czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 18

Trzy dni później odbył się pogrzeb. Przybyło dużo osób. Pogoda sprzyjała nastrojowi. Padał deszcz. Zresztą nawet mnie to nie zdziwiło. Wszyscy zaczęli się rozchodzić do domów. Po chwili zostałam tylko ja z Draco
i Lucjusz. Blondyn bardzo się zmienił. Zamknął się w sobie. Nie ma ochoty z nikim rozmawiać. Nawet ze mną. Ostatnio się nawet pokłóciliśmy. Niby o nic, ale zraniło mnie to. Zaczynam podejrzewać, że wraca stary Malfoy. Ale mam nadzieję, że się mylę.
- Draco wracamy? Zimo mi już- szepnęłam mu do ucha.
- Jak chcesz to wracaj. Ja tu jeszcze zostanę- w jego głosie wyczułam jednocześnie smutek i złość. Teleportowałam się. Jednak nie do mojego mieszkania, a do Ginny. Stanęłam przed drzwiami i zapukałam. Otworzyłam mi moja ruda przyjaciółka.
- Miona? A gdzie Draco?- weszłam do środka i od razu zalałam się łzami.
- Mionka? Coś się stało?- w drzwiach do salonu stanął Blaise- wyminęłam go i usiadłam na fotelu.
- On wraca powiedziałam.
- Kto?!- zapytali równocześnie.
- No Draco. Od śmierci jego mamy jest jakiś nie do poznania. Kiedy wrócił wszystko było dobrze, ale teraz  jest inaczej. Boję się, że wróci stary Malfoy.
- Mionka jemu jest naprawdę trudno jest się pogodzić z tą całą sytuacją.
- Myślisz, że tego nie wiem Blaise? Ja go rozumiem. No ale bez przesady. Zaczął pić. Nawet się o to pokłóciliśmy. Ale wiecie jaki on jest. Mogę u was zostać przez kilka dni?
- Pewnie- odparła Ginny. Blaise natomiast gdzieś się teleportował.

***
Draco

Po około 15 minutach wróciłem do swojego mieszkania. Najchętniej bym tam został, ale ojciec kazał mi wrócić. Wziąłem Ognistą i zasiadłem na sofie. Moje ciało przeszywał ból i smutek. Nie wiem, co bardziej. Śmierć matki sprawiła, że zacząłem się zmieniać. Tak samo, jak śmierć tych ludzi, których kiedyś zabiłem. Wtedy zmieniłem się na lepsze, teraz zmieniam się na tego kim byłem. Nie chciałem i nie chcę tej zmiany. Jednak nie potrafię tego przerwać. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlekłem się z kanapy 
i poszedłem otworzyć. W drzwiach stał Blaise.
- Stary, co ty wyprawiasz!- wrzasnął, wchodząc do środka. 
- O co ci chodzi?!
- Jak to o co?! O Hermione! Przyszła do nas cała zapłakana i mówi, że ty się zmieniasz. 
- Bo to prawda. 
- To przestań do cholery ! Nie możesz jej tego zrobić! Nie możesz się zmienić! Spójrz ile na to pracowałeś !
- Weź się odczep?! Myślisz, że ja tego chce?! Stary ja wraca! I nie potrafię tego powstrzymać. Jak na razie.
- To jak będziesz w stanie to daj znać- odparł i wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami. Wziąłem poduszkę i mocno rzuciłem nią w drzwi. Wziąłem butelkę i napiłem się z niej.

***
Ginny

- Wiesz co Ginny? Zamierzam być silna. Skoro wraca stary Malfoy, to stara Granger też wróci. 
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Pewnie. Jutro idę do fryzjera. Skoro on chce wojnę, to będzie ją miał- powiedziała i wyszła z salonu. Nagle w salonie pojawił się Blaise.
- I co?- zapytałam
- Daj spokój. Powiedział mi, że rzeczywiście się zmienia. A co z Mioną?
- Stwierdziła, że też się zmieni. Ale przecież nie da się tak od tak zmienić.
- To im to wytłumacz. Jak dzieci- odparł i usiadł koło mnie. 
- Nie uważasz, że powinniśmy coś z tym zrobić?- zapytałam.
- Wkrótce zatęsknią za sobą. 
- Obyś miał racje. 

***
Powrót do Hermiony

- Ginny idziesz ze mną?- zapytałam przy śniadaniu.
- A co z twoją pracą?
- W związku z okolicznością dostałam tydzień wolnego. I dobrze. 
- Ja jednak mam pracę. Idź sama. Zresztą ja nie mam ochoty uczestniczyć w tej twojej durnej przemianie. 
- Jak chcesz- odparłam i teleportowałam się. Znalazłam się w jakiejś ciemnej uliczce. Szybko weszłam na ulicę i dotarłam do mojego ulubionego fryzjera. Weszłam do środka.
- Dzień dobry. Byłam umówiona na 10. 
- Panna Granger tak? Proszę siadać- usiadłam na krześle i poddałam się metamorfozie. Po około godzinie fryzjerka skończyła. Wyglądałam uroczo i zadziornie. 


Zapłaciłam, podziękowałam i wyszłam z salonu. Znalazłam się na zatłoczonej ulicy. Nie za bardzo wiedziałam co mam z sobą począć. U Blaisa nikogo nie było, więc tak jakby nie mogłam tam przebywać. Postanowiłam udać się na zakupy. Zaczęłam się zastanawiać, jak ma wyglądać nowa Miona. Znaczy stara, ale nowa Miona. Już zapomniałam, jaka była. A może nie chciałam tego pamiętać. Zgłupiałam. I to totalnie. Żeby odciągnąć od siebie te myśli weszłam do pierwszego lepszego sklepu. Okazało się, że był to sklep z jakimiś pierdołami. Już miałam wyjść, kiedy usłyszałam głos:
- Zaczekaj dziecko. Mam tu coś odpowiedniego dla ciebie. 
- Dla mnie?- zapytałam zaskoczona i podeszłam do lady. Starsza pani podeszła do jednej z półek i wzięła coś z niej.
- Wyglądasz mi na bardzo mądrą, ale czymś zmartwioną. Cierpisz, bo ten którego kochasz cierpi. Na chwilę nie będziecie razem, bo nie będziesz w stanie tego sobie uświadomić. Ale wkrótce przekonasz się, że on potrzebuje twojej pomocy. Proszę weź tego aniołka. On ci pomoże sobie to uświadomić- spojrzałam na nią jak na głupią i wyciągnęłam portfel z torebki.
- Ile płacę?
- Nic. Przemyśl sobie moje słowa- schowałam aniołka i portfel do torebki i skierowałam się do drzwi. 
W progu jeszcze powiedziałam:
- Dziękuję- i wyszłam. Skąd ona to wszystko wiedziała?! Dziwna jakaś była. I że niby mam sobie coś uświadomić. Weszłam w jakąś ciemną uliczkę i teleportowałam się do mojego mieszkania. Postanowiłam wyjechać na chwilę. Odpocząć od tego wszystkiego. Wzięłam walizkę i spakowałam same letnie rzeczy. Postanowiłam teleportować się na Hawaje, do mojej kuzynki, Jo. Zabrałam jeszcze moją ulubioną ksiażkę 
i po chwili stałam już pod jej domkiem. Zapukałam i drzwi otworzyłam mi blondynka o bardzo znajomej twarzy. 
- Mionka! Jak się cieszę, że cię widzę. Wchodź- weszłam do środka.
- Przyjechałam odpocząć na kilka dni. Mam nadzieję, że mogę się u ciebie zatrzymać.
- Pewnie. Chodź do salonu. Napijesz się czegoś?
- Dziękuję, chętnie soku- usiadłam na jednym z foteli.
- Super, że w końcu mnie odwiedziłaś. Opowiadaj co tam u ciebie?
- Komplikacje. Ale to jak zwykle. Ty mi lepiej opowiedz jak u ciebie. Co z Tomem?
- Wszystko dobrze. Teraz jest w pracy- odparła stawiając przede mną szklankę z sokiem
- Wiesz co? Ja zaraz wrócę. Tylko pójdę przywitać się z morzem- odparłam i wyszłam na zewnątrz. Jo mieszkała zaraz przy plaży, więc miałam dość blisko. Ściągnęłam buty i zanurzyłam stopy w wodzie. Nagle koło mnie wyrosła jakaś postać. Spojrzałam na nią i okazało się, że był to:
- Jason? To naprawdę ty?- koło mnie stał wysoki brunet, mój przyjaciel z czasów kiedy spędzałam tu wakacje.
- Miona! Wiedziałem od razu, że to ty! Tak się cieszę, że znowu odwiedziłaś Jo. 
- Tak, ja też. Co tam u ciebie słychać? Znalazłeś w końcu dziewczynę?
- Wiesz, że ciągle czekam na tą idealną. A ty co? Dalej z tym rudzielcem- no tak. Ostatnim razem kiedy go widziałam opowiadałam mu o moim związku z Ronem.
- Nie. Już nie- odparłam trochę zmieszana. 
- Czyli jesteś wolna?
- Nie zupełnie. Ale nie rozmawiajmy o tym.
- Dobrze. Może wybierzesz się ze mną dzisiaj na kolację?
- Chętnie. Przyjdź po mnie o 19- powiedziałam i skierowałam się do domu. Zgodziłam się na kolacje z kimś, kto chciał być ze mną. Nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam. Przecież miałam Draco, którego kochałam. Tak, kochałam go. I nie chciałam, żeby się zmieniał.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komplikacje, komplikacje.Och jak ja nie lubię komplikacji. Jednak mój blog stawał się trochę już nudny. Dziękuję osobie, która skomentowała moją "niespodziankę". Mam nadzieję, że chociaż ten rozdział ci się podobał. 



Niespodzianka

Napisałam takie opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Praca została napisana na konkurs. " O tym jak zostałam przyjęta do śmierciożerców". 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Każdy z nas jest wyjątkowy, inny, niepowtarzalny.  Jednak nie każdy to rozumie. Wiele osób wytyka mnie w szkole palcami, mówiąc „ O to ta dziwna”. Ja nie czuję się jednak taka.  Chodzę do prywatnej szkoły, gdzie uczą się same tępaki, zadumane w sobie. Myślą, że są niewiadomo kim, bo ich rodzice są bogaci. Moi też są, ale co z tego? Nie obchodzi mnie to, kto ile ma w portfelu. Dla mnie liczy się tylko dusza. Dlatego właśnie jestem wyśmiewana przez moich rówieśników.                                                                                
       A właśnie nie przedstawiłam się.  Nazywam się Alice Bird. Nie będę podawała wieku, bo to tylko liczba. Od zawsze interesowałam się magią. A zwłaszcza czarną magią. Na co dzień jest okrutna. Nie cieszę się z niczego, jestem bezduszna. Jednak w głębi serca jest we mnie coś z dobra. Jak napisałam na początku, nie obchodzą mnie pieniądze. Może wydawać wam się to dziwne, patrząc na mój charakter, jednak pieniądze mnie nie cieszą. Może dlatego, że moi rodzice mają na ich punkcie jakiegoś świra, a ja nie mam zamiaru kochać coś, przez co nie byłam kochana przez całe dzieciństwo. Wychowała mnie niania, którą zawsze pomiatałam. Teraz się zbuntowała i odeszła. Jednak ja nie mam zamiaru za nią płakać. Była dość stuknięta. Ale to nie o nią tu chodzi. Jednym             z moich największych problemów, było to, że nie miałam nikogo bliskiego, komu mogłam się wygadać. Żadna z moich przyjaciółek nie potrafiła mnie zrozumieć. Tak właściwie, to nie miałam żadnej przyjaciółki. Rodzicie nawet chcieli mi jakąś „kupić”, ale ja oczywiście nie chciałam. Jedyną rzeczą, którą pragnęłam, była zmiana mojego życia o 180 stopni. Nie wiedziałam jeszcze, że to się wkrótce stanie.
- Al pospiesz się! Zaraz spóźnisz się do szkoły!- obudziły mnie krzyki Joe. Joe był naszym lokajem. On jako jedyny zawsze był dla mnie miły i wyrozumiały. Jego najbardziej lubiłam z całego tego cholernego domu. Spojrzałam na zegarek. 8 rano. Nie chciało mi się wstawać, ale musiałam. Wolałam zostać w domu, ale musiałam oddać dzisiaj projekt z matmy. Kto normalny zadaje projekty z matmy? No tak, ta idiotka Mrs. Jones. Kto wg dał jej prawa uczyć?!
- Al! No ruszaj się!- zwlekłam się z łóżka, nałożyłam na siebie szlafrok i poszłam do łazienki. Jak zwykle moje piękne, blond włosy sterczały w różnych kierunkach. Weszłam pod prysznic i dokładnie się wymyłam. Potem został tylko makijaż. Zrobiłam sobie taki, jak zwykle. Dość mocny, który idealnie współgrał z moimi włosami. Wróciłam do pokoju i zaczęłam ubierać się w mundurek szkolny. Nienawidziłam go. Nienawidziłam wyglądać tak jak inni. Wiele razy w nim nie szłam, za co mi się obrywało, więc moja matka postanowiła, że kupi mi same odpowiednie rzeczy, które były tak eleganckie, że już wolałam nosić ten mundurek. Oczywiście lubiłam elegancje, jednak nie chciałam mówić o tym matce. Wzięłam torbę i zeszłam na dół prosto do jadalnie,  gdzie czekało na mnie już śniadanie.
- Nareszcie jesteś. Już zaczynałem podejrzewać, że znowu nie pójdziesz do szkoły- odparł Joe i podał mi moje śniadanie.
- Miałam taki zamiar, jednak zrezygnowałam z niego. Muszę w końcu oddać ten projekt- odparłam odsuwając od siebie talerz z jedzeniem. Mimo, że nasza kucharka Jane świetnie gotowała, coraz częściej nie miałam ochoty tego jeść.
- Musisz coś zjeść!
- Nie jestem głodna, Joe. Możemy już jechać?
- Jak sobie panienka życzy- rzekł i podał mi mój lunch, który składał się tylko i wyłącznie z jabłka. Wyszłam na zewnątrz. Słońce pięknie świeciło. Nienawidziłam takiej pogody. Wolałam deszcze. Na szczęście taka pogoda to w Londynie rzadkość.  Pod drzwi podjechała, jak zwykle czarna limuzyna, którą kierował oczywiście Joe.  Wsiadłam
i ruszyliśmy.
- Dzisiaj masz balet i francuski- odparł.
- Czy naprawdę nie możemy sobie tego dzisiaj odpuścić? Nie mam ochoty.
- Ty nigdy nie masz ochoty.
- Ale dzisiaj, to już szczególnie- powiedziałam i wyciągnęłam mój projekt. Ostatni raz go przejrzałam. Całkiem dobry.
- Na pewno dostaniesz 6.
- Nie byłabym tego taka pewna. Wiesz jaka jest Jessica.
- Nie przejmuj się nią. Twoi rodzice dzisiaj przyjeżdżają.
- A co się takiego stało?
- Mają ci coś ważnego do przekazania. Zanim ktoś inny ci to powie. Wybacz nie mogę ci nic więcej powiedzieć- przeraziłam się trochę. Moi rodzice nigdy za dużo ze mną nie rozmawiali. I to jeszcze na jakieś poważne tematy.
- Naprawdę nie możesz mi powiedzieć?
- Nie- dojechaliśmy pod szkołę.
- Przyjadę po ciebie o 19. Proszę cię uważaj na siebie- wysiadłam z auta i z trzaskiem zamknęłam drzwi. Ruszyłam w stronę drzwi. Jak zwykle na schodach siedziała Jessica
i jej banda głupich arystokratów.  Nienawidziłam koło nich przechodzić.
- O no proszę. Nasza słodka Alice. Jak się miewasz?
- Spadaj- powiedziałam i weszłam  do szkoły.
***
W końcu wybiła 19. Koniec francuskiego. Szybko wybiegłam ze szkoły. Mimo tak wczesnej godziny było strasznie ciemno. Nie zastanawiając się nad tym wskoczyłam do limuzyny.
- I jak tam projekt?- zapytał Joe, ruszając.
- Dobrze. Dostałam 6.
- Gratulacje. Zasłużyłaś sobie- pokiwałam tylko twierdząco głową. Nagle samochód się zatrzymał.
- Joe co się dzieje?
- Al posłuchaj mnie! Nadszedł czas, żebyś dowiedziała się prawdy. Przyszli po ciebie!
- Co?! Kto po mnie przyszedł?!
- Pracownicy twojego ojca!
- Przecież ty jesteś jego pracownikiem!- nic z tego nie rozumiałam. Jak to pracownicy mojego ojca? Spojrzałam przez szybę i zobaczyłam, że samochód był otoczony jakimiś ludźmi. Mieli oni czarne szaty i maski. To nie byli pracownicy mojego ojca! Znałam prawie wszystkich.
- Posłuchaj mnie! Twoi rodzice nie są twoimi prawdziwymi rodzicami. Oni oddali cię, byś była bezpieczna. Ale teraz nadszedł czas, żebyś ich poznała i dowiedziała się całej prawdy.
- Co?! I przez te wszystkie lata mnie okłamywaliście?! Wiedziałam, że tu nie pasuję!- krzyknęłam i wyszłam z samochodu. Od razu mnie dopadli. Joe też wyszedł.
- Alice wiedz, że cię nie zapomnę- nagle jeden z nich wyciągnął jakiś patyk
 i wypowiedział jakieś słowa, po czym Joe upadł. Łzy poleciały mi po policzkach. Jeden
z tych ludzi złapał mnie za rękę i poczułam się jakoś tak dziwnie. Uświadomiłam sobie, że nie jesteśmy już w Londynie. Staliśmy przed jakimś ogromnym, ciemnym domem. Mężczyzna ściągnął maskę. Miał długie, blond włosy i był dość wysoki.
- Witaj Alice. Nazywam się Lucjusz Malfoy i jestem sługą twojego ojca- nie dowierzałam. To się działo tak szybko. Weszliśmy do środka. Tu było jeszcze mroczniej niż na zewnątrz.
- Chodź.  Zaprowadzę cię do twojego ojca. A i jeszcze jeden ważny szczegół. Wszyscy jesteśmy czarodziejami. Ty również.
- Co?!- nie odpowiedział mi, tylko pociągnął mnie z stronę jakiegoś pomieszczenia. Weszliśmy przez duże drzwi. Zobaczyłam wielki stół, przy którym siedziało ok. dwudziestu osób. Na takim jakby tronie siedział dziwny człowiek. Był cały blady i nie miał nosa. Podszedł do mnie.
- Witaj moja córko.  Usiądź z nami. Czekaliśmy na ciebie- spojrzałam niepewnie po wszystkich i w końcu usiadłam na jednym wolnym krześle- Zapewne nie rozumiesz o co tu chodzi. Ale nie martw się. Wszystko ci wyjaśnię- i zaczął wyjaśniać. Mówił o jakichś zaklęciach, o tym jak się urodziłam, czemu mnie oddał i o jakiejś misji podbicia świata. No i jeszcze o tajemniczym chłopaku, Harrym Potterze. Okazało się, że wtedy kiedy się urodziłam nastały czasy, w którym mój ojciec upadł. Kiedy dowiedzieli się o mnie, zaczęli mnie szukać, więc moja matka, o której za dużo nie wiedziałam oddała mnie do jakichś mugoli. Hah wiedziałam, że moi przyszywani rodzice są dziwni. Ale zresztą nie ważne. Mój ojciec opowiedział mi również całą jego historię. Fascynująca opowieść.
- To skoro jestem czarownicą, czy kim tam, to gdzie jest moja różdżka?- wszyscy się zaśmiali. Tylko jedna osoba nie. Był to blond włosy chłopak, chyba syn tego Lucjusza. W jego oczach widziałam smutek. Nie chciał tu być.
- Widać, że jesteś moją córką. Zaraz dostaniesz. Jednak najpierw przyjmiemy cię do grona śmierciożerców.
- Jasne- mój ojciec podszedł do mnie, odsłonił moją rękę i zaczął wypowiadać jakieś dziwne słowa. Syknęłam z bólu. Nagle na mojej ręce pojawił się znak. Była czaszka, z której wychodził chyba wąż.
- Dobrze teraz zajmiemy się naszą szlamą- na te słowa ten blond chłopak się wzdrygnął. Do środka weszła piękna, brązowowłosa dziewczyna. Była przerażona, ale nie dała po sobie tego poznać.
- Ach. Panna Granger. Gdzie są twoi przyjaciele. Czyżby cię zostawili?- mój ojciec zbliżył się do niej. Nie wiem dlaczego, ale nie chciałam, żeby jej coś zrobił- Crucio!
- NIE!- wrzasnął blondyn i zerwał się ze swojego miejsca. Dziewczyna upadła, a chłopak się chyba opamiętał, bo opadł na krzesło. W jego oczach widziałam ból. Wiedziałam, że ta dziewczyna coś dla niego znaczyła. Ale on sam nie potrafił się do tego przyznać.
- Draconie co ty wyprawiasz?!- wrzasnął Lucjusz. Chłopak tylko spuścił głowę. Musiałam pomóc jemu i tej dziewczynie. Domyśliłam się, że była to przyjaciółka tego całego  Harry’ego Pottera.
- Ojcze, czy mogę coś powiedzieć?
- Oczywiście. Tylko szybko.
- Dobrze. Widzę, że ten chłopak jest w niej zakochany- Draco podniósł głowę. Na jego twarzy malowała się niepewność. Mówiłam dalej:
- Sądzę, że ona może nam coś ciekawego powiedzieć. A teraz jeśli pozwolicie poproszę Dracona, o zajęcie się tą dziewczyną.
- Hmm. Niech ci będzie. Draconie zabierz ją stąd- chłopak wstał i bez słowa podszedł do dziewczyny. Wziął ją na ręce i wyniósł z Sali- A teraz proszę wyjaśnij mi, dlaczego tak się przejęłaś losem tej szlamy.
- A kto to jest ta szlama?
- Osoba pochodząca z mugolskiej rodziny. Takie osoby trzeba tępić!- odezwała się siedząca do tej pory kobieta, o czarnych włosach.
- Ale nie tą dziewczynę. Może i jest tym kim jest, ale sądzę, że nam się przyda. Rozumiem, że Harry Potter nas nienawidzi. A co by było, jakby zobaczył tych dwoje razem? Wściekłby się. Odtrącił by ją.
- Genialne!- wrzasnął mój ojciec- Ten cały Potter będzie nikim bez tej szlamy Granger. To ona jest mózgiem tego wszystkiego. Niech będzie. Młody Malfoy i szalma Granger od dziś muszą być razem. Jeszcze dobrze by było pozbyć się tego rudzielca.
- Ojcze, czy ja mogę teraz do nich pójść?
- Tak. Lucjuszu zaprowadź ją!- wstałam i wyszłam z Sali. Za mną podążył Lucjusz.
- Panno Riddle. Mam nadzieję, że wiesz co robisz. Mój syn i szlama! Kto by pomyślał.
- A według mnie oni idealnie do siebie pasują.  Co z tego, że nie jest czystej krwi?!- zadziwił mnie fakt, że tak dużo o tym wiedziałam. Dotarliśmy pod jeden z pokoi. Podziękowałam z odprowadzenie i weszłam do środka. Zastałam blondyna i siedzącą na jego kolanach dziewczynę. Usiadłam na fotelu, który stał pod oknem.
- Dziękuję, za uratowanie- odparła dziewczyna- Jestem Hermiona.
- A ja Alice. Cieszę się, że mogłam wam pomóc. Jeśli mogę spytać, jak tu trafiłaś?
- Razem z … Harrym i Ronem mieliśmy wykryć kryjówkę śmierciożerców i udało się. Jednak nas zauważyli i nas gonili. Prawie uciekliśmy, jednak ja potknęłam się o coś i upadłam. Wołałam za nimi, ale oni tylko się obejrzeli i pobiegli dalej. To już nie są moi przyjaciele!
- Ten Potter, to jakaś szumowina jest. Jest jakaś szkoła dla czarodziejów- zapytałam zmieniając temat.
- Tak. My uczymy się w Hogwarcie- odparł Draco.
- Hogwart. Fajna nazwa. Opowiecie mi o nim?
- Jasne- powiedziała Hermiona- W Hogwarcie są cztery domy: Gryffindor, Slytherin, Ravenclaw, Hufflepuff. Ja należę do Gryffindoru, a Draco do Slytherinu.
- Na pewno będziesz się uczyć. I na pewno trafisz do Slytherinu. I trafisz na szósty rok. Tak jak my - powiedział blondyn.
- Super. A teraz powiedźcie mi o waszych relacjach- trafiłam chyba w czuły punkt, bo oboje się zmieszali.
- Nie ma tu o czym opowiadać. W szkole się nienawidziliśmy. Draco często nazywał mnie szlamą, ale nawet wiem dlaczego. Teraz jest inaczej. Widzę u niego wyraźną zmianę. Chyba się z nim zakochałam- powiedziała Hermiona. Blondyn pocałował ją w policzek. Nagle do środka wpadł jakiś chłopak. Był prawie tak przystojny jak Draco. Miał ciemną skórę i ciemne włosy.
- Smoku, udało się! Możesz być z Granger!
- Alice poznaj Blaise Zabiniego- odparł blondyn.
- Mów mi Diabeł- chłopak zasiadł na drugim fotelu.
- Co mówili?- zapytała Hermiona.
- Najpierw się spierali, że to hańba, a potem sobie odpuścili. Tylko jest mały problem.
- Jaki?!- krzyknęła Miona.
- Musisz zostać śmierciożercą- Draco zbladł jeszcze bardziej.
- Nie ja na to nie pozwolę!- krzyknął.
- Draco, ale to najlepsze rozwiązanie. Chce być z tobą i chcę zrobić na złość Harry’emu. Chodźmy na dół- wyszła z pokoju. Ruszyłam za nią. To samo zrobili Draco i Blaise. Weszliśmy do Sali, gdzie przebywali śmierciożercy.
- Chcę zostać jedną z was- odparła cicho Hermiona.
- Cudownie panno Granger- mój ojciec podszedł do mnie i zaczął postępować tak, jak w moim przypadku. Ona również syknęła z bólu i na jej ręce pojawił się ten sam znak.
- Ojcze, czy ja będę uczęszczała do Hogwartu?- zapytałam niepewnie.
- Oczywiście. Będziesz mnie o wszystkim informować. Panna Granger nauczy cię wszystkich rzeczy, które musisz wiedzieć, a Draco nauczycie zaklęć niewybaczalnych. Zabierajcie się do pracy- posłusznie wyszliśmy z Sali i skierowaliśmy się do tego samego pokoju co wcześniej.
- Zacznijmy może od zaklęć niewybaczalnych- oparła Hermiona siadając na łóżku.
- Dobra. Kim jesteś i co zrobiłaś z dawną Granger?- zapytał Draco siadając obok niej. Ja za to zajęłam miejsce na fotelu. Zapomniałam dodać, że dostałam różdżkę. Całkiem fajna.
- W końcu, to jest córka samego Voldemorta. Poza tym kochanie ja teraz jesteś wśród was.
- Jak sobie życzysz. To tak. Są trzy zaklęcia niewybaczalne: Avada Kedavra, Cruciatus
i Imperius- po chwili umiałam już wszystko, wiedział do czego służą i w ogóle. Niestety nie dali mi ich wypróbować. Ale nie dziwnie im się. Teraz zaczęłam się uczyć innych zaklęć. Trochę nudne, ale ok.


***
I tak w ciągu jednego dnia mój ojciec zyskał dwóch nowych zwolenników. Hemiona nauczyła mnie wszystkich potrzebnych rzeczy, a Draco tych zaklęć. Wkrótce miałam zacząć naukę w Hogwarcie, z czego się bardzo cieszyłam. Nie mogłam się doczekać tępienia tego Pottera. Jeszcze muszę się dużo nauczyć, ale z ich pomocą na pewno sobie poradzę. To dziwne. Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Cieszę się  z tej zmiany. Jednak coś za coś. Będę musiała zmienić się w okrutną, pozbawioną uczuć dziewczynę. Ale czy na pewno musiałam się zmieniać? Przecież taka byłam. Ludzie już dawno to odkryli. Ja jednak nie potrafiłam się z tym pogodzić. Teraz wiem, że będę walczyć po stronie zła. Na zawsze. 

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 17

Dwa tygodnie  później...

Siedziałam w moim nowym biurze i czekałam na 13. Wtedy właśnie miałam przerwę na lunch, na którą wybierałam się z moim kochanym chłopakiem. Z niecierpliwością przeglądałam jakieś tam papiery. Na przeciwko mnie miała biurko Katie. Można powiedzieć, że była moją asystentką. Fajna z niej dziewczyna, rok młodsza ode mnie. W ogóle praca w Ministerstwie sprawiała mi coraz więcej radości. Myślałam, że to nie dla mnie, ale okazało się inaczej. Znów spojrzałam na zegarek. Zostało 5 minut. Postanowiłam, że już pójdę po blondyna. Wzięłam torebkę i skierowałam się do wyjścia.
- Wrócę niedługo- powiedziałam i wyszłam. Do biura Draco nie było daleko. Tylko kilka korytarz. Szybko je pokonałam i weszłam do środka. Od razu powitał mnie uśmiech jego sekretarki. Była bardzo miła, ale trochę brzydka. Dlatego nie byłam zazdrosna.
- Draco u siebie?- zapytałam, zbliżając się do gabinetu blondyna.
- Niestety wyszedł. Był strasznie zdenerwowany. Powiedział, że już nie wróci- na te słowa zatrzymałam się
w bez ruchu. Jak to wyszedł?
- A mówił coś jeszcze?
- Nie nic.
- Aha. Dzięki- odparłam i wyszłam z pomieszczenia. O mało co, a wpadłabym na... Blaise?! Co on tu robił?
- Mionka. Mam dla ciebie wiadomość- odparł i pociągnął mnie za sobą. Weszliśmy do jakiegoś pustego pomieszczenia.
- Czy coś się stało?- zapytałam. Przeczuwałam najgorsze.
- Tak...- w jego oczach widziałam smutek- Narcyza, ona... Ona nie żyje- nie mogłam w to uwierzyć. Choć nie byłyśmy zbyt blisko, łzy popłynęły mi po policzkach.
- Jaak to się stało?- wydukałam.
- Źle się poczuła. Znalazła się w Mungu i przed chwilą zmarła.
- Co z Draco?
- Jest załamany. Mionka. Ja nie wiem gdzie on jest. On zniknął- zamarłam. Wiedziałam, że pewnie mu jest ciężko. Ale, że zniknął?!
- A co jeśli...- po głowie chodziły mi już przeróżne myśli.
- Nie możesz tak myśleć ! On nic sobie nie zrobi ! Nie zostawi cię!
- Czy on coś mówił?
- Powiedział, że cię kocha- zaczęłam coraz bardziej płakać. Diabeł podszedł do mnie i mnie przytulił.
- On wróci. Słuchaj, nie powinnaś być teraz sama. Teleportuj się do Ginny, a ja załatwię ci zwolnienie.
- Dzięki- wyciągnęłam różdżkę i się teleportowałam, zostawiając go samego. Przeszłam przez bramkę
i podeszłam do drzwi. Zapukałam. Drzwi otworzyła mi smutna Ginny. Na pewno już wiedziała. Od razu rzuciła mi się na szyje.
- Wszystko będzie dobrze. On wróci. Musi się tylko pozbierać.
- A co jeśli on sobie coś zrobi?- nie chciałam tak myśleć, ale wyobrażałam sobie najczarniejsze scenariusze.
- Nie mów tak! On wie, że cie nie może zostawić. Przecież cię kocha. Nie zrobi ci tego !
- Boje się o niego. Wiem, że jest mu ciężko- bezsilna opadłam na sofę - Dlaczego on tak zniknął? Nawet nic mi nie powiedział.
- To się stało tak szybko- nagle usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi. Do środka wszedł Blaise.
- Załatwione. Masz dwa dni wolnego- odparł, po czym usiadł koło Ginny i objął ją ramieniem.
- Czy ja o czymś nie wiem?- zapytałam, patrząc na nich pytająco.
- Jesteśmy razem!- oznajmiła ruda.
- To gratulacje!- zawołałam przez łzy- Wiecie co. Ja będę się zbierać. Wolę tam być, jakby wrócił- nie czekając na to co powiedzą teleportowałam się do mojego mieszkania.

***
Draco

Teleportowałem się w miejsce, gdzie nikt nie miał prawa mnie znaleźć. Byłem tam tylko raz. Z nią. Z kobietą, która mnie urodziła wychowała i nauczyła żyć. To ona była dla mnie podporą, kiedy ojciec się nade mną znęcał. Była najlepsza. Właśnie, była. Odeszła z tego świata! Na zawsze. Spacerowałem sobie plażą. Rozmyślając o niej. O wszystkim, co dla mnie zrobiła. Miałem ochotę się utopić. Być z nią. Być z moją mamą. Jednak wiedziałem, że tam w Londynie czeka na mnie mój największy skarb. Ktoś, kto był dla mnie najważniejszy. Wiedziałem, że moja mama nie chciałaby żeby to zrobił. Łzy same spływały mi po policzkach. Pewnie ona się  się teraz o mnie martwi. Niestety nie mogę być teraz z nią. Muszę wszytko przemyśleć, poukładać sobie. Spojrzałem na morze. 


Zerwał się wiatr. Wiedziałem, że zaraz zacznie padać. Jednak nie obchodziło mnie to. Choć nie było jej kilka godzin, i tak bardzo tęskniłem. Ciekawe, co w tej chwili myślał mój ojciec? Czy za nią tęsknił? Na pewno tak. Kiedy się z nim widziałem, zobaczyłem, że był smutny. Jednak nie płakał. Oczywiście. On nigdy nie płakał i nie płacze. Ja w takich sytuacjach nie mogłem być silny. Nie chciałem być silny. Nagle poczułem, że coś spadło mi na ramię. Tak jak przypuszczałem. Zaczął padać deszcz. Szedłem dalej przed siebie. 
W pewnej chwili się zatrzymałem. Ona na pewno by chciała, żebym był silny. Po chwili byłem cały mokry. 
Nagle zobaczyłem małego chłopca biegnącego w moją stronę. Za nim biegła jakaś kobieta. Jednak była za daleka. Podbiegłem do tego chłopczyka. Blondynek. Przypomniałem sobie moje dzieciństwo. Dobiegłem do niego. 
- Cześć. Jak masz na imię?- zapytałem i kucnąłem obok niego.
- Joe. A ty?
- Ładnie. Ja jestem Draco. To twoja mama za tobą biegnie?
- Tak. 
- Dlaczego jej uciekłeś?
- Chciałem sobie pobiegać, ale mieliśmy wracać do domu. A ja chcę biegać ! Dlaczego jesteś smutny?
- Straciłem jedną z najważniejszych osób w moim życiu- łzy znów popłynęły mi po policzkach.
- Nie płacz. Potrzebujesz kogoś kto cię pocieszy. Nie możesz być sam- bardzo zdziwiły mnie jego słowa. Już miałem o coś zapytać, jednak właśnie przybiegła jego mama.
- Bardzo ci dziękuję. Joe chodź. Nie możesz mi tak uciekać- powiedziała kobieta i razem z chłopcem zaczęli się oddalać. Nagle chłopczyk się odwrócił i pomachał mi. Ja również mu odmachałem. Zacząłem się zastanawiać nad jego słowami. Wiedziałem, co musiałem zrobić.

***
Hermiona

Wróciłam do mieszkania. Ściągnęłam szpilki i rzuciłam się na sofę. Zaczęłam płakać. Nie potrafiłam się pozbierać. Bałam się o niego. Cholernie się bałam. Płakałam również za Narcyzą. Choć nie znałam jej dobrze, wiedziałam, że była wspaniałą kobietą. Może to dzięki niej Draco się zmienił. Chciałam trochę lepiej ją poznać. Jednak to już nie było możliwe. Wstałam i skierowałam się do okna. Zaczęło się powoli ściemniać. Moim ciałem zawładnął już strach.
- Draco, gdziekolwiek jesteś odezwij się!- krzyknęłam sama do siebie. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu. Podbiegłam szybko do niego i odebrałam. Miałam nadzieję, że to dzwonił blondyn.
- Halo- odparłam z nadzieją w głosie.
- Odzywał się?-w słuchawce zabrzmiał głos Blaisa. Łzy znowu napłynęły mi do oczu.
- Nie.
- Miona, wiem, że jest ci ciężko. Ale ja wierzę, że on wróci. 
- Proszę cię. Nie pocieszaj mnie. 
- Zawiadomisz nas kiedy się odezwie?
- Tak. Wybacz, ale muszę kończyć- powiedziałam i rozłączyłam się. Znowu się rozpłakałam. Bez zastanowienia podeszłam do szafki, w której trzymałam alkohol. Na szczęście znalazłam tam butelkę Ognistej. Nalałam trochę do szklanki i wypiłam za jednym razem. Cała roztrzęsiona opadłam na sofę. Nalałam sobie jeszcze. Jednak tego nie przełknęłam. Rzuciłam szklanką o ścianę. Nie miałam ochoty tego zbierać. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Szybko podbiegłam do drzwi. Nie zważałam na nic. Nawet na to, że wbiłam sobie szkło do stopy. Otworzyłam drzwi. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. W drzwiach stał Draco! Łzy znowu popłynęły mi po policzkach. Chciałam się na niego rzucić, jednak nie wiedziałam, czy on też podziela mój entuzjazm. Przesunęłam się dając mu znak, żeby wszedł. Podszedł do mnie i się do mnie przytulił. Brakowało mi tego. Spojrzał mi w oczu i wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek. Nagle moja noga zaczęła coraz bardziej boleć. Oderwałam się od niego i spojrzałam w dół. Zaczęła krwawić. Blondyn chyba to zauważył, bo wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. 
- Coś ty najlepszego narobiła?- wyciągnął różdżkę i po chwili moja rana zniknęła. Odetchnęłam z ulgą. Położył się koło mnie. 
- Bałam się o ciebie- nie chciałam wspominać o Narcyzie. Wiedziałam, że on nie chce o niej rozmawiać.
- Chyba nie sądziłaś, że sobie coś zrobię. 
- Tak właśnie sądziłam- spojrzał na mnie i po chwili już na mnie leżał. 
- Nie mógłbym cię zostawić. Za bardzo cię kocham- odparł i pocałował mnie namiętnie. 
- Draco, mogę cię o coś spytać?- zapytałam odrywając się od niego.
- Oczywiście.
- Czy chciałeś... no wiesz...- nie przeszło mi to przez gardło.
- Tak. Ale wtedy pomyślałem o tobie. Ty chyba byś tego nie przeżyła. 
- A żebyś wiedział. Wiedziałeś, że Ginny i Blaise są razem?
- Co? Jak fajnie. Dwóch ślizgonów i dwie gryfonki- oboje się zaśmialiśmy.
- A właśnie. Miałam do nich zadzwonić, jak się łaskawie zjawisz.
- Nie musisz tego robić teraz - odparł i zaczął całować mnie w szyję. 
- Ciężko ci prawda?
- Tak. Proszę cię nie wspominaj o tym. 
- Dobrze- przyciągnęłam go do siebie i mocno wpiłam się w jego usta. Tak bardzo się o niego bałam. 

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnio stwierdziłam, że mój blog jest zbyt słodki. Dlatego ten rozdział. Nie chciałam uśmiercać Cyzii, ale musiałam coś napisać, co spowodowałoby, że Draco się załamie. Mam nadzieję, że mimo takiej tragedii rozdział się podoba. Przepraszam, że taki krótki, ale nie jestem dobra w pisaniu długich : )

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 16

Skończyłam pracę. Rozejrzałam się po gabinecie. Ostatni raz tutaj. Będzie mi trochę tego brakowało. Ale muszę i chcę to zrobić. Włożyłam wszystkie rzeczy jakie miałam do pudełka. Nie było ich dużo, więc był w miarę lekki. Zabrałam pudło i wyszłam z mojego byłego gabinetu.
- Czas się pożegnać- powiedziałam do Jane. Podeszłam do niej i uściskałam ją.
- Będzie mi ciebie brakować. Nie zapomnisz o nas?
- Nigdy. Do zobaczenia- ostatni raz spojrzałam na wszystko i wyszłam. Czekał już na mnie Draco. Podeszłam do niego, pocałowałam w policzek i dałam mu karton z rzeczami.
- A ty się gdzieś wybierasz?- zapytał.
- Tak. Do nowej pracy.
- Co?! Odeszłaś z kliniki?
- Tak. Teraz zaczynam pracę w Ministerstwie w Departamencie Przestrzegania Praw Czarodziejów.
- I kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć?
- Dzisiaj- Widziałam, że był trochę zły. Zaczęliśmy iść w kierunku naszego apartamentowca- Nie gniewaj się na mnie.
- No dobrze. Zresztą ja też czegoś ci nie powiedziałem. Też zaczynam pracę w ministerstwie.
- I kiedy chciałeś mi o tym powiedzieć?
- Dzisiaj- zaśmiałam się na te słowa- Mam pracować jako przewodniczący Rady Nadzorczej Hogwartu.
- Tak jak twój ojciec?- zapytałam.
- Tak- odpowiedział.
- Co dzisiaj robimy?
- A zobaczysz, jak dojdziemy. Tylko najpierw zjemy obiad- weszliśmy do środka i wyjechaliśmy na samą górę. Zabrałam się za otwieranie drzwi, jednak blondyn mi to uniemożliwił.
- Idziemy do mnie- powiedział i pociągnął mnie w kierunku jego mieszkania. Weszliśmy do środka. Zobaczyłam stół, na którym były już różne potrawy.
- Zapraszam do stołu- odsunął mi krzesło, więc usiadłam, nałożyłam sobie trochę i zaczęłam jeść.
- Idziemy dzisiaj na imprezę, więc się odpowiednio ubierz.
- Na imprezę? Serio?
- Tak. Do takiego nowego klubu. Dzisiaj otwarcie- powiedział.
- W sumie może być fajnie- odpowiedziałam- O której wychodzimy?
- O 22. To jest nie daleko stąd, więc się przejdziemy.
- Ok- odpowiedziałam, kończąc swoją porcję- Było pyszne. Pójdę zanieść te rzeczy do siebie i zaraz przyjdę.

***

Godzina 21:30. Wyszliśmy z Draco na tą imprezę. Szliśmy za ręce, a jak tak właściwie nie widziałam, gdzie idę. Wiedziałam tylko, że wyglądam olśniewająco.
 
Draco też wyglądał całkiem nieźle

- Jesteśmy- stanęliśmy przed dużym klubem nazywnym "Piekło". Draco przywitał się z ochroniarzem, który wpuścił nas do środka.
- Kochanie dzisiaj nie ma ograniczeń, pamiętaj!- wykrzyczał, bo leciała już strasznie głośna muzyka. Przeszliśmy do sekcji dla Vip-ów.
- Napijesz się czegoś?
- Jasne. Skoro się dzisiaj bawimy, może być coś mocnego- podszedł do baru, a ja zaczęłam się rozglądać. Musiałam przyznać, że klub był całkiem nieźle urządzony. Muzyka leciała głośno ,ale leciały fajne kawałki, wiec było Ok. Wrócił Draco z jakimiś drinkami. Od razu wzięłam od niego i upiłam łyk.
- Może usiądziemy?-zapytał. Skinęłam głową i usiedliśmy przy stoliku. Nagle usłyszeliśmy głos:
- O Draco. Cieszę się, że przyszedłeś- to była Parkinson! Ta głupia mopsica, która nazywała mnie 
w Hogwarcie szlamą
- Cześć Pansy. Przecież obiecałem, że przyjdę- usiadła koło niego, a on pocałował ją w policzek. Niby to było nic, ale poczułam lekkie ukłucie zazdrości.
- Cześć Granger. Dawno się nie widziałyśmy.
- Tak. Bardzo dawno.  To twój klub?
- Tak. A co Draco ci nie powiedział?
- Nie nie powiedział- posłałam mu lodowate spojrzenie.
- Przyniosę wam jeszcze jakieś drinki- odparła i poszła do baru.
- Oj no przepraszam. Wiedziałem, że nie będziesz chciała przyjść, jeśli się dowiesz, że to jej klub.
- I dobrze myślałeś- odburknęłam.  Usiadł koło mnie i próbował mnie pocałować, ale go odepchnęłam.
- No kochanie. Przepraszam. Ale ona już taka nie jest. Wszystko jej powiedziałem, kiedy do mnie zadzwoniła. Nie mogłem jej odmówić- powoli miękłam. W końcu pocałowałam go w policzek.
- I żeby to było ostatni raz- powiedziałam i przytuliłam się do niego. Wróciła Parkinson z tacą pełną drinków.
- O jacy wy słodcy jesteście- odparła stawiając tacę przed nami. Uśmiechnęłam się na te słowa- Macie 
i pijcie. Jak wrócę, to ma być wszystko wypite.
- Nie posiedzisz z nami?- zapytał Smok.
- Nie. Muszę wszystko tu ogarnąć. Ale jeszcze wrócę. Bawcie się dobrze- odparła i zniknęła. Wzięłam jednego z drinków i upiłam z niego łyk. Bałam się, że może ona dosypała coś do nich, ale trudno.
- Może zatańczymy?- zapytał blondyn.
- Pewnie- odparłam i poszliśmy na parkiet. Leciała szybka piosenka, więc zaczęliśmy wywijać na parkiecie.
W sekcji dla Vip-ów nie było tak dużo ludzi. Więc fajnie się tańczyło. Z tego mojego chłopaka, to całkiem niezły tancerz. Wywijaliśmy tak chyba z 5 minut, aż w końcu puścili wolną piosenkę. Przylgnęłam do Draco 
i zaczęliśmy wolno się kołysać. Po chwili piosenka się skończyła i wróciliśmy do stolika. Ponownie sięgnęłam do mojego drinka.
- Czemu Diabeł z Ginny nie przyszli?- zapytałam.
- Blasie powiedział, że zaplanował jakąś kolację i nie będą dali rady przyjść.
- Może w końcu będą razem- wypiliśmy już wszystkie drinki, kiedy wróciła Pansy z kolejnymi. 
- Parkinson upijesz nas- powiedziałam.
- I dobrze. Raz możesz, Granger- odparła i znowu sobie poszła.
- Całkiem fajnie jest na tej imprezie- stwierdziłam.
- No- odpowiedział Draco i namiętnie mnie pocałował. Oczywiście poddałam się pocałunkowi- Kocham Cię- wyszeptał mi do ucha.
- Ja ciebie też- sięgnęłam po kolejnego drinka, choć byłam już pijana.

Godzina 4:00

Teraz to już byłam mega pijana. Draco też. Ale on miał mocniejszą głowę. Już od jakiejś godziny szaleliśmy na parkiecie. Razem z Pansy. Byłam na tyle pijana, że nie przeszkadzało mi jej towarzystwo. Na szczęście trzymała się z daleka od mojego blondynka.
- Może chcesz już iść?- zapytał Draco przekrzykując muzykę.
- Nie!!-krzyknęłam i znowu zaczęłam się bawić.
- Za chwilę zamykamy- odparła Pansy.
- Już?! Tak szybko?!
- No jest 4:00. Już i tak wszyscy idą do domu!- rzeczywiście. W klubie zostało już tylko kilka osób. Pansy poszła coś załatwić, więc zostałam sama z Draco. Podeszłam do stolika i wypiłam ostatniego drinka. Teraz mogłam już wracać do domu.
- Dracooo! Wracamy?!
- Ładnie ci się odmieniło. Ale dobrze. Tylko chodźmy się z Pansy pożegnać- przeszliśmy do baru, gdzie stała Parkinson.
- My już idziemy- powiedział blondyn.
- Mam nadzieję, że jeszcze wpadniecie- odpowiedziała Pansy. Skierowaliśmy się do wyjścia. Lewo szłam, ale jakoś udało się dojść do wyjścia. Wyszliśmśmy z klubu. Od razu zrobiło mi się zimno. W końcu była 4 nad ranem. Draco chyba to wyczuł, bo ściągnął z siebie kurtkę i podał mi ją. Ubrałam ją i przytuliłam się do niego. Ciągle się chwiejąc zaczęłam iść w kierunku mieszkania.
- Dasz radę, jakoś dojść?- zapytał.
- Jakoś muszę- odparłam i o mało co się nie wywróciłam. Na szczęście Draco był czujny i mnie złapał.
- Może cię zaniosę?
- Przecież ty też jesteś pijany!
- Ale nie tak, jak ty- odparł i wziął mnie na ręce. Szybko "pokonaliśmy" drogę i w końcu znaleźliśmy się przed naszym apartamentowcem. Weszliśmy do środka, gdzie blondyn postawił mnie na ziemi. Weszliśmy do windy. Byłam padnięta. Marzyłam tylko o ty, żeby się położyć i zasnąć. Winda zatrzymała się na naszym piętrze. Przeszłam pod moje mieszkanie i próbowałam wydobyć z torebki klucze. Jednak nigdzie nie mogłam  znaleźć torebki. Draco otworzył już swoje i pociągnął mnie do środka.
- Klucze zostawiłaś u mnie. Torebki w ogóle nie zabrałaś.
- Aha. Ładnie pijana jestem- odparłam i poszłam do jego sypialni.
- Przynieść ci coś?- jednak ja już tego nie słyszałam, bo zasnęłam.

***
Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Wiem, że wczoraj dużo wypiłam, ale prawie nic nie pamiętałam. Dobra Parkinson pamiętałam, ale co robiłam to już nie.  Rozejrzałam się po pokoju. Byłam sama. Draco pewnie wyszedł, albo coś. Spojrzałam na zegarek. Godzina 14. Ładnie długo spałam. Chciało mi się strasznie pić. Zwlekłam się z trudem z łóżka i wyszłam z pokoju. Jakimś cudem byłam w mojej piżamie. Weszłam do kuchni. Na stoliku znalazłam szklankę wody i naleśniki. Wzięłam szklankę i wypiłam jej zawartość. Zabrałam się za naleśniki. Byłam bardzo głodna, więc szybko je pochłonęłam. Nagle zauważyłam kartkę. Jak ja uwielbiam jak on mi zostawia kartki. Zaczęłam czytać:

Kochanie zostawiam ci śniadanie i wodę
Wiem, że będziesz bardzo spragniona.
Postaram się szybko wrócić
Kocham Cię
Draco

Zostawiłam kartkę i złapałam za telefon. Wykręciłam numer Ginny:
- Halo.
- Cześć Ginny!
- O cześć. Jak tam na imprezie było?
- Fajnie. Tylko za dużo wypiłam. I teraz mam kaca. A u ciebie? Jak tam kolacja?
- Cudownie. Jaki on jest wspaniały. Cieszę się, że zaproponował mi wtedy to mieszkanie. 
- To super. Mam nadzieję, że będziecie razem.
- Wiesz jakoś mi się do tego nie spieszy. Niby zapomniałam o Harrym, ale wciąż nie będę mogła nikomu tak zaufać. 
- Ale Blaisowi może zaufać. Ja zaufałam Draco i teraz jestem szczęśliwa.
- To nie to samo. Albo właściwie, to to samo. 
- No widzisz. Musisz sobie ułożyć życie bez Harrego. Najlepiej z Diabełkiem.
- Może masz rację. 
- Ja zawsze mam. Dobra kończę. Paa.
- Paa- odpowiedziała i rozłączyłam się. Usłyszałam otwieranie zamka i po chwili do pokoju wszedł Draco.
- Cześć kochanie. Jak się spało?- zapytał.
- Cudownie. Dopiero przed chwilą wstałam. Ale mam kaca- odpowiedziałam. Podeszłam do niego
 i pocałowałam go na dzień dobry.
- Nie dziwię ci się. Musisz się przyzwyczaić do takich imprez. 
- Jasne. Obejrzymy sobie jakiś film?- zapytałam.
- Pewnie- odparł.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest i nowy rozdział. Takie tu jest party hard xd Mam nadzieję, że się podoba. Postanowiłam, że jeśli mi się to uda, będę dodawała krótsze rozdziały, ale częściej. Co o tym sądzicie ??

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 15

- Dopóki ktoś znowu nie zadzwoni- powiedziałam przytulając się do niego.
- To nie odbiorę- odpowiedział Draco i złożył na moich ustach namiętny pocałunek.
- Wiesz co! Wpadłam na świetny pomysł- prawie krzyknęłam, dorywając się od niego.
- Jaki?
- Skoro ja zaprosiłam na moją imprezę Lunę i Cho, to ty byś mógł zaprosić Neville'a i Harrego- po tych moich słowach blondyn wybuchnął głośnym śmiechem, co wprawiło mnie w oburzenie.
- Miałbym zaprosić na "moją imprezę" tego głupka Longbottoma?
- A dlaczego nie?
- Bo to jest Longbottom! Nigdy w życiu. Już na Pottera się mogę zgodzić, ale na niego nie. Albo nie na Pottera też nie.
- Skarbie Proszę cię. Zrób to dla mnie.
- Nie ma mowy!
- Proszę- zamruczałam mu do ucha- Zrobię dla ciebie wszystko.
- Wszystko?
- Wszystko.
- W takim razie się zgadzam- coś za szybko się zgodził.
- Dziękuję- odparłam i pocałowałam go w policzek.
- Jednak jeśli Blaise zobaczy Pottera, to może być źle. I nie wiem, czy Ginny się ucieszy widząc swojego byłego.
- Ginny może go w ogóle nie zobaczy. A z Blaisem może być rzeczywiście problem.
- Czyli wszystko jasne. Nie ma Pottera i Longbottoma.
- O nie! Zaraz zadzwonię do Ginny i się zapytam o to.
- Zapomnij! Dość tego dzwonienia!- już chciałam zaprotestować, ale zamknął mi usta pocałunkiem.

***
- Wszystko jest już gotowe. Możecie już iść- powiedziałam do Draco i Blaise, kiedy kończyłam układać sztućce na stole. Dzisiaj była sobota. Dzień imprezy. Nie mogłam się doczekać tego dnia. Już od kilku godzin byłam gotowa. Ubrałam się w :
- Jasne, jasne. Bawcie się dobrze- powiedział blondyn i pocałował mnie na odchodne. 
- Tylko pamiętaj. Masz być grzeczny i nikogo nie obrażać- odparłam poważnym głosem. 
- Oczywiście- odpowiedział i razem z Diabłem wyszli z mojego mieszkania.
- Myślisz, że to dobry pomysł z tym Harrym?- zapytała Ginny.
- Nie wiem. Mam nadzieję, że się tam nie pozabijają- nagle zadzwonił dzwonek do drzwi i poszłam otworzyć. W drzwiach stanęła cała czwórka: Harry z Cho oraz Neville z Luną- Cześć. Fajnie, że jesteście. Wchodźcie- weszli do środka. Spojrzałam na rudą. Była strasznie skrępowana tą sytuacją- To wy sobie przejdźcie na waszą imprezę,a my sobie zostaniemy na naszej - zaprowadziłam ich do mieszkania Malfoya. Weszliśmy do środka- Tylko mi się tu nie pozabijajcie- odparłam i wróciłam do siebie.
- Cieszę się, że Draco zaprosił Nevilla na tą imprezę. W szkole chyba za sobą nie przepadali- powiedziała Luna. 
- Chyba? Raczej na pewno- dodała Cho.
- To co u was? Cho ty jesteś z Harrym tak?- zapytała Ginny. Chyba kosztowało ją to dużo bólu. 
- Tak. Harry jest cudowny. A ty z Zabinim?- odpowiedziała Chang
- Nie jesteśmy na razie razem.
- Napijecie się czegoś?- zapytałam przerywając tą nieprzyjemną rozmowę.
- Ja poproszę czerwone wino- odparła ruda.
- Ja też- odpowiedziały równo Cho i Luna. Nalałam do kieliszków wina i podałam im - Luna, jak tam w twojej pracy?
- Wszystko dobrze, a w twojej?
- Też. Może jesteście głodne?- zapytałam.
- Nie- odpowiedziała Cho.
***
Tymczasem w mieszkaniu obok (pisane z perspektywy Malfoy'a)

- Longbottom, dalej jesteś takim nieudacznikiem, jak w Hogwarcie?- zapytałem siadając na sofie. Obok mnie usiadł Blaise.
- Odpuść sobie Malfoy-Potter wkroczył do akcji.
- Zamknij się Potter!- wysyczał Diabeł.
- Spokojnie Blaise. Sądzę, Potter, że Longbottom umie mówić. Prawda?- zwróciłem się teraz do tego ciamajdy. 
- Ja-aa-sne- wydukał.
- Oj Longbottom spokojnie. My ci tu nic złego nie zrobimy- powiedział Zabini. Przybiłem mu piątkę.
- Może chcecie się czegoś napić?- wstałem i skierowałem się do miejsca, gdzie schowałem Ognistą. Wziąłem jeszcze cztery szklanki i postawiłem na stole. Napełniłem je bursztynowym płynem- No Longbottom napij się. Nie zatrujesz się- niepewnie wziął jedną ze szklanek i napił się z niej. 
- I co takie niedobre?- ja również wziąłem jedną ze szklanek i napiłem się z niej. To samo zrobił Diabeł. Tylko Potter usiadł na sofie i siedział cicho. 
- Potter jak tam twoja nowa dziewczyna? Jej też się tak szybko pozbędziesz?- Zabini był w swoim żywiole. 
- To nie jest twoja sprawa Zabini- warknął Harry.
- No chyba jednak moja. To ja pocieszałem Ginny, kiedy ty ją zdradziłeś!- tego się właśnie spodziewałem. Blaise wybuchł.
- Spokojnie. Nie unoś się tak. Mówiłem ci już coś- wkroczyłem do akcji.
- Zamknij się ! Ty nic nie rozumiesz !- wrzasnął Potter.
- To może mi wytłumaczysz !
- Prosze bardzo! Prawda jest taka, że nie kochałem i nie kocham Ginny! 
- I musiałeś z nią "zerwać" w najpodlejszy sposób ?!
- To tak samo wyszło ! Nie chciałem, jej sprawić przykrości!
- No ciekawe!
- Dobra dość!- tą ciekawą wymianę zdań przerwał Longbottom. Kto by się tego spodziewał- Nie jesteśmy tu po to żeby się kłócić! 
- Masz rację Longbottom!- poparłem go- Napij się jeszcze Blaise- napełniłem jego szklankę Ognistą. 
- Może pójdziemy do dziewczyn?- zapytał Neville.
- Jak chcecie- odpowiedziałem- pierwszy do drzwi skierował się Potter. Za nim Longbottom. A ja z Blaisem za nimi.
***
(Powrót do Hermiony)

Nagle do środka weszli Harry, Neville, Draco i Blaise. Posłałam mojemu chłopakowi gniewne spojrzenie.
- Co wy tu robicie?- zapytałam. Blondyn podszedł do mnie i usiadł koło mnie.
- Jakoś nie możemy się dogadać. Więc przyszliśmy do was- usiadłam mu na kolanach, żeby zrobić więcej miejsca. Wszyscy usiedli na sofie. Spojrzałam na Ginny. Na początku kiedy zobaczyła Harrego była smutna, ale kiedy Blaise usiadł obok niej rozpromieniła się.
- Chcecie się czegoś napić?- zapytałam.
- Jasne. Ta Ognista Malfoya wcale nie jest dobra- powiedział Harry. Wszyscy się zaśmiali, oprócz oczywiście Draco i Blaisa, który byli wielkimi fanami tego trunku.
- Ty Potter nie wiesz co jest dobre- odparł oburzony blondyn. Nalałam im do kieliszków wina. Jeden 
z kieliszków podałam Draco. Nie był tym specjalnie zachwycony. 
- Oj już się tak obrażaj- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Od razu się rozchmurzył. 
- Harry co tam u Rona?- zapytał Neville. 
- Nie wiem. Odkąd zaczął chodzić z tą Brown jest jakiś inny. Nie widziałem go chyba z dwa tygodnie
- odpowiedział Harry.
- Bliznowaty, ja bym się z tą rudą wywłoką już nie zadawał. I jeszcze ta Brown-powiedział blondyn. 
- Lavender też ostatnio się zmieniła- dodała Cho. 
- Możemy o nich nie rozmawiać?- zapytałam. Nie sprawiało mi to bólu, tylko po prostu kiedy słyszę to imię niedobrze mi się robi.
- Jasne. Pewnie ci to sprawia jeszcze ból- stwierdziła Luna.
- Nie. Po prostu, jak słyszę imię Rona, albo Lavender to mi się nie dobrze robi. Uświadomiłam sobie, że nigdy go nie kochałam- oznajmiłam. Nie kłamałam, tak było na prawdę.
- Nigdy bym się nie spodziewał, że to się tak skończy.
- Ja też nie Harry. Tak samo nie spodziewałam się tego po tobie- mówiąc to, spojrzałam na Ginny. Jej twarz nie wyrażała bólu, więc odetchnęłam z ulgą.
- Hermiono, proszę nie wracajmy do tego. 
- Jasne. Bo w końcu co w tym złego- wybuchnęłam. 
- Skarbie uspokój się- szepnął mi do ucha Draco. Próbowałam, ale nie mogłam.
- Myślę, że to co wtedy zaszło między mną, a Ginny nie powinno cię obchodzić!
- Pewnie! Moja przyjaciółka cierpi, a mnie to nie powinno obchodzić!
- Miona, proszę cię. Nie warto- wtrąciła Ginny. Trochę się uspokoiłam.
- Jasne. Chodź Cho wychodzimy!- warknął i skierował się do wyjścia.
- Przepraszam za niego- powiedziała Cho i wyszła za nim. Byłam na niego zła. Potwornie zła. Taki sam, jak Ron.
- Miona nie musiałaś- odparła Ginny- Mnie to już nie boli.
- Wiem Ginny, ale już mnie wkurzał.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiesz- dodał Draco.
- O co właściwie chodziło?- zapytał Neville. Wszyscy spojrzeliśmy na niego.
- Neville przecież ci mówiłam- powiedziała Luna- Wiecie, my już się będziemy zbierać- wstali i skierowali się do wyjścia- Do zobaczenia- wyszli. 
- Nareszcie ten głupi Longbottom sobie poszedł.
- Draco!- posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Oj no dobra- pocałował mnie w policzek.
- Gnny, ja naprawdę cię za to przepraszam- odparłam
- Nic się nie stało.
- Może obejrzymy sobie jakiś film- zaproponował Draco.
- Świetny pomysł- odpowiedziałam- Tylko nie horror- powiedziałam równocześnie z Ginny, na co obie się zaśmiałyśmy.
- Och wy się nie znacie- odezwał się Blaise. Wzięłam byle jaki film i go włączyłam. Zaczęliśmy oglądać. Jednak nie mogłam się skupić na filmie. Moje myśli cały czas były przy Harrym. Jak on mógł powiedzieć, że to nie moja sprawa! Bardzo się ostatnio zmienił. To już nie ten sam Harry co kiedyś! Z zamyślenia wyrwał mnie Draco:
- Już tak o tym nie myśl- szepnął mi do ucha.
- Co? A tak dobrze- wtuliłam się w niego- Kocham cię.
- Ja ciebie też- niespodziewanie zasnęłam.

***
Obudziłam się rano w swoim łóżku. Pewnie Draco mnie tu przyniósł w nocy. Niestety jego nie było obok. Spojrzałam na zegarek. Za godzinę zaczynałam pracę. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do kuchni. Nie znalazłam tam blondyna, ale znalazłam za to kartkę i śniadanie. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.

Musiałem wcześniej wyjść. Mam nadzieję, że się wyspałaś. 
Spodziewaj się mnie o 15 przed twoją klinkom.
Kocham Cię,
Draco
Ps. Smacznego :)

Odłożyłam kartkę i zabrałam się za śniadanie. Cały czas zastanawiałam się nad decyzją, którą podjęłam. Otóż chciałam odejść z kliniki i zacząć pracę w Ministerstwie. Już dwa dni temu złożyłam podanie i od następnego tygodnia  mam zacząć pracę  w Departamencie Przestrzegania Praw Czarodziejów. Nie powiedziałam jeszcze o tym Draco. Zamierzałam dzisiaj to zrobić, po moim ostatnim dniu pracy. Szybko skończyłam jeść i poszłam się ubrać. Ubrałam małą czarną, do tego czarne szpilki i wyszłam z domu. Choć miałam jeszcze trochę czasu, postanowiłam dłużej dzisiaj popracować. Zjechałam na dół windą 
i skierowałam się do kliniki. Oczywiście zajęło mi to tylko 5 minut. Weszłam do środka. 
- Cześć Jane. 
- Miona. Co ty tak wcześnie jesteś ?- zapytała.
- W końcu to mój ostatni dzień- odpowiedziałam.
- Co?! Odchodzisz? Dlaczego?
- To nie jest chyba moje powołanie.
- Smutno, że odchodzisz. 
- Będzie mi ciebie brakowało- powiedziałam i podeszłam do niej, by ją przytulić- Idę popracować- odparłam i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi i usiadłam na fotelu.
- Będzie mi brakować tego miejsca- pomyślałam i szybko wykręciłam numer Ginny. 
- Halo- w słuchawce zabrzmiał głos mojej rudej przyjaciółki.
- Cześć Ginny.
- O Miona. Dobrze ci się spało?
- Oczywiście. Tylko moja poduszka, gdzieś mi rano zwiała. Słuchaj muszę ci coś powiedzieć. Odchodzę
 z kliniki.
- Naprawdę? To chyba dobrze. A co teraz będziesz robić? Ministerstwo?
- Tak. Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów.
- To super- odpowiedziała. 
- Dobra kończę, bo ostatni dzień w tej pracy, więc wiesz. Do zobacznia.
- Rozumiem. Pa- rozłączyła się, a ja chcąc nie chcą, musiałam zabrać się za pracę.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak długo nad nim siedziałam, ale w końcu napisałam. Uff xd Już się nie mogę doczekać, kiedy zacznę 19 pisać. ♥



niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 14

- Jedziemy dzisiaj do moich rodziców- oznajmił Draco, kiedy siedzieliśmy na ławce w parku. Było ciepło
 i słonecznie, dlatego postanowiliśmy się przejść. Dziś znowu nie pracowałam, gdyż miałam wolne.
- Co?! Zwariowałeś?!
- Nie. W końcu kiedyś musisz.
- Ale ja nie jestem gotowa.
- Oj nie przesadzaj. Oni i tak o tobie wiedzą.
- Naprawdę?!
- Oczywiście. Zresztą już im zapowiedziałem, że wpadniemy.
- Draco, proszę cię.
- Już za późno- powiedział i pocałował mnie w policzek. Nie byłam na niego za to zła. Byłam wtedy przerażona! Przecież oni nie polubią takiej osoby jak ja.
- A co jak mnie nie polubią?
- Ciebie nie da się nie lubić.
- Oj ty jakoś mnie nie lubiłeś w Hogwarcie.
- Ale to dawno było. Poza tym wtedy byłem rozpieszczonym dzieciakiem.
- Nadal nim jesteś kochanie. Tylko nie dużym.
- Ej! Nie jestem już taki.
- Jasne. Oj tylko w co ja się ubiorę?!
- Na pewno coś znajdziesz w swojej szafie.
- To nie może być coś. To musi być odpowiednie do sytuacji. Muszę się dobrze zaprezentować.
- Przecież to tylko moi rodzice.
- Tylko?! Łatwo ci mówić. O której jedziemy?
- O 14.
- A która jest?
- Dochodzi 11:30.
- Co?! Przecież ja nie zdążę się przygotować!- gwałtownie wstałam z ławki i ruszyłam w stronę naszego apartamentowca- No idziesz?
- Idę- szybko mnie dogonił i złapał za rękę. Szliśmy okołu 5 minut. Wreszcie dotarliśmy pod drzwi mojego mieszkania. Szybko je otworzyłam i wbiegłam do środka, zostawiając torebkę na jednym z krzeseł.
- Rusz się. Musisz mi pomóc wybrać.
- No przecież idę- przeszłam szybko do sypialni i otworzyłam szafę. Draco usiadł na łóżku. Zaczęłam po kolei wyciągać.
- Co powiesz o tej?
- Nie. Zbyt krzykliwa.
- A ta?
- Zbyt poważna. Kochanie idziesz tylko na obiad do moich rodziców.
- Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji.
- Zdaję sobie- powiedział i przyciągnął mnie do siebie- Nie martw się moi rodzice cię polubią- pocałował mnie w policzek.
- Nie jestem tego taka pewna. Pomóż mi wybrać tą sukienkę.
- Jaka ty marudna jesteś- w końcu wstał i podszedł do szafy. Po chwili podał mi sukienkę- Może być?
- Tak. To jest to. Idealna! Dziękuję- odparłam i pocałowałam go.
- Takie podziękowania to ja rozumiem. Teraz możesz już w końcu ochłonąć.
- Zwariowałeś?! Teraz to ja się muszę przygotować- wzięłam sukienkę i poszłam do łazienki. Wzięłam potrzebne kosmetyki i zaczęłam się malować. Po 15 minutach skończyłam i zabrałam się za włosy. Wyprostowałam je tylko. Ubrałam sukienkę i dodatki. Widok był porażający. Wyszłam z łazienki i poszłam pokazać się blondynowi.
- I jak wyglądam?
- Cudownie. Widzisz, ja to mam dobry gust- Draco był już się przebrać, bo na sobie miał czarny garnitur.
- Która jest godzina?- zapytałam siadając mu na kolanach.
- 12:15.
- Zbieramy się?
- Nie. Jeszcze mamy czas.
- Jak chcesz- odpowiedziałam i wstałam, żeby jeszcze raz przeglądnąć się w lustrze. Jednak blondyn mnie zatrzymał.
- Nie tak szybko- powiedział i namiętnie mnie pocałował. Oddałam pocałunek. Jednak kiedy oderwaliśmy się od siebie, wyrwałam się mu i podbiegłam do lustra.
- Wyglądasz pięknie. A teraz chodź, bo widzę, że nie usiedzisz tu długo- podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę.- Teleportujemy się. Dobrze?
- Ok- teleportowaliśmy się. Dotarliśmy cali pod Malfoy Manor. Nie przepadałam za tym miejscem. Zawsze będzie mi się źle kojarzyło. Jednak musiałam przyznać, że jest to bardzo piękna posiadłość.


Przeszliśmy przez bramę i doszliśmy do drzwi.
- Gotowa?
- Tak- weszliśmy do środka. Praktycznie nic się nie zmieniło, odkąd tu ostatnim razem byłam.
- O już jesteście- ze schodów zeszła właśnie Narcyza Malfoy, w pięknej, długiej, ciemnozielonej sukni. Wyglądała zjawiskowo- Miło mi cię poznać Hermiono. Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Pani również.
- Draco oprowadź naszego gościa po domu.
- Oczywiście- pociągnął mnie za sobą na górę. Przemierzaliśmy korytarze tego cudownego domu, co chwilę się zatrzymując. Draco pokazywał mi różne pokoje. Aż w końcu dotarliśmy pod jego pokój. Weszliśmy do środka. Tak jak się spodziewałam, był cały w barwach Slytherinu. Nad łóżkiem wisiał herb Ślizgonów.
- Bardzo stylowo urządzony.
- Tak. Identyczny miałem w Hogwarcie. Lubię te kolory.
- Nie dziwię się. Podoba mi się tu. Jest tak w twoim stylu- podeszłam do jednej z szafek i spojrzałam na zdjęcie na niej. Przedstawiało małego Draco z jego mamą- Uroczę.
- Tak. Uwielbiam na nie patrzeć- podszedł do mnie i przytulił mnie- Chodź pokażę ci bibliotekę- chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z jego pokoju. Weszliśmy do jednego z pokoju. Byłam w raju. Wszędzie książki!
I to pewnie nie byle jakie. Podeszłam do jednej z półek i wyciągnęłam pierwszą lepszą książkę.
- Wziąłbym raczej tą- zamarłam. Odwróciłam się i zobaczyłam zbliżającego się do mnie Lucjusza. Wyciągnął jakąś książkę i podał mi ją. Historia Magii. Pewnie ciekawa- Możesz sobie ją wziąć, Hermiono.
- Dziękuję bardzo.
- Chodźcie na obiad- powiedział, po czym wyszedł z biblioteki.
- Strasznie miły, co?
- Tak. Czy coś mu się stało?- zapytałam i podeszłam do niego. Wziął ode mnie książę i chwycił mnie za rękę.
- Zmienił się- skierowaliśmy się do jadalni- I co podoba ci się tu ?
- Oczywiście. Strasznie duży ten dom.
- Ja lubię duże domy- weszliśmy do jadalni. Lucjusz i Narcyza siedzieli już przy stole. Usiadłam obok Draco. Na stole były już potrawy, więc tak jak blondyn nałożyłam sobie trochę na talerz.
- Hermiono, jeśli mogę spytać, to gdzie pracujesz?- zapytał pan domu.
- Jestem pediatrą w jednej z mugolskich klinik.
- Bardzo ciekawe zajęcie. Nie myślałaś, żeby pracować w Ministerstwie?
- Myślałam o tym, ale odpuściłam.
- Myślę, że nadawałabyś się do Ministerstwa. Tak jak mój syn.
- Rozmawialiśmy już o tym, ojcze- powiedział Draco.
- Wiem synu. Jednak ciągle liczę, że zmienisz zdanie.
- Daj już z tym spokój, Lucjuszu- powiedziała Narcyza.
- Już dobrze. A pokazałeś już Hermionie tą niespodziankę?- powiedział Malfoy Senior.
- O jaką niespodziankę chodzi?- zapytałam zaciekawiona.
- Nie. Jeszcze jej nie powiedziałem. I zamierzam poczekać- Skończyłam jeść mój obiad. Smok też skończył.
- Ale o co chodzi?- byłam coraz bardziej ciekawa co to za niespodzianka
- Pójdę pokazać Mionie ogród- wstał, a ja zaraz po nim. Nie czekając na ich odpowiedź, wziął mnie za rękę i zaprowadził do ogrodu- Zapomnij o tej niespodziance
- To nie ma żadnej niespodzianki?
- Jest. Ale dowiesz się o wszystkim w swoim czasie.
- Jasne. W swoim czasie. O co chodziło z tym Ministerstwem?
- Mój ojciec chce, żebym pracował w Ministerstwie, na jego stanowisku. Ale jakoś nie jestem do tego przekonany.
- Wolisz pracować w banku?
- Tak. Chyba tak- usiedliśmy na jednej z ławek. Ogród był przepiękny. Widać, że ktoś o niego dbał.
- Ładnie tu.
- Wiem. Moja mama o niego dba. Lubi go.
- Fajnie mieć taki ogród- powiedziałam i wstałam z ławki, żeby się przejść.
- Chcecie się czegoś napić?- do ogrodu weszła Narcyza.
- Nie dziękujemy- odpowiedziałam grzecznie.
- My się już będziemy zbierać mamo.
- Już? Tak szybko?
- Tak. Pójdę jeszcze się pożegnać z ojcem. Miona zostań tu jak chcesz.
- Jasne- odpowiedziałam, a on wszedł do środka.
- Cieszę się, że mój syn jest w końcu szczęśliwy. Jesteście wspaniałą parą.
- Tak. Draco jest wspaniały.
- Proszę cię, dbaj o niego.
- Dobrze.
- I postaraj się, żeby zmienił zdanie, co do tego Ministerstwa. Lucjuszowi bardzo na tym zależy.
- Postaram się.
- No jestem gotowy- blondyn podszedł do mnie i chwycił mnie za rękę - Do zobaczenia mamo
- teleportowaliśmy się do jego mieszkania. Usiadłam na sofie i odetchnęłam z ulgą- I co było aż tak źle?
- Nie. Fajnych masz rodziców.
- Dziwnie to zabrzmiało.
- Wiem- wzięłam telefon i wybrałam numer Ginny. Po chwili czekania usłyszałam głos przyjaciółki:
- Halo.
- Cześć Ginny.
- O cześć Miona. Co słychać?
- Wszystko dobrze. Właśnie wróciliśmy z obiadu u rodziców Draco.
- Na serio? I jak było?
- Całkiem fajnie. Są bardzo sympatyczni. Słuchaj, mam nadzieję, że pomożesz mi w przygotowaniu tej babskiej imprezy.
- Oczywiście. Dzwoniłaś już do Luny?
- Jeszcze nie.
- To zadzwoń.
- To dzwonię. To zobaczenia.
- Pa- rozłączyłam się. Już chciałam wybrać numer Luny, kiedy Draco usiadł koło mnie i wyrwał mi telefon.
- Już nigdzie nie dzwonisz.
- Ale ja muszę do Luny zadzwonić.
- Nic nie musisz- powiedział i delikatnie mnie pocałował.
- Ja naprawdę muszę- odparłam i próbowałam mu wyrwać telefon. Bez skutku.
- Dostaniesz, jak będziesz grzeczna.
- Ja zawsze jestem grzeczna panie Malfoy.
- Oj nie zawsze panno Granger- usiadłam na nim okrakiem i namiętnie go pocałowałam. Kiedy już się od siebie oderwaliśmy wykorzystałam moment jego nieuwagi i wyrwałam mu telefon.
- Masz rację. Nie zawsze jestem grzeczna- powiedziałam i pokazałam mu język. Szybko wstał z miejsca
i podszedł do mnie, ale ja w mgnieniu oka uciekłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i za pomocą różdżki zabezpieczyłam pomieszczenie, żeby nie mógł wejść. Wybrałam numer Luny.
- Halo.
- Cześć Luna.  Tu Hermiona. Chciałam cię zaprosić na imprezę w sobotę u mnie. Podobną jak u ciebie, tylko oczywiście bez Brown.
- Z chęcią przyjdę.
- To o 16 w sobotę.
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia- odpowiedziałam i rozłączyłam się. Zrobiłam kilka wdechów i wydechów i wyszłam
 z łazienki. Przeszłam do salonu, gdzie siedział blondyn. Rzuciłam telefon na stół i podeszłam do niego.
- Skończyłaś?- zapytał, gdy usiadłam mu na kolanach?
- Tak. Już nie będę musiała do nikogo dzwonić.
- To dobrze- niestety w tym momencie zadzwonił telefon. Wzięłam go i podałam blondynowi. Odebrał.
- O no cześć stary. Czekaj chwilę. Teraz ja sobie pogadam- powiedział, a ja zeszłam z jego kolan. Wyszedł z pokoju i zostałam sama.  Taka moja kara. Wzięłam leżącą na stoliku książkę, którą dostałam od ojca Draco. Zaczęłam czytać. Była bardzo ciekawa. Jeszcze nigdy nie czytałam takiej książki, choć wiele ich przeczytałam. Jednak długo się nią nie nacieszyłam, bo po pięciu minutach wrócił Draco.
- Teraz już mamy czas tylko dla siebie- powiedział, a ja odłożyłam książkę.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie skończyłam pisać. Dedykuję go anonimowej xd Nie wiem, jak ma na imię i wgl, ale ostatnio skomentowała rozdział 13 i to kilka razy. To dla ciebie xd ♥♥

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 13

- Już jestem gotowa.
- Nareszcie. Chodź- wziął mnie za rękę i wyszliśmy z mieszkania.
- Ale czy musimy?
- Musimy- powiedział i teleportowaliśmy. Znaleźliśmy się na jakiejś polanie. Stał tu jakiś samolot. Ciekawe, co on znowu wymyślił- Poczekaj tu na mnie.
- Nie mam innego wyboru- oddalił się. Zostałam sama. Rozglądnęłam się dookoła. Co my możemy tu robić?  Po jakichś 15 minutach wrócił Draco z jakimiś facetami, którzy wsiedli do samolotu.
- Chodź- pociągnął mnie w tamtą stronę. Wsiedliśmy.
- Lecimy?
- Tak.
- Draco, co ty wymyśliłeś?
- Zobaczysz- wystartowaliśmy. Coraz bardziej się obawiałam.
- Ubieraj się w to- powiedział i podał mi kombinezon.
- Draco, czy my...
- Tak. Ubieraj się.
- Zwariowałeś?! Ja chcę na ziemię!
- Nie ma mowy. Ubieraj to!
- Draco...
- Już!- zrezygnowana ubrałam ten kombinezon. Podał mi jeszcze odpowiedni sprzęt, który też włożyłam. Zaczęłam się bać. To ponad moje siły. Nie skoczę nigdy!
- Gotowa?
- Nie.
- Nie przesadzaj. Nic się nie stanie. Razem skoczymy.
- Jakby to było jakieś pocieszenie. Skakałeś już?
- No pewnie.
- Nie, ja nie skoczę. Nie ma mowy.
- Chyba się nie boisz?
- Boję się.
- Przecież wiem, że skoczysz.
- Nie!
- Tchórzysz?- tak wiedział, co jest moim słabym punktem. Moja Gryfońska natura nie pozwoli mi stchórzyć. Musiałam.
- No dobra.
- Wiedziałem- nagle ktoś otworzył drzwi. To był znak, że zaraz skoczymy. Draco podpiął się do mnie. Przeszliśmy na krawędź.
- Boję się.
- Spokojnie. Na trzy cztery- skoczyliśmy. Bałam się, ale było cudownie. Wszystkie moje obawy zniknęły, kiedy blondyn rozłożył spadochron. Nie wiem, czy bym to powtórzyła, ale podobało mi się. Czułam się wolna. W końcu wylądowaliśmy.
- I co było tak źle?
- Nie. Było fajnie.
- Widzisz. Jesteś bardzo odważna- powiedział i pocałował mnie w policzek- Teraz to ściągaj. Jesteś głodna?
- Trochę. Zjadłabym coś słodkiego.
- Słodkiego. No dobrze- chwycił mnie za rękę i teleportowaliśmy się. Jak ja lubię się teleportować. Pojawiliśmy się w jakimś ciemnym zaułku. Przeszliśmy szybko i znaleźliśmy się przy jakiejś kawiarni- Może być?
- Jasne- weszliśmy do środka. Zajęliśmy najbardziej odsamotnione miejsce.
- Już zapomniałaś?
- Tak- przyszła kelnerka i podałam nam karty. Zamówiłam sobie jakiś deser.
- Jak myślisz ruda będzie z Blaisem?
- Pewnie tak. Oni naprawdę do siebie pasują.
- Widzisz. Zobaczysz, że za niedługo będą razem.
- Dobrze, że tak szybko zapomniała o Harrym.
- Ja od zawsze wiedziałem, że ten Potter, to idiota. Ale wszyscy byli w niego tak wpatrzeni, że szkoda gadać.
- Nie marudź. Za tobą szalała cała żeńska część Hogwartu.
- No i co. Ale my nie rozmawiamy o mnie. Tylko o tym idiocie.
- Tak. Oczywiście- kelnerka przyniosła nam zamówione desery i zaczęłam jeść. Tego było mi trzeba.
- Więc widzisz. On tylko cierpienie przynosi innym.
- Już nie przesadzaj.
- Taka prawda.
- Dobrze, ale nie rozmawiajmy już o tym.
- Jak chcesz. Musisz zrobić babską imprezę.
- No tak. Ale zaproszę tylko Ginny, Lunę i Cho.
- Bez Lavender?
- Jej to bym do mieszkania nie wpuściła.
- Rozumiem. To kiedy robisz?
- Hmm. Może za tydzień. Co myślisz?
- A co ja mam do powiedzenia?
- No dużo.
- Za tydzień może być.
- To dobrze. Będzie fajnie.
- Tylko znowu mnie pewnie wyślesz do Diabła.
- Tak. Ale może tym razem Blaise będzie u ciebie.
- Rozumiem. Nie no dobrze. Jakoś wytrzymam jego towarzystwo.
- Nie bądź złośliwy.
- Nie jestem przecież.
- Wcale. Zresztą nie ważne. Czekaj, czekaj. Czy ty widzisz to co ja?
- Co?- odwrócił się w stronę, gdzie utkwiłam swój wzrok. Do kawiarni wszedł właśnie Harry
w towarzystwie Cho- Widzę, że Potter nie próżnuje.
- Przestań. Może to tylko przyjacielski wypad.
- Akurat. Spójrz- to z pewnością nie był przyjacielski wypad. Harry właśnie ją pocałował.
- A dopiero co Cho dowiedziała się, że on nie jest już z Ginny.
- Nie próżnuje. Co ty na to, żeby tam do nich podejść?
- Co ty? Zgupiałeś?
- Nie. Dobry pomysł. Czekaj tylko zapłacę.
- Draco nie wygłupiaj się. Jak to będzie wyglądało.
- Normalnie. Poza tym jakoś stąd musimy wyjść- zapłacił za wszystko i wstał. Chcąc nie chcąc musiałam zrobić to samo- Spokojnie. Zostaw to mnie.
- Tego się właśnie obawiam- chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w "strone wyjścia".
- No proszę co za spotkanie. Potter.
- Malfoy! Cóż miło cię widzieć. Cześć Miona.
- Cześć Harry. O cześć Cho.
- Cześć- speszyła się trochę. Nic dziwnego.
- Przepraszam, że tak szybko wtedy poszłam, ale wiesz. Lavender mocno mnie wkurzyła.
- Nic się nie stało. Mi też nie było na rękę, że ona tam była, ale Luna nie chciała, żeby jej było przykro, bo jakimś cudem się o tym dowiedziała.
- Rozumiem. Co powiesz na impreze u mnie za tydzień w sobotę?
- Świetny pomysł.
- To wpadnij tak o 16. Znasz adres?
- Nie.
- To czekaj- wyciągnęłam z torebki kawałek papieru i nabazgrałam na nim mój adres.
- Zaproszę jeszcze Lunę i Ginny- mina Harrego bezcenna. Dla takich chwil się żyje- To do zobaczenia.
- Na razie Potter- powiedział Draco i wyszliśmy z kawiarni- I co było, aż tak źle?
- W sumie nie. Widziałeś minę Harrego, kiedy wspomniałam o Ginny?
- Jasne. Aż mi się śmiać chciało, ale się powstrzymałem- przeszliśmy do tego samego ciemnego zaułku
i teleportowaliśmy się do mieszkania blondyna.
- Jak myślisz, powiedzieć o tym Ginny?
- No oczywiście. Masz telefon zadzwoń do niej- podał mi telefon, więc wykręciłam numer. Po chwili odzezwał się Blasie:
- Tutaj rezydancja Diabła. W czym mogę służyć.
- Zabini nie wygłupiaj się. To ja Miona.
- O cześć Mionka.
- Chciałam porozmawiać z Ginny jest może?
- Naturalnie. Ginusia telefon do ciebie. Zaraz podejdzie.
- To dobrze.
- O proszę, oddaje jej słuchawkę. Na razie Mionka.
- Cześć.
- Hey Miona. Coś się stało ?
- Nie chciałam pogadać. Nie uwierzysz. Skoczyłam dzisiaj ze spadochronem!
- Na prawdę? I fajnie było?
- Super. Trochę się bałam.
- Nic dziwnego. Ja bym się nie odważyła.
- Nie miałam wyboru. Słuchaj, za tydzień robię imprezę. Zaproszę jeszcze Lunę i Cho.
- To fajnie.
- Powiedz Diabełkowi, że będzie mile widziany u Draco.
- To na pewno.
- A słuchaj. Nie uwierzysz kogo dzisiaj spotkaliśmy w kawiarni.
- Kogo?
- Harrego i Cho.
- No co ty? Widać Harry nie jest zbytnio załamany.
- Nie jest. Całowali się nawet!
- Biedna. Nie wie jeszcze co ją czeka. Muszę kończyć. Blaise strasznie się niecierpliwi. Do zobaczenia
w.. właśnie kiedy jest ta impreza?
- Za tydzień w sobotę o 16.
- Spoko. To do zobaczenia w sobotę.
- Do zobaczenia- odłożyłam telefon.
- Strasznie była załamana?
- Niby czym?
- Potterem i Chang.
- No co ty. Chociaż... E nie.
- To dobrze- usiadłam koło niego na sofie. Zaczęłam się zastanawiać nad jego pytaniem. Czy na pewno ona nie była załamana? Ale niby czym? - Chyba się tym nie przejmujesz?
- Nie skąd.
- Jakaś taka smutna jesteś?
- Ja? No co ty? Po prostu jestem trochę zmęczona. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
- Rzeczywiście. Ta Chang, to chyba też szybko wyszła z tej imprezy.
- Tak. Chyba tak- położyłam głowę na jego kolanach i zasnęłam.

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 12

- Nigdy więcej horrorów!- powiedziałam przy śniadaniu. W nocy śniły mi się koszmary. Obudziłam się cała spocona.
- Dobrze. Nie wiedziałem, że się tak wystraszysz.
- Pff- nagle zadzwonił telefon. Poszłam odebrać.
- Halo.
- Cześć Miona, tu Luna.
- O cześć Luna.
- Dzwonię, żeby zaprosić cię do nas na przyjęcie. Babskie przyjęcie.
- Super. Kiedy?
- Dzisiaj o 16.
- Ok. Będę.
- A i mam prośbę. Wzięłabyś ze sobą Ginny?
- Pewnie. To będziemy. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia- rozłączyłam się. Wybrałam numer rudej.
- Halo.
- Cześć rudzielcu. Idziemy dzisiaj na imprezę do Luny.
- O to super. O której??
- O 16. Nie martw się Draco zaopiekuje się Blaisem- spojrzałam na blondyna, który zaczął się śmiać.
- Mam nadzieję.
- To przyjedziemy razem o 15.
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia- rozłączyłam się. Podeszłam do blondyna i pocałowałam go w policzek. Dzisiaj na szczęście nie musiałam iść do pracy.
- Ładnie ładnie.  Ty sobie pójdziesz na imprezę, a ja będę się nudził z Zabinim?
- Właśnie tak. Będziecie się dobrze bawić.
- Jasne. Wolałabym ten czas spędzić z tobą, ale jakoś to przeżyje.
- Mam nadzieję. Idziesz do pracy?
- Nie.
- To mamy dużo czasu do 15.
- Podoba mi się twój tok myślenia. To co robimy?
- Ja idę coś wybrać na imprezę.
- Chyba żartujesz- powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
- To zajmie tylko chwilkę.
- Nie wątpię- odparł i pocałował mnie.
- Dobrze. Potem coś wybiorę.
- No. To może jakiś horror obejrzymy.
- Zapomnij! Już ci mówiłam, że nigdy więcej.
- Oj no dobrze.
- Może chodźmy na spacer?
- Dobry pomysł.
- To chodź- Wzięłam torebkę, chwyciłam go za rękę i wyszliśmy z mieszkania.
- Idziemy do parku?
- Nie.
- To gdzie?
- A zobaczysz.
- Już się boję.
- Spokojnie- wyszliśmy z budynku.
- Daleko jeszcze?
- Tak daleko. Nie mów, że cię nogi bolą.
- A bolą.
- Nie przesadzaj- przyciągnął mnie do siebie i pocałował- A teraz chodź. Spodoba ci się- pociągnął mnie za sobą. Szliśmy chyba z 15 minut. W końcu dotarliśmy pod jakiś budynek.
- Gdzie my jesteśmy?
- Zobaczysz- weszliśmy do środka. Nie wiem, co to był za budynek. Nie chciałam wiedzieć. Przypominało jakąś ruderę, która w każdej chwili mogła się zawalić. Jednak wiedziałam, że byłam bezpieczna. Wyszliśmy po schodach. Było tu bardzo dużo pięter. Więcej niż u nas, ale dałam radę.
- Gotowa?
- Tak. Przecież nie na darmo wyszłam tyle pięter- wyszliśmy na zewnątrz. To co zobaczyłam zaparło mi dech w piersiach. Ujrzałam przecudowny widok. Na cały Londyn. Podeszłam bliżej krawędzi.
- Tylko nie spadnij- przybliżył się do mnie- I co ładnie tu no nie?
- Cudownie. Skąd ty znasz takie miejsce.
- No widzisz. Takich miejsc to ja mam na pęczki. Pokaże ci te najbardziej wyjątkowe.
- Już się nie mogę doczekać.
- No ja myślę.

***
- I jak wyglądam? Mogę tak iść?- od ponad godziny przygotowywałam się na imprezę. W końcu wybrałam 
taki zestaw.
- No no. Dobrze, że to jest babska impreza.
- Czyli mogę tak iść?
- Oczywiście. Wyglądasz obłędnie. To co gotowa?
- Jasne. Teleportujemy się?
- Samochodem raczej nie pojadę. W końcu mam się dobrze bawić.
- Tylko nie przesadzaj.
- Ty też- teleportowaliśmy się pod dom Blaisa. Zapukaliśmy. Drzwi otworzył Diabeł.
- Witam was moi kochani. Mionka ślicznie wyglądasz. Smoku yyy.
- Och dziękuję Diabełku- weszliśmy do środka- Gdzie Ginny?
- Szykuje się jescze. Siadajcie- usiadłam koło Draco.
- I jak wam się mieszka?
- Cudownie.Ona jest taka wspaniała. Mam nadzieję, że...
- Na co masz nadzieję?- w salonie pojawiła się Ginny w czarnych, skórzanych spodniach i czerwonej bluzce.
- Na nic. Wyglądasz przecudnie.
- Dziękuję. Miona, ale się odstawiłaś.
- Ty też.
- To co zbieramy się.
- Jasne- pocałowałam Draco na pożegnanie i poszłam za rudą. Wyszłyśmy przed dom i teleportowałyśmy się pod dom Luny. Zapukałyśmy. Otworzyła nam blondynka.
- Miona, Ginny cieszę się, że jesteście wchodźcie- wyciągnęłam z torebki butelkę wina, którą wzięłam
i podałam jej- Dziękuję. Wchodźcie- weszłyśmy do salonu, w którym były już: siostry Patil, Cho i na nieszczęście Lavender. Usiadłam koło Cho.
- To zaczynamy naszą imprezę- powiedziała Luna i wszystkie kieliszki na stole zapełniły się winem. Czułam się dziwnie w obecności Brown.
- Hermiono, jak ci się układa z Malfoyem- zapytała z wściekłością.
- Miona, to ty jesteś z Malfoyem?- zapytała czarna.
- Tak. Bardzo dobrze nam się układa, a tobie z Ronem- wkurza mnie. Ginny chyba to zauważyła, bo szepnęła, żebym się nie denerwowała.
- Cudownie. On jest taki wspaniały.
- Luna, a z tobą co? Z kim jesteś?- wtrąciła się Ginny, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna.
- Ja z Nevillem.
- To super. Zawsze sądziłam, że do siebie pasujecie.
- A Tobie jak się układa z Harrym?- zapytała Cho.
- Nijak. Nie jesteśmy już razem.
- Co? Dlaczego?
- Zdradził mnie.
- Tak mi przykro.
- A mi nie. Teraz wiem, jaki jest naprawdę.
- Granger, powiedz nam czemu już nie jesteś z Ronem- znowu Lavender. Jak ona mnie wkurza.
- Myślę, że wiesz dlaczego Brown.
- Nie wiem.
- Jasne.
- No naprawdę. Powiedz nam.
- Zdradził mnie! Zadowolona?
- Bardzo. No tak nie wystarczyła mu już taka szlama jak ty. Tylko nie wiem dlaczego, jest z tobą Draco.
- Możesz być sobie z Ronem, ale ciebie na pewno w końcu też zdradzi- nie wytrzymałam. Wstałam
i skierowałam się do wyjścia- Wybacz Luna, ale ja już pójdę. Do zobaczenia.
- Hermiona!- krzyknęła za mną Ginny, ale ja już wyszłam i teleportowałam się pod dom Diabła. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy Draco. Zapukałam. Po chwili drzwi otworzył Blaise.
- Miona, co ty tu robisz? Miałaś być na imprezie.
- I byłam. Gdzie Draco?
- W salonie- szybko przeszłam do salonu, gdzie zastałam blondyna pijącego Ognistą. Podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach i przytuliłam się do niego.
- Co się stało? Dlaczego tak wcześnie wróciłaś?
- Brown mnie wkurzyła.
- No tak. Ta głupia idiotka. Co ci powiedziała?
- Najpierw, że taka szlama jak ja nie wystarczyła Ronowi, a potem, dlaczego ty jesteś ze mną.
- Oj kochanie nie przejmuj się tą idiotką.
- Staram się- nagle do środka wpadła Ginny.
- Miona nie przejmuj się nią.
- Czemu wróciłaś?
- Nie chciałam być tam bez ciebie. Poza tym Brown zniszczyła całą imprezę. Cho też poszła. Powiedziałam Lunie, że trzeba to powtórzyć tylko bez Lavender.
- Koniecznie. Draco wracamy?
- Zostańcie. Zrobimy sobie sami imprezę.
- Jestem zmęczona. Innym razem.
- No dobrze- pożegnaliśmy się z nimi i teleportowaliśmy się. Strasznie dużo dziś było teleportacji.
- Nie przejmuj się. Proszę.
- Dobrze.
- Chcesz się gdzieś przejść?
- Nie. Wolałabym zostać tutaj.
- Jak wolisz- usiadłam wygodnie na sofie i próbowałam wyrzucić tą całą Brown z głowy. Mam nadzieję, że Ron szybko ją zdradzi. Nie, Hermiono proszę. Nie można życzyć komuś złego. Ale w sumie jej można.
I jeszcze mnie szlamą nazwała. Szczyt wszystkiego.
- Oj muszę coś z tobą zrobić. Za bardzo się dręczysz. Chodź.
- Gdzie?
- Zobaczysz. Ale najpierw się przebierz. Najlepiej w coś wygodnego.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nareszcie napisałam. Nie miałam pomysłu, ale wymyśliłam. Mam nadzieję, że się podoba xd ♥♥

Informacje

Obserwatorzy