Kto by pomyślał, że dzisiaj obudziłam
się o 10. Ale spało mi się cudownie. Wstałam i podeszłam do szafy."Ale ja
mam beznadzieje ciuchy. Muszę iść
dzisiaj na zakupy. Może namówię Ginny". Wyciągnęłam z szafy jeansy i
czarną koszulkę i poszłam wiąć długą, odprężającą kąpiel. Siedziałam w wannie
chyba z pół godziny. Kiedy wyszłam ubrałam się i poszłam zrobić śniadanie.
Zdecydowałam się na tosty. Po śniadaniu zadzwoniłam do Ginny.
- Cześć Miona. Co tam?- Hey Ginny. Nie
wybrałabyś się ze mną na zakupy dzisiaj?
- Pewnie. O której ci pasuje?
- No wiesz. Ja jestem cały czas wolna. A
tobie?- Może być o 12?
- Ok. To spotkajmy się w tej naszej
galerii o 12
.- To do zobaczenia.
- Pa. Będę czekać w naszej ulubionej
kawiarni- rozłączyłam się. Zostały mi dwie godziny. I co by tu robić?
Postanowiłam się przejść. Wzięłam torebkę i klucze i
zjechałam na dół. Poszłam do parku. Biegało tu dużo dzieci i było troszkę
głośno. Usiadłam na jednej z ławek. Wzięłam książkę, którą zabrałam z domu i
zaczęłam czytać. Niestety nie było mi to dane, gdyż usiadłam na ławce obok
placu zabaw. Wstałam i skierowałam się w stronę galerii. Oczywiście miałam
jeszcze dużo czasu, ale chciałam spokojnie napić się kawy. Droga nie była
długa. Zajęła mi z 10 minut. Weszłam do środka i skierowałam się do mojej
ulubionej kawiarni, w której miałam czekać na Ginny. Usiadłam przy stoliku i
zamówiłam Latte. Postanowiłam znowu zaglądnąć do książki. Nagle zobaczyłam
Rona. Już chciałam uciec, ale na moje nieszczęście zauważył mnie. Najpierw
podeszła do mnie kelnerka z moją kawą, a potem on. Nie było odwrotu.
- Miona, ja...- Tak mówią do mnie tylko
przyjaciele Ronaldzie.
- Przepraszam cię. Ja nie chciałem żeby
tak wyszło... Proszę wybacz mi. -
Nie. A teraz wybacz jestem zajęta.
Idź do swojej blondyny.
- A jest chociaż szansa, że pozostaniemy
przyjaciółmi?
- Nie wiem, czy chcę mieć przyjaciela, któremu nie ufam.
- Proszę. Ja poczekam. Ja cię kocham.
- Nie czekaj. Nie wrócę już do ciebie. Ja
już.. ja.. Ja już cię nie kocham!
- Ja wiem, że zawaliłem, ale Miona...
- Ronaldzie odejdź. Narazie nie chcę cię
znać. Żegnam.
- Ale...- Nie ma żadnego ale. Idź już.
- Jak chcesz. Żebyś potem nie żałowała
.- Nie będę. Nie martw się. Lepiej mi się
będzie żyło bez ciebie- nie opowiedział, tylko sobie poszedł. Napiłam się kawy.
W zasadzie wolałabym się napić Ognistej, ale zaraz jestem umówiona z Ginny. Co
on tutaj robił? Zniszczył mi super dzień. No, ale koneic. Powiedziałam mu, to
co miałam mu powiedzieć i mam nadzieję, że nie będzie mnie już nachodził. Nowe
życie bez Rona. O tak. Po pół godzinie przyszła Ginny.
- Długo czekasz?- Przyszłam wcześniej.
Ron tu był.
- Jak to?! Skąd on wiedział, że tu
jesteś?
- Nie wiem. Zdenerwował mnie tylko.
- Może... Ale... Nie on nie mógł...
- O co chodzi?- Powiedziałam Harremu, że
jadę z tobą do galerii na zakupy i mnie na chwilę zatrzymał. Może powiedział
mu.
- Przecież to chyba logiczne, że nie chcę
go widzieć! I na pewno do niego nie wrócę! Powiedz swojemu narzeczonemu, żeby
się nie wtrącał. Idziemy na te zakupy?
- Pewnie. Chodź- weszłyśmy do pierwszego
sklepu.
- To co masz zamiar kupić?
- Coś szałowego. O co powiesz na to-
wzięłam czarną sukienkę mini.
- Fajna. Ale coś mi do ciebie nie pasuje.
- No, bo nie ma już starej Hermiony
Granger, narzeczonej Ronalda Weasleya. Jest nowa Miona.
- Już lubię nową Mionę, chodzącą w
takich ubraniach.
- Biorę to i to. Może jeszcze
to.
- No nieźle, nieźle- poszłyśmy do kasy.
Kupiłam wszystkie rzeczy, które zamierzałam. Weszłyśmy do następnego. W sklepie
spotkałyśmy....
- Miona, czy to nie Zabini?-
Rzeczywiście. Dziwne, że nie uganiają się za nim fanki.
- No tak. On jest modelem tak?
- Tak- chyba nas zobaczył, bo podszedł do
nas.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy?
Granger i Weasley.
- Zabini. Bardzo dawno cię nie
widziałyśmy. Kto by pomyślał, że jesteś modelem w mugolskim świecie,
- No widzisz. Słyszałam, że rozstałaś się
z rudym. Zdradził cię?
- A ty skąd wiesz?- zapytałam zdziwiona.
- W Proroku Codziennym pisali. Na jego
miejscu, bym tego nie robił. Żadna go teraz nie zechce. W zasadzie to czemu ty
go chciałaś?
- Nie twój interes Zabini. A gdzie masz
Malfoya?
- Tak bardzo się za nim stęskniłaś?
- Nie. Po prostu jestem ciekawa, czym
największy arystokratycznym dupek się zajmuje.
- Ta jasne. Jest właścicielem mugolskiego
banku- na te słowa wybuchnęłam śmiechem
.- Na serio? Malfoy i mugolski bank?
- Tak. Mugole dają mu nieźle zarobić.
Byłby tu teraz ze mną na zakupach, ale niestety wyjechał w interesach. Ale nie
martw się. Na pewno niedługo się spotkacie
- A to niby czemu?
- Bo na pewno się za nim stęskniłaś.
- Ostatnią rzeczą, której mi brakuje to
spotkanie tej tlenionej fretki.
- Z pewnością. A teraz wybaczcie, ale
muszę już iść. Do zobaczenia.
- Yhy
.- Co to było?- zapytała Ginn, kiedy już
sobie poszedł.
- A bo ja wiem. I jeszcze to do
zobaczenia.
- Coś mi się wydaje, że oni coś
kombinują.
- Z Malfoyem? Co ty. Na pewno Malfoy nie
chciałby oglądać takiej szlamy, jak ja.
- No ja nie wiem. Teraz jak zmieniasz
swoje życie, to może..
.- Może co?- Nic, nic. Chodź wybierzemy
ci jeszcze coś fajnego- powiedziała i pociągnęła mnie w stronę wieszaków.
Chodziłyśmy tak jeszcze z dwie godziny, aż postanowiłyśmy pójść coś zjeść.
Byłam cała obładowana torbami, więc najpierw poszłyśmy do jakiegoś cichego
zaułku i odesłałam moje rzeczy do domu. Potem usiadłyśmy w jednej z restauracji
i zamówiłyśmy jakieś jedzenie.
- Ginn, chyba zmienię pracę
.- Co?! Ale dlaczego? Przecież ją lubisz,
czemu chcesz ją zmieniać.
- Tak będzie lepiej.
- Jak chcesz? A co byś robiła? Rozumiem,
że w mugolskim Londynie.
- Tak. Nie wiem. Spróbuję czegoś
poszukać. Może zatrudnię się w szpitalu.
- Wielka zmiana zawodu, to by nie była.
Jak chcesz. Jak coś znajdziesz, to mi powiedz. Tylko nie zatrudniaj się w banku
u Malfoya.
- Takiego zamiaru to nie mam. Jeszcze by
mi tego brakowało. Co ty masz z tym Malfoyem?
- Nic. Ale bylibyście ładną parą. No
oczywiście, gdyby on nie był Malfoyem- na te słowa wybuchnęłam śmiechem. Ja i
Malfoy? No dobra może i jest przystojny, o ile się nie zmienił, no ale
charakter to on ma okropny
- A jak tam twój sąsiad? Wrócił już?
- Nie. Chyba nie. Dobra nie mówmy już o
mnie. Pogadajmy o tobie
.- A co tu jest do gadania?- No chyba
dużo. Jak ci się układa z Harrym?
- On strasznie dużo pracuje. Przychodzi
wieczorem i praktycznie nie ma dla mnie czasu. Ale jest ok.
- To okropne. Rozmawiałaś o tym z nim?
- Nie. I nie zamierzam. Na razie jest
dobrze, tak jak jest
.- Jak chcesz. Chyba, że chcesz, żebym ja
z nim porozmawiała?
- Dzięki Miona, ale wolę żeby wszystko
było tak samo. Chociaż nie jest to idealny związek, ale go kocham.
- Na pewno. Mam nadzieję, że on kocha
ciebie.
- Co masz na myśli?
- Nie nic.
- Czy ty wiesz coś, czego ja nie
wiem?
- Nie no co ty. Tak mi się tylko
powiedziało- w tym momencie, kelnerka przyniosła nam zamówione dania. Ja
zamówiłam makaron z kurczakiem, a ruda sałatkę.-
A właśnie. Bo jak wtedy się
pytałam, to nie potrafiłaś mi odpowiedzieć. Ustaliliście już datę ślubu?
- Jeszcze nie. Ale Harremu się jakoś do
tego nie śpieszy.
- Porozmawiaj z nim.
- Może to jest dobry pomysł. Ale wiesz,
może tak jest lepiej.
- Czemu?- Bo jak coś nie wyjdzie,
to łatwiej będzie to skończyć.
- CO?! - No bo widzisz. Jakby on
mnie zdradził, tak jak Ron ciebie, to łatwiej byłoby mi się z nim rozstać.
Rozumiesz prawda?
- No tak. Ale nie sądzę, że Harry byłby
do tego zdolny.
- A pomyślałabyś, że Ron by był do tego
zdolny?
- No nie.- No właśnie.
- Ale i tak twierdzę, że coś takiego się
nie wydarzy- powiedziałam i skończyłam jeść mój makaron. Ginny też już
skończyła.- To co? Może wpadniesz do mnie na kawę?
- Jasne.
- Tylko najpierw może skoczymy do
spożywczego, bo praktycznie nic nie mam.
- Ok. To chodź- Wyszłyśmy z
galerii i poszłyśmy do najbliższego sklepu. Zrobiłam zakupy i poszłyśmy do
mnie. Zrobiłam kawę i usiadłyśmy spokojnie na mojej sofie. Wzięłam laptopa i
razem z rudą próbowałyśmy znaleźć mi pracę.
- Co powiesz na sprzedawcę w sklepie odzieżowym?
- Ginn chcę mieć pożądną pracę a nie.
Poza tym nie mam kwalifikacji.
- Zawsze można sobie je wyczarować-
zaśmiałyśmy się obie.
- O coś dla ciebie. Pediatra. Co ty na
to?
- To rzeczywiście dobry pomysł. Jutro się
tam zgłoszę. Nawet blisko mam.
- Super. Jeszcze musisz złożyć wymówienie
w Mungu.
- Zaraz wyślę. Mam już napisane- wzięłam
kartkę papieru i wysłałam ją za pomocą sowy.
- Wiesz, ja już może się będę zbierać.
Może Harry już wrócił.
- Nie zostań jeszcze.
- Muszę iść. Musimy jeszcze powtórzyć
taki wypad.
- Pewnie. To pa.
- Pa- opowiedziała i teleportowała się.
Zostałam sama. Najpierw rozpakowałam zakupy, a potem zaczęłam wszystko
przymierzać. Muszę przyznać, że wyglądałam prześlicznie. Nowa Miona jest
zajebista. Schowałam wszystko do szafy, oprócz mojej nowej sexownej piżamki, w
którą się przebrałam. Wskoczyłam do łóżka i szybko zasnęłam.
***
Tydzień
później
Dzisiaj zaczynam nową pracę. Tak przyjęli mnie. Jestem
pediatrą. To dzisiaj chyba wraca mój sąsiad. I czemu ja go tak wyczekuje?
Może to wielkie ciacho. No już nie ważne. Ubrałam się w czarną sukienkę,
czerwony sweterek i czarne szpilki. Poszłam sobie zrobić śniadanie. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
Poszłam otworzyć. W drzwiach stał...
- Malfoy!
- Granger! To ty jesteś moją nową sąsiadką?
- Jak widać. To jednak ty tu mieszkasz.
No nie. Jeszcze tego mi brakowało.
- A ty co? Zaczynasz nowe życie, bo
zerwaniu z Weasleyem?
- Skąd to wiesz?
- Czytałem Proroka Codziennego.
- No tak. Teraz pewnie będziesz miał
kolejny powód do wyświewania mnie.
- Nie jestem JUŻ taki. Zresztą jak
Weasley mógł to zrobić takiej lasce- kiedy zdał sobie sprawę, z tego co
powiedział zatkał sobie twarz dłońmi
- To może ja już pójdę. Do zobaczenia sąsiadeczko.
- Do zobaczenia sąsiedzie- kiedy
zamknęłam drzwi, wybuchnęłam śmiechem. Malfoy nazwał mnie laską? Świat jest
coraz bardziej dziwniejszy. Wzięłam torebkę i popędziłam do kliniki, w której
miałam zacząć pracę. Po 5 minutach byłam na miejscu. Pielęgniarka zaprowadziła
mnie do mojego gabinetu i ubrałam się w kitel. Nie miałam za dużo pacjętów
dzisiaj, więc miałam luzy. O godzinie 15 skończyłam pracę. Wyszłam z
kliniki i poszłam do domu. 5 minut po moim przyjściu usłyszałam pukanie do
drzwi. Poszłam otworzyć.
- Hey Granger.
- Malfoy!
- Mam takie pytanie. Tylko mnie nie
wyśmiej.
- No jakżebym mogła.
- Bardzo śmieszne. No dobra. Może byś..
yy.. może byś..
.- No mów w końcu.
- Możebyśwpadładomniedzisiajnakolację.
- A możeby tak wolniej?
- Czy mogłabyś wpaść do mnie dzisiaj na
kolację?
- Ty zapraszasz mnie na kolacje? I to do
siebie?
- No tak. Jak nie chcesz, to trudno.
- Nie, nie. Pewnie wpadnę. Tylko mnie
szlamą nie nazywaj.
- Nie zamierzam. To wpadnij o 18.
- Ok. To do zobaczenia
- Do zobaczenia- poszedł do siebie, a ja
zatrzasnęła drzwi. IDĘ NA KOLACJĘ DO MALFOYA! Świat naprawdę jest coraz
dziwniejszy. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Ginny.- Miona. Ja było w
pracy?
- Idę na kolacje do Malfoya. To on jest
moim sąsiadem!
- CO?!
- To! A w pracy super.
- Jak to?! On cię zaprosił?!
- No tak. Jestem w szoku!
- Ej, a może on wiedział, że ty będziesz
tu mieszkać.
- Może. I może o to o to chodziło
Zabiniego?
- No właśnie. Zapytaj się go.
- Tak zrobię. Mam 3 godziny. Co mam
ubrać?!
- Hmm, mam się do siebie teleportować?
- Nie trzeba.
- Ok. To ubierz tą szałową sukienkę.
- O NIE! Ona jest za krótka!
- Ale Malfoyowi się na pewno spodoba.
-No i co z tego?!- Miona !
- Ok, ok. A co z fryzurą?
- Zepnij.- To ja się już szykuję.
- Powodzenia.
- Nie dziękuję- odpowiedziałam i
rozłączyłam się. Poszłam do łazienki. Wzięłam gorącą kąpiel. Następnie wzięłam
się za włosy. Upięłam je. Następnie zrobiłam makijaż. Muszę przyznać, że
wyszło super. Przeniosłam się do sypialni, w której stała moja wielka szafa.
Wywaliłam wszystkie ciuchy i zaczęłam szukać idealnej sukienki. Niby miałam
ubrać tą co Ginny mówiła, ale jakaś taka zbyt wyzywająca była. Po długim, chyba
godzinnym namyśle zdecydowałam.Wybrałam
taki zestaw. Muszę przyznać, że wyglądałam nieziemsko. Do kolacji
zostało 10 minut, więc wzięłam kluczę i wyszłam z mieszkania. Powoli podeszłam
do jego drzwi. Zapukałam. Po chwili otworzył.
- Granger. Wyglądasz.... Wyglądasz....
WOW!
- Dzięki Malfoy- pokazał ręką żebym
weszła, więc to zrobiłam.
- Usiądź. Zaraz podam- muszę przyznać, że
mieszkanie ma nawet ładniejsze ode mnie. Usiadłam przy drewnianym stole. Po
chwili Malfoy podał jedzenie. Byłam zaskoczona. Podał nadziewanego
kurczaka z ziemniakami i sałatką. Do tego czerwone wino.
- Tylko mi nie mów, że sam to zrobiłeś.
- Sam, sam. Mam nadzieję, że będzie ci
smakować- nałożyłam sobie na talerz i zaczęłam konsumować.
- Bardzo dobre. Mam pytanie?
- Jakie?
- Czy ty wiedziałeś, że ja będę twoją
sąsiadką?
- Nie. Rick powiedział, że będzie to
ładna laska. I się nie pomylił. A co?
- Oj Malfoy przez te kilka lat coś ci się
stało. No bo wiesz, kiedy byłam na zakupach z Ginny, to spotkałyśmy Zabiniego i
powiedział, że niedługo się z tobą spotkam.
- Nie pomylił się.
- Słyszałam, że jesteś właścicielem
mugolskiego banku. -
Zaskoczona?
- I to bardzo. A ty dalej jesteś
magomedykiem?
- Nie. Teraz jestem pediatrą. Wiesz kto
to prawda?
- No wiem, wiem. Trochę się już poznałem
na tym mugolskim świecie
,- Malfoy, czemu ty jesteś dla mnie miły?
- Ja sam nie wiem. Zmieniłem się.
- Ludzie się nie zmieniają od tak.
- Cuda się zdarzają
.- Cudem jest chyba to, że ty żony nie
masz. No chyba, że masz.
- Nie, nie mam. Nie mam nawet
dziewczyny.
- Dziwne.
- Niby czemu?
- No bo wyglądasz tak- odpowiedziałam, na
co on tylko się zaśmiał.
- Nie chcę jakiejś głupiej blondynki.
Wolę mądrą brunetkę.
- Tylko gdzie ty taką znajdziesz?
- Hmm. Pewnie jest bliżej, niż myślę.
- Na pewno.
- Mam nadzieję, że po dzisiejszej kolacji nie będziemy już
wrogami.- wybuchnęłam śmiechem. Co się mu stało? W sumie było by mi to na rękę.
- Dziwnie to słyszeć z ust faceta, który
w szkole ciągle nazywał cię szlamą.
- Ja wiem...i... no...yy...
- No...
- Przepraszam.
- SŁUCHAM?!
- Nie każ mi tego powtarzać.
- Ja chyba śnię. Obudźcie mnie ludzie
- Nie śnisz Granger.
- Jasne, jasne. A to nie przypadkiem
Draco Malfoy nigdy nie przeprasza. Zwłaszcza szlam.
- To był stary Malfoy.
- Ale lud...
- Ludzie się tak bardzo nie zmieniają.
No a jednak. Jak nie chcesz uwierzyć w te zmiany, to twój problem.
- Mam nadzieję, że nie będę później
tego żałować.
- Czyli, że..
- Czyli, że mogę ci odpuścić winy. Ale
mnie nie zawiedź.
- Spokojnie, Nie zawiodę cię.
- Pożyjemy zobaczymy.
- Chcesz jeszcze wina?
- Tak, poproszę- podałam mu mój
kieliszek, a on napełnił go winem. I tak rozmawialiśmy przez cały
wieczór. Kto by pomyślał, że tak dobrze będzie mi się rozmawiało z moim
wrogiem nr.1. Poprawka z moim byłym wrogiem numer 1. Po 23 postanowiłam pójść do
siebie. Przebrałam się i zmyłam makijaż i zmęczona padłam na łóżko. Szybko
zasnęłam.
Ale slodziasty!!!! A ten zestaw wymiata :P Ale super serio szybko dodawaj następny!!!
OdpowiedzUsuńAlee cuudny :D Już jestem ciekawa co będzie dalej
OdpowiedzUsuńsuper!!!!
OdpowiedzUsuń