czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 5

Znowu pukanie do drzwi. Tylko tym razem w drzwiach stanął Malfoy.
- Przyszedłem na ciasto. Mogę wejść.
- Jasne wchodź- otworzyłam szerzej drzwi. Wszedł do środka. Ucieszyłam się, że przyszedł. Czy to dziwne?  Teraz codziennie się widujemy, a kiedyś nie mogliśmy na siebie patrzeć. Teraz czuję, że jeśli go nie zobaczę mój dzień będzie stracony. Czy ja się zakochałam? Nie, to nie możliwe. Zakochać się w swoim starym wrogu. Zresztą nie ważne. Nie myślę o tym.
- Ładne kwiaty. Od kogo?
- Nie wiem. Są prześliczne. Nigdy takich nie dostałam- uśmiechnął się tylko. Wyjęłam ciasto z lodówki 
i ukroiłam dwa kawałki.
- Proszę. Mam nadzieję, że będzie ci smakował- usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Wyszedł mi bardzo dobry.
- Bardzo smaczny.
- To się cieszę- zjedliśmy- Chcesz jeszcze kawałek?
- Bardzo chętnie- nałożyłam mu jeszcze jeden kawałek. Zjadł szybko.
- Może jeszcze?
- Nie dziękuję. Było pyszne.
- To dobrze.
- To co robimy? Chyba że mam już sobie iść?
- Nie, nie. Zostań. Nie wiem. Masz jakieś propozycje.
- Właściwie moglibyśmy pójść do wesołego miasteczka.
- Do wesołego miasteczka?
- No tak.
- W sumie może być fajnie. Poczekaj tylko pójdę się przebrać- powiedziałam i zniknęłam w swojej sypialni.
Wybrałam taki zestaw . Weszłam z powrotem do salonu.
- To chodź.
- Granger, czy ty zawsze musisz tak ładnie wyglądać?
- Tak muszę.
- Chodź, pojedziemy moim ślicznym samochodem.
- Jakiś ty skromy- wyszliśmy z mieszkania i zamknęłam drzwi. Zjechaliśmy na parking. Szczerze mówiąc nigdy tu nie byłam. Nie potrzebowałam auta. Wystarczą mi nogi i moja różdżka. Doszliśmy do czarnego porsche. No, no muszę przyznać, że całkiem niezłe.
- Fajne.
- Tylko fajne?
- A co byś jeszcze chciał?
- No w sumie to nie wiem.
- Właśnie- otworzył przede mną drzwi, więc wsiadłam.
- Dzięki- odpowiedziała. Wyjechaliśmy z garażu.
- Co u Blaisa?
- Dobrze. Jest oczarowany rudą.
- Na prawdę?
- Tak. Mówi, że gdyby nie Potter, to już by była jego dziewczyną.
- No nie wiem.
- Mam nadzieję, że nie boisz się kolejek.
- Ja się niczego nie boję.
- Czyżby?
- Tak.
- To za tydzień może skok ze spadochronem.
- Nie przesadzaj.
- Widzisz, czyli jest coś.
- Ty byś też nie skoczył.
- Ja już skakałem.
- Na serio?
- Tak.
- I co fajnie było?
- Bardzo.
- Ja nie zamierzam próbować.
- Dlaczego?
- Bo nie! I koniec.
- Jeszcze zobaczymy.
- Malfoy!
- Granger!- wyjechaliśmy z Londynu. Tak jak myślałam jedziemy do najlepszego wesołego miasteczka. Nie lubię zbytnio kolejek, ale się przecież nie przyznam. I ze spadochronem też nie będę skakać. Niby jestem odważna, no ale to już lekka przesada.
- No już się nie gniewaj.
- Cicho siedź.
- Granger, no proszę cię.
- Dobra już. Daleko jeszcze?
- Nie. Ale chyba domyślasz się, gdzie jedziemy.
- Chyba tak.
- To dobrze. Co jest z Potterem i rudą?
- A co ma być?
- No nie wiem. Mówiłaś ostatnio, że on ciągle się spóźnia.
- O to chodzi. Można powiedzieć, że jest pracoholikiem.
- Może nie o pracę chodzi.
- A o co?
- No jak myślisz.
- Znowu to samo. Mówię ci, że on taki nie jest.
- Jeszcze przyznasz mi rację.
- W twoich snach.
- Jasne, jasne.
- No tak.
- Zaraz dojedziemy.
- Nareszcie.
- Tak źle ci się ze mną rozmawia?
- Nie. W sumie to wręcz przeciwnie.
- To o co chodzi?
- O nic tak powiedziałam- tak naprawdę to chciałam mieć to już za sobą. Na szczęście już dojechaliśmy. Draco zaparkował i poszliśmy do wejścia. Kupiliśmy bilety, to znaczy on kupił. Musiałam się zgodzić.
- To gdzie najpierw idziemy ?
- Nie wiem. Na coś bezpiecznego.
- Wszystko tu jest bezpieczne.
- Akurat.
- Może ta kolejka?- wskazał na jedną z największych i najbardziej pokręconych.
- Eee. A na inną nie możemy?
- Boisz się?
- Nie. Ale wolę inną.
- Boisz się.
- Nie!
- No to chodź.
- Nie.
- Czyli się boisz.
- No dobra chodź- pociągnęłam go w stronę kolejki. Tak naprawdę, to się trochę bałam. Ale cóż poradzić, przecież mu nie powiem, że się boję. Wsiedliśmy do wagonu.
- Na pewno tego chcesz?
- A mam teraz jakiś inny wybór?
- No nie.
- Właśnie. Za to kupisz mi później watę cukrową.
- Ok- ruszyliśmy. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej. Zaczynało mi być trochę niedobrze. Musiałam wytrzymać. Po chyba 5 minutach jazdy wysiedliśmy.
- I jak?
- Maskara. Ja już nie chcę kolejek.
- Ale dlaczego? Tamta jest fajna.
- Malfoy proszę!
- No dobrze. Chodź kupię ci tą watę cukrową.
- Na to mogę się zgodzić- odpowiedziałam. Już po chwili zajadałam sobie watę, jak małe dziecko. Potem zaczęliśmy grać w jakieś gry. To znaczy Draco grał, a ja patrzyłam i się śmiałam. Dobrze mu szło, bo wygrał ogromnego białego misia.
- Proszę, to dla ciebie.
- Naprawdę?
- Tak.
- Dziękuję. Śliczny jest. I taki wielki.
- Jesteś głodna.
- Tak.
- To chodź jedziemy. Znam taką fajną restaurację. Spodoba ci się.
- Ok- poszliśmy na parking. Usadowiłam mojego misia z tyłu i ruszyliśmy- Daleko to?
- Nie. Na obrzeżach Londynu.
- To dobrze.
- I jak ci się podobał nasz wypad do wesołego miasteczka? Trochę krótki, ale musiałem uszanować twoją wolę.
- Super było. Ale następnym razem wymyśl coś mniej ekstremalnego.
- Wesołe miasteczko jest aż tak ekstremalne?
- Tak. Zwłaszcza te kolejki.
- No dobrze. Już ja coś wymyślę.
- I tego się właśnie boję.
- Spokojnie. Ze mną przecież nic ci nie grozi.
- No mam nadzieję- zatrzymaliśmy się przed małą restauracją. Weszliśmy do środka. Muszę przyznać, że było tam bardzo przyjemnie.
- I jak ci się podoba?
- Fajnie tu.
- Widzisz. Ja się znam na rzeczy- usiedliśmy przy jednym z najbardziej oddalonych stolików. Podeszła do nas starsza kelnerka.
- Witaj Draco.
- Cześć Alice.
- Widzę, że w końcu zmądrzałeś. No no. Śliczna jesteś słonko- zwróciła się do mnie.
- yy. Dziękuję. Jestem Hermiona- odpowiedziałam.
- Miło mi. Co zamawiacie.
- Pozwól, że ja wybiorę.
- No dobrze.
- Dwa razy to co zwykle.
- Oczywiście- odeszła.
- Widzę, że jesteś tu częstym gościem.
- Tak. Uwielbiam to miejsce.
- A właśnie, przypomniało mi się, że miałeś iść ze mną na zakupy.
- Chyba śnisz.
- Nie pamiętasz? Wtedy na basenie.
- Aaa.......Cholera. Ale się wpakowałem. Ale warto było.
- To kiedy idziemy?
- Nie wiem. Kiedy ci pasuje.
- Jutro. Po pracy.
- Czyli o 15?
- Tak.
- Przyjadę po ciebie.
- Ok.
- Rozumiem, że będę ci musiał nosić zakupy?
- Tylko po to idziesz ze mną.
- Jakoś to przeżyję.
- Musisz- w tym czasie Alice przyniosła nam nasze zamówione dania. Muszę przyznać, że Malfoy wie co dobre.
- I jak ci smakuje?
- Pyszne. I do tego jeszcze ten sok. Z czego on jest?
- Ja sam nie wiem. Kiedyś Alice mi poleciła i mi zasmakowało. Przepis to tajemnica.
- No nieźle. Pije coś o czym nic nie wiem, ale mi to smakuje.
- Wszystko owiane jest tajemnicą- skończyłam jeść swoje danie.
- Jestem już zmęczona. Wracamy?
- Ok. Tylko pójdę zapłacić. Poczekaj.
- Ale...- chciałam ja zapłacić, ale nie dopuścił do tego. Ruszyliśmy z powrotem do Londynu. Przez całą drogę milczeliśmy. Fajnie tak czasem pomilczeć. Dotarliśmy na miejsce. W drodze na nasze piętro też milczeliśmy. Dopiero przy moim mieszkaniu się odezwaliśmy.
- Świetnie się z tobą bawiłam.
- Ja z tobą też. Polecam się na przyszłość.
- Zapamiętam. Tylko się jutro nie spóźnij.
- Skarbie, ja się nigdy nie spóźniam.
- I niech tak zostanie.
- To do jutra.
- Do jutra- przyciągnął mnie do siebie i pocałował. A potem jak gdyby nigdy nic wszedł do swojego mieszkania, zostawiając mnie zszokowaną. Po chwili się ocknęłam i weszłam do siebie.


5 komentarzy:

  1. OMG!!! Draco pocałował Hermione już drugi raz!!! nie no! jestem w niebie!! swoją drogą zastanawiam się dlaczego koło mnie nie kręci się taki Draco?? :D
    pozostawiając moje dziwne życie...rozdział super,mega,zajebisty!! nie moge się doczekać zakupów! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wiem że następny rozdział będzie zajebisty! <3 dodawaj szybko! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ja mam tylko jedno "ale"-nie wyświetlają mi się stroje!!!Zrób z tym coś,błągam ale tak to super!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. sorry że tak późno no ale cóż,rozdział super tyko chyba nie ubrałabyb szpilek do wesołego miasteczka...
    Pozdrawiam *julia

    OdpowiedzUsuń

Informacje

Obserwatorzy