Malfoy nazwał mnie laską? Świat jest coraz bardziej dziwniejszy. Wzięłam torebkę i popędziłam do kliniki, w której miałam zacząć pracę. Po 5 minutach byłam na miejscu. Pielęgniarka zaprowadziła mnie do mojego gabinetu i ubrałam się w kitel. Nie miałam za dużo pacjętów dzisiaj, więc miałam luzy. O godzinie 15 skończyłam pracę. Wyszłam z kliniki i poszłam do domu. 5 minut po moim przyjściu usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Hey Granger.
- Malfoy!
- Mam takie pytanie. Tylko mnie nie wyśmiej.
- No jakżebym mogła.
- Bardzo śmieszne. No dobra. Może byś.. yy.. może byś..
.- No mów w końcu.
- Możebyśwpadładomniedzisiajnakolację.
- A możeby tak wolniej?
- Czy mogłabyś wpaść do mnie dzisiaj na kolację?
- Ty zapraszasz mnie na kolacje? I to do siebie?
- No tak. Jak nie chcesz, to trudno.
- Nie, nie. Pewnie wpadnę. Tylko mnie szlamą nie nazywaj.
- Nie zamierzam. To wpadnij o 18. 
- Ok. To do zobaczenia
- Do zobaczenia- poszedł do siebie, a ja zatrzasnęła drzwi. IDĘ NA KOLACJĘ DO MALFOYA! Świat naprawdę jest coraz dziwniejszy. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Ginny.- Miona. Ja było w pracy?
- Idę na kolacje do Malfoya. To on jest moim sąsiadem!
- CO?!
- To! A w pracy super.
- Jak to?! On cię zaprosił?!
- No tak. Jestem w szoku!
- Ej, a może on wiedział, że ty będziesz tu mieszkać. 
- Może. I może o to o to chodziło Zabiniego?
- No właśnie. Zapytaj się go. 
- Tak zrobię. Mam 3 godziny. Co mam ubrać?!
- Hmm, mam się do siebie teleportować?
- Nie trzeba.
- Ok. To ubierz tą szałową sukienkę.
- O NIE! Ona jest za krótka!
- Ale Malfoyowi się na pewno spodoba.
-No i co z tego?!- Miona !
- Ok, ok. A co z fryzurą?
- Zepnij.- To ja się już szykuję.
- Powodzenia.
 - Nie dziękuję- odpowiedziałam i rozłączyłam się. Poszłam do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel. Następnie wzięłam się za włosy. Upięłam je. Następnie zrobiłam  makijaż. Muszę przyznać, że wyszło super. Przeniosłam się do sypialni, w której stała moja wielka szafa. Wywaliłam wszystkie ciuchy i zaczęłam szukać idealnej sukienki. Niby miałam ubrać tą co Ginny mówiła, ale jakaś taka zbyt wyzywająca była. Po długim, chyba godzinnym namyśle zdecydowałam.Wybrałam taki zestaw. Muszę przyznać, że wyglądałam nieziemsko. Do kolacji zostało 10 minut, więc wzięłam kluczę i wyszłam z mieszkania. Powoli podeszłam do jego drzwi. Zapukałam. Po chwili otworzył.
- Granger. Wyglądasz.... Wyglądasz.... WOW!
- Dzięki Malfoy- pokazał ręką żebym weszła, więc to zrobiłam.
- Usiądź. Zaraz podam- muszę przyznać, że mieszkanie ma nawet ładniejsze ode mnie. Usiadłam przy drewnianym stole. Po chwili Malfoy podał jedzenie. Byłam zaskoczona. Podał nadziewanego kurczaka z ziemniakami i sałatką. Do tego czerwone wino.
- Tylko mi nie mów, że sam to zrobiłeś.
- Sam, sam. Mam nadzieję, że będzie ci smakować- nałożyłam sobie na talerz i zaczęłam konsumować.
- Bardzo dobre. Mam pytanie?
- Jakie?
- Czy ty wiedziałeś, że ja będę twoją sąsiadką?
- Nie. Rick powiedział, że będzie to ładna laska. I się nie pomylił. A co?
- Oj Malfoy przez te kilka lat coś ci się stało. No bo wiesz, kiedy byłam na zakupach z Ginny, to spotkałyśmy Zabiniego i powiedział, że niedługo się z tobą spotkam.
- Nie pomylił się. 
- Słyszałam, że jesteś właścicielem mugolskiego banku. -
 Zaskoczona?
- I to bardzo. A ty dalej jesteś magomedykiem?
- Nie. Teraz jestem pediatrą. Wiesz kto to prawda?
- No wiem, wiem. Trochę się już poznałem na tym mugolskim świecie
,- Malfoy, czemu ty jesteś dla mnie miły?
- Ja sam nie wiem. Zmieniłem się. 
- Ludzie się nie zmieniają od tak.
- Cuda się zdarzają
.- Cudem jest chyba to, że ty żony nie masz. No chyba, że masz.
- Nie, nie mam. Nie mam nawet dziewczyny. 
- Dziwne.
- Niby czemu?
- No bo wyglądasz tak- odpowiedziałam, na co on tylko się zaśmiał.
- Nie chcę jakiejś głupiej blondynki. Wolę mądrą brunetkę.
- Tylko gdzie ty taką znajdziesz?
- Hmm. Pewnie jest bliżej, niż myślę.
- Na pewno. 
- Mam nadzieję, że po dzisiejszej kolacji nie będziemy już wrogami.- wybuchnęłam śmiechem. Co się mu stało? W sumie było by mi to na rękę.
- Dziwnie to słyszeć z ust faceta, który w szkole ciągle nazywał cię szlamą.
- Ja wiem...i... no...yy...
- No...
- Przepraszam.
- SŁUCHAM?!
- Nie każ mi tego powtarzać. 
- Ja chyba śnię. Obudźcie mnie ludzie
- Nie śnisz Granger. 
- Jasne, jasne. A to nie przypadkiem Draco Malfoy nigdy nie przeprasza. Zwłaszcza szlam.
- To był stary Malfoy.
- Ale lud...
- Ludzie się tak bardzo nie zmieniają. No a jednak. Jak nie chcesz uwierzyć w te zmiany, to twój problem.
- Mam nadzieję, że nie będę później tego żałować.
- Czyli, że..
- Czyli, że mogę ci odpuścić winy. Ale mnie nie zawiedź.
- Spokojnie, Nie zawiodę cię.
- Pożyjemy zobaczymy.
- Chcesz jeszcze wina?
- Tak, poproszę- podałam mu mój kieliszek, a on napełnił go winem. I tak rozmawialiśmy przez cały wieczór. Kto by pomyślał, że tak dobrze będzie mi się rozmawiało z moim wrogiem nr.1. Poprawka z moim byłym wrogiem numer 1. Po 23 postanowiłam pójść do siebie. Przebrałam się i zmyłam makijaż i zmęczona padłam na łóżko. Szybko zasnęłam.

3 komentarze:

  1. Ale slodziasty!!!! A ten zestaw wymiata :P Ale super serio szybko dodawaj następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Alee cuudny :D Już jestem ciekawa co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń

Informacje

Obserwatorzy