niedziela, 22 września 2013

Miniaturka.

Spacerowanie po Londynie w nocy nie było dobrym pomysłem. Zwłaszcza, jeśli nie miało się przy sobie różdżki. Właściwie nie miałam nic przy sobie. Za wyjątkiem kluczy. Nie potrzebowałam niczego innego, bo wracałam od Ginny i Blaisa. Tak są razem i są bardzo szczęśliwi. Mieszkam kilka ulic od nich więc mam do nich blisko. Stwierdziłam zatem:" Po co mi różdżka". Jednak teraz bardzo by mi się przydała. Bowiem weszłam w najniebezpieczniejszą cześć mojej trasy. Park w nocy był straszny. Drzewa stawały się upiorne, a małe światła nie dawały wcale oświetlenia. Nagle usłyszałam jakiś hałas. Odwróciłam się i zobaczyłam dwójkę facetów, zbliżających się w moją stronę. Byli ubrani w czarne dresy, co nie wróżyło nic dobrego. Zaczęłam iść coraz szybciej, jednak nie ułatwiały mi tego szpilki. Na moje nieszczęście zahaczyłam o coś i runęłam na ziemię. Podeszli do mnie.
- No proszę. Kogo my tu mamy. Niezła laska z ciebie. Co tu robisz sama?- spytał jeden z nich
 i kucnął koło mnie. Dotknął dłonią mojej twarzy, a ja natychmiast się od niego odsunęłam. Próbowałam wstać, ale popchnął mnie na ziemię.
- Co ty na to Joe, żeby się trochę zabawić?- powiedział ze złowieszczym uśmiechem.
- Jasne- odparł. Ruszyli na mnie oboje. Próbowałam się szarpać, krzyczeć, ale to nic nie dało. Byłam sama. Nikogo nie było w pobliżu, kto mógłby mi pomóc. Zacisnęłam mocno powieki. Łzy popłynęły mi po policzkach. Czekałam na najgorsze. Jednak nic się nie wydarzyło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mężczyznę, który się z nimi szarpał. Nagle wyciągnął różdżkę i rzucił na nich Drętwotę. Po chwili oboje leżeli nieruchomo. Tajemniczy czarodziej podszedł do mnie.
- Nic ci się nie stało?- zapytał. Uniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy. Doznałam szoku.
- Malfoy?!
- Granger?!- był również zaszokowany. Pewnie nie spodziewał się mnie. Zresztą na pewno tak było. Ja, pracownica Ministerstwa Magii chodząca po mieście w nocy bez różdżki. To było bardzo nieodpowiedzialne.
- Pewnie teraz żałujesz, że uratowałeś szlamę - prawie krzyknęłam. Rozpłakałam się. Spojrzał nam mnie swoimi pięknymi oczami. STOP! O czym ja myślę. Chwycił mnie w stalowym uścisku. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Już po wojnie zmieniły się moje stosunki do niego. Wiedziałam, że się zmienił. Niestety nie widziałam go od tamtego czasu.
- Nie mów tak Granger. Nie obchodzi mnie już czystość krwi. Nie mogę jednak zrozumieć, co robisz tutaj sama, bez różdżki- szepnął mi do ucha.
- Wracałam od Ginny i Blaisa i..- nie mogłam. Gdyby nie on. Łzy dalej leciały mi po policzkach.
- Nie płacz Granger. A teraz chodź- pociągnął mnie za sobą. Szliśmy w ciszy, aż w końcu dotarliśmy do mojego apartamentowca. Weszliśmy do środka. Nie wiedziałam, że on wie gdzie ja mieszkam. Jednak zatrzymał się przed innym mieszkaniem. Wyciągnął  klucze i otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. Czy on mieszkał tam gdzie ja ?! Od kiedy?!
- Ty tu mieszkasz?- zapytałam wchodząc.
- Dopiero dzisiaj się wprowadziłem- powiedział. Mieszkanie było fantastycznie urządzone. Nic dziwnego. W końcu to Malfoy. Wszystko idealnie współgrało ze sobą. Salon był połączony
 z kuchnią. Czarne meble fantastycznie współgrały z zielono-srebrnymi dodatkami. Prawdziwy Ślizgon.
- Ładnie tu- powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego.
- Dziękuję. Już ci lepiej ?
- Tak- usiadłam na sofie, a on obok mnie. Najpierw jednak przyniósł dwa kieliszki i wino. Jednej podał mi.
- Co robiłeś o tej godzinie w parku?- wypaliłam.
- Poszedłem na spacer. Jak widać dobrze zrobiłem- zawstydziłam się. Było mi strasznie głupio.
- Dziękuję.
- Nie ma za co- posłał mi bardzo szczery uśmiech. Nie sądziłam, że stać go na coś takiego. Rzeczywiście nie był tym samym Malfoy'em. Był zupełnie innym człowiekiem.
- Zmieniłeś się Malfoy- powiedziałam. Nie tylko z zachowania. Wygląd też uległ zmianie. Bardzo zmężniał. Stał się prawdziwym mężczyzną. Idealnym.
- Ty też Granger. Słyszałem, że pracujesz w Ministerstwie.
- Tak. A ty ?
- Mam swoją firmę. Bardzo dobrze prosperującą.
- Widać- odparłam.
- Jesteś jeszcze z Weasley'em?- wypalił nagle. Zaszokował mnie. Myślałam, że zna odpowiedź.
- Nie wyszło nam. Teraz jestem sama. A ty ? Parkinson czy Greengrass?
- Żadna. Tak jak ty jestem sam- nie wiem dlaczego, ale ucieszyłam się z tego powodu. Od razu stałam się jakaś  taka weselsza. Blondyn chyba to zauważył, bo uśmiechnął się pod nosem. Dopiłam moje wino i odstawiłam kieliszek.
- Będę się już zbierać. Nie będę ci dłużej na głowie siedzieć.
- Mi to wcale nie przeszkadza. Możesz siedzieć ile chcesz- zaśmiałam się, jednak wstałam
 i skierowałam się do wyjścia. Poszedł za mną. Odwróciłam się kiedy byłam już przy drzwiach. Stał za mną, co spowodowało, że na niego wpadłam. Spojrzałam w jego stalowe oczy i powiedziałam:
- Do zobaczenia- nachylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
- Mam nadzieję, że to szybko nastąpi- zamarłam. Nie spodziewałam się tego. A zwłaszcza, że potem pocałował mnie w policzek. Zszokowana wyszłam z jego mieszkania.

***
Czytanie książki w parku jest moim ulubionym zajęciem. Zawsze siadam na mojej ulubionej ławce
i wgłębiam się w lekturę. Tak było i dziś. Już od jakiejś godziny czytałam bardzo ciekawy kryminał. Nie mogłam się od niego oderwać. Dopiero, kiedy poczułam, że obok mnie ktoś usiadł oderwałam głowę i spojrzałam w stronę przybysza.
- Nie wiedziałem, że lubisz kryminały Granger.
- Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz Malfoy- odpowiedziałam.
- To muszę się dowiedzieć - uśmiechnął się tajemniczo i wyrwał mi książkę z ręki. Wywróciłam teatralnie oczami i próbowałam odzyskać moją własność.
- Oddam ci ją, jeśli zjesz ze mną kolacje- spojrzałam na niego zdziwiona, ale się zgodziłam- To o 18 u mnie- powiedział i odszedł z moją książką. Nie pozostało mi nic innego, tylko iść do domu. Po drodze spotkałam jednak Diabełka.
- Cześć Mionka. Dawno się nie widzieliśmy.
- Zaledwie wczoraj- pokazałam mu język- Co tak sam chodzisz? Gdzie masz Ginny?
- Pojechała do rodziców, a ja idę do Draco. Kupił sobie mieszkanie w tym samym bloku, co ty.
- Wiem- odpowiedziałam bardziej do siebie.
- Jak to wiesz?
- Dłuższa historia. To chodźmy razem, bo ja i tak idę już do domu- ruszyliśmy w stronę mojego apartamentowca.
- Pasowałabyś do Smoka- wypalił nagle. Lekko się uśmiechnęłam- Powinnaś się za niego brać- teraz to wybuchnęłam śmiechem- Nie wiem z czego się tak śmiejesz- powiedział i również zaczął się śmiać. W końcu dotarliśmy, więc pożegnałam się z Diabełkiem i poszłam do siebie. Zostały mi trzy godziny na przygotowanie się.

***
Ostanie poprawki i byłam gotowa. Ubrałam piękną, czarną sukienkę . Do tego założyłam czerwone dodatki. Włosy wyprostowałam i zostawiłam rozpuszczone. Ogólnie wyglądałam bardzo ładnie.
 O 17:50 stanęłam przed jego drzwiami. Zapukałam. Otworzył mi po chwili.
- Jestem- odpowiedziałam.
- Wyglądasz pięknie- powiedział i wpuścił mnie do środka. Zobaczyłam pięknie zastawiony stół, a na nim pełno smakołyków. Wskazał mi ręką gdzie mam usiąść, po czym odsunął mi krzesło.
- Smacznego- odparł i zabraliśmy się do jedzenia. To było pyszne. Nie sądziłam, że on może tak genialnie gotować.
- To jest wspaniałe- stwierdziłam.
- Wiem o tym.
- Skromny to ty nie jesteś- pokazałam mu język.
- Masz ochotę na wino?- spytał po chwili. Kiwnęłam twierdząco głową. Przenieśliśmy się na sofę. Wzięłam kieliszek od niego i upiłam łyk.
- To oddasz mi tą książkę?
- Oddam. W swoim czasie. Teraz sobie porozmawiamy- delikatnie się uśmiechnęłam.
- Malfoy, to dziwne, że się aż tak zmieniłeś- wypaliłam nagle.
- No widzisz- odpowiedział.
- Ludzie się nie zmieniają od tak.
- Cuda się zdarzają
- Cudem jest chyba to, że ty żony nie masz. No chyba, że masz.
- Nie, nie mam. Nie mam nawet dziewczyny. 
- Dziwne.
- Niby czemu?
- No bo wyglądasz tak- odpowiedziałam, na co on tylko się zaśmiał.
- Nie chcę jakiejś głupiej blondynki. Wolę mądrą brunetkę.
- Tylko gdzie ty taką znajdziesz?
- Hmm. Pewnie jest bliżej, niż myślę.
- Na pewno- nie wiedzieć czemu, poczułam dziwne ukłucie w środku . Miał kogoś na oku. I to na pewno nie byłam ja.  STOP! Czy mi się podoba Malfoy? Jest przystojny i taki słodki. Zmienił się. Uratował mnie. Nie to nie może być prawda. Nie mogłam się w nim zakochać w ciągu jednego dnia. Ale przecież już wcześniej mi się podobał. Cholera.
- O czym ty tak myślisz?- ocknęłam się i spojrzałam na niego. Nawet nie wiedziałam kiedy usiadł koło mnie. Siedzieliśmy teraz stykając się ramionami. Przeszedł mnie dziwny dreszcz.
- A o niczym szczególnym- odpowiedziałam. Nie mogłam mu przecież powiedzieć, że chyba się
w nim zakochałam.
- Ty dalej jesteś z Rudzielcem?
- Jakbym dalej z nim była, to pewnie by mnie tu nie było- powiedziałam zgodnie z prawdą- Nigdy nie byłam z nim szczęśliwa. Nie pasowaliśmy do siebie- zauważyłam, że się uśmiechnął. Nie wiedziałam co to oznaczało.
- Lepiej się już czujesz?
- Tak. Dziękuję za pomoc.
- Nie ma za co- odpowiedział, po czym położył rękę na moim udzie. Nie odsunęłam się. Spojrzałam w jego piękne oczy. Zobaczyłam w nich troskę i... Miłość? Zaczął się do mnie zbliżać. Poczułam jego oddech na moim karku.
- Jesteś taka piękna- szepnął mi do ucha. Odwróciłam głowę w jego stronę i nasze usta wreszcie się spotkały. Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele. Całowaliśmy się bardzo namiętnie. Draco wziął mnie na ręce i przeniósł do sypialni, zamykając przy tym z trzaskiem drzwi.
 
***
Ten sam park, ta sama ławka. Tylko 5 lat później. Po raz kolejny czytałam tą samą książkę, kiedy mała Rose bawiła się liśćmi. Uwielbiała to robić. Odłożyłam na chwilę powieść i spojrzałam na moją córeczkę. Była bardzo podobna do swojego ojca. Piękne, długie, blond włosy i stalowe oczy. Po prostu skóra z niego zdjęta. Miała 5 latek, ale była bardzo mądra, jak na swój wiek. Rozpierała mnie duma, kiedy na nią patrzyłam.
- Tatuś!- krzyknęła i pobiegła do niego. Wziął ją na ręce i usiadł koło mnie na ławce.
- Co tam moja księżniczko?
- Dobze. Idę bukiecik zlobić- zeskoczyła z jego kolan i zajęła się sobą.
- Cześć kochanie- pocałował mnie w policzek.
- Jak było w pracy?- spytałam.
- Wszystko dobrze. Tęskniłem.
- Ja też- po chwili nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Fuu- nagle spadł na nas ogrom liści. To była Rose, która teraz biegała wokół ławki i łapała liście.
- Może wrócimy już do domu?- spytałam. Draco kiwnął głową, po czym wstał i wziął małą na ręce.
- No księżniczko. Wracamy już.
- Dobze- złapał mnie za rękę i razem skierowaliśmy się do domu. Byłam szczęśliwa. I pomyśleć, że to wszystko przez tragiczną noc...
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie skończyłam :) Przepraszam, że tak długo i że to nie jest rozdział :D Wybaczcie. Dodaje ją w ten szczególny dzień. 22 wrzesień. Urodziny Toma Feltona ♥ ♥ Także dedykuję ją jemu, choć nigdy jej nie przeczyta oraz Oli *_* Kooocham was ♥

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 27

Tydzień później...

- Pora zacząć kolejny spokojny dzień- powiedziałam wchodząc do mojego biura, w którym była już Katie. Teraz wszystko było idealnie.  Nie było już żadnej Astorii, która  mogła mnie zniszczyć. Usiadłam za biurkiem i zajęłam się pracą.  Jednak nie było mi to dane, bo po chwili drzwi się otworzyły i do środka weszła zapłakana Pansy. Oderwałam się od papierów, których nawet nie zdążyłam przeglądnąć i zapytałam:
- Co się stało?
- Mój klub...- wydukała i ponownie wybuchnęła płaczem.
- Co z nim ?
- Jego już nie ma. Ktoś go podpalił!- krzyknęła po chwili. Spojrzałam na nią z współczuciem. Jej małe królestwo spłonęło. To nie mogła być prawda.
- Kiedy to się stało ?
- Dzisiaj rano. Nie wiadomo, kto to zrobił.
- Kochanie nie uwierzysz, czego się właśnie dowiedziałem!- do środka wpadł Draco cały
w skowronkach. Lecz kiedy zobaczył Pansy przestał się uśmiechać- Co się stało?
- KLUB MI SPALILI!- wrzasnęła i po raz kolejny zalała się łzami.
- Kto ?! Zabije sukinsyna!
- Nie wiadomo- odparłam trzeźwo. Było mi strasznie żal Czarnej- Co takiego miałeś mi do powiedzenia- zwróciłam się do blondyna, zanim zaczęli by planować, jak znaleźć podpalacza, albo coś w tym stylu.
- Zostałem Ministrem Magii- odpowiedział, jakby nigdy nic. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Czy na pewno się nie przesłyszałam?
- CO ?! Naprawdę ?
- Tak. Shacklebolt mi przed chwilą powiedział, że rezygnuje. Ponoć wszyscy na mnie głosowali, więc od jutra jestem Ministrem.
- To gratuluje- powiedziała Parkinson. Przez chwilę byłam w szoku, ale w końcu się ocknęłam
i stanęłam obok niego. On przyciągnął mnie do siebie, a ja wpiłam się w jego usta. Trwaliśmy tak trochę, a potem oderwaliśmy się od siebie.
- Ja już pójdę. Muszę spotkać się z Deanem- i teleportowała się.
- Szkoda tego klubu.
- Na pewno szybko się odbuduje. Nie zapominajcie kim jesteśmy- do rozmowy wtrąciła się Katie. Zupełnie zapomniałam, że jest ona razem z nimi. Wzruszyłam ramionami i ponownie usiadłam za biurkiem. Blondyn rzucił tylko do zobaczenia i wyszedł. Zaczęłam wypełniać papiery.

***
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem. Wcześniej spotkaliśmy się jeszcze z Dafne i Teo, aby przedyskutować sprawę Pansy. Postanowiliśmy jakoś jej pomóc. Byliśmy jeszcze pod klubem. Wyglądał strasznie. Wszystko było spalone. To była robota czarodzieja. Na pewno. Ale Czarna nie miała, żadnych wrogów. Chyba. Zdecydowanie za dużo wrażeń, jak na jeden dzień. Ledwo usiadłam na sofie, a już rozległ się dzwonek do drzwi. Draco poszedł się kąpać, więc sama poszłam otworzyć. Okazało się, że to Ginny z Blaisem.
- Wy też macie jakieś kolejne wieści?- spytałam, wpuszczając ich do środka.
- Tak - popatrzyłam na nią zrezygnowana i udałam się do salonu. Para ruszyła za mną. Wyczarowałam butelkę Oginstej którą rozlałam do trzech szklanek i byłam gotowa na wszystko.
- Jestem w ciąży- odparła Ruda.  Akurat wtedy napiłam się, a więc ta informacja spowodowała, że wszystko wyplułam.
- CO?- krzyknęłam. Tego się nie spodziewałam. Tak samo, jak oni nie sądzili, że tak zareaguje. Szybko się oprzytomniałam i dodałam:- Jak fajnie. Gratuluje. Nie sądziłam, że tak szybko wam pójdzie- wszyscy się roześmiali.
- Uwierz, mi też trudno w to uwierzyć, ale stało się- odparł Diabełek.
- Co się stało?- do środka wszedł Smok. Usiadł koło mnie i wypił moją Ognistą, której w końcu nie dopiłam.
- Ginny jest w ciąży- odpowiedziałam. Na początku był w szoku, ale potem szok ustąpił miejsce zadowoleniu.
- To świetnie. Gratulacje. Słyszeliście o klubie Pansy ?
- Tak. To straszne- powiedziała Ruda.
- Powinniśmy coś zrobić! Może użyjemy czarów ?- zaproponował Blaise.
- No i jak to będzie wyglądało? Przecież to nie jest czarodziejska dzielnica. Tak nagle spalony budynek będzie odnowiony?
- W sumie masz rację Mionuś.
- Rany Blaise. Obiecałam rodzicom, że do nich wpadniemy teraz- Ginny aż poderwała się z miejsca. Zabini jednak niechętnie się podniósł.
- To do zobaczenia- odparła Weasley i razem z Diabełkiem się teleportowali.
- Tego się nie spodziewałem.
- No ja też nie. Chyba pójdę się położyć. Za dużo wrażeń- odparłam i poszłam na górę. Od razu rzuciłam się na łóżko, nie ściągając nawet butów. Dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek. Ginny
w ciąży! To dopiero szok. Może wydawać się to innym za szybko, ale jak dla mnie nie ma to znaczenia. Oczywiście mogli jeszcze trochę poczekać, ale teraz już nic nie da się zrobić. Wpadli. Najgorszą informacją dzisiejszego dnia była wiadomość o klubie Czarnej.  Wcale bym się nie zdziwiła, jakby teraz znowu coś się wydarzyło. I oczywiście wszystko musiałam wykrakać, bo po chwili do pokoju wszedł Draco z "miłą" wiadomością.
- Pansy przyszła. Jest w jeszcze gorszym stanie niż rano- i wyszedł. Niechętnie zwlekłam się z łóżka
i poszłam na dół. Rzeczywiście Parkinson była jeszcze bardziej zapłakana.
- Co się stało?- spytałam siadając blondynowi na kolanach.
- Wiem kto to zrobił !- zawyła.
- KTO?!- krzyknęłam równocześnie ze Smokiem.
- To był Dean!- zamarłam. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak on to mógł zrobić własnej dziewczynie. Widziałam, jak Draco zaciskał pięści. Musiałam zapanować nad jego gniewem.
- Ale jak to ? Opowiedz wszystko od początku.
- Przyszedł do mnie i powiedział, że razem z kolegami wczoraj przyszedł pod mój klub i oni go podpalili. Ponoć dużo wypili. On twierdzi, że nie podpalał tylko tam był. Ale mógł ich powstrzymać !- powiedziała, raczej opanowana. Już nie płakała. Na pewno była zdenerwowana, ale nie dała po sobie tego poznać.
- To okropne. Ale powiedział chociaż kto był z nim?
- Nie!- krzyknęła. Wzięła pozostawioną przeze mnie szklankę i cisnęła ją o ścianę. Rozbiła się na miliony kawałków. A wraz z nią Czarna. Po jej policzkach popłynęły kolejne łzy. Podeszłam do niej
i ją przytuliłam.
- Nie płacz. Wszystko będzie dobrze.
- Wcale, że nie. Straciłam dzisiaj i klub i chłopaka!- kolejna szklanka poszła w ruch.
- Może zostaniesz dzisiaj u nas na noc?- spytał Draco.
- Nie chcę wam przeszkadzać.
- Daj spokój. Zostajesz i koniec- odparłam stanowczo. Po raz pierwszy na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Mogłabym iść się już położyć ?
- Oczywiście. Chodź zaprowadzę cię- powiedział blondyn. Po chwili zniknęli na piętrze. Szczerze miałam dość tego dnia. Wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało. Trzeba zawiadomić o tym Dafne. Jednak nie miałam już na to siły. Jedyne na co miałam ochotę to iść spać. I skończyć w końcu ten głupi dzień.
- Zasnęła.
- To dobrze. Może my też pójdziemy?- on tylko pokiwał twierdząco głową i poszliśmy na górę . Przebrałam się w moją sweet piżamkę i od razu wskoczyłam do łóżka.
- To dobranoc- pocałowałam go w policzek i zasnęłam...
 
***
Obudził mnie głośny krzyk. Od razu zerwałam się z łóżka, zabierając ze sobą różdżkę i pobiegłam w stronę dochodzących dźwięków. Nie myliłam się. Szybko weszłam do pokoju Pansy. Biedna była cała spocona i krzyczała:
- NIE!- usiadłam przy łóżku i próbowałam ją obudzić. Po jakiejś minucie mi się udało.
- Co się stało?- spytała zdezorientowana.
- Coś ci się strasznego śniło. Przyszłam sprawdzić, czy wszystko ok.
- Tak już dobrze.
- Masz ochotę czegoś się napić ?
- Tak- wyczarowałam dwa kieliszki i butelkę wina. Nalałam do obu i podałam jej jeden.
- Uda się wszystko odbudować prawda?- zapytała nagle.
- Oczywiście. Będzie dobrze- odparłam. Zapadła krępująca cisza. Wiedziałam, że nad czymś się zastanawia. Nie chciałam jej przerywać. W końcu się odezwała:
- Co ja mam zrobić z Deanem ?- tego pytania się spodziewałam.
- Ja nie wiem Pans. Jeśli chcesz mu wybaczyć, to...
- Nie- przerwała mi- Ja nie powinnam chyba.
- Rób co uważasz. Ale pamiętaj, że cokolwiek postanowisz stanę za tobą murem.
- Dzięki- uśmiechnęłam się lekko.
- To ja już pójdę. Dobranoc- i wyszłam. Wróciłam do sypialni. Draco jednak nie spał. Weszłam do łóżka i wtuliłam się w jego nagi tors.
- Wszystko w porządku?- spytał.
- Tak. Już ok- odparłam. Miałam nadzieję, że już nic mnie nie obudzi. Z takim życzeniem zasnęłam.
 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam ! Brak weny po obozie :c Ale mnie olśniło i macie rozdział pełny niespodzianek. Wiem pewnie za dużo tego wszystkiego, ale no :D musiałam. Wybaczcie ♥ Postaram się dodać jak najszybciej kolejny, ale wiecie szkoła się zaczęła, a ja w 3 g i podwójna nauka :c Rozdział dedykuje Julci za pomoc ♥

Informacje

Obserwatorzy