czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 11

Obudziłam się w wyśmienitym nastroju. Draco już przy mnie nie było. Wczoraj było cudownie. W końcu przespałam się z Malfoyem. Było cudownie. Chociaż może to mało powiedziane. Zwlekłam się z łóżka. Tak bardzo nie chciałam wstawać, ale musiałam. W końcu do pracy trzeba iść. Przywołałam moje ubrania z mojego pokoju i ubrałam się w nie. Wyglądałam pięknie w.... . Umyłam się, umalowałam, a włosy związałam w koczek. Wyglądałam cudownie. Wyszłam z pokoju. Draco robił właśnie kawę. Podeszłam do niego
i wpiłam się w jego usta.
- Wyspałaś się?
- Oczywiście.
- To dobrze. Zrobiłem śniadanie. Siadaj- usiadłam przy stole i zaczęłam jeść jajecznice- Smakuje ci ?
- Oczywiście. Która jest godzina?
- Spokojnie. Jeszcze godzina została.
- To dobrze. Może się przejdziemy przed pracą- powiedziałam upijając ostatni łyk kawy i kończąc jajecznicę.
- Możemy.
- To za chwilę pójdziemy.
- Dobrze.
- Mam pytanie.
- Jakie?
- Czy to ty byłaś wczoraj rano u mnie?
- yyy... Tak- w tym momencie najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Nie mogłam skłamać. Więc powiedziałam prawdę.
- To czemu nie weszłaś?
- Bo ja...
- Oj no powiedz nie będę się śmiać.
- Będziesz!
- Obiecuję, że nie będę się śmiać.
- No bo ja... Myślałam, że to twoja, no nie wiem... Dziewczyna.
- Oj skarbie. To dlatego byłaś taka smutna, jak z tobą rozmawiałem?- nie odpowiedziałam, tylko spuściłam głowę. Podszedł do mnie i musnął moje usta.
- A tak nawiasem mówiąc, to chcesz zostać moją dziewczyną?
- Oczywiście.
- Cieszę się- przyciągnął mnie do siebie,a ja wtuliłam się w niego- To idziemy?
- Tak. Tylko jeszcze muszę skoczyć do mnie.
- Dobrze- wyszliśmy z mieszkania. Zamarłam. Przy moich drzwiach siedziała zapłakana Ginny. Z walizkami. Szybko do niej podbiegłam.
- Ginny, co się stało?
- Harry... on...on... mnie...zdradził- wydukała. Spojrzałam na niego wyczekująco. Chciałam żeby zadzwonił do Blaisa. Zrozumiał i wrócił do siebie.
- Chodź. Nie będziesz tu przecież siedzieć- otworzyłam drzwi do siebie i razem weszłyśmy do środka. Usiadłyśmy na sofie- Opowiesz mi o wszystkim?
- Byłam u mamy na kilka dni... i chciałam wrócić wcześniej... i wróciłam... Zastałam go z jakąś laską...
- Tak mi przykro.
- Wiedziałam, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni... Ale nie widziałam, że to się tak skończy... Ale nie ważne. Opowiadaj. Widziałam, że spędziłaś noc i Malfoya.
- Tak. Było cudownie.Teraz jestem jego dziewczyną.  Może chcesz się czegoś napić.
- Nie dzięki. Tak się cieszę. Chociaż tobie się udało.
- Nie mów tak. Harry nie jest jedynym facetem na świecie. Może spróbuj z Blaisem.
- Żartujesz? Przecież on by na mnie nawet nie spojrzał.
- No jak nie. Przecież widzę, że między wami coś za iskrzyło- na te słowa ruda uśmiechnęła się przez łzy.
- W sumie... Nie to głupie.
- Dasj spokój. Przecież nie będziesz cały czas płakać za Harry.
- Raczej nie.
- Widzisz. Zrób coś. Diabeł to naprawdę fajny gość- nagle do środka weszli Draco i Blaise.
- Ginnusia! Co ten potwór ci zrobił! Jak on w ogóle mógł- podszedł do niej i ją przytulił. Koło mnie usiadł Draco. Wtuliłam się w niego.
- A właśnie Miona, mogłabym u ciebie zostać kilka dni?
- O nie. Będziesz mieszkać u mnie! I koniec.
- Naprawdę mogę?
- Oczywiście. Muszę się tobą zaopiekować. A teraz chodź. Bo nasza zakochana parka musi do pracy chyba iść.
- No musi. Wpadniemy do was po pracy. Prawda?- zwróciłam się teraz do Draco.
- Oczywiście.
- To my zmykamy. Do zobaczenia- teleportowali się.
- Z naszego spaceru chyba nici.
- No niestety. Chodź, bo się do pracy spóźnimy- pociągnęłam go za sobą i wyszliśmy z mojego mieszkania.
- Widzisz, mówiłem żebyś zaczekała.
- No mówiłeś.
- A ja zawsze mam rację- wyszliśmy z budynku trzymając się za ręce.
- Przyjadę po ciebie.
- Ok. O 15.
- Dobrze- stanęliśmy przed kliniką. Pocałowałam go na pożegnanie i weszłam do środka. Tym razem bardzo szczęśliwa.
- Widzę, że już wszystko dobrze.
- Tak. Okazało się, że to jego kuzynka.
- No widzisz. I trzeba było tak płakać?
- Nie.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
- I to jak. Dobra idę do siebie.
- Pierwszy pacjent powinien zaraz przyjść.
- To dobrze- poszłam do siebie. Cały czas myślałam o pewnym przystojnym blondynie. No i tam trochę
o Ginny. Jak on mógł to zrobić?! Nagle zadzwonił telefon.
- Halo.
- Miona.
- Ginny. I jak ci się podoba u Diabła?
- Cudownie jest. Wcale nie tak jak w piekle- zaśmiałam się- Ale naprawdę. On jest taki wspaniały. A jak się mną opiekuje.
- Cieszę się. Oni to są jednak cudowni.
- I to jak. Dobra nie zawracam ci już głowy.
- Zobaczymy się później. Pa.
- Pa- rozłączyłam się. Do środka wszedł właśnie mały Joe. Musiałam się nim zająć.

Godzina 15. Czas skończyć pracę. Wzięłam torebkę i wyszłam z gabinetu. Draco pewnie na mnie już czekał.
- Do jutra Jane.
- Do jutra Hermiono-wyszłam z kliniki. Nie pomyliłam się. Blondyn już na mnie czekał.
- Nareszcie jesteś.
- Aż tak się za mną stęskniłeś?- podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
- Oczywiście skarbie- otworzył mi drzwi do samochodu, więc wsiadłam. Sam zajął miejsce przy kierownicy. Ruszyliśmy- Jak było w pracy?
- Dobrze. A u ciebie w banku.
- Świetnie. Dzwonił do mnie Diabeł. Jest prze szczęśliwy, że Ginny z nim mieszka.
- No popatrz. Do mnie dzwoniła ruda i też była bardzo zadowolona.
- Może coś z tego będzie.
- Fajnie by było.
- A widzisz. Ja zawsze mam rację.
- Już tak tego nie powtarzaj. Zdążyłam zapamiętać. Daleko jeszcze.
- Nie. Jeszcze kawałek- wyjechaliśmy chyba z Londynu. Ten okolicy jeszcze nie znałam. Skręciliśmy
 w jakąś uliczkę, na końcu której stał piękny, duży dom.
- Tylko mi nie mów, że to jest piekło!
- Tak, to jest piekło- zatrzymaliśmy się pod bramą. Wysiadłam z samochodu. Draco też.
- Pięknie tu.
- Diabeł ma gust- wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku wejścia.
- Chciałabym mieć kiedyś taki dom.
- Naprawdę?
- Oczywiście- stanęliśmy przed drzwiami. Nacisnęłam dzwonek. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Blaise.
- Moi kochani, nareszcie jesteście- weszliśmy do środka. Dom był pięknie urządzony. Weszliśmy do salonu, gdzie czekała już na nas Ginny.
- No Diabełku muszę powiedzieć, że ładnie tu masz.
- A dziękuje. Napijecie się czego?
- Ja poproszę kawę.
- Ja też.
- Dobrze. Ginnusia zajmij się naszymi gośćmi na chwilę.
- Oczywiście. Siadajcie- usiedliśmy na bardzo wygodnej sofie.
- Opowiadaj jak tu jest?
- Mówiłam ci, że cudownie. On jest taki wspaniały.
- Dobra ruda, nie znasz jeszcze wszystkich jego wad. A trochę tego jest.
- Trochę tego pewnie jest, ale co z tego.
- Przypomnę ci to kiedyś.
- Oj daj jej już spokój. Widzisz jaka jest szczęśliwa. Już zapomniała nawet o Harrym. Ups!- zdałam sobie sprawę, że właśnie jej o tym przypomniałam.
- Pottera już nie ma. Niech spada.
- Mogę wiedzieć jaka była jego reakcja?- zapytał Draco.
- Coś tam mówił, że to nie tak jak myślę i takie brednie. Ale nieźle był zaskoczony- do salonu wkroczył Blaise trzymając w ręce tacę z filiżankami kawy.
- On umie zaparzyć kawę?- szepnęłam do Draco.
- Nie sądzę. Tą na pewno skrzaty zrobiły- odpowiedział.
- Co tak tam szeptacie?
- A nic nic- upiłam łyk kawy- Bardzo dobra ci wyszła.
- Dziękuję, dziękuję. Wreszcie ktoś docenił mój talent.
- I tak wszyscy wiemy, że to skrzaty zrobiły tą kawę.
- Nie masz dowodów Smoku- fuknął obrażony.
- Oj już się nie gniewaj na gości Diabełku.
- Dobrze Ginusiu.
- Jacy wy jesteście słodcy.
- Wiemy Mionka.
- Cieszę się.

Przegadaliśmy tak chyba z 5 godzin. O 20 pojechaliśmy z Draco do naszego domu. Byłam bardzo szczęśliwa. Nie tylko dlatego, że byłam z Malfoyem, ale też dlatego, że Ginny była taka wesoła i szczęśliwa. Szybko się pozbierała po zdradzie Harrego. To było najlepsze.
- O czym ty tak myślisz?
- O wszystkim i o niczym.
- Chyba to jest bardzo interesujące.
- A żebyś wiedział- dojechaliśmy na miejsce.
- Chodź moja królewno.
- Idę mój księciu- otworzył mi drzwi i wysiadłam- Śpisz dzisiaj u mnie prawda?
- Oczywiście.
- To dobrze- weszliśmy do winy.
- Oglądnijmy sobie jakiś horror.
- Zgupiałeś? Przecież ja nienawidzę horrorów.
- Właśnie dlatego chcę obejrzeć.
- Okropny jesteś.
- Proszę, tylko raz.
- Dobrze. Ale ja żadnych nie mam.
- Spokojnie, ja mam- wysiedliśmy z windy- Przyniosę jakiś.
- Ok. Ja się przebiorę w tym czasie- weszłam do siebie. Szybko się umyłam i ubrałam moją piżamkę. Ładnie mi w niej. Włosy rozpuściłam. Usiadłam na sofie czekając na blondyna. Przyszedł po 5 minutach.
- Ślicznie wyglądasz.
- A dziękuję. Ty też fajnie wyglądasz- przyszedł w czarny dresie. Ale i tak zabójczo wyglądał. Włączył film
i usiadł koło mnie. Wtuliłam się w niego - Ale to nie będzie takie bardzo straszne?
- No jak nie? Wybrałem najstraszniejszy jaki miałem.
- Co?
- Spokojnie, nie jest aż taki straszny.
- Oby- zaczęliśmy oglądanie. Już na początku wydawał mi się straszny. Cały czas mocniej przytulałam się.
- Przecież nie ma w tym nic strasznego.
- Może dla ciebie.
- Dobra skończmy to oglądać, bo widzę, że to zaraz umrzesz ze strachu.
- Już wystarczająco się boje, więc możemy dokończyć.
- Jak chcesz.

Po dwóch godzinach film nareszcie się skończył. Okropny był. Byłam przerażona. Wydawało mi się cały czas, że ktoś za mną jest. Nigdy więcej horrorów!
- Idziemy spać?
- Tak.
- Już nigdy więcej nie będziemy oglądać horrorów. Strasznie blado wyglądasz. Czyżbyś się tak bardzo bała?
- Nie. Skądże.
- Czyli mogę spać u siebie.
- Zwariowałeś. Sama przecież nie zasnę.
- Czyli jednak.
- Oj no dobrze- położyłam się na łóżku, a obok mnie położył się Draco.
- Dobranoc skarbie. Żeby tylko ci się koszmary nie przyśniły.
- Na pewno mi się przyśnią. Dobracoc- mocno się w niego wtuliłam i zasnęłam.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 10

Dzisiaj mija tydzień, od kiedy Draco wyjechał. Nareszcie. Od godziny byłam już na nogach, choć pracę zaczynam za godzinę. Ubrałam się w taki strój..  Byłam bardzo podekscytowana. Ciekawe czy już wrócił? Na to pytanie nie znałam odpowiedzi. Ale zamierzałam ją poznać. Zjadłam dwa tosty i wypiłam kawę. Postanowiłam zajrzeć do Malfoy'a. Może już wrócił. Wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam z mieszkania. Podeszłam do drzwi jego mieszkania. Kilka wdechów i zapukałam. Drzwi się otwarły. To co zobaczyłam sprawiło, że moje serce złamało się na pół. W drzwiach stanęła piękna blondynka. Na dodatek była w samym ręczniku.
- O co chodzi?
- Bo..ja...- nie wytrzymałam. Uciekłam. Łzy napłynęły mi do oczu. "Czego ja się głupia spodziewałam?! Że będziemy razem, zapomnimy o przeszłości?! Widać niedoczekanie moje. Najgorsze jest to, że ja go kocham.I to bardzo. A on ma inną". Nie potrafiłam się opanować. Pobiegłam do parku. Trudno było mi biegać, zwłaszcza, że byłam w szpilkach. Ale musiałam. Usiadłam na jednej z ławek i płakałam. Płakałam, aż uświadomiłam sobie, że muszę iść do pracy. Spojrzałam na zegarek. Za 5 minut zaczynam. Wysmarkałam nos w chusteczkę i ruszyłam w stronę kliniki. Na szczęście miałam w torebce okulary przeciwsłoneczne, wiec je założyłam. Weszłam do środka.
- Cześć Miona.
- Witaj Jane.
- Czy coś się stało?
- Nie, wszystko w porządku. Pójdę do siebie- weszłam do mojego gabinetu. Chciałam się komuś wygadać, ale jedyną taką osobą była Ginny. Jednak nie chciałam jej zawracać głowy. Zaczęłam przeglądać karty pacjentów. Chociaż szybko z tego zrezygnowałam. Podeszłam do lustra i przeglądnęłam się. Wyglądałam jak wrak człowieka. Przemyłam twarz, bo na szczęście w moim gabinecie. Chciało mi się płakać. I to strasznie. Jednak musiałam się powstrzymać. Musiałam być twarda. Chciałam choć na chwilę zapomnieć. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Miona na pewno nic ci nie jest?
- Nie Jane. Wszystko w porządku.
- Kiepsko wyglądasz.
- Mam zły dzień.
- Ostatnio masz same złe dni. Może powinnaś wziąć urlop?
- Nie. Poradzę sobie. Dzięki za troskę.
- Jakbyś chciała pogadać, to wiesz gdzie mnie znaleźć.
- W zasadzie, to potrzebuję się komuś wygadać.
- To słucham. Akurat mam chwilkę wolną- usiadła na krześle. Opowiedziałam jej całą historię z Malfoyem. Słuchała bardzo uważnie. W końcu skończyłam.
- Ciężka sprawa. Ale skąd wiesz, że to jego no nie wiem, kochanka. Jak tak to można nazwać.
- A kto inny? Jane ja nie wiem. Wszystko jest nie tak. Najgorsze jest to, że ja go kocham.
- Ciężka sprawa. Może z nim porozmawiaj?
- I co mam mu powiedzieć? Draco kocham cię. Rzuć dla mnie tą laskę?
- Na przykład. Nie wiem co mogę ci powiedzieć.
- Najlepiej chyba będzie, jak będę go unikała.
- To chyba zły pomysł.
- Dlaczego?
- Będziesz jeszcze bardziej cierpiała.
- Trudno. I tak będę. Dziękuję, że mnie wysłuchałaś.
- Nie ma za co. Wracajmy już do pracy.
- Tak- wyszła z gabinetu. Znowu zostałam sama.


O godzinie 15, jak zwykle, skończyłam prace. Nadal byłam smutna i przygnębiona. Wyszłam z kliniki
i ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Im bliżej byłam, tym bardziej chciało mi się płakać. A co jeśli go spotkam? Znów popłynęły mi łzy, ale szybko je otarłam. Założyłam okulary przeciwsłoneczne i weszłam do budynku. Niby bez sensu, ale nie chciałam, żeby mnie Malfoy widział w taki stanie. Jak go oczywiście spotkam. Weszłam do windy. Na szczęście tu go nie było. Winda się zatrzymała. Wysiadłam. Moje serce zaczęło mocniej bić. Na moje nieszczęście Draco właśnie wychodził ze swojego mieszkania.
- Miona, no nareszcie. Pukam i pukam. Pewnie w pracy byłaś. No zresztą nie ważne. Stęskniłem się za tobą- łzy napłynęły mi do oczu. Stęsknił się za mną. Akurat- Słucham mam do ciebie prośbę. Muszę teraz wyjść do pracy, a jest u mnie kuzynka. Dużo ostatnio przeszła i nie chciałbym jej samej zostawiać. Dzisiaj przyjedzie po nią mąż. I czy nie mogłabyś się nią na chwilę zająć.
- Dobrze- odtworzył drzwi do swojego mieszkania i weszliśmy do środka.
- Sophie przyprowadziłem ci gościa- zza drzwi sypialni wychyliła się ta sama blondynka co rano. To jego kuzynka! A ja myślałam, że dziewczyna, albo ktoś- Hermiona, Sophie. Sophie, Hermiona. To ja was zostawiam. Do zobaczenia później- pocałował nas obie w policzek i wyszedł.
- To ty byłaś rano prawda?
- Tak. W ogóle przepraszam, że tak szybko uciekłam, po prostu...
- Nic się nie stało. Draco dużo mi o tobie opowiadał.
- Naprawdę?
- Tak. Muszę ci powiedzieć, że on się chyba w tobie zakochał.
- No nieźle.
- Więc wiesz. Dbaj o niego. Ostatnio bardzo się zmienił.
- Zauważyłam. Tylko dlatego z nim rozmawiam- na te słowa obie się zaśmiałyśmy.
- No tak. Wcześniej był okropnym. Ale to przez Lucjusza. Zresztą nie rozmawiajmy już o nim. Napijesz się czegoś?
- Nie dzięki.
- A ja sobie zrobię herbatę. Tylko gdzie on ją trzyma?
- W szafce po lewej- nawet nie wiem skąd to wiedziałam.
- O rzeczywiście. Widzę, że dużo tu bywałaś.
- Trochę- zrobiła sobie herbatę i usiadła koło mnie na sofie.
- Jak chcesz to możesz iść.
- Nie. Chętnie z tobą jeszcze porozmawiam.
- To się ciesze. Za godzinę przyjedzie po mnie mąż. Mam nadzieję, że zdążymy się zapoznać. W końcu może będziemy rodziną.
- Może.
- Dobra to zagrajmy w 5 pytań. Ja zaczynam.
- Ok.
- Czym się zajmujesz?
- Pracuje jako pediatra.
- Od kiedy znasz Draco?
- Od pierwszego  roku w Ho...
- W Hogwarcie- wyciągnęła swoją różdżkę- Kolejne pytanie. Podoba ci się mój kuzyn?
- Tak- jaka ja szczera jestem.
- Jesteś przyjaciółką Pottera.
- Tak.
- No i ostatnie. Czy gdzybyś mogła zmienić czas, to czy byś to zrobiła?
- Nie. Dobra teraz ja. Dlaczego nie uczyłaś się w Hogwarcie?
- Uczyłam się w Beauxbatons.
- Lubisz swoją rodzinę?
- Nie wszystkich.
- Chciałaś się uczyć w Hogwarcie?
- Nie. Wolę moją szkołę.
- Długo jesteś po ślubie?
- Rok.
- Gdzie mieszkasz?
- Na obrzeżach Londynu. Mała, urokliwa miejscowość. Spodobało nam się.
- To super. Ja wybrałam mieszkanie w centrum. Trochę tu tłoczno, ale blisko do pracy. A ty gdzie pracujesz?
- W ministerstwie- nagle tak jakoś posmutniała.
- Czy coś się stało? Powiedziałam coś nie tak?
- Nie. Wszystko jest w porządku. Przypomniałam sobie coś złego. Nie ważne.
- Przepraszam, że w ogóle spytałam.
- Nic się nie stało. Naprawdę. Może kiedyś ci opowiem- nagle zadzwonił jej telefon. Wyszła do pokoju, żeby odebrać. Po chwili znowu wróciła.
- Słuchaj mój mąż już przyjechał. Muszę iść. Powiedz Draco, że zadzwonię- wzięła swoje rzeczy
 i skierowała się do wyjścia- Aaa. I Draco nie wziął kluczy, więc wiesz.
- Wiem. Leć. Miło było cię poznać.
- Nawzajem- przytuliłyśmy się i Sophie wyszła. Postanowiłam poczekać na blondyna. Jaka ja byłam głupia! Płakałam i płakałam na nic. Mogłam już rano się do niego przytulić i w ogóle. Ale nie. Ja musiałam sobie pomyśleć nie wiadomo co. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Ginny. Odebrała.
- Cześć rudzielcu. Co tam u ciebie słychać?
- Na razie wszystko dobrze. Ale wiesz coś wisi w powietrzu.
- Ale co?
- Nie wiem. Coś z Harrym. Ostatnio jej bardzo miły- zamarłam. Ginny coś chyba podejrzewa. To chyba dobrze- Właśnie się pakuje. Jadę na kilka dni do Nory.
- Myślisz, że to jest dobry pomysł?
- A dlaczego nie?
- Bo skoro Harry jest taki  miły, to może lepiej spędzić z nim czas?
- Nie. Mam już tego po dziurki w nosie. Nie wiesz co tam u Blaise'a?
- Wszytko dobrze. A co tak o niego pytasz?
- A tak. Ciekawa jestem.
- Wiesz, że ostatnio się o ciebie pytał?
- Naprawdę? Jaki on kochany.
- Yyy...
- Musze już kończyć. Do zobaczenia- rozłączyła się. Wiedziałam, że się speszyła. Ale to wszystko jest skomplikowane. Teraz znowu nasunęło mi się pytanie: Czy jej powiedzieć? Draco i Blasie mówili, że nie, ale ja sądzę, że tak trzeba. A co jak się nie pozbiera? Jak się załamie? Miliony pytań, zero odpowiedzi. Postanowiłam zrobić sobie kawę. Wiedziałam, gdzie ją trzyma więc nie było żadnego problemu. Postawiłam wodę. Ale ja dużo o nim wiem. Wyciągnęłam filiżankę i nalałam kawy. Usiadłam na sofie. Co by tu porobić? Draco pewnie szybko nie wróci. Chociaż kto wie. Włączyłam telewizor. Akurat leciała jakaś hiszpańska telenowela. Ostatnio ją chyba oglądałam. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Znowu nie mogłam nic obejrzeć. Wyłączyłam telewizor i poszłam otworzyć. Draco.
- Gdzie Sophie?
- Mąż po nią przyjechał.
- To dobrze. Teraz mamy czas dla siebie.
- Stęskniłam się.
- Ja za tobą też. Opowiesz mi wszystko?
- Oczywiście, że ci opowiem, ale najpierw...- podszedł do mnie i przyciągnął mnie do siebie- Miona kocham cię.
- Ja ciebie też- odpowiedziałam i go pocałowaliśmy. Nabrałam na niego ochoty. Mocno wpiłam się w jego usta.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tu miała się pojawić scena 18+. No ale coż. Jakoś nie potrafię jej napisać. Może kiedyś. Pozostawiam to waszej wyobraźni. xd  Muszę przyznać, że jest to mój ulubiony rozdział. ♥ Mam nadzieję, że wam się też spodobaa. xd 

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 9

- Cholerny Malfoy!- minęły już trzy dni. I w kółko to samo. Praca, dom i telewizja. No bo niby co miałam robić? Jak ten idiota był, to przynajmniej mi się nie nudziło. Nie chciałam zawracać głowy Ginny. Poza tym co ją to miało obchodzić. Tak było i dziś. Kupiłam sobie duże pudełko lodów i zasiadłam przed telewizorem. Włączyłam jakiś głupi teleturniej i zaczęłam oglądać. Cały czas chodziłam cholernie smutna- Idiota!- ale dlaczego się tak złościłam, to nie wiem. Przecież wróci.
- Głupie to jakieś. przełączam. Znowu gadam sama do siebie. Dobra zadzwonię do Ginny- przyciszyłam telewizor i wzięłam telefon. Wybrałam numer.
- Halo.
- Cześć Ginny.
- O cześć Miona. Coś się stało?
- Tak. Nudzę się. Malfoy wyjechał i tak nudno.
- I pewnie smutno.
- A żebyś wiedziała.
- Tęsknisz za nim.
- Co ? Dlaczego tak twierdzisz?
- Bo to prawda.
- Wmawiaj sobie.
- Oj nie kłam, bo ci to nie wychodzi.
- Pff. Dobra zresztą nie ważne. A co u ciebie?
- Nawet dobrze.
- A właśnie mam pytanie. Pamiętasz, jak ostatnio spotkałam się z Harrym.
- No tak. Mówił mi.
- To czy dzwoniłaś wtedy do niego?
- Nie. A co?
- A tak się pytam. Wiesz co kończę już. Nie będę ci więcej czasu zajmować. Do zobaczenia
- Do zobaczenia- rozłączyłam się. Co jeśli Harry ma kochankę. Cholera! Nie powiem jej nic na razie. Znowu zaczęłam oglądać. Nic ciekawego jednak nie leciało. Włączyłam jakiś film. Komedia.  Nagle zadzwonił telefon. Czemu nie mogę w spokoju zapaść się w rozpacz?  Niechętnie zwlekłam się z sofy i odebrałam.
- Słucham?
- Jak sobie radzi moja śliczna sąsiadeczka?
- Twoja sąsiadeczka się nudzi- " Zadzwonił ! I nazwał mnie śliczną! Spokojnie Hermiono, opanuj się!"
- Czyżby dlatego, że nie ma koło ciebie pewnego ślicznego blondyna?
- Z pewnością.
- Nie martw się. Za dwa, góra trzy dni wracam.
- Na prawdę?- w moim głosie było słychać podekscytowanie.
- Tak. Oj ty naprawdę za mną tęsknisz.
- Wcale nie.
- Wmawiaj sobie.
- Pff. Słuchaj muszę się komuś wygadać. A ty jesteś chyba najlepszą osobą.
- Zamieniam się w słuch.
- Pamiętasz ostatnio byłam umówiona z Harrym. Nagle zadzwonił mu telefon i poszedł odebrać. Długo nie wracał więc poszłam sprawdzić. I usłyszałam, że mówi do kogoś Kocham cię. I to nie była Ginny.
- Skąd wiesz, że to nie ona?
- Bo pytałam się czy do niego dzwoniła.
- Ja zawsze wiedziałem, że ten Potter nie jest święty.
- Draco. Co ja mam teraz zrobić?
- Najlepiej to nic. Jeszcze nic pewnego. Może źle usłyszałaś.
- Przecież sam w to chyba nie wierzysz. Na pewno dobrze słyszałam.
- No tak. Ale może Ginny w końcu coś zauważy.
- I potem przyjdzie do mnie się wypłakać, a ja nie będę w stanie zaprzeczyć, że o tym nie wiedziałaś.
- Poczekaj jeszcze tydzień. Jak wrócę to może coś wymyślimy.
- Dobrze.
- I nie myśl o tym za dużo.
- To będzie trudne, ale się postaram. Czekaj. A może Blaise pomoże.
- W sumie dobry pomysł. On lubi rudą. Powiem mu, żeby do ciebie wpadł, to pogadacie.
- Ok.
- Dobra muszę kończyć. Do zobaczenia skarbie.
- Do zobaczenia- rozłączył się. W końcu od kilku dni byłam szczęśliwa. Choć ciągle dręczyła mnie ta sprawa. Może Diabeł pomoże. Wyłączyłam telewizor. Nie chciałam już nic oglądać. Postanowiłam zrobić sobie kawę. Postawiłam na espresso. Zawsze mnie pobudzało. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Czyżby to Diabeł. Nie. Tak szybko? Nie minęło nawet 10 minut. Poszłam otworzyć. A jednak to on.
- Cześć Miona.
- Blaise. Szybki jesteś.
- Wiadomo- wszedł do środka i usiadł na sofie.
- Napijesz się czegoś?
- Może być kawa.
- Jaka?
- Espresso.
- Ok- zaparzyłam kolejną filiżankę i podałam ją Zabiniemu.
- Opowiadaj. O co w ogóle chodzi.
- Ostatnio byłam z Harrym w kawiarni. Musiałam mu wszystko opowiedzieć. Nagle zadzwonił mu telefon 'i wyszedł. Czekałam długo, więc zapłaciłam i wyszłam. Udało mi się trochę usłyszeć jego rozmowę. Mówił komuś, że go kocha. I to na pewno była jaką kobieta. Ale to nie Ginny. Kiedy mnie zobaczył przeraził się.
- Cholerny Potter. Ja wiedziałem, że z niego jest dupek. Ale, żeby aż taki. Biedna Ginnusia. Zabiję gnojka!
- Spokojnie. Właśnie dlatego tu jesteś. Nie wiem co robić. Powinnam jej powiedzieć?
- Na razie lepiej nie. Może sama się dowie.
- Draco mówi, że mam poczekać chociaż tydzień. Zanim jej powiem.
- I ma racje. Wiesz powiem ci coś. Smok o tym wie, ale chciałbym żebyś ty też wiedziała- spojrzałam na niego wyczekująco- No, bo widzisz... yy. Bo ja.. bo ja... ja się chyba w niej zakochałem- zatkało mnie.
- To wspaniale. Świetnie do siebie pasujecie.
- Tak sądzisz?
- Oczywiście- naprawdę tak uważałam.
- Cieszę się. Tylko ten głupi Potter przeszkadza.
- Wiem, wiem. Ale co zrobisz.
- Dużo mogę. Ale nic nie zrobię. Chce żeby była szczęśliwa.
- To jest najważniejsze. Ale ja nie wiem, czy Harry daje jej to szczęście.
- To dlaczego ciągle z nim jest?
- Nie wiem. Zapytaj się jej.
- Zwariowałaś? Jeszcze bym się ośmieszył- spojrzał na zegarek- Już jest 18?? Cholera zaraz się na spotkanie spóźnię. Dzięki Miona za wszystko. Do zobaczenia- wybiegł szybko z mieszkania.
- Do zobaczenia- odpowiedziałam i zamknęłam drzwi.


Kolejny dzień. Kolejna chandra. Niby wczoraj byłam szczęśliwa, bo zadzwonił, ale dzisiaj znów tęskniłam.
I to bardzo. Sprawa z Ginny dalej nie dawała mi spokoju. Ale co miałam robić. Posłuchałam rad chłopaków i nie wtrącałam się. Może się wszystko wyjaśni. Znowu siedziałam przed telewizorem. Z pudełkiem lodów. Tym razem oglądałam jakąś hiszpańską telenowelę. Takie to wszystko głupie. Nic normalnego nie ma.
W sumie to nie było takie złe. Tak, jak by się od początku oglądało. W pracy szybko się uwinęłam. Choć wyszłam trochę później niż zwykle. W końcu nie miałam co robić w domu. Kiedy wychodziłam zadzwoniła Ginny. Harry nie wrócił na noc. Teraz już byłam pewna, że on kogoś ma. Postanowiłam jednak dalej poczekać. Nawet jeśli bym chciałabym jej powiedzieć, to nie wiedziałam jak. I do tego wszystkiego jeszcze Blaise. Trochę mnie to zdziwiło. Ale się ucieszyłam. Fajnie jakby byli razem. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Pani Hermiona Granger?
- Tak to ja.
- Paczka dla pani. Prosze tu podpisać- podpisałam i wzięłam paczkę.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia- zamknęłam drzwi. Paczka była mała. Otworzyłam ją. W środku znajdowało się pudełko. Otworzyłam. W środku znajdował się śliczny, złoty naszyjnik z sercem. Był wspaniały. Do tego znalazłam jeszcze kartkę, na której było napisane:


Żebyś pamiętała, że za niedługo wracam.
Sama wiesz kto.

Oczywiście, że wiedziałam. Chociaż był nie wiadomo gdzie, znowu poprawił mi humor. Muszę przyznać, że ma gust. Założyłam naszyjnik i przeglądnęłam się w lustrze. Idealnie. Postanowiłam poczytać. Wzięłam ostatnio kupioną przeze mnie książkę i zaczęłam czytać. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. W pewnym momencie wybuchnęłam. Śmiałam się i śmiałam. Wariatka ze mnie. Byłam po prostu szczęśliwa. Nagle zadzwonił telefon. Odebrałam.
- Dostałaś?
- Tak- oczywiście dzwonił Malfoy.
- I co podoba się?
- Jest cudowny. Dziękuję.
- Nie ma za co. Co ci powiedział Blaise?
- To co ty. Że mam zaczekać.
- Widzisz. Musisz czekać.
- Wiem, wiem.
- Nudzisz się?
- Tak. Bardzo.
- Już niedługo przestaniesz się nudzić. Dobra muszę kończyć. Pa.
- Pa- rozłączył się. Szczęśliwa jeszcze bardziej wróciłam do czytania.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeeepraszam, że taki krótki. Ale chciałam go szybko skończyć. Teraz 10. ♥♥ 

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 8

- Co? Ale jak to?
- Miała wypadek.
- Przyjadę jutro.
- Czekamy.

***
Bardzo obawiałam się tej rozmowy. Podniosłam słuchawkę i wystukałam numer. Po chwili usłyszałam głos:
- Słucham?
- Cześć Harry. Pomyślałam, że musimy pogadać.
- Hermiona. Też tak myślę. Masz dzisiaj czas?
- Dzisiaj nie mogę. Może jutro?
- Ok. To może w tej naszej kawiarni o 16?
- Dobrze. To do zobaczenia.
- Do zobaczenia- odpowiedział i się rozłączył. Nie było wcale, aż tak źle. Ale za to jutro będzie gorzej. No nic będę to już mieć za sobą. Spojrzałam na zegar. 16. Za godzinę przyjdzie Ginny. Kolejna kolacja. Cholera w co ja się ubiorę?! No tak, przecież ostatnio byłam z Draco na zakupach. Może założę tą kremową. Nie. Ona będzie na specjalne okazję. Podeszłam do szafy i zaczęłam poszukiwania. Wybrałam taki zestaw .
Zajęło mi to z 45 minut. Gotowa usiadłam na sofie i zaczęłam czytać książkę. Po 15 minutach przyszła Ginny.
- Dałam radę. Harry jeszcze nie wrócił. Mówił, że będzie o 23, więc mamy dużo czasu. 
- To dobrze. Chodźmy- zamknęłam drzwi i zapukałyśmy do Malfoya- Dzwoniłam dzisiaj do niego. Jestem 
z nim jutro umówiona. 
- Świetnie. Musisz mu wszystko wyjaśnić. On zrozumie- drzwi otworzył nam Blaise. Weszłyśmy do środka.
- Ruda kochanie. Tak długo cię nie widziałem daj mi buuziaka.
- Diabełku też się za tobą stęskniłam- odpowiedziała i pocałowała go w policzek. Do pokoju wszedł Draco. Boże jaki on jest przystojny.
- Cześć wam. Ślicznie wyglądacie. Siadajcie.
- Oj Smoku dałbyś nam najpierw coś na wzmocnienie. 
- Wiesz nie wiem czy w moich zapasach została jeszcze Ognista- odpowiedział, po czym spojrzał na mnie. Lekko się zarumieniłam. Wiem, że ostatnio sporo wypiliśmy, ale bez przesady- Ale chyba się coś znajdzie. Miona chodź pomożesz mi szukać- poszliśmy do jego pokoju. 
- To tutaj też trzymasz Ognistą?
- Nie. To był pretekst, żeby pobyć z tobą sam na sam- podszedł do mnie i namiętnie mnie pocałował
- Oj Malfoy. Ja ty na mnie działasz.
- Taki mój urok. Słuchaj muszę wyjechać.
- Co? Ale dlaczego?
- Sprawy rodzinne. Jak wrócę, to ci opowiem.
- A wrócisz w ogóle?
- No oczywiście, że wrócę. Najpóźniej za tydzień. Będziesz tęsknić?
- Oczywiście, że będę. A ty będziesz?
- Jasne. Obiecuję, że ci wo wynagrodzę.
- No mam nadzieję. A teraz chodź wracamy- odpowiedziałam i wyszłam z pokoju. Blondyn zrobił to samo.
- Gdzie macie tą Ognistą? Jesteśmy z Ginnuśią spragnieni.
- Z Ginnusią?
- Nie podoba ci się słonko?
- Bardzo mi się podoba. Jeszcze nikt mnie tak nie nazwał- ruda wybuchnęła śmiechem. Draco w tym czasie wyciągnął ten niezwykły trunek i nalał każdemu z nas.
- Jesteście głodni?
- Nie za bardzo.
- Ja też nie- opowiedziałam równo z Ginny. Obie się zaśmiałyśmy. Upiłam łyk. Muszę przyznać, że nawet mi smakuje.
- Mionuś widzę, że ci smakuje. Wreczcie wiesz co dobre.
- Diabełku ja zawsze wiem co dobre.
- Oczywiście. Tak samo, jak nasz Smoczek.
- Blaise zajmij się rudzielcem.
- A z miłą chęcią. Chodź Ginnuś. Sypialnia Smoka na pewno jest przytulna.
- Już idę- opuścili salon.
- Ciekawe co by powiedział Potter.
- No. To by dopiero było. Jutro jedziesz?
- Tak. Ale już się nie martrw. To szybko minie.
- Ja myślę. Kto by pomyślał, że będę teraz siedzieć i mówić, że będę za tobą tęsknić- usiadłam na sofie, a koło mnie Draco.
- Życie jest nieprzewidywalne.
- Dokładnie- upiłam kolejny łyk bursztynowego płynu. Cholera już tęsknię za nim. E tam to szybko minie.
- Ciekawe co oni tam robią.
- Wole nie wiedzieć.
- Ruda chyba wie co robi.
- Na pewno.
- Co powiesz na jakiś horror?
- Draco, proszę cię. Ja nie nawidzę horrorów.
- Trudno. Idę po nich- powiedział, po czym wstał i poszedł do drugiego pokoju.
- Ruszcie się i chodźcie oglądać z nami horror- powiedział blondyn i wrócił do mnie. Włączył jakiś film. Oby nie był bardzo straszny. Po chwili dołączyli do nas Blaise i Ginny.
- Pojechałeś Smoku. Nasze dziewczynki chyba nie zasną dzisiaj.
- Zasną. Hermi będzie spać dzisiaj ze mną.
- Chciałbyś.
- A żebyś wiedziała, że chciałbym.
- No to się chyba rozczarujesz.
- Nie sądzę. Boże, co to za film! Nie oglądajmy tego!
- Ja też nie chcę tego oglądać! Diabełku kochanie proszę zmieńcie film.
- Smoku zmień ten film.
- No dobra. Skoro nasze dziewczyny się boją- opdowiedział blondyn i poszedł zmienić film. Wybrał chyba jakąś komedię. Wrócił znowu na sofę i usiadł koło mnie - Może być.
- Tak. O wiele lepszy- powiedziałam. Zaczęliśmy oglądanie. Co chwilę popijaliśmy Ognistą. Całkiem fajny okazał się ten film. Śmieszny.
- Która jest godzina?
- Dochodzi 24.
- CO?! Ja muszę już iść ! Harry mnie zabije! Cześć wam- szybko wydukała i zniknęła.
- To ja też już pójdę. Do zobaczenia- powiedział Blaise i teleportował się.
- Zostaliśmy sami.
- Na to wygląda.
- Nalać ci jeszcze?
- Tak- po chwili moja szklanka była pełna.
- Może masz ochotę na coś słabszego?
- A może lepiej mocniejszego?
- Lepiej nie.
- Ale dlaczego?
- Bo za dużo pijesz. Trzeba cię tego oduczyć.
- No proszę cię. Już przestanę. Teraz mam powód.
- Jaki znowu?
- Muszę jakoś zacząć ten nieszczęsny tydzień. Sam rozumiesz.
- Aaa to trzeba było tak od razu. Muszę jechać. Ale to szybko minie.
- Ja wiem. Wiesz, ja już chyba pójdę.
- Dlaczego?
- Zmęczona jestem.
- Cały tydzień cię nie będę widział, a ty mi tak szybko uciekasz.
- Cóż na to poradzę. Idę. Do zobaczenia- wstałam z sofy i skierowałam się do drzwi.
- Nie zapomniałaś o czymś?- odwrówiłam się. Malfoy stał tuż obok mnie i mnie pocałował. Tego mi brakowało. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Chyba nie zapomniałam. Dobranoc- powiedziałam i wyszłam. Weszłam do siebie. Łzy popłynęły mi po policzkach.
- Spokojnie on wróci. Chyba zaczynam naprawdę wariować, skoro do siebie mówię- umyłam się, przebrałam i wskoczyłam do wygodnego łóżka. Szybko zasnęłam, śniąc o pewnym przystojnym blondynie.

***
Już od dwudziestu minut czekałam na Harrego. Nigdy się nie spóźniał.  Kelnerka już chyba z pięć razy do mnie podeszła i zapytała co podać. W końcu zamówiłam kawę. Na szczęście wzięłam z domu książkę, więc mogłam zająć się czytaniem.
- Miona strasznie cię przepraszam- Harry wreszcie przyszedł. Odłożyłam książkę i upiłam łyk mojej kawy.
- Nic się nie stało. Siadaj.
- Dobra. To teraz opowiadaj. Jak to wszystko się zaczęło?
- Kiedy wprowadziłam się do mojego mieszkania, okazało się, że Draco to mój sąsiad. I dalej to się tak samo potoczyło. Harry on naprawdę się zmienił.
- Na pewno. Takie rzeczy to tylko się w filmach zdarzają.
- Ale naprawdę. To nie ten sam człowiek. 
- Zresztą. Jesteś szczęśliwa?
- Bardzo. Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa.
- To jest najważniejsze. 
- Teraz opowiadaj co u ciebie.
- Wszystko dobrze. Ginny pewnie wszystko ci opowiada, więc jesteś na bieżąco.
- No tak. Ale zawsze to lepiej usłyszeć wersje z obu stron.
- A coś nie tak jest?
- Nie no chyba wszystko w porządku.
- Też tak sądzę. Nie ciekawi cię co u Rona?
- Wiesz, raczej nie. Co on mnie obchodzi! Dla niego jestem tylko nic niewartą  szlamą.
- Nie mów tak. On tak nie myśli.
- Jasne. Proszę cię nie mówmy o nim.
- Ok- nagle zadzwonił jego telefon.
- Wybacz, muszę odebrać- powiedział, wstał od stolika i wyszedł na zewnątrz. Dopiłam moją kawę
i poszłam zapłacić. Wyszłam na zewnątrz. Harry dalej rozmawiał. Udało mi się trochę podsłuchać.
- Dobrze wpadnę. Kocham cię- " z kim on tam rozmawia? Przecież chyba nie z Ginny". Zauważył mnie. Jego twarz wyraziła strach.
- Wiesz, ja już muszę iść. Do zobaczenia.
- Cześć- ruszyłam w stronę mojego mieszkania. Cały czas byłam w szoku. Czy Harry zdradza Ginny? Tego nie wiedziałam. Ale musiałam się dowiedzieć...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki. Ten i następny będą trochę nudne. Dopiero w 10 i 11 będzie się działo. ♥ 



sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 7

Całą drogę milczeliśmy. Próbowałam się otrząsnąć. Przecież on nie mógł tego powiedzieć! A jednak to powiedział. Dopiero kiedy wysiedliśmy z samochodu, Draco się odezwał.
- To z naszego spaceru chyba nici.
- Czemu? Ja się bardzo chętnie przejdę.
- No to chodź- wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się do parku- Chcesz pogadać, czy wolisz pomilczeć?
- Pomilczmy trochę.
- Ok. - usiedliśmy na jednej z ławek. Jak dobrze, że on jest przy mnie. Zwariowałabym chyba. Głupi Ron. Do mnie ma pretensje, a to on sam zniszczył nasz związek! Z Lav pewnie jest już od rozstania, a ja z Draco się tylko przyjaźnię.  Chociaż kto wie co z tego... Stop! Hermiono nie myśl o tym. Po powrocie muszę zadzwonić do Ginny. Kurde, jak mnie on zdenerwował ! Widać, że drako też był zdenerwowany. Ciekawe o czy on myśli. Zresztą nieważne. Albo... Nie. Grrr. Czemu to wszystko jest takie skomplikowane. Czemu nie mogłabym być teraz z Ronem i nic nie pamiętać z tego wszystkiego. NIE! Nigdy nie mogłabym już być
z nim. Teraz mam tego blondyna. Ale to przecież nic poważnego. Jeszcze. Ja zaraz zwariuję.
- Draco...
- Tak...
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.
- Ja zawsze będę. Pamiętaj o tym.
- Dlaczego ty się tak zmieniłeś?
- Ja... Nie chciałem i nie chcę być takim człowiekiem jak wcześniej.
- Aha- On powiedział, że zawsze będzie !! Mam nadzieję, że dotrzyma słowa. A co jeśli on... E nie. To nie jest możliwe. On nie mógł się zakochać w zwykłej szlamie. Ale on już nie jest taki jak wcześniej. To, że ja go kocham nie znaczy, że on mnie też. UPS! Czy ja właśnie pomyślałam, że go kocham? Ale przecież to prawda. Właśnie przyznałam się do tego, że kocham mojego byłego wroga. No super. Ale w sumie czego się tu wstydzić. Przecież on i tak o tym nie wiem. Miona ty zaczynasz wariować! Dobra dość tych przemyśleń.
- Zaraz chyba zwariuję.
- Spokojnie. Nie przejmuj się niczym.
- No jak mam się nie przejmować, jak mój były przyjaciel wyzywa mnie od szlam. Już nawet mniej bolało, jak ty mnie tak nazywałeś.
- A to wtedy bolało? Nie pokazywałaś tego po sobie.
- Miałam płakać przy tobie?  Żebyś jeszcze bardziej się ze mnie nabijał- powrót do przeszłości boli. I to cholernie. Zwłaszcza jak się ma przed sobą osobę, którą się kocha.
- Ja... Prze..
- Tylko mnie nie przepraszam. To co było minęło. Teraz liczy się tu i teraz.
- Czyli tak samo możesz zrobić z rudą glizdą.
- Teoretycznie tak, ale ja nie zamierzam mu odpuścić. On jeszcze będzie cierpieć.
- Oj Granger. Co się z tobą dzieje.
- Nic Malfoy. Ty chyba też tak łatwo nie odpuścisz? W końcu twój nosek ucierpiał.
- Bardzie się tobą przejmuję, niż moim nosem.
- Naprawdę?
- Tak. I masz rację. Nie odpuszczę mu.
- Cały ty.
- Tylko to pozostało z tamtego Malfoya. No i może jeszcze włosy i moja piękna twarz.
- Jakiś ty skromny. To co zamierzasz zrobić?
- Jeszcze nie wiem.
- Tylko mnie o tym poinformuj, bo nie chcę cię odwiedzać w Azkabanie.
- Nie no ja tam to na pewno nie wyląduję. Może ktoś inny...
- Draco!
- Dobra, żartuję przecież.
- No ja myślę- nagle poczułam, że coś na mnie spadło. I potem znowu- Chyba zaczyna padać. Wracajmy już.
- Dobrze- i rzeczywiście. Po chwili z nieba lunął deszcz. Chwycił mnie z rękę i przyciągnął do siebie, po czym delikatnie musnął moje usta. Spojrzałam w jego oczy. Jakie one są piękne. Niestety byliśmy już cali przemoczeni, więc trzeba było wracać. Chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy w stronę naszego apartamentowca.  Kiedy dotarliśmy pod drzwi mojego mieszkania powiedział :
- Idę się przebrać.
- Draco...
- Tak?
- Przyjdziesz do mnie za godzinę?
- A chcesz?
- Chcę.
- To przyjdę.
- Czekam- opowiedziałam i weszłam do środka. Poszłam się przebrać. Ubrałam jakiś dres i poszłam wysuszyć włosy. Cały czas myślałam o tej sprawie z Ronem. Cholerny rudzielec. Spokojnie, tylko się nie denerwuj. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Odebrałam.
- Miona, Harry wie!
- O czym? O Draco?
- Tak. Ron mu powiedział.!
- Co za idiota! Co jeszcze mówił.?
- Że...
- No powiedz!
- Że jesteś zwykłą szlamą i dziwką.
- Też mi to powiedział. I że szybko sobie pocieszenie znalazłam. Wiesz jak to boli!
- Wyobrażam sobie. Boże Miona tak mi przykro. Nie przejmuj się nim.
- Staram się. Co na to Harry?
- Jest na ciebie wściekły. Ja próbowałam go przekonać, ale...
- Miona! Co ty wyprawiasz?!
- Nie wiem o co ci chodzi, Harry.
- Dobrze wiesz! Wszystkich bym się spodziewał, tylko nie tej głupiej fretki!
- On się naprawdę zmienił! Pomógł mi zapomnieć o Ronie!  Ale ty tego nie zrozumiesz. Nie wiesz, jak on mnie zranił ! Nic nie wiesz!- wykrzyczałam do telefonu i rozłączyłam się. Łzy popłynęły mi po policzkach. Gdzie do cholery jest ten Malfoy! Jak Harry może trzymać stronę Rona?! Ale z niego przyjaciel! Głupi jest
i tyle. Mam ochotę się upić. I to porządnie! Podeszłam do szafki i wyciągnęłam butelkę Ognistej. Wzięłam dwie szklanki i nalałam do jednej z nich bursztynowego płynu. Upiłam łyk. Czy ja nie mam czegoś mocniejszego? Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę.
- Już jeee.. Co się stało? Wyglądasz jak wrak człowieka. I do tego Ognista?
- Ron opowiedział o wszystkim Harremu. Czemu to wszystko tak boli?
- Bo to twój przyjaciel.
- Jak chcesz to sobie nalej. Ja mam zamiar się dzisiaj upić. Możesz pić ze mną.
- Rozumiem, że nie uda mi się cienie od tego odciągnąć?
- Nie.
- No to w takim razie piję z tobą- nalał sobie Ognistej do drugiej szklanki, a mi dolał- Masz zamiar coś
 zrobić?
- Chodzi ci o Harrego?
- Tak.
- No nic. Nie obchodzi mnie co on sobie myśli. Ja jestem szczęśliwa. A jemu nic do tego!
- A co z Ginny?
- Ona mnie wspiera. Przecież wiesz, że cię lubi.
- Jasne. Bo kto mnie nie lubi. A no tak. Potter i Weasley. Ale oni się nie liczą.
- Nalej mi jeszcze- podałam mu szklankę i po chwili ona znów była pełna. Miałam dość wszystkiego. Może alkohol pomoże mi zapomnieć o moich "przyjaciołach". No i jeszcze jest Draco. Jaki on jest przystojny!
- Muszę przyznać ci rację. Ginny lepiej pasuje do Blaisa.
- No nareszcie. Wreszcie to zrozumiałaś- ja chyba będę musiała coś z tym zrobić. Albo lepiej nie. Nie będę się mieszać. Ginny może sama zrozumie. Boże jeszcze rano miałam Harrego za przyjaciela. A teraz? Pewnie mówi, że to dla mojego dobra. A niech on się wypcha!
- Może obejrzymy jakiś film?
- Ok. Może jakiś horror?
- O nie. Nienawidzę horrorów. Możemy jakąś komedię.
- Może być. To ty wybierz jakąś, a ja pójdę do mnie po Ognistą, bo chyba więcej nie masz?
- No nie mam- włączyłam telewizor. Draco wyszedł. Zaczęłam szukać jakiegoś filmu. Po chwili wrócił blondyn.
- I co wybrałaś coś?
- Co powiesz na "Kac Vegas"?
- Może być- usiadł koło mnie na sofie, a ja wtuliłam się w niego. W ręku trzymałam szklankę z Ognistą. Zaczęliśmy oglądać. Wciągnął mnie ten film. Śmialiśmy się na nim długo. Wypiliśmy też chyba z pięć butelek bursztynowego trunku. Byłam nieźle upita. Draco też. Ale dla niego to chyba nic. Nie obejrzałam do końca filmu, bo zasnęłam...

Rano strasznie bolała mnie głowa. Obudziłam się wtulona w Draco. Jakoś mi to nie przeszkadzało. Blondyn jeszcze spał. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Jedna wielka masakra! Cała byłam rozmazana. Zmyłam makijaż i umalowałam się od nowa. Włosy związałam w kucyk. Wróciłam z powrotem do salonu. Draco już nie spał.
- Boli głowa?
- I to jak.
- Przyniosę ci Eliksir na kaca- powiedział i wyszedł z mieszkania. Poszłam się przebrać. Za godzinę zaczynam pracę. Ubrałam sukienkę i wróciłam przygotować śniadanie. Zrobiłam jajecznice. Do tego kawa. Podałam wszystko i w tym samym momencie wrócił Draco. Podał mi buteleczkę z Eliksirem. Wypiłam i od razu poczułam się lepiej.
- Dzięki.
- Za Eliskir? Nie ma za co. Powinnaś taki mieć u siebie.
- Ale w końcu od czego cię mam. Dziękuję za wszystko. Za to, że jesteś.
- Już mi dziękowałaś.
- Tak wiem. Jedz, bo wystygnie ci - zabraliśmy się do jedzenia. Po chwili na talerzach nic nie było. Wypiliśmy jeszcze kawę. Niestety musiałam się zbierać do pracy.
- Odprowadzę cię.
- Ok- wzięłam potrzebne rzeczy i wyszliśmy. Jak fajnie, że on mnie odprowadza. Jest taki kochany. Dobra dość, bo jeszcze znowu coś dziwnego sobie pomyślę. Cały czas milczeliśmy. Coś to się już nudne staje. Praca, Draco i tak w kółko. Trzeba coś wprowadzić. Może jakiś urlop? Ee nie. Może za miesiąc? W sumie,   to niezły pomysł. Ale Malfoy jedzie ze mną. A jak się nie zgodzi ? Na pewno się zgodzi. Zresztą jeszcze zobaczymy. Teraz liczy się tu i teraz. Ciekawe co u Ginny. Będę musiała z nią jeszcze raz porozmawiać. Dotarliśmy na miejsce.
- Przyjdź do mnie wieczorem. Będzie Diabeł. Możesz wziąć Ginny.
- Przyjdę. Ale nie wiem czy Ginn będzie mogła.
- Namów ją. To do zobaczenia- powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia- odpowiedziałam i weszłam do środka.
- Cześć Jane.
- Witaj Miona. Ktoś na ciebie czeka. U ciebie w gabinecie.
- Dobrze. To idę- opuściłam korytarz i skierowałam się w stronę mojego gabinetu. Ciekawe kto na mnie czeka. Może Ginny? Kto wie, kto wie. Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Na krześle siedziała jednak ruda.
- Cześć Herm. Mam nadzieję, że znajdziesz czas, żeby ze mną porozmawiać.
- Jasne- usiadłam za swoim biurkiem.
- Przepraszam cię za Harrego. On był pod wpływem emocji. Teraz wszystko zrozumiał, ale...
- Ale ? Pewnie nie chce mnie znać.
- No... Ja próbowałam go przekonać, ale on uważa, że to zdrada. Zabronił mi się z tobą spotykać.
- CO?! To już jest szczyt wszystkiego! To dlaczego tu jesteś?!
- Bo jesteś moją najlepszą przyjaciółką i on nie może mi niczego zabronić. Coraz bardziej mam wątpliwości. Wiesz muszę się do czegoś przyznać, ale...
- Ginn przecież wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko.
- Wiem. No bo... Yyy. Ja tęsknię... Za.. Blaisem.
- No. To świetnie się składa, bo Draco powiedział, żebym dzisiaj do niego przyszła i żebym zabrała ciebie, bo będzie Blaise.
- Super. Tylko co powie na to Harry.
- Przecież sama mówiłaś, że wraca późno. Może nawet się nie zorientuje.
- No może. Najwyżej coś zmyślę. To przyjadę do ciebie o 17.
- Będę czekać.
- To do zobaczenia.
- Do zobaczenia- odpowiedziała, po czym wyszła. Głupi Potter. Może powinnam do niego zadzwonić? Nie, on pewnie nie chcę ze mną rozmawiać. Może Ginny od niego odejdzie? Nie myśl tak Hermiono. Ale ona ma prawo być szczęśliwa. A sama powiedziała, że tęskni za Diabłem. Zresztą czas pokaże. Jakoś tak dziwnie się czuję. Chyba spróbuję porozmawiać z Harrym. Tak. To będzie najlepsze wyjście. Po pracy do niego zadzwonię. Boże czemu ja tak dużo myślę. Powinnam się na chwilę wyłączyć i zająć czymś pożytecznym. Nagle moje głupie przemyślenia przerwało przyjście małego pacjęta, którym musiałam się zająć.


------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę krótki, ale następne już będą dłuższe. I będzie się działo. ♥♥

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 6

- Ja się już będę zbierać Jane.
- Dobrze. Twój książę już czeka.
- Oj Jane. To nie jest mój książę.
- Jeszcze. Dobra leć. Nie każ mu czekać.
- Nic mu się nie stanie, jak chwilę poczeka.
- Muszę przyznać, że przystojny to on jest bardzo.
- Tak. To do jutra.
- Do jutra- wyszłam z kliniki. Rzeczywiście Malfoy już czekał. Z pięknym bukietem słoneczników.
- No jesteś. I kto tu się spóźnił. Proszę to dla ciebie- powiedział i wręczył mi bukiet.
- Oj no dobra. Dziękuję są śliczne. Skąd wiedziałeś, że najbardziej lubię słoneczniki?
- Szczerze mówiąc nie wiedziałem.
- Jasne. Ale nie trzeba było.
- Jasne, jasne. Wsiadaj- otworzył mi drzwi, więc wsiadłam. Ruszyliśmy.
- Jak było w pracy?
- Dobrze. A u ciebie?
- No wiesz, jak w pracy. Dużo papierów.
- Taki urok pracy w banku.
- Co zrobisz.
- No nic- dojechaliśmy na miejsce- Czas na zakupowy szał.
- Tego się właśnie boję.
- Chodź, chodź- weszliśmy do środka.
- To do którego najpierw?
- Może być tamten- powiedziałam i ruszyłam w stronę wskazanego sklepu. Weszliśmy do środka. Zaczęłam przeglądać wszystko. Wybrałam kilka sukienek i poszłam do przymierzalni.
- I jak?
- Wyglądasz ślicznie.
- Za każdym razem tak mówisz- to była 5 suknia w tym sklepie.
- Bo za każdym razem wyglądasz równie ślicznie.
- Yhy- zniknęłam w przymierzalni.
- Biorę te dwie.
- Te najładniejsze.
- Ty już lepiej nic nie mów.
- No ale to prawda.
- Cicho- zapłaciłam za sukienki i poszliśmy dalej.
- Dobra teraz buty.
- Nie! Ja już mam dość.
- Kotku, dopiero byliśmy w jednym sklepie. Spójrz ile jeszcze zostało- weszliśmy do sklepu z butami.
- Tu przynajmniej jest gdzie usiąść.
- Nie narzekaj tak. O co powiesz o tych?
- Nie. Okropne są.
- A te?
- Te już lepsze.
- Co ci się w nich nie podoba ?
- Takie dziwne. A zobacz te- wstał i podał mi parę ślicznych, czerwonych szpilek.
- Śliczne są. Ty to masz gust.
- No widzisz. Ja się znam na wszystkim.
- Patrz na te.
- Te też fajne.
- Biorę te i te. O albo jeszcze tamte.
- Kobieto, kto to wszystko będzie nosił?
- Jak to kto? Ty!
- Z tobą iść na zakupy.
- Nie marudź. Idę zapłacić. Tylko mi nie uciekaj.- zapłaciłam i poszliśmy dalej.
- To który teraz?
- Tamten- weszliśmy do wskazanego przeze mnie sklepu. Zaczęłam poszukiwania. Wzięłam stertę ubrań i weszłam do przymierzalni. Co chwilę pokazywałam się Malfoy'owi.
- I jak?
- Ohydna ta sukienka.
- Nie jest wcale taka zła. Może ją wezmę.
- TY ZA DUŻO KUPUJESZ!
- Nie prawda!
- A właśnie, że prawda. Patrz ile tu jest tych toreb.
- Kupuje co mi się podoba. A tobie nic do tego!- weszłam z powrotem do przymierzalni. Przez tego idiotę straciłam ochotę na te zakupy. Nagle zauważyłam piękną sukienkę .. Ubrałam się w nią. Wyglądałam cudnie. Moja złość szybko minęła i poszłam się pokazać Malfoy'owi.
- Yyy..eee. Wow! Wyglądasz... wyglądasz... Wow!
- Dziękuję.
- Tą musisz wziąć!
- Ale przecież za dużo kupuję.
- No, ale ta jest lepsza od wszystkiego co dzisiaj kupiłaś.
- Chyba, że tak. Dobra biorę.
- Bardzo dobrze- przebrałam się i zapłaciłam za wybrane rzeczy.

I tak chodziliśmy od sklepu do sklepu jeszcze godzinę. Aż w końcu postanowiłam się nad nim ulitować.
- No dobra ulituję się nad tobą i zapraszam cię na kawę.
- Nareszcie coś przyjemnego.
- Sam jesteś sobie winien- usiedliśmy w jednej z kawiarni.
- Jasne, jasne. Zawsze jest moja wina.
- Ale teraz, to naprawdę twoja wina.
- Jak sobie chcesz. Tylko mi nie mów, że ci się nie podobało.
- No wiesz musiałabym się zastanowić.
- Proszę cię. Nikt nie jest lepsze ode mnie.
- Jakiś ty skromny.
- Wiem, wiem.
- Aż za bardzo.  Zresztą. Co u Blaisa?
- Wszystko spoko. Nie może się doczekać następnego spotkania z rudą.
- Na serio?- kelnerka przyniosła nam kartę. Zamówiłam latte, a Draco espresso.
- No tak. Chyba się zakochał.
- Ty tak nawet nie żartuj.
- Ale co w tym złego?
- Przecież to Diabeł! Będzie chciał z nią być, więc chyba zrobi wszystko.
- No i co? Przynajmniej z Potterem nie będzie.
-  Znowu wracamy do nich?
- Pierwsza zaczęłaś.
- Dobra, dobra. Ale gdyby nie Harry, to na prawdę byli by ładną parą.
- Widzisz. Nareszcie przyznałaś mi rację- kelnerka przyniosła nam zamówione kawy.
- Nie przyzwyczajaj się.
- Chciałabyś. Całkiem dobra ta kawa.
- Całkiem, całkiem. Dlaczego nigdy nie mówisz o swoich rodzicach?
- A co tu dużo mówić? Żyją sobie spokojnie w Malfoy Manor. Jak chcesz, to kiedyś możemy do nich pojechać.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Szlama w takim domu?
- Już nie jesteśmy tacy. Nie masz się czego obawiać.
- Nie jestem przekonana.
- Pojedziesz. A co z twoimi?
- Nie pamiętają, że mieli córkę. Teraz są gdzieś w Australii.
- Nie próbowałaś ich odnaleźć?
- Próbowałam. Ale bez skutku. Jakby zapadli się pod ziemię.
- Na pewno jest jakiś sposób.
- Ale jaki? Zrobiłabym wszystko, żeby ich odzyskać. Mam nadzieję, że dobrze im się żyje. Dobra nie ważne. Robimy przegląd tego co kupiłam.
- Nie proszę tylko nie to.
- Daj spokój- zaczęłam przeglądać rzeczy. Kupiłam takie bluzki  ,buty  , sukienki  . Wydałam sporo kasy, ale co tam.
- Strasznie dużo kupiłaś.
- Tak wiem. Ale przyznaj, że we wszystkim wyglądam ładnie.
- Nie mogę.
- No wiesz. Ale czego ja się mogłam po tobie spodziewać.
- Nie mogę tak powiedzieć, bo w tej kremowej wyglądasz co najmniej nieziemsko.
- Ooo. Jakiś ty słodki.
- Wiem, wiem.
- Mam już dość tej galerii. Wracamy?
- Dobra, ale dasz się namówić na mały spacer.
- Hmm, zgoda. Chociaż nie sądziłam, że będzie ci się chciało jeszcze chodzić.
- Widzisz. Spacer z tobą to czysta przyjemność.
- Ok to chodź zbieramy się- zapłaciłam za kawę i wyszliśmy.
- W którą stronę.
- Tam- ruszyłam  za nim. -  Ej zobacz. Czy to nie Weasley- spojrzałam tam gdzie on. Rzeczywiście był to Ron, chyba z Lavender.
- On nie może mnie zobaczyć.
- No to coś zrób bo, chyba...- bez namysłu  przyciągnęłam go do siebie i mocno wpiłam się w jego usta. W tej chwili zapomniałam o wszystkim. Boże jak on świetnie całuje. Ja się chyba...
- Hermiona?!- oderwałam się od Draco i spojrzałam w kierunku...
- Ron!
- No proszę. Szybko znalazłaś pocieszenie. I to jeszcze w tym dupku.
- Uważaj ruda wiewióro. Ja przynajmniej jej nie zdradza,, nie to co ty!
- Pff. Ja przynajmniej nie jestem takim idiotą, jak ty.
- Oj jesteś idiotą Weasley.
- Przestańcie już! Draco chodź!
- Taa idź! Jesteś tylko głupią, nic niewartą szlamą!- łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Widziałam złość na twarzy Draco. Nie wytrzymał tylko z całej siły uderzył Rona w twarz. Upadł, lecz po chwili wstał.
- Jeszcze raz coś takiego powiesz, to dostaniesz mocniej- niestety tym razem oberwało się Draco. Zaczęłam mu cieknąć krew z nosa.
- O boże! Nic ci nie jest!
- Nie wszystko dobrze- wyciągnęłam chusteczkę i przyłożyłam mu do nosa.
- Chodźmy już.
- Dla ciebie wszystko.
- Idźcie! Jeszcze się doigrasz Granger!- ruszyliśmy w kierunku wyjścia,
- Hej, tylko mi to nie płacz. On nie jest tego wart.
- Ale jak on mógł!
- Miona proszę cię. Nie przejmuj się.
- No dobrze. Pokaż ten nos.
- Mi nic nie jest.
- Oj no pokaż- opatrzyłam jego nos. Na szczęście nie był złamany.
- Przepraszam za to.
- Za co?
- No za to, że cię... pocałowałam.
- Oj kotku nie masz za co przepraszać. Przecież wiesz, że mi się to podoba.
- Yhy.
- A tobie nie?
- No czy ja wiem .
- No wiesz! Nie powinnaś tego mówić- weszliśmy na parking.
- A to dlaczego?
- Dlatego- przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Znowu miałam motyle w brzuchu. Jak on na mnie działa! Przecież to Malfoy. Ja.. ja się chyba...- I co?- oderwaliśmy się od siebie.
- Hmm, no czy ja wiem.
- Oj kobieto. Doprowadzasz mnie do szału.
- Ale co ja takiego robię.
- Denerwujesz mnie.
- No to się ze mną nie zadawaj.
- Nie mogę tego zrobić.
- Dlaczego niby?
- Bo się od ciebie uzależniłem.
- No to mamy problem, bo ja od ciebie też się uzależniłam.
- Nie sądzę, żeby to był jakiś problem.
- Hmm. W sumie masz rację.
- Kotku, ja...
- Tak wiem, ty zawsze masz rację- wyjechaliśmy z parkingu i skierowaliśmy się w stronę naszego apartamentowca.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 5

Znowu pukanie do drzwi. Tylko tym razem w drzwiach stanął Malfoy.
- Przyszedłem na ciasto. Mogę wejść.
- Jasne wchodź- otworzyłam szerzej drzwi. Wszedł do środka. Ucieszyłam się, że przyszedł. Czy to dziwne?  Teraz codziennie się widujemy, a kiedyś nie mogliśmy na siebie patrzeć. Teraz czuję, że jeśli go nie zobaczę mój dzień będzie stracony. Czy ja się zakochałam? Nie, to nie możliwe. Zakochać się w swoim starym wrogu. Zresztą nie ważne. Nie myślę o tym.
- Ładne kwiaty. Od kogo?
- Nie wiem. Są prześliczne. Nigdy takich nie dostałam- uśmiechnął się tylko. Wyjęłam ciasto z lodówki 
i ukroiłam dwa kawałki.
- Proszę. Mam nadzieję, że będzie ci smakował- usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Wyszedł mi bardzo dobry.
- Bardzo smaczny.
- To się cieszę- zjedliśmy- Chcesz jeszcze kawałek?
- Bardzo chętnie- nałożyłam mu jeszcze jeden kawałek. Zjadł szybko.
- Może jeszcze?
- Nie dziękuję. Było pyszne.
- To dobrze.
- To co robimy? Chyba że mam już sobie iść?
- Nie, nie. Zostań. Nie wiem. Masz jakieś propozycje.
- Właściwie moglibyśmy pójść do wesołego miasteczka.
- Do wesołego miasteczka?
- No tak.
- W sumie może być fajnie. Poczekaj tylko pójdę się przebrać- powiedziałam i zniknęłam w swojej sypialni.
Wybrałam taki zestaw . Weszłam z powrotem do salonu.
- To chodź.
- Granger, czy ty zawsze musisz tak ładnie wyglądać?
- Tak muszę.
- Chodź, pojedziemy moim ślicznym samochodem.
- Jakiś ty skromy- wyszliśmy z mieszkania i zamknęłam drzwi. Zjechaliśmy na parking. Szczerze mówiąc nigdy tu nie byłam. Nie potrzebowałam auta. Wystarczą mi nogi i moja różdżka. Doszliśmy do czarnego porsche. No, no muszę przyznać, że całkiem niezłe.
- Fajne.
- Tylko fajne?
- A co byś jeszcze chciał?
- No w sumie to nie wiem.
- Właśnie- otworzył przede mną drzwi, więc wsiadłam.
- Dzięki- odpowiedziała. Wyjechaliśmy z garażu.
- Co u Blaisa?
- Dobrze. Jest oczarowany rudą.
- Na prawdę?
- Tak. Mówi, że gdyby nie Potter, to już by była jego dziewczyną.
- No nie wiem.
- Mam nadzieję, że nie boisz się kolejek.
- Ja się niczego nie boję.
- Czyżby?
- Tak.
- To za tydzień może skok ze spadochronem.
- Nie przesadzaj.
- Widzisz, czyli jest coś.
- Ty byś też nie skoczył.
- Ja już skakałem.
- Na serio?
- Tak.
- I co fajnie było?
- Bardzo.
- Ja nie zamierzam próbować.
- Dlaczego?
- Bo nie! I koniec.
- Jeszcze zobaczymy.
- Malfoy!
- Granger!- wyjechaliśmy z Londynu. Tak jak myślałam jedziemy do najlepszego wesołego miasteczka. Nie lubię zbytnio kolejek, ale się przecież nie przyznam. I ze spadochronem też nie będę skakać. Niby jestem odważna, no ale to już lekka przesada.
- No już się nie gniewaj.
- Cicho siedź.
- Granger, no proszę cię.
- Dobra już. Daleko jeszcze?
- Nie. Ale chyba domyślasz się, gdzie jedziemy.
- Chyba tak.
- To dobrze. Co jest z Potterem i rudą?
- A co ma być?
- No nie wiem. Mówiłaś ostatnio, że on ciągle się spóźnia.
- O to chodzi. Można powiedzieć, że jest pracoholikiem.
- Może nie o pracę chodzi.
- A o co?
- No jak myślisz.
- Znowu to samo. Mówię ci, że on taki nie jest.
- Jeszcze przyznasz mi rację.
- W twoich snach.
- Jasne, jasne.
- No tak.
- Zaraz dojedziemy.
- Nareszcie.
- Tak źle ci się ze mną rozmawia?
- Nie. W sumie to wręcz przeciwnie.
- To o co chodzi?
- O nic tak powiedziałam- tak naprawdę to chciałam mieć to już za sobą. Na szczęście już dojechaliśmy. Draco zaparkował i poszliśmy do wejścia. Kupiliśmy bilety, to znaczy on kupił. Musiałam się zgodzić.
- To gdzie najpierw idziemy ?
- Nie wiem. Na coś bezpiecznego.
- Wszystko tu jest bezpieczne.
- Akurat.
- Może ta kolejka?- wskazał na jedną z największych i najbardziej pokręconych.
- Eee. A na inną nie możemy?
- Boisz się?
- Nie. Ale wolę inną.
- Boisz się.
- Nie!
- No to chodź.
- Nie.
- Czyli się boisz.
- No dobra chodź- pociągnęłam go w stronę kolejki. Tak naprawdę, to się trochę bałam. Ale cóż poradzić, przecież mu nie powiem, że się boję. Wsiedliśmy do wagonu.
- Na pewno tego chcesz?
- A mam teraz jakiś inny wybór?
- No nie.
- Właśnie. Za to kupisz mi później watę cukrową.
- Ok- ruszyliśmy. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Zaczynało mi być trochę niedobrze. Musiałam wytrzymać. Po chyba 5 minutach jazdy wysiedliśmy.
- I jak?
- Maskara. Ja już nie chcę kolejek.
- Ale dlaczego? Tamta jest fajna.
- Malfoy proszę!
- No dobrze. Chodź kupię ci tą watę cukrową.
- Na to mogę się zgodzić- odpowiedziałam. Już po chwili zajadałam sobie watę, jak małe dziecko. Potem zaczęliśmy grać w jakieś gry. To znaczy Draco grał, a ja patrzyłam i się śmiałam. Dobrze mu szło, bo wygrał ogromnego białego misia.
- Proszę, to dla ciebie.
- Naprawdę?
- Tak.
- Dziękuję. Śliczny jest. I taki wielki.
- Jesteś głodna.
- Tak.
- To chodź jedziemy. Znam taką fajną restaurację. Spodoba ci się.
- Ok- poszliśmy na parking. Usadowiłam mojego misia z tyłu i ruszyliśmy- Daleko to?
- Nie. Na obrzeżach Londynu.
- To dobrze.
- I jak ci się podobał nasz wypad do wesołego miasteczka? Trochę krótki, ale musiałem uszanować twoją wolę.
- Super było. Ale następnym razem wymyśl coś mniej ekstremalnego.
- Wesołe miasteczko jest aż tak ekstremalne?
- Tak. Zwłaszcza te kolejki.
- No dobrze. Już ja coś wymyślę.
- I tego się właśnie boję.
- Spokojnie. Ze mną przecież nic ci nie grozi.
- No mam nadzieję- zatrzymaliśmy się przed małą restauracją. Weszliśmy do środka. Muszę przyznać, że było tam bardzo przyjemnie.
- I jak ci się podoba?
- Fajnie tu.
- Widzisz. Ja się znam na rzeczy- usiedliśmy przy jednym z najbardziej oddalonych stolików. Podeszła do nas starsza kelnerka.
- Witaj Draco.
- Cześć Alice.
- Widzę, że w końcu zmądrzałeś. No no. Śliczna jesteś słonko- zwróciła się do mnie.
- yy. Dziękuję. Jestem Hermiona- odpowiedziałam.
- Miło mi. Co zamawiacie.
- Pozwól, że ja wybiorę.
- No dobrze.
- Dwa razy to co zwykle.
- Oczywiście- odeszła.
- Widzę, że jesteś tu częstym gościem.
- Tak. Uwielbiam to miejsce.
- A właśnie, przypomniało mi się, że miałeś iść ze mną na zakupy.
- Chyba śnisz.
- Nie pamiętasz? Wtedy na basenie.
- Aaa.......Cholera. Ale się wpakowałem. Ale warto było.
- To kiedy idziemy?
- Nie wiem. Kiedy ci pasuje.
- Jutro. Po pracy.
- Czyli o 15?
- Tak.
- Przyjadę po ciebie.
- Ok.
- Rozumiem, że będę ci musiał nosić zakupy?
- Tylko po to idziesz ze mną.
- Jakoś to przeżyję.
- Musisz- w tym czasie Alice przyniosła nam nasze zamówione dania. Muszę przyznać, że Malfoy wie co dobre.
- I jak ci smakuje?
- Pyszne. I do tego jeszcze ten sok. Z czego on jest?
- Ja sam nie wiem. Kiedyś Alice mi poleciła i mi zasmakowało. Przepis to tajemnica.
- No nieźle. Pije coś o czym nic nie wiem, ale mi to smakuje.
- Wszystko owiane jest tajemnicą- skończyłam jeść swoje danie.
- Jestem już zmęczona. Wracamy?
- Ok. Tylko pójdę zapłacić. Poczekaj.
- Ale...- chciałam ja zapłacić, ale nie dopuścił do tego. Ruszyliśmy z powrotem do Londynu. Przez całą drogę milczeliśmy. Fajnie tak czasem pomilczeć. Dotarliśmy na miejsce. W drodze na nasze piętro też milczeliśmy. Dopiero przy moim mieszkaniu się odezwaliśmy.
- Świetnie się z tobą bawiłam.
- Ja z tobą też. Polecam się na przyszłość.
- Zapamiętam. Tylko się jutro nie spóźnij.
- Skarbie, ja się nigdy nie spóźniam.
- I niech tak zostanie.
- To do jutra.
- Do jutra- przyciągnął mnie do siebie i pocałował. A potem jak gdyby nigdy nic wszedł do swojego mieszkania, zostawiając mnie zszokowaną. Po chwili się ocknęłam i weszłam do siebie.


Informacje

Obserwatorzy